Paetz, który stracił wysoką pozycję, gdy obwiniono go o molestowanie kleryków. Przykucki, który przenosił księży obwinianych o pedofilię. Bochyński, który powiedział publicznie, że "same dzieci wchodziły do łóżek dorosłych". Tych duchownych spotkał na swojej drodze Jędraszewski, pretendent do kapelusza kardynalskiego, grzmiący z ambon o "zarazie tęczowej". Nie wymienia ich w homiliach. Wymazuje ze swojego biogramu.
Tekst został opublikowany 4 października 2019 roku. Prezentujemy go w ramach przeglądu najważniejszych artykułów Magazynu TVN24 2019 roku.
*****
- Dziś prorocy także są obrzucani błotem, gdy tylko ośmielą się powiedzieć prawdę zobowiązującą do nawrócenia i przemiany tak w życiu osobistym, jak i w życiu publicznym. Trzeba więc ich oczernić, aby stracili autorytet i zamilkli. Tak postąpiono z błogosławionym Jerzym Popiełuszką, którego najpierw usiłowano zniesławić za pomocą kłamstw i prowokacji, a gdy to się nie powiodło, związano go i wrzucono do Wisły. Coś podobnego dzieje się teraz z arcybiskupem Jędraszewskim - mówił arcybiskup Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, 18 sierpnia 2019 roku w czasie mszy w Chojnie.
Abp Marek Jędraszewski to jego zastępca w Episkopacie. Kilkanaście dni wcześniej, 1 sierpnia zasłynął z homilii, w której ostrzegał przed "zarazą tęczową". Odtąd niemal co msza mówi o "ideologii LGBT", zagrażającej rodzinie. I jest za to krytykowany w mediach.
- Staje się ofiarą - mówią w rozmowie ze mną duchowni, którzy chcą pozostać anonimowi. - Ten, co atakował, teraz jest atakowany. Trzeba go bronić.
Przed LGBT? Przed dziennikarzami? To nieistotne, jak twierdzą moi rozmówcy. - Chodzi o to, żeby zrobić z niego męczennika. Ma być o nim głośno. To jego droga do kariery. To jest operacja "Kardynał".
***
Oczy hierarchów katolickich zwrócone są teraz na Watykan. Jest połowa 2019 roku, papież Franciszek powinien mianować nowych kardynałów, bo za chwilę będzie ich za mało.
To najważniejsze osoby w Kościele katolickim zaraz po papieżu. Gdy Franciszek umrze (albo zrezygnuje, jak jego poprzednik), spotkają się na zamkniętym zgromadzeniu, zwanym konklawe i wybiorą jego następcę.
W tym momencie jest 212 kardynałów, ale prawa elektorskie ma 118. W konklawe mogą brać udział tylko duchowni przed ukończeniem 80. roku życia i zalecane jest, by było ich około 120. Gdyby papież nie zwołał konsystorza, w 2019 roku z powodu wieku liczba uprawnionych do wybierania papieża spadłaby do 114.
- Przed kardynałem wszyscy padają na kolana. Jak się ma swojego kardynała, można lansować w Watykanie swoją wizję Kościoła, tłumaczyć sprawę polską, jacy to jesteśmy wyjątkowi - twierdzi duchowny, który chce zachować anonimowość.
– To nie jest tak jak z arcybiskupami, że papież dostaje na biurko po trzech kandydatów z każdej nuncjatury. Kardynałów wybiera osobiście, a wierzący wiedzą, że jest w tym rola Ducha Świętego – wyjaśnia mi jeden z polskich kardynałów, który też nie chce ujawnić nazwiska.
– A skąd taki papież ma znać każdego biskupa na świecie? – pyta duchowny. – Kardynałów zna pobieżnie. W Kościele panują dworskie zwyczaje, jak w polityce. Kto jest bliżej ucha papieża, ten ma władzę. Trzeba lobbować.
Ale czy Franciszkowi spodoba się to, co Jędraszewski mówi o LGBT?
- Papież się nawet o tym nie dowie. Hierarchowie zaanonsują go jako obrońcę wiary, prześladowanego za walkę z siłą niszczącą Kościół. Taki przekaz ma iść przez vox populi i nuncjusza do Watykanu - komentuje duchowny.
MILCZENIE
Grocholewski
1997 rok. 48-letni ksiądz z Poznania Marek Jędraszewski zostaje biskupem pomocniczym w Kościele poznańskim.
Oficjalnie, jak każdego biskupa, mianował go papież, wtedy Jan Paweł II. Poznali się osobiście w Rzymie w latach 70. Jędraszewski studiował w Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim, a Karol Wojtyła, jeszcze jako kardynał, odwiedzał Papieskie Kolegium Polskie, czyli rzymski internat dla księży.
Ale czy 18 lat później, już jako papież, gdy dostał na biurko listy kandydatów na biskupa z całego świata, pamięta księdza Marka z Poznania? Polska jest mu najbliższa, ale tylko tam jest kilkadziesiąt tysięcy księży.
Prędzej pamięta arcybiskupów Juliusza Paetza i Zenona Grocholewskiego, starszych od Jędraszewskiego odpowiednio o 14 i 10 lat. Obaj przyjęli święcenia kapłańskie w Poznaniu i w latach 60. wyjechali do Rzymu. Paetz decydował, kto dostąpi audiencji papieskiej. Po 20 latach wrócił do Polski i został metropolitą poznańskim. Grocholewski wciąż jest wysokim dostojnikiem watykańskim. Zdaniem moich anonimowych rozmówców to oni pchają w tamtym czasie Jędraszewskiego po szczeblach kościelnej hierarchii.
– W 2013 roku Jędraszewski został członkiem watykańskiej Kongregacji Wychowania Katolickiego, której prefektem był wtedy Grocholewski. Przypadek? – pytają moi rozmówcy.
Tygodnik "Niedziela" w wywiadzie z Grocholewskim z 2016 roku nazwie go "rzymskim przyjacielem" Jędraszewskiego. W kolegium polskim mieszkali w sąsiednich pokojach. - Miałem dla niego duży szacunek, widziałem, jak solidnie pracuje. Już na samym początku swoich studiów zaczął pisać wszystko po włosku i nie bał się podejmować trudnych tematów - wspomina Grocholewski.
Odważny intelektualnie, zdolny do konfrontacji z ludźmi o odmiennych ideach – taki obraz Jędraszewskiego zachowa "rzymski przyjaciel". Nikogo nie zdziwiło, że został biskupem.
Papież mianuje biskupów, a ci wybierają sobie konsekratorów – kapłanów, którzy ich wyświęcą. Jędraszewski wybrał Paetza, Grocholewskiego i Mariana Przykuckiego. To jego patroni, ich nazwiska powinny być najważniejsze w życiorysie kapłana.
Wszystkie "wymaże". Na ma ich w jego biogramie na stronie Archidiecezji Krakowskiej.
Przykucki
Osiemnastolatek trafia do szpitala po próbie samobójczej. Tam wyznaje lekarce, że od 13. roku życia był wielokrotnie molestowany przez katechetę – księdza Andrzeja S. w parafii na Pomorzu. Po katechezach ksiądz zabierał go na plebanię, a w nagrodę pozwalał nosić krzyż na procesji. W dalekiej przyszłości ofiara księdza S., już jako dojrzały mężczyzna, opowie o tym dziennikarzom "Gazety Wyborczej" (w 2010 roku), potem przed Sądem Okręgowym w Gdańsku (2015), wreszcie braciom Sekielskim w ich filmie dokumentalnym "Tylko nie mów nikomu" (2019).
Ale wróćmy do szpitala. Lekarka pisze list do przełożonego księdza S. – biskupa chełmińskiego Mariana Przykuckiego.
"Boleję nad opisanymi faktami – odpisuje biskup. – Sprawa jest mi znana. Ksiądz został skierowany po rekolekcjach na inną placówkę z zagrożeniem, że w razie powtarzania się przestępstw, będzie pozbawiony możliwości wykonywania obowiązków kapłańskich".
List Przykuckiego datowany jest na styczeń 1988 roku. Czy Jędraszewski - wtedy poznański ksiądz, adiunkt na Papieskim Wydziale Teologicznym, który po siedmiu latach właśnie przestał być prefektem Arcybiskupiego Seminarium Duchownego, a został redaktorem "Przewodnika Katolickiego" - może o tym nie wiedzieć?
Diecezja chełmińska (dzisiaj pelplińska) podlega metropolii gdańskiej. Ale Przykucki dobrze zna duchownych z Poznania – tam został kapłanem i pracował aż do 1981 roku. Był sekretarzem i kapelanem arcybiskupa, który Jędraszewskiego wyświęcał na księdza.
Ksiądz S. trafia do kolejnych parafii. Według publikacji prasowych i Sekielskich – wciąż ma kontakt z ministrantami i dalej ich molestuje. Jeden z nich, 14-letni Przemek, popełnia samobójstwo.
Tymczasem Przykucki zostaje arcybiskupem, obejmując metropolię szczecińsko-kamieńską. Według reportażu "Gazety Wyborczej" pod tytułem "Grzech ukryty w Kościele" jest wtedy alarmowany o wykorzystywaniu seksualnym chłopców ze schroniska św. Brata Alberta w Szczecinie przez jego założyciela i dyrektora księdza Andrzeja D. Arcybiskup znów boleje nad sprawą, zabiera D. ze schroniska i powierza mu nadzór nad szkołami katolickimi w Szczecinie.
Reportaż zaczyna się od zeznań ofiar, spisanych przez jednego z wychowawców schroniska – dominikanina ojca Marcina Mogielskiego.
Po reportażu Mogielski powie w programie "Kropka nad i" TVN24: - To nie ja mam problem z księdzem Andrzejem. Chodzi o te ofiary. Ja ich reprezentuję. Dobrze, żeby biskupi zobaczyli, że za mną stoją te dzieci, dzisiaj już mężczyźni, skrzywdzeni, poranieni, zostawieni sami sobie. To nie jest wojna moja z Kościołem, tylko troska o tych, którzy nie potrafią sami przemówić i których nikt nie słucha.
***
Zaraz po reportażu szczecińska prokuratura wszczyna śledztwo przeciwko Andrzejowi D., ale po roku je umarza z powodu przedawnienia i braku dowodów. Jak wyjaśnia w "Głosie Szczecińskim" prokurator Zbigniew Bielawski, "detale, które można było ustalić przed kilkunastu laty, dziś są nie do potwierdzenia". Jeden z pokrzywdzonych występuje z subsydiarnym aktem oskarżenia, ale D. zostaje uniewinniony. Powód nieznany, bo proces niejawny.
Proces kanoniczny księdza D. toczy się do dziś.
Ksiądz Andrzej S. w 2016 roku zostaje wydalony z kapłaństwa przez papieża Franciszka, a rok później Sąd Okręgowy w Gdańsku nakazuje mu pisemnie przeprosić swoją ofiarę - byłego ministranta.
Przykucki będzie wtedy dawno w grobie. Umarł w 2009 roku przy powszechnej niewiedzy o tym, jak traktował księży pedofilów. Został pochowany w katedrze szczecińskiej, pożegnany uroczyście przez Gądeckiego, 28 biskupów i 330 księży. W tym przez Paetza.
Paetz
Październik 1999 roku. Jędraszewski jest jednym z trzech biskupów pomocniczych w Poznaniu, najbliższych współpracowników metropolity poznańskiego Juliusza Paetza. Klerycy zaczynają mówić o dziwnych spotkaniach z arcybiskupem, mimo że Paetz zakazał im o tym mówić. Są roztrzęsieni, płaczą.
Wysłuchuje ich ksiądz Tadeusz Karkosz, rektor Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Poznaniu, który potem opisze to w listach do hierarchów Kościoła. Na jednym z nich - z listopada 2001 roku - opieram poniższą historię.
Kleryk D. skarży się pierwszy. Paetz odwiedził jego rodzinną parafię, dowiedział się, że chłopak pochodzi z niezamożnej rodziny i obiecał osobiście wesprzeć go finansowo. W tym celu zaprosił D. do swojej rezydencji.
W grudniu rektor rozmawia o D. najpierw z Paetzem. - I co, mam wyciągnąć z tego jakieś wnioski? - pyta arcybiskup po długim milczeniu. - Tak - słyszy.
Ale kolejni klerycy – J. w czerwcu 2000 roku i M. we wrześniu - opowiadają Karkoszowi podobne historie. Jeszcze od innych kleryków rektor dowiaduje się, że Paetz odwiedza ich w pokojach, co dotąd nie było w zwyczaju seminarium.
Karkosz ocenia zachowanie Paetza jako znacznie przekraczające normy przyzwoitości, niewłaściwe dla relacji biskupa wobec kleryka ani w ogóle między mężczyznami. Obawia się, że takich sytuacji jest więcej, bo klerycy są zapraszani przez arcybiskupa do jego rezydencji – osobiście po obrzędach lub telefonicznie. Ale milczą, zobowiązani przez Paetza do dyskrecji. Dlaczego na pytanie świeckiego wykładowcy katechetyki, czy boją się chodzić do szkoły, odpowiadają, że boją się chodzić "tam", wskazując rezydencję arcybiskupa? Skąd się biorą te pytania księży, okraszone uśmiechami, czy kandydaci do seminarium są przystojni?
Jędraszewski nic nie widzi, nie słyszy? W końcu zostaje zawiadomiony przez rektora oraz księdza Tomasza Węcławskiego, dziekana Wydziału Teologicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Księża proponują biskupom pomocniczym stworzenie grupy, która przeprowadzi rozmowę z Paetzem. - Nie ma takiej potrzeby - słyszą.
Karkosz, Węcławski, jego brat Marcin - też ksiądz - i redaktor naczelny "Przewodnika Katolickiego" Jacek Stępczak piszą w sprawie Paetza do nuncjusza apostolskiego w Polsce, arcybiskupa Józefa Kowalczyka. Ale ten odsyła ich z powrotem do Paetza i biskupów pomocniczych.
- Biskupi nic nie zrobili - mówi mi jedna z osób, które wtedy otwarcie broniły kleryków.
- Może wiedzieli, że nic nie mogą? - pytam.
- Mogli uratować honor.
- Jędraszewski uwikłał się w mechanizm wzajemnego krycia się – mówi profesor Stanisław Obirek, teolog, były jezuita, który znał osobiście Jędraszewskiego w czasach studenckich. – Ktoś mógł mieć na niego haka albo on miał wobec Paetza dług wdzięczności. Nie gryzie się ręki, która karmi. Być może doszedł do wniosku, że bronienie w zaparte dobrego imienia Kościoła posłuży mu w robieniu kariery.
- Atakowanie innego duchownego to w Kościele katolickim największe wykroczenie, gorsze niż bycie aktywnym gejem czy posiadanie dziecka - twierdzi duchowny, który chce zachować anonimowość.
Ale Jędraszewski nie tylko nie atakuje. Broni Paetza. Na specjalnie zwołanym zebraniu podpisuje oświadczenie, w którym wyraża solidarność z arcybiskupem, a także prośbę o nieuleganie propagandzie i o "modlitwę za osoby, które ze złej woli lub wprowadzone w błąd rozpowszechniały krzywdzące pomówienia".
Obok niego podpisują się pozostali biskupi pomocniczy oraz księża dziekani, ale według osób zaangażowanych w obronę kleryków Jędraszewski jest z nich najgorliwszy. Jeździ z tym oświadczeniem po diecezjach, zbierając podpisy biskupów, którzy nie dotarli na zebranie.
Oświadczenie ma być wydrukowane w "Przewodniku Katolickim", ale Stępczak się nie zgadza. Miało być odczytywane na mszach, ale zamiast tego zostaje wysłane do Watykanu.
Tymczasem list obrońców kleryków dociera do papieża drogą nieoficjalną, przez Wandę Półtawską, przyjaciółkę Jana Pawła II. Papież wysyła do Poznania delegatów, by zbadali sprawę Paetza. Zanim wyciągną wnioski, w lutym 2002 roku sprawę opisuje "Rzeczpospolita", a za nią inne media i wybucha afera.
***
2002 rok. Paetz w liście do wiernych wszystkiemu zaprzecza, ale musi złożyć rezygnację ze stanowiska metropolity poznańskiego. Z oficjalnego komunikatu Stolicy Apostolskiej można się dowiedzieć jedynie, że stało się to "w trosce o prawa wszystkich". Paetz nigdy nie będzie miał procesu.
- Jego wina była ewidentna - wspomina dzisiaj poznański polityk Maciej Giertych, który w 2000 roku, jako poseł, poproszony przez księży, osobiście rozmawiał o klerykach z Paetzem. – Ale jego czyny to nie była pedofilia - zaznacza Giertych. - Klerycy byli dorośli i nie powiadomili organów ścigania o molestowaniu.
- Zdając sobie sprawę z utrapień, jakie przeżywa, nie niweluje w niczym to jego dokonań - mówi Gądecki o Paetzu 2 kwietnia w rezydencji biskupów w Poznaniu, obejmując metropolię poznańską.
Watykan od razu nakłada na Paetza zakaz udzielania sakramentów, święceń i bierzmowania, głoszenia kazań, konsekrowania kościołów i ołtarzy, przewodniczenia publicznym uroczystościom.
Ale to on reprezentuje Poznań na pogrzebie Lecha i Marii Kaczyńskich w 2010 roku w Bazylice Mariackiej w Krakowie. Siedzi tuż za trumnami, w pierwszym rzędzie. Wolno mu – zakaz udziału w uroczystościach dostaje dopiero w 2013 roku. Mimo to w styczniu 2019 roku koncelebruje mszę pogrzebową poznańskiego prałata u boku Gądeckiego, wtedy już przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Kuria, pytana o to przez dziennikarzy, usuwa ze swojej strony zdjęcia z uroczystości.
Maj 2019 roku, Gądecki spotyka się z proboszczami z Poznania. Wydarzenie nie zostanie nigdzie zrelacjonowane publicznie. – Pytał, czy mają jakieś trudne sprawy, które ich bolą. Wtedy wstał proboszcz Marcin Węcławski i powiedział: Mamy tutaj od 18 lat sprawę biskupa Juliusza Paetza. Czy on był winny?, zapytał proboszcz – opowiada ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Jego relację potwierdza w nieoficjalnej rozmowie ze mną jeden z uczestników spotkania.
Isakowicz-Zaleski: - Tak, był winny, odpowiedział arcybiskup. Niektórzy proboszczowie oburzyli się, dlaczego nie zostało to wcześniej powiedziane, bo oni cały czas w dobrej wierze bronili Paetza.
Co się stało z jego adwersarzami?
Tadeusz Karkosz natychmiast przestał być rektorem seminarium. W 2015 roku umarł nagle w Rzymie w wieku 53 lat.
Tomasz Węcławski nie został ponownie wybrany na dziekana Wydziału Teologicznego UAM. Pięć lat później "z racji sumienia" - jak napisał w specjalnym oświadczeniu - odszedł najpierw z kapłaństwa, a potem z Kościoła katolickiego i zmienił nazwisko. Nie chciał ze mną rozmawiać.
Jego brat ksiądz Marcin jest proboszczem w Poznaniu. Nie chciał rozmawiać.
Ksiądz Jacek Stępczak po odmowie publikacji oświadczenia w obronie Paetza w "Przewodniku Katolickim" został zwolniony z funkcji redaktora. Arcybiskup pozwolił mu na działalność w neokatechumenacie, ale w Zambii. Przed wyjazdem Stępczak w specjalnym oświadczeniu wyznał, że popełnił "bardzo poważny błąd, działając na szkodę Kościoła, a zwłaszcza burząc dobre imię ks. abpa Juliusza Paetza". W Zambii zapadł na malarię. Dzisiaj jest proboszczem jednej z poznańskich parafii. Nie chciał rozmawiać.
Biskupi pomocniczy z Poznania pozostali na swoich stanowiskach. Poza Jędraszewskim. On robi karierę.
***
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski broni Jędraszewskiego za słowa o "tęczowej zarazie". – Jest może za ostra, ale moim zdaniem mieści się w granicach wolności słowa. Jeśli jednak arcybiskup zabiera głos w takim temacie, tym bardziej powinien wyjaśnić sprawę sprzed 18 lat. Sprawa Paetza to pięta achillesowa Jędraszewskiego. Wielokrotnie go o to zahaczałem w moich publikacjach. Jest jednym z tych, którzy wiedzą, jak było i powinien to wyjaśnić. Powiedzmy szczerze: uległ presji nuncjusza Kowalczyka, który był najbardziej winny tuszowania sprawy, który blokował informacje w Watykanie, a biskupom pomocniczym w Poznaniu zabronił zajmowania się sprawą. Jędraszewski powinien się przyznać, przeprosić: miałem dobrą wolę, ale błądziłem - wskazuje.
Zapytałam arcybiskupa Józefa Kowalczyka, dlaczego Jędraszewski bronił Paetza. Były nuncjusz odpowiedział, że Jędraszewski miał jasne stanowisko wobec Paetza, ale nie zdradził mi jakie, ponieważ sprawy, które znał jako nuncjusz, muszą pozostać sekretne.
A oświadczenie w obronie Paetza, które podpisał?
Kowalczyk zdawał się nie pamiętać, o jaki dokument chodzi. Odpowiedział jednak, że w podobnych sprawach Stolica Apostolska nie działa pochopnie i to oświadczenie mogło być konieczne na pewnym etapie procesu wyjaśniania, by bronić arcybiskupa, zanim udowodniono mu winę. Tym bardziej że w Stolicy Apostolskiej, gdzie Paetz był wtedy "wysoko notowany", mogli podejrzewać, że oskarżenia są nieprawdziwe i mogą "wynikać z zazdrości".
Paetz był personą także w Poznaniu. 26 osobistości ze świata biznesu, nauki i kultury w 2002 roku podpisało list w jego obronie.
– Jędraszewski mógłby powiedzieć publicznie – w komunikacie, w homilii – czy Paetz i Przykucki zawinili? – pytam moich anonimowych rozmówców.
– Prawo kanoniczne mu tego nie zabrania, nie wolno tylko mówić o dowodach. Ale on tego nie zrobi – twierdzą duchowni. - Księża znają się z imienia, spotykają się przy okazji różnych uroczystości, na obiadach.
Bochyński
2012 rok. Arcybiskup łódzki Władysław Ziółek jest na emeryturze i czeka na następcę.
Proces wyboru nowego metropolity trwa około pół roku. Nuncjusz apostolski przeprowadza sondaż wśród ludzi, którzy znają problemy archidiecezji. Z kilkudziesięciu kandydatów odsiewa trzech.
Najpewniejszym kandydatem wydaje się biskup włocławski Wiesław Mering. Padają też nazwiska biskupa łowickiego Andrzeja Dziuby oraz księdza Krzysztofa Nykiela z watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary.
Kandydatury te mają być przekazane papieżowi do ostatecznej decyzji – podają lokalne media. Nuncjatura nie potwierdza ani nie zaprzecza. Ten proces zawsze objęty jest tajemnicą.
Karola Wojtyły, który mógłby pamiętać księdza Marka z Poznania, nie ma już w Watykanie. Zmarł w 2005 roku i zastąpił go Joseph Ratzinger. Nie ma Józefa Kowalczyka, którego łączyła z Jędraszewskim sprawa Paetza. Nuncjuszem apostolskim w Polsce został Celestino Migliore.
Ale wciąż jest Stanisław Grocholewski, "rzymski przyjaciel" Jędraszewskiego, od 2001 roku kardynał.
– Kandydatura Jędraszewskiego pojawiła się w ostatniej chwili – wspomina duchowny. – Inaczej mogłaby nie przejść przez sprawę Paetza. Ktoś by sobie przypomniał, nuncjatura zaczęłaby lustrować, pojawiłyby się wątpliwości.
Jędraszewski sam jest zaskoczony – dostaje telefon z nuncjatury w trakcie urlopu w Zakopanem, gdy szykuje się do wyjścia na Halę Gąsienicową.
Księża przecierają oczy ze zdumienia: nowy arcybiskup sam chodzi po bułki, sam prowadzi swojego szarego volkswagena golfa, nie chce auta służbowego. Skromny, doskonale wykształcony, powinien być nowoczesny.
- Księża wiedzieli, że z tym Paetzem było coś nie halo, ale mimo to przyjęli Jędraszewskiego z sympatią i nadzieją, że on z tymi swoimi "Dialogami" zmieni łódzki Kościół - twierdzi duchowny.
"Dialogi w katedrze" ruszają na początku 2013 roku. "Tego jeszcze w Polsce nie było - pisze z entuzjazmem "Tygodnik Powszechny". - Łódzki biskup raz w miesiącu odpowiada publicznie na pytania zwykłych ludzi. Na żywo!”.
Pytania trzeba wcześniej wysłać mailem albo przekazać na kartce. Następnie są odczytywane i następuje długi wykład arcybiskupa.
Pytanie z 8 stycznia 2016: dlaczego Kościół wtrąca się do in vitro?
Jędraszewski odpowiada: Kobieta, która poddana jest bolesnym zabiegom, przygotowującym na przyjęcie zarodka. To także upokarzające dla mężczyzny. Czy to jest miłość? ? (...) Chcą mieć dziecko za wszelką cenę. (...) To prawda, że radością jest dziecko, ale to nie jest produkt – by go posiadać! To nie jest rzecz! To jest Boży dar! Oto trzeba się modlić.
***
16 października 2013 roku. W "Tygodniu Trybunalskim" ukazuje się wywiad z księdzem Ireneuszem Bochyńskim, rektorem Kościoła Akademickiego Panien Dominikanek w Piotrkowie Trybunalskim, czyli z archidiecezji łódzkiej. O dzieciach. O granicach dotyku.
Dziennikarka pyta, czy "dorosły człowiek może powiedzieć, że ma problem, bo dzieci go prowokują?".
"Jeżeli mówimy o dziecku 3-letnim (bo i takie przypadki pedofilii miały miejsce), to dotyczyło to rodziny, bo pod jej ścisłą opieką znajduje się wtedy dziecko. Ale mamy i dzieci 10-letnie, trochę starsze i znam przypadki, gdzie ich życie intymne potrzebowało wcześniejszego zaspokojenia. Same dzieci "wchodziły" do łóżek dorosłych, chcąc być spełnionym. I to był wybór dziecka" - odpowiada ksiądz.
Dwa dni później wywiad ukazuje się w internecie na epiortkow.pl. Do dzisiaj można go tam przeczytać.
Co się działo przez te trzy tygodnie od publikacji wywiadu? Czy do Jędraszewskiego, przełożonego Bochyńskiego, nic nie dotarło?
Elżbieta Radziszewska, posłanka PO z Piotrkowa Trybunalskiego, była akurat w Gruzji i wyłączyła telefon. Gdy wróciła do Polski, miała kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od mieszkańców. Dzwonili w sprawie Bochyńskiego. Do kurii nie dzwonili?
Według informacji "Tygodnika Powszechnego" Bochyński musiał tłumaczyć się w kurii już dzień po publikacji wywiadu. Ale pozostało to bez echa.
- Po powrocie do Polski zabiegałam w kurii o rozmowę z arcybiskupem Jędraszewskim, ale usłyszałam od księży, że nie ma takiej możliwości. Rozmowa odbyła się dopiero dzięki interwencji jezuity, ojca Adama Żaka, koordynatora do spraw ochrony dzieci i młodzieży przy Episkopacie. Potem przekazałam Jędraszewskiemu płytę z oryginalnym nagraniem wywiadu. Ksiądz Bochyński mówił nie tylko o dzieciach dziesięcioletnich. Mówił, że życie intymne dzieci trzyletnich, sześcioletnich i dziesięcioletnich potrzebowało wcześniejszego zaspokojenia i to był wybór dziecka, ale dziennikarce nie mogło to przejść przez rękę i sama ocenzurowała wypowiedź księdza – opowiada Radziszewska.
- Równocześnie zgłosiłam sprawę do nuncjusza apostolskiego, rozmawiałam z nim kilkakrotnie, osobiście. Od wysoko postawionego hierarchy kościelnego wiem, że Marek Jędraszewski nic by nie zrobił, gdyby nie nuncjusz, który wezwał go do siebie i wymusił działanie. Dlatego komunikat dotyczący księdza Bochyńskiego ukazał się na stronach kurii wieczorem po wizycie arcybiskupa w nuncjaturze - dodaje.
- Arcybiskup został wezwany do nuncjusza i zanim wrócił z Warszawy, w drodze do Łodzi wydał dyspozycję, żeby zwolnić Bochyńskiego - twierdzi duchowny.
Jest jak z Paetzem, najpierw wybucha afera w mediach. Wystarczy prześledzić daty publikacji.
6 listopada na wywiad Bochyńskiego reagują publicyści katolickiej "Frondy". "Jak ksiądz mówi takie rzeczy, to powinien zostać wezwany do biskupa, a potem odwołać swoje poglądy. Z nauczaniem Kościoła nie mają one bowiem nic wspólnego, a są powtórzeniem argumentów pedofilskich lobbystów" - piszą.
Tego samego dnia kuria wydaje oświadczenie, że Bochyński udzielił wywiadu bez zgody przełożonych.
7 listopada, najprawdopodobniej już pod dyktando przełożonych, komunikat podpisuje sam Bochyński. "Przepraszam za zło wyrządzone Kościołowi moim nieodpowiedzialnym zachowaniem" - pisze.
Przeproszono Kościół, nie dzieci – ofiary pedofilii.
***
- Jeśli chodzi o wyroki kościelne, jeden z naszych braci sprawców został wydalony ze stanu duchownego, drugi ukarany 15-letnim zakazem takich posług duszpasterskich, które by w jakikolwiek sposób wiązały się z kontaktem z dziećmi i młodzieżą. W odniesieniu do trzeciego Stolica Apostolska orzekła przedawnienie, czwarty proces jeszcze trwa - powiedział metropolita łódzki Grzegorz Ryś w homilii 30 marca 2019 roku.
Zadałam te pytania rzecznikowi prasowemu archidiecezji łódzkiej. "Sprawa księdza Ireneusza Bochyńskiego nie była prowadzona w czasie, kiedy arcybiskupem metropolitą łódzkim jest ksiądz arcybiskup Grzegorz Ryś. Osoby, które brały udział w procesie, zobowiązane są do zachowania przysięgi – zachowania tajemnicy, a korespondencja ze Stolicą Apostolską opatrzona jest – jak w każdym przypadku – klauzulą tajności. Jedyne co możemy stwierdzić to jest to, że w sprawie księdza Bochyńskiego odbyły się dwie procedury: zgodna z prawem państwowym – prowadzona przez prokuraturę – i zgodna z prawem kanonicznym. Proces kościelny był prowadzony zgodnie z wytycznymi Konferencji Episkopatu Polski, a jego akta zostały przekazane Stolicy Apostolskiej. Ksiądz Ireneusz Bochyński odbył karę o charakterze pokutnym" - odpowiedział ksiądz Paweł Kłyś.
GŁOSZENIE
Ostatni krok do kapelusza
– Nie lubił Łodzi, mówił, że jest brudna. Łodzianie mu tego nie wybaczyli. Ciągle jeździł do Poznania, częściej był tam albo w Rzymie niż tutaj – mówi o Jędraszewskim jeden z duchownych. – Jakby Łódź była tylko obowiązkowym punktem, za który mu coś obiecano.
Po drodze zmienił się papież.
Kończy się rok 2016. Od trzech lat na tronie watykańskim zasiada Jorge Mario Bergoglio z Argentyny. Kardynał Stanisław Dziwisz przechodzi na emeryturę i składa rezygnację z urzędu metropolity krakowskiego. Przekazuje Kościół krakowski swojemu następcy.
– To Kościół żywy, dynamiczny, otwarty na współczesne problemy, zachowujący wierność nauczaniu Kościoła (...). To Kościół młodych, którzy są naszą nadzieją. Ten Kościół, księże arcybiskupie Marku, od dziś jest twoim Kościołem – przemawia w styczniu 2017 roku w katedrze wawelskiej do Jędraszewskiego.
Duchowni, otwarcie życzliwi Jędraszewskiemu, zgadują, z czego to mógł zapamiętać arcybiskupa papież Franciszek, że go osobiście wybrał na metropolitę Krakowa. Może z dialogów w łódzkiej katedrze? Bo przecież sam telefonicznie poinformował Jędraszewskiego o nominacji.
Krytycy twierdzą, że papież się pomylił, że ktoś wprowadził go w błąd. Moi duchowni rozmówcy zastanawiają się nad rolą Konrada Krajewskiego, jałmużnika papieskiego, Polaka z najbliższego otoczenia Franciszka. Jest arcybiskupem, ale bez metropolii. Urodził się i został wyświęcony w Łodzi.
Tak czy inaczej Kraków to ostatni krok do zdobycia kapelusza kardynalskiego, jeśli taki cel ma Jędraszewski.
- Niepisana zasada wyboru kardynałów była taka, że rządzą największymi metropoliami. Taką tradycyjną stolicą kardynalską na przykład jest Wenecja, a w Polsce - Kraków. Obejmując archidiecezję krakowską, z automatu zostawało się kardynałem – mówi duchowny.
Ale Bergoglio zerwał z tą tradycją, nie nominuje kardynałów "z automatu", wybiera zaufanych. Pomija Jędraszewskiego na konsystorzu w 2017 roku, a rok później wybiera pierwszego kardynała z Polski – Konrada Krajewskiego.
Zobaczyli w sercu waginę
14 marca 2019 roku. Konferencja Episkopatu Polski po raz pierwszy prezentuje publicznie własny raport na temat pedofilii wśród polskich księży katolickich. Arcybiskup Gądecki podkreśla, że to jest problem całego świata, a nie tylko Kościoła.
Jędraszewski opowiada, jak należy walczyć z pedofilią. Nie podoba mu się hasło "zero tolerancji", kojarzy mu się z nazizmem. – Kościół musi być nieskazitelnie stanowczy w piętnowaniu zła, w walce ze złem. Ale musi także, zgodnie z tym, czego uczył nas Pan Jezus, wzywać do nawrócenia, pokuty i okazywać miłosierdzie sprawcom, jeśli oni chcą rzeczywiście podjąć nowe życie, szczerze żałują i dążą do wewnętrznego nawrócenia – stwierdza.
- Wystarczy spojrzeć na to, co wiemy o sytuacji kardynała Pella w Australii, straszne rzeczy, które mają tam miejsce, gdzie w imię pewnych reguł prawnych łamie się najbardziej podstawowe prawa człowieka (…). Chrześcijaństwo zawsze było prześladowane - mówi 8 kwietnia na Europejskim Kongresie Samorządów.
Australijski hierarcha George Pell, jeden z najbliższych współpracowników papieża, jest już wtedy skazany na sześć lat więzienia w sądzie pierwszej instancji w Melbourne za przestępstwa seksualne wobec małoletnich chórzystów. Mimo że nigdy się do tego nie przyznał i czeka na apelację oraz że przebieg procesu jest krytykowany przez katolickich myślicieli, papież Franciszek objął go zakazem publicznego pełnienia posługi i kontaktów z dziećmi. Gdy 21 sierpnia sąd drugiej instancji podtrzyma wyrok wobec Pella, Jędraszewski nie skomentuje tego publicznie.
11 maja 2019 roku, premiera filmu Sekielskich "Tylko nie mów nikomu". Każdy może go obejrzeć za darmo w internecie. Już w dniu premiery odnotowuje miliony wyświetleń. Czy Jędraszewski oglądał?
Dzień po premierze reporterka "Faktów" TVN Renata Kijowska zagaduje go w drodze do katedry wawelskiej.
– Czy ksiądz biskup dalej stoi na stanowisku, że trzeba tylko pochylać się nad sprawcami? – pyta.
– Trzeba się pochylać nad tym wszystkim, co jest złem, i w Kościele, ale także poza nim, bo najgorsze jest to, że z kłamstwa robi się dzisiaj element polityki wielkiej. A właściwie to jest bardzo mała i nędzna polityka. To, co się powinno zmienić, to jakieś radykalne odnowienie życia moralnego – odpowiada Jędraszewski.
– O jakim kłamstwie ksiądz biskup mówi? – dopytuje reporterka.
– Wszelakim. Państwo doskonale wiedzą, jak z kłamstwa robi się narzędzie. Niektórzy wprost głoszą, że tak to trzeba.
- Odnowa moralna dotyczy też Kościoła, biskupów? - nie ustępuje reporterka.
– Dotyczy wszystkich ludzi, bo każdy, także ksiądz, każdy biskup i papież rozpoczynają msze świętą, wyznając swoje grzechy – kończy Jędraszewski.
***
Jędraszewski nie odnosi się w homilii do sprawy Przykuckiego – ani teraz, ani nigdy potem. Ani do Bochyńskiego z Piotrkowa. Ani do Paetza z Poznania.
1 sierpnia na mszy w Bazylice Mariackiej z okazji obchodów 75. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego głosi: - Czerwona zaraza już po naszej ziemi całe szczęście nie chodzi, co wcale nie znaczy, że nie ma nowej, która chce opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie marksistowska, bolszewicka, ale zrodzona z tego samego ducha, neomarksistowska. Nie czerwona, ale tęczowa.
Co mogło być powodem tej homilii?
25 maja media społecznościowe obiegło zdjęcie z happeningu na Marszu Równości w Gdańsku: uczestnik w białej szacie niesie transparent w kształcie serca w koronie, a przymocowane do niego kolorowe wstążki trzymają inni uczestnicy w tęczowych aureolach. Niektórzy zobaczyli w sercu waginę, a w całym happeningu - profanację procesji Bożego Ciała. Dwóch gdańskich polityków zawiadomiło prokuraturę o obrazie uczuć religijnych. Zostało wszczęte śledztwo. Organizatorzy marszu przeprosili za happening, twierdząc, że nie był planowany odgórnie. Ale Jędraszewski tego nie zauważa.
- W imię tak zwanych rządów prawa można krzywdzić. Największa tolerancja, a jednocześnie szczyt nietolerancji. Na ustach głoszących tolerancję pojawiają się przemoc, poniżanie, szyderstwo z najświętszych znaków: Matki Bożej Częstochowskiej – grzmi. I przez kilka tygodni nie schodzi z głównych stron portali informacyjnych.
Od dawna wypowiadał się nieprzychylnie o LGBT. – Należy rozgraniczyć dwa pojęcia – geja i homoseksualisty. Jest wiele osób przejawiających skłonności homoseksualne, które wiedzą o swojej ułomności i walczą z nią, nie obnoszą się z nią. Czym innym jest środowisko gejowskie, które stara się wszystkim narzucić swój sposób myślenia o płci. Akty homoseksualne są sprzeczne z prawem naturalnym, ale środowisko gejowskie poprzez manipulacje eliminuje tych, co zło nazywają złem i mają odwagę wyrażać obiektywną prawdę. Ale to nieprawda, że Kościół zabrania im kochać. Mogą kochać, ale nie osoby tej samej płci - wyjaśniał wiernym w czasie swoich "Dialogów w katedrze" w Łodzi w lutym 2016 roku.
Już w 2005 roku występował przeciwko Marszowi Równości w stolicy Wielkopolski, mówiąc w homilii, że "zgoda na organizowanie imprezy – w swojej istocie naruszającej najbardziej podstawowe prawa boskie w odniesieniu do człowieka – uwłacza pamięci ojca świętego Jana Pawła II, jak również podważa wiarygodność zaproszenia wystosowanego do Benedykta XVI przez władze Poznania".
Marsz został zakazany, chociaż ówczesny prezydent Poznania wywodził się z Platformy Obywatelskiej, a wojewoda wielkopolski - z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Ale wtedy Jędraszewski nie był pretendentem do kapelusza kardynalskiego i jego kontrowersyjne wypowiedzi przechodziły bez większego echa.
Dziś wywołują oburzenie. Powstańcy warszawscy oświadczają: "Nie wiemy, ile - wśród naszych koleżanek i kolegów – było osób, którym Stwórca nadał cechy określane dzisiaj mianem LGBT. Wiemy tylko, że byli wśród nas, walczyli i umierali. I należy Im się pamięć, szacunek i modlitwa".
Przewodniczący Rady Miasta Krakowa zapowiada, że złoży projekt uchwały w sprawie usunięcia Jędraszewskiego ze składu kapituły Cracoviae Merenti, nagrody przyznawanej zasłużonym dla Krakowa.
Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Homofobicznych składa do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa publicznego propagowania faszyzmu lub innego systemu totalitarnego.
Pracownicy Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza zbierają podpisy pod petycją, która głosi, że "milczenie wobec zacytowanych słów profesora naszego uniwersytetu odczytać można jedynie jako wyraz przyzwolenia na nękanie i przemoc wobec nas, naszych i waszych koleżanek i kolegów".
14 sierpnia podczas happeningu w klubie gejowskim w Poznaniu artyści podcinają gardło kukle z twarzą Jędraszewskiego. Akt ten spotka się z potępieniem także ze strony krytyków arcybiskupa krakowskiego.
Na ulicach odbywają się wiece przeciw arcybiskupowi i popierające go.
Dominikanin Paweł Gużyński, który nawoływał do wysyłania listów do Jędraszewskiego, by podał się do dymisji, zostaje wysłany na trzytygodniową pokutę do klasztoru. Za Jędraszewskim pierwszy publicznie staje Gądecki. Jako metropolita poznański i szef Episkopatu już 8 sierpnia wydaje oświadczenie. "Szacunek dla konkretnych osób nie może jednak prowadzić do akceptacji ideologii, która stawia sobie za cel przeprowadzenie rewolucji w zakresie społecznych obyczajów i międzyosobowych relacji”, zaś "fala krytyki, która dotknęła metropolitę krakowskiego (…) świadczą o zakorzenionym w pewnych środowiskach totalitaryzmie światopoglądowym, polegającym na usuwaniu poza sferę obszaru wolności ludzi myślących inaczej" - stwierdza.
Jędraszewskiego bronią Grocholewski, szefowie Episkopatów Czech, Słowacji i Węgier, a 27 sierpnia na Jasnej Górze biskupi diecezjalni podpisują komunikat o solidarności z arcybiskupem "zaatakowanym za krytykę ideologii LGBT+".
- Panowie zwierają szyki - mówi anonimowy duchowny o hierarchach polskiego Kościoła. – Boją się rozliczenia za pedofilię. Próbują policzyć szable. Podzielić społeczeństwo, by obwarować się bardziej.
OWOCE
Można się nie wypowiadać
- Kościół nie potępia ludzi – Kościół potępia zło. Nie wzywałem w homilii ani do walki, ani do nienawiści – tłumaczy Jędraszewski 8 sierpnia na antenie Radia Maryja. W wielu innych miejscach podkreśla, że celem jego ataków jest "ideologia LGBT", a nie człowiek. I poświęca tej "ideologii" coraz więcej miejsca w homiliach.
– To czysty zabieg sofistyczny. Nie ma czegoś takiego jak ideologia LGBT. To tak, jakby mówić o ideologii kobiet czy Afroamerykanów, którzy walczyli o równe prawa dla siebie. Biskupi nie wiedzą, jakie konsekwencje niesie to, co mówią. Kierują nienawistne słowa do wyimaginowanego wroga, a na ulicy atakowane są konkretne osoby, poniżane, zastraszane. Cierpią ludzie, nie ideologia – mówi Stanisław Obirek. – To perfidna walka ideologiczna, w której atakuje Kościół, nie osoby LGBT – oni domagają się słusznych praw. A wrażenie jest takie, jakby ofiarą były nie mniejszości seksualne, najbardziej szykanowane grupy w Polsce, ale najpotężniejsza instytucja w tym kraju. Kościół wykorzystuje uprzywilejowaną pozycję, żeby eliminować głosy, które nie podzielają jego ideologii.
– Słowa o "tęczowej zarazie" to było apogeum nienawiści, którą kieruje do nas arcybiskup Jędraszewski. Oby zrozumiał to przed śmiercią – mówię to jako chrześcijanin – bo on musi uzyskać wybaczenie od tych, których skrzywdził – mówi Artur Barbara Kapturkiewicz z Fundacji Wiara i Tęcza dla chrześcijan nieheteronormatywnych.
– Nawet jeśli arcybiskup będzie się upierać, że atakuje ideologię, a nie ludzi, musi sobie zdawać sprawę z tego, że ziarno pada na żyzny grunt, że znajdą się tacy, którzy w obronie polskiego narodu przed "tęczową zarazą" będą nas wypychać z różnych sfer życia. (...) Jako lekarz z zawodu widzę, jak Kościół kreuje pseudonaukę w kontrze do biologii i doświadczenia, które pokazuje, że pary homoseksualne żyją w szczęśliwych, wieloletnich związkach. Póki nie zmieni tej antropologii, duchowni nie będą mogli oficjalnie popierać życia intymnego w związkach jednej płci. Ale mogą się nie wypowiadać. To jest droga, którą wybiera wielu duchownych. Towarzyszenie bez osądzania - podkreśla.
- Słowa o "tęczowej zarazie" to apogeum nienawiści ze strony arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Oby to zrozumiał jak najprędzej i próbował zadośćuczynić, aby uzyskać wybaczenie od tych, których krzywdzi - mówi Kapturkiewicz.
Konsystorz bez Polaków
Na 5 października papież Franciszek zwołał konsystorz – zebranie, na którym wybierze nowych kardynałów. Nazwiska nominatów zostały podane do publicznej wiadomości już 1 września. Jest ich trzynastu. Trzech to emeryci, czyli bez praw elektorskich. Nie ma wśród nich żadnego Polaka.
– Może papież pominął Kraków, bo ta metropolia ma kardynała. Może wybierze Jędraszewskiego po śmierci Dziwisza? – zastanawia się duchowny.
– Jak mówię w Watykanie, że jestem z Polski, pytają: da Bologna? Tylko w Polsce ludzie są przekonani o misyjności swojego kraju. W Watykanie nikt nie mówi o Polsce – komentuje polski kardynał.
Papież pominął także włoskie stolice kardynalskie: Wenecję, Turyn, Mediolan. W Europie wybrał tylko pięciu nominatów. Mianował za to arcybiskupa Dżakarty w Indonezji i biskupa Huehuenango w Gwatemali. Jak mówią moi rozmówcy, Franciszek "wyciąga rękę do innych, dotąd niezauważanych". Wybrał duchownych, którzy zajmują się dialogiem międzyreligijnym, uchodźcami, karczowaną Amazonią.
– Ten konsystorz to sygnał dla polskich hierarchów: panowie, nie tędy droga. Wyraźne wotum nieufności papieża Franciszka wobec polskiego Kościoła, który stał się skansenem i znalazł się na bocznym torze. Myślenie Jędraszewskiego to kontynuacja konfrontacyjnej mentalności z czasów PRL: trzeba walczyć z wrogiem. A Franciszek pokazuje: zajmijmy się ekologią, uchodźcami, porozmawiajmy o problemach ludzi, którzy potrzebują wsparcia – twierdzi Stanisław Obirek.
Gdy Franciszek powoła wszystkich nominatów, kardynałów elektorów będzie 128. Więcej niż potrzeba na konklawe.
To jego szósty konsystorz. Dotąd zwoływał go każdego roku.
Jędraszewski w homiliach i listach pasterskich nie przestaje atakować LGBT.
Dwukrotnie próbowałam skontaktować się z Markiem Jędraszewskim przez biuro prasowe archidiecezji krakowskiej. Pierwszy raz dostałam odpowiedź odmowną. Za drugim razem biuro zapewniło, że przekaże pytania arcybiskupowi, jednak do dzisiaj nie dostałam odpowiedzi.
Próbowałam też porozmawiać ze Stanisławem Gądeckim. Rzecznik archidiecezji poznańskiej najpierw odmówił telefonicznie, a na przesłane mailem pytania nie odpowiedział.
Żaden z duchownych – poza jednym wyjątkiem - którzy rozmawiali ze mną o Jędraszewskim (także przychylnie) nie zgodzili się wypowiadać pod nazwiskiem.
Były nuncjusz Józef Kowalczyk na koniec półgodzinnej rozmowy, gdy poprosiłam go autoryzację, stwierdził, że była to rozmowa prywatna i nie zgodził się na publikację wypowiedzi.