Uchwalona na początku roku nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej miała między innymi zwalczać takie sformułowania jak "polskie obozy śmierci". Zamiast tego wywołała poważny kryzys w stosunkach polsko-izraelskich. Obawy, że nowe przepisy mogą zaszkodzić wolności słowa, debacie naukowej oraz badaniom nad Holokaustem, wyrażały również Stany Zjednoczone. Po blisko czterech miesiącach obowiązywania ustawy obóz rządzący wycofał z niej najbardziej kontrowersyjne zapisy.
Projekt nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej przygotowało w 2016 roku Ministerstwo Sprawiedliwości. Jak tłumaczono, intencją była walka ze sformułowaniami typu "polskie obozy śmierci". Pierwsze czytanie odbyło się 16 października tego samego roku. Później na ponad rok projekt utknął w komisji. Tam, na wniosek posłów Kukiz’15, dodane zostały przepisy karzące za zaprzeczanie "zbrodniom ukraińskich nacjonalistów".
Sejm przyjmuje ustawę
Projekt wrócił pod obrady Sejmu pod koniec stycznia 2018 roku. Dzień przed 73. rocznicą wyzwolenia Auschwitz i Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu ustawa została uchwalona.
Wprowadziła między innymi karę pozbawienia wolności za przypisywanie narodowi polskiemu lub państwu polskiemu odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę. Przewidywała również ściganie za to cudzoziemców za granicą.
Krytyka ze strony Izraela i środowisk żydowskich
Ustawa spotkała się z natychmiastową reakcją Izraela. Dzień po jej uchwaleniu, podczas uroczystości na terenie byłego obozu Auschwitz II-Birkenau, ambasador Izraela w Polsce Anna Azari skrytykowała przepisy i zaapelowała o ich zmianę.
- W Izraelu ta nowelizacja jest traktowana jako możliwość kary za świadectwa ocalonych z Zagłady – oświadczyła w swoim przemówieniu.
Kolejnego dnia premier Izraela Benjamin Netanjahu stwierdził, że "ta ustawa nie ma podstaw".
- Nikt nie może zmienić historii, a Holokaust nie może być negowany – podkreślił.
Do nowelizacji krytycznie odniosły się także środowiska żydowskie. Sprzeciw ze strony Ukrainy wywołały natomiast zapisy o "zbrodniach ukraińskich nacjonalistów".
Zgodnie z ustaleniami, które zapadły podczas rozmowy telefonicznej premiera Mateusza Morawieckiego z szefem izraelskiego rządu, powołano zespół do spraw dialogu prawno-historycznego z Izraelem.
- Zwłaszcza tak boleśnie doświadczonym narodom, jak polski i żydowski, powinno zależeć na upowszechnianiu prawdziwej, a nie fałszywej narracji historycznej – mówił wówczas Morawiecki, odnosząc się do przebiegu rozmowy. Jak tłumaczył, zapewnił Netanjahu, że za nowelizacją ustawy o IPN nie stoi chęć zablokowania badań naukowych ani prac akademickich.
Podobne stanowiska wydały Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Instytut Pamięci Narodowej.
Departament USA ostrzega, Senat uchwala
1 lutego ustawę bez poprawek uchwalił Senat, mimo że część senatorów przestrzegała przed międzynarodowymi konsekwencjami wejścia przepisów w życie.
Jeszcze przed głosowaniem oświadczenie wydał Departament Stanu USA, który zachęcał polskie władze do przeprowadzenia ponownej analizy ustawy. "Musimy zachować szczególną ostrożność, by nie ograniczyć debaty i wypowiadania się na temat Holokaustu" - przekazał resort w oświadczeniu. USA ostrzegły, że przyjęcie ustawy może zaszkodzić stosunkom polsko-amerykańskim.
Ustawa "nieskuteczna"
Opozycja i eksperci oceniali, że ustawa jest "nieskuteczna", a Polska poniosła z jej powodu ogromne straty wizerunkowe.
- W ciągu ostatnich 48 godzin dzięki tej ustawie określenie "polskie obozy śmierci" pojawiło się w mediach społecznościowych i w prasie prawie milion razy. Jest to niebywały "sukces" polityki PiS, że to określenie właśnie weszło do światowego obiegu - podkreślała Agnieszka Magdziak-Miszewska, była ambasador w Izraelu, w rozmowie z reporterami "Faktów" TVN 30 stycznia.
Były szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski przyznał, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych ostrzegało, iż Izrael od dawna nie akceptował ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej.
- Sprawa tej ustawy była procedowana od kilku lat i od kilku lat strona izraelska nie akceptowała tej ustawy. MSZ ostrzegało przed tym - powiedział Waszczykowski.
Zastrzeżenia znane już w 2016 roku
Zastrzeżenia dotyczące nieskuteczności zaplanowanych w Ministerstwie Sprawiedliwości przepisów karnych i prawdopodobieństwo negatywnych reperkusji międzynarodowych znane były od początku prac rządu nad projektem ustawy, czyli już w marcu 2016 roku. W obowiązkowym dla rządowych projektów trybie opiniowania I Prezes Sądu Najwyższego, Rzecznik Praw Obywatelskich oraz wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa negatywnie ocenili wówczas pomysł karania za przypisywanie Polakom współodpowiedzialności za zbrodnie niemieckich nazistów. Przestrzegali również przed groźnymi skutkami ustawy. Tylko Instytut Pamięci Narodowej - z rezerwą, ale jednak - popierał rządowe propozycje.
"Już teraz założyć można, że jej faktyczne funkcjonowanie w dużej mierze będzie nieefektywne. Mało realne jest bowiem, aby możliwym było ściganie czynów popełnionych za granicami Polski (...). Mało prawdopodobne jest, aby państwo obce wydało swojego obywatela z uwagi na popełnienie przestępstwa określonego w projektowanym art. 55 a." - pisała 18 marca 2016 roku pierwsza prezes Sądu Najwyższego profesor Małgorzata Gersdorf.
Ostrzegała jednocześnie, że projektowane przepisy mogą doprowadzić do zamrożenia debaty publicznej na temat przebiegu II wojny światowej na ziemiach polskich.
Jeszcze wcześniej przed negatywnymi skutkami ustawy ostrzegało Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
CZYTAJ WIĘCEJ O ZASTRZEŻENIACH DO PROJEKTOWANEJ USTAWY W 2016 ROKU
Mimo napięcia prezydent podpisał
6 lutego 2018 roku – mimo kontrowersji - prezydent podpisał ustawę i jednocześnie zdecydował o przesłaniu do Trybunału Konstytucyjnego w trybie następczym wniosku o zbadanie niektórych jej przepisów z ustawą zasadniczą.
Rozczarowanie decyzją prezydenta Dudy wyraził ówczesny sekretarz stanu USA Rex Tillerson. "Rozumiemy, że ustawa ta będzie skierowana do polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Wprowadzenie w życie tego prawa szkodliwie wpływa na wolność słowa i badania naukowe" – napisał na Twitterze.
Ustawa weszła w życie 1 marca.
CZYTAJ: NIE MA ŚLEDZTW, NIE MA KARY. MARTWA USTAWA O IPN
Nagły zwrot
Zwrot nastąpił po blisko czterech miesiącach obowiązywania ustawy. 27 czerwca została w błyskawicznym tempie znowelizowana. Wycofano z niej kontrowersyjne przepisy karne.
W uzasadnieniu zmian podkreślono, że "bardziej efektywnym sposobem ochrony dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego, biorąc pod uwagę cel ustawy, będzie wykorzystanie narzędzi cywilnoprawnych".
- Żeby iść naprzód, trzeba czasem zrobić krok w tył – oświadczył wicemarszałek Sejmu i przewodniczący klubu parlamentarnego PiS Ryszard Terlecki podczas pierwszego czytania projektu w Sejmie.
Premier Mateusz Morawiecki przyznał natomiast w Senacie, iż "nie zdawał sobie sprawy z tego, że reakcja świata, zwłaszcza żydowskiego, izraelskiego może być taka gwałtowna".
Zaznaczył jednak, że gdyby został zapytany, czy jeszcze raz by przez to przeszedł, "odpowiedziałby, że tak, bo skutkiem tego przejścia przez to trudne Morze Czerwone było właśnie podniesienie wiedzy o prawdzie historycznej II wojny światowej".
Ocenił, że efekt tej dyskusji to "uzysk, jakiego byśmy nie zrobili przez publikację tysiąca książek i filmy z Melem Gibsonem i Johnnym Deppem".
Jeszcze tego samego dnia nowelę ustawy podpisał prezydent Andrzej Duda.
CZYTAJ: KULISY NAGŁEGO ZWROTU W SPRAWIE USTAWY O IPN
Zadowolenie ze zmian wyraziły Izrael oraz Stany Zjednoczone. Premier Mateusz Morawiecki oraz premier Izraela Benjamin Netanjahu podpisali wspólną polsko-izraelską deklarację. Podkreślono w niej między innymi brak zgody na przypisywanie Polsce lub całemu narodowi polskiemu winy za okrucieństwa nazistów i związanych z nimi kolaborantów.
Justyna Sochacka