Ponad 70 lat po Holokauście Żydzi w Niemczech znowu boją się przyznawać do swojego pochodzenia. We Francji w obawie o swoje bezpieczeństwo wielu z nich rozważa aliję, czyli powrót do ojczyzny swoich ojców. Nastroje antyżydowskie rosną w całej Europie, również w Polsce, w której zaskakująco wiele osób sądzi, że Żydzi sterują światem. CNN zbadał nastroje antysemickie w Europie.
Yorai Feinberg jest Żydem. Do Berlina przyjechał sześć lat temu. Otworzył cieszącą się sporym zainteresowaniem żydowską restaurację w modnej dzielnicy Prenzlauer Berg. Mówi, że początkowo czuł się w Niemczech jak w domu. Kraj, który ma na swoim sumieniu potworny grzech Holokaustu, po II wojnie światowej robił wiele, by uchodzić za jedno z najbardziej przyjaznych Żydom miejsc na świecie. Feinberg twierdzi, że od jego przyjazdu atmosfera w Berlinie diametralnie się zmieniła. Mężczyzna dostaje liczne pogróżki od zazwyczaj anonimowych osób.
- Grożą śmiercią albo połamaniem kolan czy rąk, wybiciem zębów. Oni są bardzo kreatywni w kwestii tego, co chcą mi połamać - opowiada z wisielczym humorem.
O Feinbergu zrobiło się głośno w grudniu 2017 roku, kiedy opublikował nagranie wideo, na którym mężczyzna w średnim wieku obraża Żydów i chce wysłać ich "z powrotem do komór gazowych". Od czasu ujawnienia nagrania dostaje jeszcze więcej pogróżek.
Ofiarą głośnego ataku antysemickiego stał się też właściciel innej żydowskiej restauracji w Niemczech - Uwe Dziuballa. 27 sierpnia w trakcie zamieszek w Chemnitz, w byłym NRD, grupa zwolenników skrajnej prawicy obrzuciła jego lokal Schalom kamieniami i butelkami. Krzyczeli: "Wynoś się z Niemiec, żydowska świnio!".
O incydencie w Chemnitz wspomniała kanclerz Angela Merkel w publicznym wystąpieniu w 70. rocznicę "nocy kryształowej" - pogromu Żydów w nazistowskich Niemczech, do którego doszło z 9 na 10 listopada 1938 roku.
- Niemal przyzwyczailiśmy się do tego, że żydowskie placówki muszą być objęte ochroną policyjną - synagogi, szkoły, przedszkola, restauracje, cmentarze. Wszyscy jesteśmy przerażeni atakami na ludzi noszących jarmułki, atakiem zwolenników skrajnej prawicy na żydowską restaurację w Chemnitz w sierpniu tego roku. To forma antysemickich zbrodni, które przywołują okropne wspomnienia nagonek z lat 30. Takie sceny są alarmujące nie tylko dla ocalałych z Holokaustu. Są okropne dla nas wszystkich - mówiła kanclerz Merkel i było to jej kolejne w tym roku wystąpienie piętnujące współczesny antysemityzm, który w krótkim czasie stał się jednym z głównych tematów niemieckiej debaty politycznej.
Rząd Merkel powołał w kwietniu specjalnego pełnomocnika do walki z antysemityzmem. Felix Klein od momentu objęcia urzędu głośno mówi o tym, że coraz więcej Żydów w Niemczech boi się publicznie pojawiać w jarmułce, a ich strach przed ujawnianiem swojego pochodzenia rośnie.
- Antysemityzm był zawsze obecny w Niemczech, również po 1945 roku. Ale teraz pokazuje swoją brzydką twarz w bardziej otwarty sposób. Słowa, których do niedawna ludzie nie wypowiedzieliby otwarcie w barze czy restauracji, padają teraz w mediach społecznościowych – mówi Klein.
Niemiecka policja podała we wrześniu alarmujące statystyki, z których wynika, że liczba przestępstw o charakterze antysemickim z roku na rok rośnie. Przez pierwsze sześć miesięcy 2017 roku doszło do 362 ataków. W pierwszej połowie 2018 roku było ich 401. Za większość z nich odpowiada skrajna prawica, ale coraz większym problemem staje się antysemityzm wśród imigrantów z Bliskiego Wschodu, którzy konflikt izraelsko-palestyński przenoszą do Europy.
- W kulturze islamu antysemityzm to przede wszystkim skutek konfliktu politycznego z Izraelem. W zasadzie ten antysemityzm, który narodził się w Europie, w świecie islamu jest absorbowany od lat 50. XX wieku. I jest to przede wszystkim oręż przeciwko Izraelowi – tłumaczy Alina Cała, badaczka dziejów antysemityzmu, wieloletnia pracownica Żydowskiego Instytutu Historycznego.
- Coraz więcej Żydów zadaje sobie pytanie, czy Niemcy mogą dalej być ich domem, czy w tym społeczeństwie da się żyć. Tego pytania nie było pięć lat temu, teraz coraz częściej się pojawia – mówi Doron Rubin, przedstawiciel gminy żydowskiej w Berlinie.
W kwestii zagrożenia antysemityzmem Niemcy są największymi pesymistami w Europie. Amerykańska telewizja CNN zleciła szerokie badanie przeprowadzone na reprezentatywnych grupach w Niemczech, Austrii, Francji, Wielkiej Brytanii, na Węgrzech, w Szwecji i Polsce. Z ankiety wynika, że aż 55 procent Niemców obawia się wzrostu nastrojów antysemickich w swoim kraju, zaś we wszystkich innych badanych krajach ten wskaźnik wyniósł 44 procent. Szacuje się, że w całych Niemczech żyje prawie ćwierć miliona osób pochodzenia żydowskiego, którym Niemcy przez lata dawały poczucie, że nie ma mowy o powrocie choćby części zła z przeszłości.
Głoszenia nienawiści rasowej zakazuje w Niemczech konstytucja. Władze bardzo mocno pilnują tego, żeby hasła antysemickie nie pojawiały się w przestrzeni publicznej, nawet w trakcie marszów skrajnej prawicy. Były neonazista Christian Weissberger tłumaczy, że sami organizatorzy demonstracji starają się, by antysemickie slogany nie były głoszone otwarcie. Co nie znaczy, że ich nie ma. Są głoszone w zakamuflowany sposób.
- To jest nowa forma antysemityzmu. Uczestnicy demonstracji nie mówią o samych Żydach, ale o syjonistach, o globalistach czy bankierach - mówi Weissberger.
- Niemcy wykonały największą pracę, ponieważ mają w swojej historii grzech Holokaustu. Ponoszą odpowiedzialność, usiłują jakoś to przerabiać. W Niemczech ten antysemityzm jest bardziej poukrywany, pokryty warstwami hipokryzji, nawet wśród skrajnie prawicowych organizacji. W przeciwieństwie do Polski, gdzie sprawa antysemityzmu nie jest w ogóle kulturowo przerobiona, tylko jest tak głęboko w kulturze zakorzeniona, że aż niezauważalna - porównuje Alina Cała.
1,5 miliarda Żydów?
Antysemityzm w Polsce, w świetle badania przeprowadzonego dla CNN, jest bardzo mocno obecny. Wystarczy przytoczyć odpowiedzi na kilka pytań zadanych ankietowanym. 15 procent Polaków przyznaje otwarcie, że ma nieprzychylny stosunek do Żydów (gorzej jest tylko na Węgrzech, tam złe zdanie o Żydach ma 19 procent). Co drugi Polak uważa, że Izrael używa Holokaustu, aby usprawiedliwiać swoje bieżące działania. Czterech na 10 Polaków (i Węgrów) uważa, że Żydzi mają zbyt duży wpływ na świat biznesu i finansów. Podobnych aberracji jest więcej. Chyba najbardziej w oczy rzuca się to, że jeden na czterech Polaków (i Brytyjczyków) podpisał się pod stwierdzeniem, że Żydzi stanowią 20 procent ludności świata. Oznaczałoby to, że Żydów jest półtora miliarda, czyli więcej niż Chińczyków. W rzeczywistości reprezentują 0,2 procent populacji świata, a niepoparte żadnymi racjonalnymi przesłankami przeświadczenie o ich potędze i wszechwładzy jest jednym z najbardziej upowszechnionych i najstarszych elementów antysemityzmu.
- Przeciętny europejski antysemita nie powie, że Żydzi są wstrętni, bo zamordowali Jezusa Chrystusa. Najsilniejsze jest przekonanie, że Żydzi są motorem historii, to znaczy, że mają nadmierny wpływ na różne wydarzenia w świecie, na finanse, kulturę, prasę i tak dalej – mówi Alina Cała.
Zawyżanie liczby Żydów przez Polaków to nic nowego. W 1997 roku CBOS zadał w swoim sondażu pytanie: "Ilu Żydów mieszka obecnie w naszym kraju?". Aż 14 procent powiedziało "milion i więcej", 10 procent Polaków stwierdziło, że jest ich 250 tysięcy, 8 procent wskazało odpowiedź "pół miliona". W rzeczywistości w Polsce mieszka około 30 tysięcy osób pochodzenia żydowskiego, w większości zeświecczonych. To niewspółmiernie mało w stosunku do skali przekonania o wszechobecności Żydów w życiu publicznym.
Cierpienie na licytacji
Nad Sekwaną żyje około 500 tysięcy Żydów, najwięcej w Europie. Ale ta liczba powoli i systematycznie zmniejsza się. Od 2000 roku z Francji wyjechało ponad 50 tysięcy Żydów. Przyczyną wielu decyzji o wyjeździe jest strach.
Do kulminacyjnej, liczącej prawie 8 tysięcy osób, fali emigracji (głównie do Izraela) doszło po ataku na supermarket z koszerną żywnością, którego w styczniu 2015 roku, tuż po ataku na redakcję "Charlie Hebdo", dokonał Amedy Coulibaly. Zanim zginął od policyjnych kul, zabił czterech zakładników. Ale na francuskich Żydach gigantyczne wrażenie zrobiły również inne zbrodnie. Łącznie w ciągu ostatnich 12 lat w atakach o charakterze antysemickim zginęło 11 osób. W 2012 roku kraj był w szoku po strzelaninie przed szkołą żydowską Ozer Hatora w Tuluzie. Napastnik otworzył ogień do ludzi czekających na przystanku autobusowym. Zabił 30-letniego rabina i jego dwoje dzieci, potem z zimną krwią strzelił w głowę 7-letniej córce dyrektora szkoły. W tym roku Francję zszokowało morderstwo Mireille Knoll, które urosło do rangi symbolu nowej fali antysemityzmu. W marcu ocalała z Holokaustu 85-latka została zasztyletowana. Mordercą okazał się jej 29-letni sąsiad - muzułmanin, który po zbrodni podpalił mieszkanie ofiary. Pani Knoll zginęła, bo była Żydówką.
Żydzi z Francji są jedną z najliczniejszych grup, które decydują się na tak zwaną aliję, czyli wspierany przez państwo Izrael "powrót do ojczyzny swoich ojców". Inną "ziemią obiecaną" staje się kanadyjski Quebec. Wyjazd na stałe rozważa Miriam, której rodzina od kilku pokoleń mieszka w Paryżu.
- Obawiam się o przyszłość mojego dziecka we Francji. Żydzi są częścią Francji. Gdy wszyscy wyjedziemy, ten kraj nie będzie już taki sam - mówi kobieta.
Francuscy Żydzi przyznają, że dziś w wielu dzielnicach wielkich miast noszenie jarmułki to często akt odwagi. Antysemityzm we Francji jest bardzo specyficzny - głosi go skrajna prawica i skrajna lewica, która obwinia Żydów o politykę prowadzoną przez Izrael. Ale najbardziej powszechne są ataki ze strony radykalnych muzułmanów, nazwane już "nowym antysemityzmem". To głównie oni odpowiadają za skokowy wzrost napaści na tle antysemickim. W 2017 roku w całej Francji było ich ponad 300. W listopadzie premier Édouard Philippe wyznał, że ta liczba wzrosła w tym roku o 69 procent. Wśród młodych Żydów coraz bardziej popularne są zajęcia krav magi, sztuki samoobrony opracowanej przez izraelskie siły specjalne.
- To smutne, ale taka jest rzeczywistość. Jest coraz więcej ludzi, którzy nienawidzą Żydów - mówi Avi Attlan z paryskiej szkoły tej sztuki walki.
- Muzułmanie sami siebie postrzegają jako ofiary rasizmu i dyskryminacji. Społeczność muzułmańska mówi: antysemityzm istnieje, ale nie zapominajcie o naszej sytuacji. I zaczyna się porównywanie, kto bardziej cierpi – mówi Hakim El Karaou, pisarz i doradca francuskiego rządu od "nowego antysemityzmu".
Muzułmanów jest we Francji dziesięć razy więcej niż Żydów, to już ponad pięć milionów osób. Dla umiarkowanych wyznawców islamu antysemityzm to grzech.
- Żydzi mają prawo się bać, bo konflikt palestyński przenosi się aż tu. Kiedy ja widzę Żydów, mówię im: jesteśmy rodziną. Oni nie mają nic wspólnego z tym, co dzieje się w Palestynie. Oni boją się o swoje dzieci, to jakieś szaleństwo - mówi Malika, muzułmanka z Paryża.
Francuskie władze próbują walczyć z tym zjawiskiem, inwestując miliony euro w edukację. Ta jest wyjątkowo potrzebna. Z sondażu przeprowadzonego przez CNN wynika, że jeden na pięciu Francuzów w wieku 18-34 lat nigdy nie słyszał o Holokauście. Ale równie źle jest w innych częściach Europy: o największej zbrodni w historii ludzkości nie słyszał jeden na 20 Europejczyków. Jeden na trzech Polaków przyznaje, że o Holokauście "nie wie nic albo wie bardzo mało", jeszcze gorzej w tej kwestii jest w ojczyźnie Hitlera - Austrii (o Holokauście "nie wie nic albo wie bardzo mało" czterech na 10 Austriaków).
Brak wiedzy to idealne pole do rozkwitu teorii spiskowych, o których mówi Deborah Lipstadt, amerykańska pisarka i historyk pochodzenia żydowskiego, komentująca dla CNN wyniki badania.
- Uderza to, że podstawą antysemityzmu jest niepoparte żadnymi dowodami przeświadczenie, że wszyscy Żydzi, bez względu na miejsce zamieszkania, wiek, obywatelstwo i poglądy podlegają tym samym stereotypom. Antysemityzm ma taki sam sens, jak przypisywanie tych samych atrybutów i zachowań wszystkim ludziom leworęcznym czy blondynom – ocenia Lipstadt.
Autor jest dziennikarzem "Faktów o Świecie" w TVN24BiS