logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Lista tematów

  • 1
    Ludwika Włodek We Francji wszyscy pamiętają sprawę Adamy Traoré
  • 2
    Robert Klonowski Nie są "zarazą". To nie ich trzeba się bać
  • 3
    Tomasz Patora "Łowcy nastolatek", "sprzedaż" dziewczyn i sieć tajemnic w Sopocie
  • 4
    Michał Tracz "Jestem pewien, że Polska zostanie wykluczona"
  • 5
    Milena Bobrowska Palą, plądrują, niszczą. "Po zmroku nie sposób ich kontrolować"
  • 6
    Piotr Jacoń Holland: mam nadzieję, że nastąpi zmiana. Ten układ jest toksyczny i szkodliwy
  • 7
    Tatiana Serwetnyk Bił, molestował, mówił "zdechniecie". Siostry stanęły nad ojcem z nożem i młotkiem
  • 8
    Tamara Barriga Niewinny skazany na śmierć. Uwierzył mu "ojciec" Sherlocka Holmesa
logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Ludwika Włodek

We Francji wszyscy pamiętają sprawę Adamy Traoré

Zobacz

Robert Klonowski

ZobaczNie są "zarazą". To nie ich trzeba się bać

Czytaj artykuł

Tomasz Patora

Zobacz"Łowcy nastolatek", "sprzedaż" dziewczyn i sieć tajemnic w Sopocie

Czytaj artykuł

Tytuł: "Krystek" miał zmuszać do seksu dziewczynki, a potem szantażować je nagraniami Źródło: Uwaga TVN

Michał Tracz

Zobacz"Jestem pewien, że Polska zostanie wykluczona"

Czytaj artykuł

Milena Bobrowska

ZobaczPalą, plądrują, niszczą. "Po zmroku nie sposób ich kontrolować"

Czytaj artykuł

Tytuł: Minneapolis stanęło w płomieniach po zabójstwie 46-letniego czarnoskórego George′a Floyda Źródło: Jordan Strowder/Anadolu Agency via Getty Images

Podziel się

Na przedmieściach zostały tylko dwa sklepy spożywcze, ale nie każdy ma do nich dostęp, choćby ze względu na odległość. Jeśli ktoś jest zdany tylko na komunikację miejską, to nie ma jak do nich dotrzeć, bo transport publiczny został ograniczony. My, mieszkańcy Minneapolis, stworzyliśmy nocną straż, żeby chronić siebie i naszych sąsiadów – opowiada w rozmowie z Magazynem TVN24 polsko-amerykańska rodzina mieszkająca w Minneapolis.

Minneapolis stanęło w płomieniach po zabójstwie 46-letniego Afroamerykanina George′a Floyda. Przez ponad osiem minut policjant przyciskał kolanem jego szyję do ziemi. Mężczyzna błagał o litość, jęczał, że nie może oddychać, ale policjant nie przestawał go dusić. Kiedy nagranie z tego zdarzenia trafiło do internetu, na ulice wyszły tysiące protestujących przeciwko przemocy amerykańskiej policji wobec czarnoskórych. Ich najważniejszym hasłem stały się ostatnie słowa George′a Floyda: "Nie mogę oddychać!”. Niestety, po kilkudziesięciu godzinach do protestujących dołączyli ci, którzy te pokojowe wiece zamienili w walki z policją, podpalanie budynków publicznych, rabowanie sklepów i atakowanie bezbronnych, niewinnych ludzi.

Dagmara i Steven Larsenowie, polsko-amerykańskie małżeństwo, wraz z dwójką dzieci: Kaliną (18 lat) i Stefanem (16 lat), mieszkają zaledwie kilometr od epicentrum tych zdarzeń i każdego dnia widzą z bliska, jak bardzo zmieniają się zarówno miasto, jak i jego mieszkańcy.

Dagmara: Pierwszego dnia, pierwszej nocy tłumy mieszkańców Minneapolis wyszły na ulicę, by zaprotestować przeciwko rasizmowi i przemocy. To były protesty pokojowe, głównie młodych ludzi, którzy apelowali o równość i zmiany w systemie policyjnym. Ale następnego dnia, następnej nocy wszystko się zmieniło, a do protestujących dołączyły inne ruchy z zupełnie innym celem. Z premedytacją dewastowali miasto: rabowali sklepy, wybijali szyby, podpalali budynki. Szli przed tłumem protestujących i niszczyli wszystko na swojej drodze. Te działania nie miały już nic wspólnego z tym pierwszym ruchem - buntem społecznym przeciwko dyskryminacji.

"Do protestujących dołączyły inne ruchy z zupełnie innym celem - z premedytacją dewastowali miasto" / Źródło: Scott Olson/Getty Images

Steven: Do Minneapolis przyjechaliśmy 20 lat temu, bo dostałem tu pracę. Zostaliśmy, bo to piękne, zielone i bardzo tolerancyjne miasto. Leży nad rzeką Missisipi, która przepływa także przez sąsiedzkie Saint Paul. Dlatego mówi się, że są to bliźniacze miasta, dwie bliźniacze metropolie. Wiele osób przyjeżdża tu tylko na chwilę, ze względu na pracę, ale później okazuje się, że zostają tu ze swoją rodziną na resztę życia. To naprawdę piękne miejsce.

Dagmara: Mieszkańcy, którzy założyli Minnesotę po pierwszej fali najeźdźców na ziemie indiańskie, pochodzili ze Skandynawii: ze Szwecji i Norwegii. I ta kultura luterańska dalej w jakiś sposób jest tu widoczna przez szacunek do środowiska czy wartości demokratyczne. To jedno z unikalnych miast w skali Stanów Zjednoczonych. Dlatego też protesty i zamieszki, które tu wybuchły, są tak szokujące. Szokujące jest to, że o Minneapolis mówi się teraz w kontekście dysproporcji pomiędzy białymi i kolorowymi.

"Minneapolis to jedno z unikalnych miast w skali Stanów Zjednoczonych. Dlatego też protesty i zamieszki, które tu wybuchły, są tak szokujące" / Źródło: Shutterstock

To spokojne, przyjazne i piękne dotychczas miasto, o którym opowiadają Dagmara i Steven, dziś wygląda już zupełnie inaczej. Spalone budynki - m.in. poczta, biblioteki, komisariat policji - powybijane szyby w witrynach sklepowych, gruzy na ulicach i tłumy mieszkańców próbujących jak najszybciej je uprzątnąć.

"Tylko w ciągu pierwszego tygodnia od wybuchu zamieszek w Minneapolis zniszczono ponad 250 budynków"

Dagmara: Myślę, że wielu naszych sąsiadów ma już spakowane rzeczy na wypadek nagłej ucieczki. Ale pozytywny aspekt tej sytuacji jest taki, że w obliczu zagrożenia wszyscy się bardziej bratają. Nasza okolica jest bardzo otwarta, ale i bardzo zróżnicowana. Na ogół znamy naszych sąsiadów, ale teraz nasza sąsiedzka społeczność to już nie mieszkańcy jednej czy dwóch ulic, ale całej dzielnicy. W mediach społecznościowych stworzyliśmy wspólne grupy, by być ze sobą w stałym kontakcie i informować o każdym niepokojącym zdarzeniu, ale też po to, by mieć pewność, że nikomu nic złego się nie stało. Wiem, że podobnie wygląda sytuacja w całym Minneapolis. Staliśmy się sobie bliżsi. Wspólnie stworzyliśmy nocną straż sąsiedzką, żeby nie tylko w ciągu dnia, ale też i nocą, kiedy robi się bardziej niebezpiecznie, na zmianę obserwować okolicę. W ten sposób chronimy siebie i naszych sąsiadów – bliższych i dalszych. Od kilku dni i nocy ulice patrolują także żołnierze Gwardii Narodowej (formacja militarna wspierająca regularną armię USA, złożona z żołnierzy ochotników delegowanych do zadań w sytuacjach wyjątkowych – red.). Pilnują, aby po godzinie 20, czyli po godzinie policyjnej, ulice były puste. Obserwują miasto także z powietrza dzięki dronom i helikopterom wojskowym, dlatego ostatnie noce są już spokojniejsze.

"W piątek przez całe miasto przeszło wielkie palenie"

Najgorzej było na początku: tylko w ciągu pierwszego tygodnia od wybuchu zamieszek w Minneapolis zniszczono ponad 250 budynków (sklepów, bibliotek, lokali usługowych), głównie w centrum miasta. Wiele z nich spalono, w innych powybijano szyby i skradziono wszystko, co w nich się znajdowało, dlatego teraz są zamknięte. Na przedmieściach zostały tylko dwa sklepy spożywcze, ale nie każdy ma do nich dostęp, choćby ze względu na odległość. Jeśli ktoś jest zdany tylko na komunikację miejską, to w tym momencie nie ma jak do nich dotrzeć, bo transport publiczny został ograniczony. Pozytywny aspekt tej sytuacji jest taki, że ludzie zaczęli się bardziej mobilizować, po prostu sobie pomagać. W wielu miejscach zostały otwarte "banki żywności" i rzeczywiście - ludzie przyjeżdżają, przekazują dary, a te trafiają do ludzi z centrum miasta, którzy nie mają dostępu do sklepów na przedmieściach, ostatnich, które są jeszcze czynne.

"Pozytywny aspekt tej sytuacji jest taki, że ludzie zaczęli się bardziej mobilizować, po prostu sobie pomagać, na przykład sprzątając miasto" / Źródło: Lokman Vural Elibol/Anadolu Agency via Getty Images

Milena Bobrowska: Jak wygląda teraz wasze życie? Co robicie w ciągu dnia? Co robicie nocą?

Kalina: Od dwudziestej mamy godzinę policyjną i mimo że na ulicach nie powinno już nikogo być, to tak naprawdę dopiero wtedy robi się naprawdę niebezpiecznie. Boimy się o nasz dom i nasze miasto. Kiedyś nie mieliśmy godziny policyjnej i nie musieliśmy bronić naszego sąsiedztwa. Teraz wszystko się zmieniło i po prostu musimy to robić.

Stefan: W nocy idziemy na koniec bloku. Siedzimy tam i obserwujemy okolicę. Kiedy zobaczymy kogoś lub coś podejrzanego, na przykład jakieś samochody bez rejestracji lub kogoś, kogo nie znamy i kogo nie powinno tam być po godzinie policyjnej, to albo podchodzimy do niego i pytamy, co tu robi, albo robimy zdjęcie, albo nagrywamy wideo, ponieważ potrzebujemy dowodów. Naszym celem nie jest zgrywanie bohaterów, tylko ochrona naszej społeczności. Musimy powstrzymać tych, którzy mogą zrobić nam coś złego. Mówimy mu, żeby sobie stąd poszedł i czekamy, aż rzeczywiście odejdzie. Mamy nadzieję, że w ten sposób ochronimy siebie i naszych sąsiadów.

"Od kilku dni i nocy ulice patrolują także żołnierze Gwardii Narodowej" / Źródło: Scott Olson/Getty Images

Steven: Chodzi o to, że ci ludzie są naprawdę zdeterminowani i skupieni na swojej misji i nie można im racjonalnie wytłumaczyć, żeby nie robili tego, co robią lub chcą zrobić. Najlepszą rzeczą, jaką my możemy zrobić, to powiedzieć im, żeby stąd odeszli, żeby nie robili nic złego w naszej okolicy, że nie powinno ich tu teraz być. Oni nie chcą być nagrywani, nie chcą być dokumentowani, bo jeśli uda nam się zrobić im zdjęcie, to będziemy mogli poinformować o tym policję, przekazać nagrania i może dzięki nim w następnym miejscu, do którego pójdą, zostaną schwytani.

Dagmara: Ale dzieją się także inne rzeczy, które nas niepokoją. W różnych częściach miasta znajdowane są środki zapalające, butelki z benzyną, drewno nasączone benzyną. Dzięki aktywności Stevena i Stefana w naszej lokalnej straży nocnej wiemy, że jest bardzo dużo samochodów bez tablic rejestracyjnych, które nocami jeżdżą po mieście z dużą prędkością. Kilka przecznic od nas był wypadek: dwa samochody bez tablic rejestracyjnych ścigały się w parku, był pościg policji za nimi. Codziennie, po zmroku, na ulicach pojawiają się też duże grupy ludzi z plecakami. Zachowują się w bardzo podejrzany sposób i na pewno nie pochodzą stąd. Na ogół są to biali ludzie, ubrani sportowo i przemieszczają się nocą przez miasto bardzo szybko.

O której godzinie kładziecie się spać?

Steven: Ja o 5 rano.

Stefan: Ja o 4.

Kalina: Tak o 3, kiedy już nie mogę nie spać.

"To zdecydowanie największy w Stanach Zjednoczonych kryzys o podłożu rasowym od 1992 roku" / Źródło: tvn24

Kalina: Ameryka to kraj zbudowany na rasizmie. Może my na co dzień tego nie odczuwamy, bo jesteśmy biali i dlatego jesteśmy uprzywilejowani, ale kiedy włączasz telewizor, to widzisz, że rasizm rzeczywiście jest obecny w naszym społeczeństwie. Kiedy spojrzysz na to, kto sprawuje władzę, to zauważysz, że w większości są to biali. Bardzo mało jest kolorowych także w sądach. I to jest problem, bo żyjemy w bardzo zróżnicowanym społeczeństwie, wielorasowym. Jeśli nie wszyscy są reprezentowani w sądach, na szczeblach władzy, to później są dyskryminowani.

Stefan: Wszyscy moi czarnoskórzy przyjaciele bardziej boją się policji, niż widzą w niej swoją ochronę. Nie lubią o tym ani myśleć, ani rozmawiać, bo jest to dla nich realny i naprawdę duży problem. Boją się policji, bo ta jest pełna dyskryminacji i niesprawiedliwości wobec nich. Tak było kiedyś, tak jest i dziś.

Steven: Biały policjant zabił czarnoskórego mężczyznę, zostało to nagrane, a i tak wyszedł na wolność. W przeszłości były już z tego powodu pokojowe protesty, ale i tak nic z tego nie wyniknęło. Biali policjanci i tak wychodzili na wolność. Takie przykłady to jedna z przyczyn strachu tych młodych ludzi. Odbierają to jako wielką niesprawiedliwość, przekroczenie pewnej granicy. Wielu z nas czuje, że to najwyższy czas na zmiany.

Dagmara: Są dwa oblicza policji w Ameryce. Pierwsze z nich to policja małomiasteczkowa, która na ogół jest kojarzona z byciem dobrymi opiekunami, którzy jedzą pączki i patrolują okolicę. Natomiast drugie to policja, która jest raczej agresywnie nastawiona do społeczeństwa. Są rzeczy, które każdy człowiek musi robić podczas zatrzymania przez policję: jeśli są zadawane pytania - musisz na nie odpowiadać bez próby podjęcia rozmowy, dialogu. Trzeba się w stu procentach słuchać, bo w każdej chwili mogą zastosować przemoc i siłę w stosunku do każdego, ale prawda jest taka, że stosują ją o wiele częściej w stosunku do kolorowych i czarnych niż w stosunku do białych. Takie zwykłe sytuacje, jak na przykład zatrzymanie za przekroczenie prędkości w mieście są bardzo stresujące, bo każda rozmowa z policjantami, nawet w sytuacji niezwiązanej z jakimś bezpośrednim zagrożeniem dla czyjegoś życia lub zdrowia, jest bardzo autorytatywna. Wiadomo, że z jakiegokolwiek powodu - albo nawet i bez niego - może się skończyć aresztowaniem, bo na przykład policjantowi nie spodoba się odpowiedź na jedno z zadanych pytań.

Jednym z takich szokujących dla mnie przykładów była sytuacja, która miała miejsce tuż po naszej przeprowadzce do Minneapolis. Byliśmy na spotkaniu towarzyskim u naszej koleżanki. Było tam także kilku prawników. Po godzinie 22.30 sąsiadka naszej koleżanki zadzwoniła na policję, mówiąc, że przed domem obok jest dużo samochodów, a jest już późno. Była bardzo cicha muzyka, nie było nikogo na dworze. W środku było zaledwie kilkanaście osób. Po prostu rozmawialiśmy i nagle policjanci pojawili się w drzwiach. Weszli do środka i poprosili naszą koleżankę, żeby pokazała im prawo jazdy, mimo że przecież nigdzie tego wieczoru nie jeździła. Była to bardzo nieprzyjemna sytuacja. Nasi prawnicy stanęli oczywiście w jej obronie, mówiąc, że ta interwencja nie jest potrzebna, jest wręcz bezpodstawna. Mimo że to było naprawdę spokojne spotkanie, a policjanci nie zauważyli żadnych niepokojących zachowań z naszej strony, to i tak kazali nam wszystkim natychmiast wyjść. Oczywiście wszyscy wróciliśmy do swoich domów.

Kilka dni później dowiedzieliśmy się, że nie dla wszystkich to spotkanie zakończyło się dobrze – nasi przyjaciele prawnicy zostali tej nocy aresztowani. Nauka z tego spotkania była taka, że z policją nie można dyskutować, trzeba się jej słuchać i wykonywać polecenia bez względu na okoliczności.

"W ciągu dnia obywają się pokojowe protesty, ale po godzinie policyjnej robią się raczej niepokojowe"

 

Dagmara: Nie wolno nam też zapominać, że te protesty rozpoczęły się podczas pandemii COVID-19, której skutki dotknęły nieproporcjonalnie wielu czarnoskórych. To efekt niższych dochodów, gorszego wykształcenia i dostępu do opieki medycznej oraz życia w zaniedbanych gettach. Więcej z nich umiera na COVID-19, częściej niż biali tracą pracę i nie mogą liczyć na pomoc państwa. George Floyd stracił pracę jako ochroniarz w restauracji zamkniętej z powodu epidemii.

Stopa bezrobocia w Stanach Zjednoczonych wzrosła do 25 procent. Jest to idealny grunt do tego, by coś zaczęło się dziać, by ludzie wyszli na ulice, walcząc o swoje prawa i głośno mówiąc o nierównościach, z jakimi muszą się mierzyć każdego dnia. Ruchy, które chcą doprowadzić do zmiany systemu, także tego policyjnego, są bardzo słuszne i naprawdę uzasadnione. Dyskryminacja klasowa i systemowy rasizm są niepodważalne. To jest obecne w całym kraju. Zabójstwo George’a Floyda było taką iskrą, symbolem władzy i brutalności policji, symbolem klasowości i rasizmu systemowego. Po każdym takim zabójstwie zawsze były protesty, ale na ogół bardzo szybko gasły i nie rozprzestrzeniały się na całą Amerykę. Teraz jest zupełnie inaczej – te zamieszki na pewno będą trwać dłużej, ale też – mamy nadzieję – będą skuteczniejsze i w końcu zmuszą władze do konkretnych zmian systemowych, do zlikwidowania podziałów na lepszych i gorszych, tych uprzywilejowanych i tych pozostawionych samym sobie. I taki powinien być cel tych protestów. Niestety, do głosu doszli także ci, którzy wcale nie walczą o swoje prawa, nie walczą o sprawiedliwość, ale przyszli tu, by niszczyć. Tych, którzy naprawdę przyszli tu, by zrobić dla naszego społeczeństwa coś dobrego, otaczają ci, których po zmroku nie da się w żaden sposób kontrolować, którzy zagrażają nam wszystkim.

"Z jednej strony jesteśmy za protestami, a z drugiej jesteśmy przerażeni"

 

Czy myślicie, że te protesty coś zmienią?

Dagmara: W końcu coś musi się zmienić, bo sytuacja jest bardzo niebezpieczna i to napięcie społeczne odczuwalne jest wszędzie, a najbardziej w miastach, w Minneapolis i Saint Paul, gdzie wszystko się zaczęło. Została przekroczona pewna granica, te podziały i nierówności już za długo trwają i jak najszybciej trzeba coś z tym zrobić. To lato będzie długie również ze względu na sytuację społeczno-ekonomiczną związaną z pandemią. To nie są zamieszki tylko jednego tygodnia.

Kalina: Możemy mieć nadzieję, że coś się zmieni, ale to musi być więcej niż zmiana kilku policjantów, czy nawet całej policji. Tu chodzi o cały system amerykański, który w końcu musi się zmienić. Ale te protesty, towarzysząca im przemoc sprawią, że każdy zostanie przy swoich poglądach. Jeśli jesteś rasistą i nie widzisz potrzeby zmian w naszym kraju, to patrzysz na to, co się dzieje i uważasz, że to dowód na to, że powinno zostać tak, jak jest, ale jeśli chcesz, by coś się jednak zmieniło, to odbierasz to jako dobrą rzecz, pozytywny ruch społeczny.

Dagmara: Jednak wydaje mi się, że to, co się teraz dzieje, musi przynajmniej zmusić na przykład duże firmy, przedsiębiorstwa do opowiedzenia się przeciwko rasizmowi. Takie są oczekiwania społeczne i nie można już przed tym uciec. Z drugiej strony, w takim osobistym odczuciu wyborców, ta sytuacja może jesienią tylko zaszkodzić demokratom, bo ci, którzy są rasistami, mogą teraz powiedzieć: "zobaczcie, jakie są zniszczenia, zobaczcie, co się teraz wokół was dzieje". Chaos, który temu towarzyszy, jest naprawdę destrukcyjny społecznie. Wszyscy, każdy z nas, mamy problem, bo z jednej strony jesteśmy bardzo za, a z drugiej strony jesteśmy strasznie przerażeni. I wydaje mi się, że tak naprawdę ludzie chcą czuć albo jedną, albo drugą rzecz i politycznie tak się właśnie dzielą na tych, którzy są przeciw albo za, a my, ze względów geograficznych, ze względu na to, że mieszkamy w Minneapolis, czujemy lęk, ale jednocześnie - intelektualnie - popieramy ten ruch.

Podziel się
-
Zwiń

Piotr Jacoń

ZobaczHolland: mam nadzieję, że nastąpi zmiana. Ten układ jest toksyczny i szkodliwy

Czytaj artykuł

Tatiana Serwetnyk

ZobaczBił, molestował, mówił "zdechniecie". Siostry stanęły nad ojcem z nożem i młotkiem

Czytaj artykuł

Tytuł: "18-letnia Angelina stanęła za nim po lewej stronie, trzymając młotek, 17-letnia Maria - po prawej, z nożem. Zaczęły jednocześnie zadawać ciosy" Źródło: Maxim Grigoryev\TASS via Getty Images

Tamara Barriga

ZobaczNiewinny skazany na śmierć. Uwierzył mu "ojciec" Sherlocka Holmesa

Czytaj artykuł

Tytuł: Sprawa Oscara Slatera Źródło: domena publiczna, The Daily Times, The Ottawa Citizen, St. Louis Post Dispatch

Redaktor prowadząca

Aleksandra Majda

 

Autorzy

Ludwika Włodek, Piotr Jacoń, Robert Klonowski, Tomasz Patora, Milena Boborowska, Tamara Barriga, Michał Tracz, Tamara Barriga

 

Redakcja

Aleksandra Majda, Mateusz Sosnowski

 

Realizacja

Estera Prugar, Joanna Smolińska, Klara Styczyńska

 

Korekta

Krzysztof Wojciechowski, Jarosław Butkiewicz

 

Fotoedycja/Grafika

Wiktoria Diduch, Mateusz Gołąb, Daria Ołdak, Michał Sadowski, Jacek Barczyński

Poprzedni weekend 30-31.05.2020
2 tygodnie temu 23-24.05.2020
3 tygodnie temu 16-17.05.2020
3 tygodnie temu 16-17.05.2020
4 tygodnie temu 09-10.05.2020
Zobacz wszystkie