Jedna z bardziej imponujących karier w postsowieckiej Rosji. Zaczynał jako ślusarz, służył w KGB, ochraniał Borysa Jelcyna, mera Petersburga Anatolija Sobczaka, wreszcie samego Władimira Putina. Dowodził wojskami wewnętrznymi, a teraz został dowódcą Gwardii Narodowej. I nie jest powiedziane, że to szczyt jego możliwości.
Noc z 18 na 19 sierpnia 1991 r. Delegacja samozwańczego Państwowego Komitetu Stanu Wyjątkowego pojawia się w krymskiej rezydencji prezydenta ZSRR Michaiła Gorbaczowa. Przeciwnicy reform informują, że przejmują władzę w państwie.
Tak zaczyna się słynny pucz sierpniowy. Komitet ogłasza stan wyjątkowy i wprowadza czołgi do Moskwy. Błyskawicznie reagują zwolennicy reform demokratycznych, a na ich czele staje prezydent Federacji Rosyjskiej (wówczas wchodzącej w skład ZSRR) Borys Jelcyn. Otaczają barykadami siedzibę parlamentu rosyjskiego, część wojsk w Moskwie przechodzi na ich stronę. Dwa dni później pucz ostatecznie kończy się fiaskiem – a rozpad ZSRR zostaje przesądzony.
Na słynnym zdjęciu spod parlamentu, które obiegło świat, stając się symbolem zwycięstwa demokratów nad puczystami, na jednym z czołgów stoi Jelcyn. U boku ma szefa ochrony Aleksandra Korżakowa. Tuż za nimi stoi inny ochroniarz, Wiktor Zołotow. Wtedy, ćwierć wieku temu, chyba nikt nie spodziewał się, że zrobi tak zawrotną karierę.
Idealny ochroniarz
Piątego kwietnia br. prezydent Władimir Putin wydał dekret o utworzeniu Gwardii Narodowej, potężnej, kilkusettysięcznej zbrojnej formacji z szerokimi uprawnieniami typowymi dla służb specjalnych. Dyrektorem Federalnej Służby Wojsk Gwardii Narodowej Putin mianował Wiktora Zołotowa.
PO CO PUTINOWI GWARDIA NARODOWA – czytaj więcej
Nazywany "cieniem Putina" Zołotow przez 13 lat kierował osobistą ochroną prezydenta. Są niemal rówieśnikami, a przy tym sparingpartnerami w judo. Putin odpłaca się teraz swemu ochroniarzowi za wieloletnią wierną i skuteczną służbę. Zresztą nowe stanowisko też wiąże się z ochroną prezydenta i czyni zaufanego człowieka Putina jednym z najbardziej wpływowych ludzi w państwie. Ma status ministra federalnego i odpowiada bezpośrednio przed prezydentem. Wszedł też, jako stały członek, w skład Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.

Już dawno temu w Moskwie ochrzczono Zołotowa pseudonimem "Złoty". Z jednej strony to nawiązanie do nazwiska, ale z drugiej, zwłaszcza teraz, wyraz uznania dla umiejętności generała, nagradzanych kolejnymi, coraz wyższymi stanowiskami.
Ludzie, którzy poznali Zołotowa, także jego byli współpracownicy, mówią o nim, że jest surowym człowiekiem, skrytym i gotowym na wszystko, byle osiągnąć cel. Wypisz wymaluj – wzór czekisty. Nawet ci, którzy za nim nie przepadają, przyznają, że Zołotow to profesjonalista w każdym calu, co pokazuje na każdym sprawowanym stanowisku – czy to jako osobisty ochroniarz, czy szef ochrony, czy też dowódca wojsk wewnętrznych. Bardzo inteligentny, wiele wymaga od współpracowników, ale też słynie z tego, że nigdy nie zostawia "swoich". Ci odpłacają mu pełną lojalnością.
Choć teraz znalazł się w świetle kamer jako bardzo ważna, także politycznie, postać, zostały mu nawyki z wielu lat pracy człowieka, który ma być zawsze tuż przy ochranianym VIP-ie, ale zarazem nie rzucać się w oczy. Ubiera się skromnie, głównie w ciemne garnitury. No i ma słabość do ciemnych okularów.

Ślusarz robi karierę
Wiktor Wasiljewicz Zołotow urodził się 27 stycznia 1954 r. w obwodzie riazańskim, w centralnej Rosji. Jego rodzinne miasteczko Sasowo zasłynęło w czasach sowieckich z dwóch rzeczy: letniej szkoły wojskowej, w której uczyli się Kubańczycy i Algierczycy, oraz pierwszego i jedynego w Rosji pomnika Ernesta Hemingwaya.
Obowiązkową służbę wojskową Zołotow odbył w wojskach pogranicznych podległych KGB. Być może wtedy wpadł w oko przełożonym. Bo choć po wyjściu do cywila zdążył popracować przez pewien czas w moskiewskich zakładach ZIŁ jako ślusarz, to jeszcze w latach 70. XX w. został zwerbowany do służby bezpieczeństwa – do IX Zarządu KGB, odpowiedzialnego za ochronę VIP-ów, ich rodzin oraz ważnych obiektów państwowych i partyjnych.
Upadek ZSRR otworzył nowe możliwości przed Zołotowem. To, że w gorących sierpniowych dniach 1991 r. należał do najbliższej ochrony Jelcyna, nadało tempa jego karierze. KGB zostało rozwiązane, a IX Zarząd przekształcony w Główny Zarząd Ochrony (potem Federalną Służbę Ochrony, FSO). Zołotow zyskał zaufanie szefa ochrony Jelcyna, bardzo wpływowej politycznie postaci, Aleksandra Korżakowa.

To właśnie Korżakow miał wysłać Zołotowa do Petersburga, żeby ochraniał mera Anatolija Sobczaka. W rzeczywistości Zołotow miał przede wszystkim obserwować każdy krok polityka, uważanego za jednego z liderów ruchu demokratycznego, i raportować Korżakowowi. Na Kremlu obawiano się bowiem Sobczaka jako potencjalnego rywala Jelcyna. Dlatego przez pewien czas Zołotow był rozdarty między dwa miasta. Na przemian przez tydzień ochraniał Sobczaka, potem pełnił służbę na Kremlu. Ostatecznie jednak Zołotow porzucił tę podwójną grę i stał się całkowicie lojalny wobec ochranianego mera Petersburga. Sam Korżakow kilka lat później popadł w niełaskę i został odsunięty od Jelcyna.
On jest bardzo mściwy, tak jak nasz prezydent, z którym jest blisko. A ja jestem starym emerytem, dzieci mam, po co mi problemy?
Aleksandr Korżakow o Zołotowie
Gdy w 2014 r. tygodnik "New Times" chciał porozmawiać o Zołotowie z Korżakowem, ten odmówił. – On jest bardzo mściwy, tak jak nasz prezydent, z którym jest blisko. A ja jestem starym emerytem, dzieci mam, po co mi problemy – stwierdził, po czym odłożył słuchawkę.
W Petersburgu Zołotow poznał Putina, wówczas wpływowego urzędnika we władzach miasta. Wtedy też obaj panowie się zaprzyjaźnili. Podczas gdy Zołotow był osobistym ochroniarzem Sobczaka, Putina ochraniał niejaki Roman Cepow, były funkcjonariusz służb. Z jego firmą Baltik-Eksport Zołotow dogadał się także, żeby ochraniała żonę i córkę mera Sobczaka. Ludmiła Narusowa wspomina, że Zołotow był bardzo interesującym rozmówcą, lubił deklamować wiersze o miłości, ale przede wszystkim był bezgranicznie oddany swojemu szefowi – Sobczakowi.
Jednak w 1996 r. Sobczak przegrał wybory i zawisła nad nim groźba aresztowania przez wrogie mu jelcynowskie władze. Przy pomocy Putina zbiegł do Francji, zaś Zołotow został zwolniony z FSO. Znalazł pracę we wspomnianej agencji Baltik-Eksport jako ochroniarz jej szefa, byłego ochroniarza Cepowa. Zołotow podobno zajmował się też organizowaniem ochrony w kilku dużych prywatnych firmach. I Zołotow, i Cepow przyjaźnili się z Putinem. Ale tylko dwaj z tej trójki zrobili później karierę, zaś trzeci skończył tragicznie – zmarł otruty w 2004 r.

Ochroniarz nr 1
W 1999 r. Putin został premierem. Zołotow też wrócił do Moskwy i zmienił saaba (podobno ma niezwykłą słabość do tej akurat marki) na rządowe bmw. Został szefem ochrony premiera, a w 2000 r. naczelnikiem Służby Bezpieczeństwa Prezydenta (SBP), elitarnej jednostki wchodzącej na zasadach autonomii w skład Federalnej Służby Ochrony (FSO). Szef SBP jest zarazem wiceszefem FSO (formacja m.in. mająca zadania podobne do polskiego BOR).
Na tym stanowisku Zołotow zdał egzamin na szóstkę. Wiadomo, że Putin bardzo boi się zamachu na swoje życie. W jego otoczeniu kierowcy, sprzątający, kucharze itd. – to wszystko mężczyźni. Bo Putin kobietom nie dowierza. Selekcji wszystkich osób mogących mieć jakikolwiek kontakt z prezydentem dokonuje SBP. Zołotow wprowadził na przykład specjalne procedury, jeśli chodzi o napoje i pożywienie Putina. Wszystko jest dokładnie kontrolowane, a do jadalni prezydenta trafia w plastikowych zapieczętowanych pudełkach, na których są nalepki z czasem sprawdzenia i nazwiskiem sprawdzającego.

W 2006 r. Zołotow został awansowany z pułkownika na generała pułkownika. Wciąż jednak pozostawał w cieniu – nawet podczas przyjęć urodzinowych Putina nie siadał za stołem z innymi gośćmi, lecz wciąż dyżurował przed drzwiami, osobiście nadzorując ochronę.
Kiedy w 2008 r. Putina na Kremlu zastąpił Dmitrij Miedwiediew (jak się okazało, tylko na cztery lata), Zołotow nadal kierował SBP, ale też jednocześnie sprawował pieczę nad bezpieczeństwem premiera Putina. Prawdopodobnie dostał od swego szefa misję pilnowania poczynań Miedwiediewa. Jednak tym razem, inaczej niż w układzie z Korżakowem i Sobczakiem, okazał się lojalny wobec zleceniodawcy.
"NIETYKALNI" I ZAUFANY GENERAŁ PUTINA – czytaj
W 2012 r. na Kreml wrócił Putin, zaś niewiele ponad rok później Zołotow nieoczekiwanie przestał być szefem SBP. Pojawiły się plotki, że popadł w niełaskę. Tymczasem było wręcz przeciwnie.
We wrześniu 2013 r. został zastępcą dowódcy wojsk wewnętrznych w MSW. W maju 2014 r. był już dowódcą i jednocześnie zastępcą ministra spraw wewnętrznych, choć dotychczas niepisana zasada mówiła, że formacją tą dowodzą ludzie z doświadczeniem w milicji lub wojsku. Latem 2014 r. Zołotow awansował o kolejny szczebel – został 1. zastępcą ministra spraw wewnętrznych. Co ważniejsze, wyszedł z cienia, zaczął udzielać wywiadów, a jego wizyty zaczęły relacjonować media.

W październiku 2014 r. jeszcze bardziej zwiększył swoje wpływy w MSW. Miał już nie tylko dowodzić wojskami wewnętrznymi, ale też odpowiadał w MSW za ochronę, centra lotnictwa i specnaz. Zastępował też ministra, gdy Władimir Kołokolcew szedł na urlop lub zwolnienie. Zołotow uchodził za człowieka Putina w MSW, mającego kontrolować potężne środki siłowe, jakimi dysponował resort. Lata wiernej służby opłaciły mu się też finansowo.
Rodzina na swoim
Na tle takich tuzów jak Sieczin czy Patruszew krezusem Zołotow z pewnością nie jest. Ale także on obecnego majątku nie mógłby zgromadzić wyłącznie z państwowej pensji. Co nieco o stanie posiadania byłego ochroniarza i jego bliskiej rodziny pisali po mianowaniu go na dowódcę Gwardii Narodowej Aleksiej Nawalny i ekonomiczny portal RBK.
Oficjalnie, w oparciu o złożone deklaracje majątek Wiktora, jego żony Walentyny, syna Romana i córki Żanny wycenia się na ponad 630 mln rubli (ok. 8,5 mln euro). Jednak z ustaleń niezależnych dziennikarzy wynika, że powinno mówić się o minimum 940 mln rubli, czyli ok. 12,5 mln euro.
Rodzina Zołotowów posiada cztery działki o łącznej powierzchni 2,6 ha, cztery mieszkania (łącznie 1016 m kw.) i pięć domów (łącznie 2488 m kw.). Część tego majątku Wiktor ujawnił w deklaracji opublikowanej w czerwcu ubiegłego roku. Na przykład mieszkanie o powierzchni 189 m kw. ma w centrum Gelendżiku – kurortu leżącego w rejonie, w którym góry Kaukazu niemal wprost schodzą do Morza Czarnego. Jednak największa inwestycja rodziny to działki w ekskluzywnej podmoskiewskiej miejscowości Barwicha. Grunt tutaj należy do najdroższych w całej Rosji – 100 m kw. kosztuje 70-120 tys. dolarów.

Głównym posiadaczem w rodzinie Zołotowów jest syn Roman. Do 2014 r. pracował w firmie Ochrana, która należy do MSW, ale oferuje usługi ochroniarskie komercyjnym klientom. Teraz przejmuje ją Gwardia Narodowa. Zołotow junior jest też współwłaścicielem dwóch firm budowlanych. Oprócz domu w Barwisze (676 m kw.) Zołotow junior ma w tej samej miejscowości ponad 8,8 tys. m kw. gruntu. Trzy sąsiadujące działki (1,2 ha) należą do Jurija Czeczichina – podobno zięcia Wiktora Zołotowa. Czeczichin jest przyjacielem rodziny od wielu lat. Z Romanem współprodukowali nawet dwa seriale, pokazane w państwowym Kanale Pierwszym. Potem Czeczichin był dyrektorem generalnym wydawcy dziennika "Izwiestja". Oprócz ziemi w Barwisze Czeczichin ma jeszcze grunty w podmoskiewskiej wsi Kańczuga (2,9 tys. m kw.), sąsiadujące z działką należącą do Wiktora Zołotowa. Posiada też minimum dwa mieszkania w Moskwie o łącznej powierzchni 400 m kw.
Trójkąt Putina
O tym, jak bardzo Zołotow jest związany z Putinem, świadczy sytuacja z marca zeszłego roku, gdy prezydenta na 11 dni zniknął z przestrzeni publicznej, i od razu pojawiły się też plotki o śmierci Zołotowa. Oczywiście nieprawdziwe. 10 listopada 2015 r. dostał on awans na generała armii – stało się jasne, że lada moment obejmie kolejne, jeszcze ważniejsze stanowisko.
Po ostatnim awansie i zatwierdzeniu Ramzana Kadyrowa na kolejną kadencję w fotelu prezydenta Czeczenii mówi się, że władza w Rosji należy do trójkąta Putin – Zołotow – Kadyrow, którego wierzchołek to oczywiście Putin. Osobiste oddanie Kadyrowa prezydentowi jest powszechnie znane, ale nie mniej ważne są stosunki na linii prezydent Czeczenii – dowódca Gwardii Narodowej.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Рамзан Кадыров (@kadyrov_95) 27 Mar, 2015 o 9:36 PDT
Jak pisze w swoim raporcie o Kadyrowie opozycjonista Ilja Jaszyn, "Kadyrow i Zołotow utrzymują stare relacje, przywódca Czeczenii nie raz przyjmował wysoko postawionego siłowika u siebie w domu, w kręgu rodzinnym. Dzięki Zołotowowi przywódca Czeczenii ma bezpośrednie dojście do prezydenta Rosji. Właśnie z inicjatywy generała prezydent FR publicznie przyjął na Kremlu Kadyrowa w dniu zabójstwa jego ojca. To w bardzo dużym stopniu określiło dalszą polityczną karierę Kadyrowa".
Obaj panowie odegrali też kluczowe role w zamachu na Borysa Niemcowa. Bezpośrednich czeczeńskich organizatorów zabójstwa ochrania skutecznie Kadyrow, a śledczy do dziś nie doprosili się nagrań z kamer monitoringu od FSO, która – choć Zołotow dawno z niej odszedł – uchodzi za wciąż wierną właśnie temu generałowi. To Zołotow przyjechał do Czeczenii jesienią 2015 r., ostatecznie pokazując, że próba osłabienia Ramzana przez FSB i jej sojuszników w związku ze śledztwem ws. zabójstwa Niemcowa spełzła na niczym, a Putin wciąż popiera Kadyrowa.
"Klan goryli"
Nadzwyczajna kariera tego człowieka nie jest wcale w postosowieckiej Rosji czymś nowym. Pierwszym prezydenckim "gorylem", który miał polityczne ambicje i – przynajmniej do pewnego momentu – piął się w górę, był wspomniany już Aleksandr Korżakow, naczelnik służby bezpieczeństwa prezydenta B. Jelcyna. Miał ogromne wpływy i władzę – tyle że nieoficjalną. Inny ochroniarz Jelcyna, Michaił Barsukow, dowodził garnizonem Kremla i pozostał wierny Jelcynowi w czasie starcia prezydenta z parlamentem na jesieni 1993 r. Dwa lata później Barsukow został nawet szefem FSB, ale na bardzo krótko. Wraz z Korżakowem popadli w końcu w niełaskę.
Dziś, po utworzeniu Gwardii Narodowej z Zołotowem na czele, zaczęto mówić, że w rozbudowanym świecie rosyjskich specsłużb powstał nowy klan: byłych ochroniarzy. Nie chodzi tylko o Zołotowa, ale też o Aleksieja Diumina, który 2 lutego 2016 r. wylądował w fotelu gubernatora Tuły, przy czym nikt nie ma wątpliwości, że to poczekalnia przed objęciem bardzo ważnego stanowiska w Moskwie. I próba politycznych umiejętności tego byłego wiceszefa SBP, którego na początku roku już przymierzano do stanowiska szefa wojskowego wywiadu GRU.
WALKA O FOTEL SZEFA GRU – czytaj więcej
Zołotow i jego formacja są nowym potężnym ośrodkiem w aparacie bezpieczeństwa, w opinii niektórych przeciwwagą dla FSB, której lojalności Putin nie jest pewien do końca. Faktem jest, że Zołotow ma fatalne relacje z szefem FSB Aleksandrem Bortnikowem. Zresztą wzajemna niechęć obecnego szefa Gwardii Narodowej i ludzi z Łubianki sięga wiele lat wstecz. W 2007 r. doszło do słynnej wojny siłowików, która trafiła na czołówki gazet. Starli się Wiktor Czerkiesow (szef antynarkotykowej agencji FSKN) z szefem FSB Nikołajem Patruszewem i szefem Komitetu Śledczego Aleksandrem Bastrykinem. Zołotow stanął wtedy po stronie Czerkiesowa, który wcześniej, w latach 1992-1998 był szefem FSB w Petersburgu (zastępcą był zaś późniejszy szef FSO, Jewgienij Murow). Czerkiesow przegrał, a Zołotow nie zapłacił głową tylko dlatego, że był wiernym pretorianinem Putina.
