– Nie widzieliście małego dziecka? – zawołał ktoś i wakacyjny wieczór w portugalskim miasteczku Praia de Luz zamienił się w koszmar, który trwa już 12 lat. Niespełna czteroletnia dziewczynka zniknęła ze swojego łóżka i do dziś nie udało się znaleźć odpowiedzi na pytanie: co się stało z Madeleine McCann? W 12. rocznicę jej zaginięcia media obiegła informacja, że w sprawie pojawił się nowy podejrzany – niemiecki pedofil, odbywający karę dożywocia za morderstwa i wykorzystywanie seksualne dzieci.
"Madeleine jest bardzo wesołą dziewczyną o towarzyskim usposobieniu. Od zawsze była bardzo popularną małą osobą, zarówno wśród dzieci, jak i dorosłych, podobnie jak jej zabawne i wciągające pogawędki. Ma wielu przyjaciół, którzy szczerze za nią tęsknią. Mimo młodego wieku często sprawiała wrażenie, jak gdyby była już wcześniej na tej ziemi".*
12 maja tego roku Madeleine McCann powinna obchodzić swoje 16. urodziny. Zniknęła w 2007 roku z wynajmowanego przez jej rodziców mieszkania w portugalskim miasteczku Praia de Luz. Kate i Gerry McCann byli w tym czasie na kolacji z przyjaciółmi w pobliskiej restauracji. Młodsze rodzeństwo spokojnie spało obok.
"Ktoś zabrał Madeleine"
– Mamo, dlaczego nie przyszłaś, kiedy wczoraj w nocy płakaliśmy? – zapytała trzyletnia Maddie 3 maja 2007 roku. Kilkanaście godzin później Kate McCann wybiegła z apartamentu 5A w kurorcie The Ocean Club. – Popędziłam do restauracji, krzycząc, że ktoś zabrał Madeleine. Wtedy zaczął się koszmar – wspominała później tamten wieczór.
Zapanował chaos. Przeszukiwano resort, ludzie wchodzili i wychodzili z mieszkania McCannów, nawołując dziewczynkę i rozpytując o nią kolejne napotkane osoby. Lokalna policja przyjechał dopiero po drugim wezwaniu, początkowo twierdząc, że dziecko najprawdopodobniej samo opuściło pokój i zabłądziło. Jednak Kate był pewna – jej córka została uprowadzona.
Te wersję potwierdzały zeznania znajomej rodziny. Jane Tenner opowiedziała, że kiedy około 21.15 wyszła z restauracji, w okolicy apartamentu 5A zobaczyła mężczyznę. – Poszłam sprawdzić, co u dzieci. U szczytu ulicy zobaczyłam człowieka przechodzącego przez drogę, trzymającego na rękach dziecko – opisywała.
Dopiero po północy na miejsce dotarła portugalska policja sądowa - Policia Judiciaria (PJ). Funkcjonariusze zastali puste mieszkanie i niezabezpieczone, w większości zniszczone dowody.
– Słowa nie mogę wyrazić bólu i rozpaczy, jakie czujemy, jako rodzice naszej pięknej córeczki Madeleine. Prosimy, aby każdy, kto posiada jakiekolwiek informacje związane z jej zniknięciem – nieważne, jak błahe – skontaktował się z portugalską policją i pomógł nam ją odnaleźć – apelował 24 godziny od zaginięcia córki Gerry McCann w pierwszym – i jak się miało okazać – jednym z wielu oświadczeń dla mediów.
"Mógł nieść dziecko lub obiekt je przypominający"
Od rana 4 maja do Praia de Luz docierały kolejne siły służb, ale również portugalscy i zagraniczni dziennikarze, a lokalna społeczność solidarnie angażowała się w przeszukiwanie pobliskich terenów i rozprowadzanie ulotek ze zdjęciem zaginionej dziewczynki. Z opóźnieniem, ale w końcu ogłoszono ogólnokrajowe poszukiwania, w które zaangażowano porty morskie oraz lotnicze, a także przeprowadzano wzmożone kontrole drogowe.
Dopiero cztery dni po zniknięciu Maddie, Policia Judiciaria zwołała konferencje prasową. "Szukamy osoby rasy kaukaskiej, w wieku 35–40 lat, średniej budowy ciała, około 178 centymetrów wzrostu, która mogła nieść dziecko lub obiekt je przypominający" – przekazano mediom. Rysopis dopasowano wkrótce do Roberta Murata - Anglika mieszkającego w Praia de Luz, który od pierwszych godzin po zaginięciu Madeleine pomagał rodzinie jako tłumacz. Jednak szybko okazało się, że nie ma żadnych dowodów na poparcie tych oskarżeń.
Im dłużej trwało portugalskie śledztwo, tym częściej pojawiały się komentarze na temat nieudolności policji. – Mówiono o mnie na tysiące sposobów, na przykład nazywając niekompetentnym pijakiem i grubasem – wspomina Goncalo Amaral, ówczesny koordynator wydziału dochodzeń, w filmie dokumentalnym "Zaginięcie Madeleine McCann", który miał swoją premierę w marcu 2019 roku na Netflixie.
Kolejne przesłuchania w sprawie także nie przynosiły rezultatów. PJ nie udało się zebrać wystarczających dowodów, nie tylko na wskazanie odpowiedzialnych za zniknięcie dziecka, ale przede wszystkim na ustalenie, gdzie może przebywać Maddie. Kiedy zdawało się, że śledztwo zmierza donikąd, Policia Judiciaria zdecydowała się na zbadanie innych, do tej pory nieporuszanych, wątków.
Tropem krwi. Tropem zwłok
"Jak większość dziewczynek w jej wieku lubi lalki i sukienki (wszystko, co różowe i błyszczące), ale zdecydowanie przystosowane do przygód. Ma niesamowite pokłady energii i nawet jako niemowlę zdawała się nie potrzebować dużo odpoczynku. Lubi biegać i pływać, i podobnie jak jej mama i dziadek, jest fanką klubu piłkarskiego Everton".*
Madeleine zaginęła piątego dnia pobytu rodziny w Portugalii. Dzieci jak zwykle spędzały czas w specjalnym klubie na terenie resortu, a rodzice odpoczywali nad basenem i grali w tenisa. Tego popołudnia rodzeństwo McCannów było zmęczone bardziej niż zwykle, dlatego Kate bez problemu przygotowała całą trójkę do snu, a wieczorem – po bajce i powiedzeniu sobie dobranoc – razem z mężem zaczęła przygotowywać się do kolacji, którą z przyjaciółmi jadali w pobliskiej restauracji.
Do lokalu przybyli jako jedni z pierwszych, około 20.30. Pół godziny później znajomy, który dołączył do kolacji, zapewnił, że przechodząc obok ich apartamentu, nie zauważył niczego niepokojącego. Mimo to chwilę później Gerry poszedł sprawdzić, czy dzieci śpią spokojnie. Kiedy się upewnił, że wszystko jest w porządku, wrócił do restauracji. Około godz. 22 do mieszkania poszła Kate. W pokoju zastała otwarte okno i jedno puste łóżko.
– Technicy kryminalistyki, którzy pierwszego dnia zebrali odciski palców [z miejsca zdarzenia – red.], znaleźli tylko jeden odcisk na wewnętrznej stronie okna. Należał on do matki dziecka i układał się w taki sposób, jak gdyby okno było otwierane, a nie zamykane – twierdził później śledczy Amaral. Zaznaczył, że ślady nie wskazywały na to, aby osoba miała na rękach rękawice. Według niego wyglądało to jak próba zaaranżowania miejsca zbrodni.
PJ zdecydowała się na współpracę z angielskim trenerem psów śledczych. Do apartamentu rodziny wprowadzono Eddiego – psa wyspecjalizowanego w rozpoznawaniu śladów zapachowych ludzkich zwłok. Zwierzę przeszukało mieszkanie, aż zatrzymało się przy jednej z szafek, gdzie wydało alarmujące szczeknięcie, wskazując na znajdującą się w środku maskotkę Madeleine, z którą od chwili zaginięcia córki nie rozstawała się Kate McCann.
Następnie pomieszczenia przeszukała Keela, wyszkolona do znajdowania nawet najmniejszych śladów krwi. To ona wskazała śledczym miejsce za kanapą w salonie, skąd pobrano próbki. Psy zaprowadzono również na parking, gdzie – wśród innych samochodów – obydwa wskazały auto wynajęte przez rodzinę już po zniknięciu Maddie. Wszystkie zebrane materiały przekazano do angielskiego laboratorium.
Po otrzymaniu wstępnych wyników portugalska policja sporządziła raport, który wyciekł do mediów. Zawarte w nim informacje wskazywały, że w przebadanych próbkach znaleziono ślady biologiczne należące do zaginionej dziewczynki.
Ucieczka czy ratunek?
Nowe doniesienia policji wywołały falę pytań i spekulacji, a w mediach zaczęły pojawiać się nowe hipotezy na temat tego, co stało się z dziewczynką. Dlaczego McCannowie zostawili dzieci bez opieki? Czemu młodsze rodzeństwo nie obudziło się, kiedy uprowadzano siostrę? Czy dzieciom podano leki, mające ułatwić zaśnięcie? W końcu oboje rodziców było lekarzami. A może 3 maja 2007 roku w apartamencie 5A doszło do nieszczęśliwego wypadku, którego skutki Kate i Gerry próbowali zatuszować, ukrywając ciało własnego dziecka? W jednej chwili z ofiar, którym wszyscy współczuli, rodzice stali się głównymi podejrzanymi, oskarżanymi o zabójstwo.
126 dni od zniknięcia Madeleine PJ wezwała McCannów na przesłuchanie w roli świadków. Pierwsza odpowiadała Kate. Przesłuchanie trwało kilkanaście godzin. Nie przyznała się do zabójstwa i ukrycia ciała. Wezwano ją ponownie następnego dnia – tym razem odmówiła składania jakichkolwiek wyjaśnień. Wtedy też została uznana za "arguido", co w prawie portugalskim oznacza osobę, która nie została oskarżona, ale jest kimś więcej niż podejrzanym w prowadzonym postępowaniu. Kolejnego dnia po złożeniu zeznań ten sam status otrzymał również jej mąż.
Przez następne dni McCannowie unikali kontaktów z mediami. Nie pojawili się również na niedzielnym nabożeństwie w lokalnym kościele, do którego uczęszczali regularnie od zaginięcia córki. W końcu reporterzy koczujący przed domem, w którym mieszkali, zauważyli, że rodzina opuszcza budynek. Przedstawicielka przekazała mediom: "Kate i Gerry McCann razem z Seanem i Amelie wrócą dziś do Wielkiej Brytanii. Było to wcześniej zaplanowane. Wracają do kraju po głębokim zastanowieniu. Chcą, aby bliźniaki – na tyle, na ile to możliwe – mogły powrócić do normalnego życia". Przyjaciołom mieli powiedzieć, że muszą wyjechać, bo z więzienia nie byliby w stanie kontynuować poszukiwań Madeleine.
Po ich wyjeździe Policia Judiciaria kontynuowała kompletowanie dowodów przeciwko małżeństwu, ale kiedy sprawa była prawie gotowa do przekazania prokuraturze, z Anglii przyszedł finalny raport badań laboratoryjnych materiałów zebranych w miejscach wskazanych przez psy śledcze. Dyskredytowano w nim kolejne próbki, uznając materiały za niejednoznaczne, niedostateczne i zbyt złożone, aby móc wyodrębnić z nich profil DNA kogokolwiek, w tym Madeleine. Co więcej, raport wykazał, że w żadnej z przebadanych próbek nie można było z całą pewnością potwierdzić obecności jakiekolwiek krwi.
Lokalni dziennikarze zrozumieli, że zostali oszukani przez swoich policyjnych informatorów, którzy nie posiadali faktycznych dowodów na winę McCannów. Ale nawet pomimo tej kompromitacji Goncalo Amaral podtrzymywał hipotezę, że za zniknięcie, a nawet śmierć dziecka odpowiadają rodzice. W rozmowie z mediami oskarżył rodziców Maddie o fabrykowanie dowodów, a brytyjskim służbom zarzucił utrudnianie śledztwa. Jak się okazało, był to koniec jego kariery w PJ. Jego następca już dzień po objęciu stanowiska zwołał konferencję prasową, podczas której poinformował, że oskarżenia przeciwko Kate i Gerry’emu były jedynie spekulacjami. Portugalskie śledztwo w sprawie zaginięcia Madeleine zostało oficjalnie umorzone w lipcu 2008 roku, 15 miesięcy po jej zniknięciu.
Robert Murat, tłumacz pomagający rodzinie i pierwszy podejrzany o uprowadzenie dziewczynki, otrzymał od brytyjskiej prasy 600 tysięcy funtów odszkodowania za zniesławienie i fałszywe oskarżenia. Grupa siedmiorga przyjaciół, z którymi McCannowie spędzali tragiczny urlop, dostała od mediów łączną kwotę 375 tysięcy funtów zadośćuczynienia za insynuacje, że pomagali przy tuszowaniu faktów związanych z zaginięciem Maddie. Cała ta kwota została później przekazana na rzecz fundacji Find Madeleine.
"Najmroczniejsza strona człowieka"
"Coraz trudniej jest znajdować słowa do powiedzenia lub napisania, kiedy przychodzi i mija każda kolejna rocznica uprowadzenia Madeleine. Życie się toczy i jesteśmy zajęci, co pomaga, ale Madeleine ciągle z nami nie ma i bardzo za nią tęsknimy"* .
McCannowie nigdy nie zaprzestali prowadzenia kampanii na rzecz podtrzymywania pamięci o Maddie. Wykorzystując swoje kontakty, czynnie udzielali się w mediach, nie przestając apelować o pomoc w odnalezieniu córki. Mimo upływu lat nie tracili nadziei, że uda się im jeszcze spotkać. – Mocno wierzę, że ona ciągle gdzieś jest. Nie wierzę, że została zabrana na zawsze – mówiła Kate w jednym z wywiadów telewizyjnych.
Za sprawą biznesmena Briana Kennedy’ego, który skontaktował się z rodziną i zaoferował pomoc oraz wsparcie finansowe, McCannowie mogli kontynuować kampanię medialną podtrzymującą pamięć o zaginięciu córki, a także wynająć jedną z największych hiszpańskich agencji detektywistycznych.
Julian Peribanez, były detektyw agencji Metodo 3, przyznaje dziś, że była to jedna z najtrudniejszych i najbardziej frustrujących spraw w jego karierze. – Trzeba pamiętać, że portugalskie śledztwo nie koncentrowało się na odnalezieniu Madeleine. Było skupione na znalezieniu dowodów przeciwko jej rodzicom – tłumaczy w rozmowie z Chrisem Smithem w dokumencie "Zaginięcie Madeleine McCann". Osoby, które mogły mieć informacje na temat dziewczynki, nigdy nie zostały przez PJ przesłuchane.
Po przejęciu sprawy przez prywatnych detektywów uruchomiono linię telefoniczną, na którą anonimowo mogli zgłaszać się informatorzy. Dzwoniono o każdej porze dnia i nocy, z najróżniejszych miejsc, gdzie się komuś wydawało, że widział dziewczynkę w podejrzanym samochodzie, supermarkecie, a nawet w opuszczonym domu. Detektyw skoncentrował się jednak przede wszystkim na ustaleniu nazwisk, a następnie obserwowaniu pedofilów mieszkających w pobliżu Praia de Luz. – Dla mnie w tym śledztwie były tylko dwa tropy: samotny łowca, który mógł zabrać Madeleine, albo zorganizowana grupa przestępcza – wyjaśniał.
Portugalczycy zdawali sobie sprawę, że przez ich kraj przechodzi szlak, którym organizacje zajmujące się handlem ludźmi transportują ofiary do innych państw. Lokalne media opisywały niejednokrotnie historie miejscowych dzieci, które padły ofiarą międzynarodowych siatek pedofilskich. W sprawie Madeleine pojawiały się podobne głosy – ponoć na trzy dni przed jej zniknięciem belgijska siatka pedofilów złożyła "zamówienie" na dziewczynkę w jej typie.
Jednym ze źródeł detektywa Peribaneza stał się Darknet, powstałe na początku XXI wieku miejsce w sieci niewidoczne dla tradycyjnych przeglądarek, z którego użytkownicy mogą korzystać w pełni anonimowo. Służyło ono do wszelkiego rodzaju nielegalnych transakcji, w tym handlu ludźmi czy kontaktów pedofilów. Można tam znaleźć między innymi katalogi dzieci na sprzedaż. – Wchodziłem na różne czaty i strony internetowe i powoli udawało mi się wnikać w ten świat – tłumaczył Peribanez. – Poznałem najmroczniejszą stronę człowieka. Widziałem rzeczy, z którymi będę musiał żyć. Rzeczy, których nie da się zapomnieć – opisywał.
Jednak mimo ogromnego zaangażowania i tygodni sprawdzania kolejnych śladów każdy trop prowadził donikąd. Kiedy szef Metodo 3 wygłosił oświadczenie, w którym zapewnił, że agencja jest o krok od wyjaśnienia sprawy zaginięcia Madeleine, podczas gdy tak naprawdę nie mieli nic, biznesmen Brian Kennedy zakończył współpracę z hiszpańskimi detektywami.
W 2011 roku, cztery lata po zniknięciu dziewczynki, śledztwo, które trwa do dziś, rozpoczął Scotland Yard.
"Znany, drapieżny pedofil"
"Nowe informacje wciąż napływają (to niezwykłe, biorąc pod uwagę, ile czasu już upłynęło), a praca trwa nadal. Wytrwałość i nadzieja pozostają"*.
Kate i Gerry McCann odmówili wzięcia udziału w ośmioodcinkowym serialu dokumentalnym "Zaginięcie Madeleine McCann". W oficjalnym oświadczenie napisali: "Jesteśmy świadomi, że Netflix planuje emisję dokumentu o zaginięciu Madeleine w marcu 2019 roku. Zostaliśmy poinformowani o tworzeniu tego filmu i zaproszeniu do udziału w nim. Jednak nie widzieliśmy i wciąż nie widzimy, w jaki sposób ten program miałby pomóc w poszukiwaniu Madeleine, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że może zaszkodzić prowadzonemu przez policję śledztwu".
Najnowsze doniesienia na temat nowych tropów w sprawie Maddie pojawiły się 3 maja 2019 roku, w 12. rocznicę zaginięcia dziewczynki. Portugalski tabloid "Correio de Mangha" opublikował informacje, że policja ma nowego podejrzanego. Trzy dni później brytyjskie media podały, że chodzi o niemieckiego pedofila Martina Neya, który aktualnie odbywa wyrok dożywocia za morderstwo trzech chłopców i wykorzystanie seksualnie kilkudziesięciu dzieci. W 2007 roku mężczyzna miał przebywać w rejonie, w którym zaginęła Maddie.
Według informacji medialnych, mężczyzna przypomina z wyglądu człowieka przedstawionego na jednym z portretów pamięciowych tworzonych na przestrzeni kilkunastu lat. Jak podano, w czasie gdy zniknęła Madeleine, miał pracować w Kościele ewangelickim przy projekcie pomocy bezdomnym w Portugalii i był wcześniej przesłuchiwany w sprawie sześcioletniego niemieckiego chłopca, który zaginął na plaży blisko Algarve w czerwcu 1996 roku. Jednak nigdy nie został oskarżony. Dziennikarze nie spodziewają się, aby służby skomentowały informacje na temat nowego podejrzanego.
– Pasuje do profilu: znany drapieżny pedofil, a do tego cudzoziemiec – skomentował rzecznik prasowy rodziny McCannów.
"Tak długo, jak będzie trzeba"
"Madeleine zawsze była cudownie kochającą i troskliwą starszą siostrą dla Seana i Amelie. Nasz dom z pewnością nie należał do najcichszych na świecie, bo wypełniało go dużo śmiechu i śpiewu, a także najbardziej rozmaite psikusy. Dla Seana i Amelie bez wątpienia jest bardzo ważną osobą, której brakuje w ich życiu".*
– To bardzo wzruszające zobaczyć moją córkę inaczej, niż ją zapamiętałam. Muszę przyznać, że na początku byłam zdenerwowana, ale później przyjrzałam się jej rysom i pomyślałam: to na pewno jest Madeleine – tak Kate opisywała uczucia, które towarzyszyły jej podczas tworzenia nowego portretu pamięciowego dziewczynki, który powstał przy użyciu najnowszych technologii, mających za zadanie wykreować ze starych zdjęć postarzony wizerunek osoby zaginionej.
"Nie moglibyśmy znieść, gdyby o Madeleine zapomniano lub stałaby się tylko historią. Jest prawdziwą osobą i pozostaje naszą małą dziewczynką, a my – jak zawsze – robimy wszystko, aby ją znaleźć".*
W lokalnym kościele Praia de Luz co roku organizowane jest czuwanie, podczas którego odczytywane są listy przysłane do społeczności przez Kate McCann. Rodzice dziewczynki publikują również wpisy na stronie fundacji Find Madeleine.
"To znowu ten czas w roku. I jak bardzo chcielibyśmy przyspieszyć te pierwsze tygodnie maja, tak nie ma na to sposobu – napisali 3 maja, w 12. rocznicę jej zaginięcia. – Miesiące i lata mijają za szybko; Madeleine skończy w tym miesiącu 16 lat. To niemożliwe, aby opisać, jak się z tym czujemy. Pocieszenie i pewność daje nam wiedza, że śledztwo trwa i wielu ludzi na całym świecie pozostaje czujnymi. Dziękujemy wszystkim, którzy nie przestają nas wspierać, za waszą nieustającą nadzieję i wiarę. Tak długo, jak będzie trzeba… Kate i Gerry"
***
Cytaty i opisy Madeleine McCann pochodzą ze strony internetowej fundacji Find Madeleine (http://findmadeleine.com)