Jaki powinien być współczesny facet? Wyraźny - mówi w rozmowie z Magazynem TVN24 Jacek Masłowski, psychoterapeuta, do którego na kozetkę przychodzą mężczyźni.
Jacek Masłowski - psychoterapeuta, trener i coach. Ukończył filozofię na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach oraz liczne kursy w zakresie psychologii, psychoterapii i rozwoju i efektywności innych. Prowadzi fundację Masculinum dedykowaną mężczyznom - ich problemom, wyzwaniom, przed jakimi stają, kryzysom męskości.
Katarzyna Zdanowicz: We współczesnym świecie mężczyźnie jest łatwiej czy trudniej, niż było to na przykład 30 lat temu?
Zdecydowanie trudniej. Świat ma wobec nas coraz większe oczekiwania, a my robimy wszystko, żeby im sprostać, ale to nie wszystkim się udaje.
Od zawsze świat miał wobec mężczyzn oczekiwania. W jaskini musiał zatroszczyć się o jedzenie i futro, w średniowieczu – wziąć miecz albo dzidę i walczyć, a w PRL-u – kombinować, żeby wystarczyło do pierwszego. Naprawdę pan uważa, że dzisiaj jest trudniej?
Na pewno jest inaczej. Pani się nie zgadza z opinią, że żyjemy w czasach permanentnego kryzysu męskości? Mówię o zjawisku powszechnym, dotyczącym grupy, a nie każdej jednostki. Chodzi mi o kryzys relacji i to na wielu płaszczyznach. My, mężczyźni, musimy sprostać wymaganiom w pracy, w domu, w związku. Oczekiwania rosną, problemów nie ubywa.
A wie pan, ile my, kobiety, mamy ról do pogodzenia?
Tyle że wy potraficie o tym rozmawiać. Jesteście dla siebie jedną wielką grupą wsparcia.
Jak duży jest kryzys męskości?
Mamy dwa kryzysy: męski i kobiecy. O tym drugim nie mówimy wcale. Nie zastanawiamy się, kim jest prawdziwa kobieta. Uznajemy, że kobiety funkcjonują dobrze. Tymczasem mężczyzna musi nad sobą pracować, spełniać kolejne oczekiwania kobiet i jednocześnie nie może być prawdziwym sobą.
Może jedna płeć drugiej nie powinna dyktować, na czym polega męskość czy kobiecość?
Oczywiście, że tak nie powinno być, ale tak się dzieje. W jednej z książek opisane jest zjawisko czerwonej królowej. Opisuje ono naszych przodków, którzy dobierając się w pary, stworzyli fenotyp płci, który do dziś funkcjonuje. Mówiąc o facecie, że jest męski, kobiety mają na myśli mężczyznę wysokiego, z kwadratową szczęką, szerokimi ramionami. Mniej męski typ będzie niski, szczupły. To samo dotyczy kobiet. Dobierając się w pary, ulegamy tym definicjom.
Kto według pana obecnie wyznacza płeć i jej cechy?
Podstawowym źródłem definiowania płci dla młodego pokolenia są rodzice. I wcale nie chodzi o to, co mówią, a jak się zachowują, funkcjonują. Dzieci od urodzenia mają niesamowity zmysł obserwatora. Duża rolę odgrywa też kultura masowa. Wyznacza wzorce – jakie mają być dziewczynki i jacy chłopcy. Niestety, tu czyhają duże zagrożenia. Wystarczy spojrzeć na świat reklam pełen atrakcyjnych seksualnie kobiet. Dziewczynki próbują się z nimi utożsamiać, myśląc, że seksualność to podstawowa wartość kobiety. Błąd. W takim przypadku potrzebne jest świadome wychowanie, nowoczesne ojcostwo, które pozwoli dzieciom zbudować ich prawdziwy świat, wartość.
Wróćmy do mężczyzn. Pan nie rozmawia z kolegami o swoich kłopotach?
W tym aspekcie świat zmienił się niewiele – wciąż pokutuje stereotyp, że facetowi nie wypada narzekać. Jeśli zacznie mówić o swoich problemach, nazwą go mięczakiem, fama pójdzie w środowisko, a to niesie z sobą ryzyko obniżenia męskiej atrakcyjności. Błędne koło. Problemy narastają, delikwent nic z nimi nie robi, bo nie wypada być miękkim. Oczywiście otoczenie to zauważa, bo facet staje się coraz bardziej nieznośny. Tylko jeden na tysiące trafia do terapeuty i zaczyna pracować nad sobą. Pozostali w coś uciekają.
W co?
W samotność. Mężczyzna zamyka się w sobie coraz bardziej. Oddziela się od ludzi, przez co zaczyna być głuchy na potrzeby kobiety. Odgradza się, bo nie chce doznać większego upokorzenia.
A może problem tkwi w prawie do wyrażania emocji? Jest taki mem: kobieta mówi do mężczyzny, że powinniśmy komunikować swoje emocje, uczucia. Mężczyzna odpowiada na to, że ma w pracy kłopot z szefem, samooceną, na trzecim obrazku mężczyzna siedzi sam.
Przeżyłem to na własnej skórze, będąc na warsztatach z terapii interpersonalnej. W grupie piętnastoosobowej tylko ja byłem mężczyzną. Po kilku dniach treningu dziewczyny zaczęły zarzucać mi, że się nie otwieram, a one obnażają swoje emocje. Kolejnego dnia na zajęciach przerabialiśmy doświadczenie, które tak mnie osobiście dotknęło, że nie potrafiłem powstrzymać łez. Płakałem. I tu wydarzyło się coś niesamowitego. Grupa kobiet podzieliła się na dwa obozy. Jeden atakował mnie, mówiąc, żebym nie robił z siebie beksy. Drugi obóz wytykał pierwszemu hipokryzję. Doszło do paradoksu. Kobiety najpierw chciały męskiej otwartości, ale nie były na to gotowe. Tak samo jest w życiu. Wynika to w dużej mierze z wychowania. Ojcowie bardzo często skrywają emocje, nie okazują ich. Wielu kobietom nie do końca to się podoba, dlatego w dorosłym życiu, nie chcąc powielać losu matki, szukają mężczyzn przyznających się do swoich uczuć. Ale nie zawsze są na to gotowe. To rodzaj szoku.
A mężczyźni nie są w szoku w związku ze zmianami roli kobiety? Świętowaliśmy niedawno 100-lecie uzyskania praw wyborczych przez kobiety, są wyzwolone.
- Zdążyli się już do tego przyzwyczaić, choć niektórym nadal trudno to zaakceptować. Z jednej strony dostrzegają, że kobiety dokonują swobodnych wyborów w kontekście samorealizacji; z drugiej szokuje ich konieczność odpowiadania na różne decyzje kobiet. Najlepiej widać to na przykładzie dzielenia się obowiązkami domowymi. Mężczyźni chcą pomóc, a jednocześnie bronią się przed wykonywaniem czynności przez wiele lat zarezerwowanych dla kobiet.
A kobiety się już przyzwyczaiły do innych ról?
- Dla wielu zmiana jest czymś naturalnym. Walczyły o nią. Miały dużo czasu, żeby się do niej przygotować. Potrafią twardo postawić granicę. Coraz więcej młodych kobiet – w przeciwieństwie do swoich matek, babek – nie jest zainteresowanych przeciążaniem się. Nie chcą brać na siebie zbyt dużo obowiązków. Oddają tę przestrzeń mężczyznom. A oni nie zawsze są na to gotowi.
Jakie pułapki czekają nas w związku z tymi nowymi rolami?
Największa z nich to alienacja. Kobiety i mężczyźni chcą być samowystarczalni. Nie zauważają, że w związku zbyt duże poleganie wyłącznie na sobie powoduje rozluźnienie relacji. A to pierwszy krok do rozstania. Po co się męczyć, iść na kompromis, skoro można związać się z kimś innym lub żyć samemu, po swojemu. Kolejną pułapką jest konsumpcyjny stosunek do drugiego człowieka, płci. Mamy cały wachlarz oczekiwań względem kobiety i mężczyzny. Sytuacja ta przypomina rodziców, którzy nie widzą dziecka, ale za to doskonale wiedzą, jakie ono powinno być. W związkach zachowujemy się podobnie. Chcemy żyć z idealnym projektem stworzonym w naszej głowie, jednocześnie wiedząc, że druga strona jest zupełnie inna. Kiedy nie spełnia naszych oczekiwań, wściekamy się.
Mamy jakieś szanse dogadać się?
Mamy, pod warunkiem że zrozumiemy, że jesteśmy współzależni. Musimy nauczyć się dostrzegać drugiego człowieka. Brać pod uwagę jego motywacje, ograniczenie. Jeśli coś nam nie odpowiada, wcale nie musi to oznaczać, że druga strona jest wybrakowana. Może to nasze oczekiwania są zbyt wygórowane. Bardzo często zapominamy też, że na różnym etapie życia przyjmujemy różne role, które z założenia są ograniczające. Kochanek ma być sprawny, atrakcyjny. Żona powinna umieć ugotować, zająć się dziećmi. Tyle że w tych rolach bywamy, a nie zostajemy na zawsze. Wynika to ze sposobu życia, uwarunkowań ekonomicznych, starzenia się, dynamiki rodziny. Co jakiś czas trzeba zatem na nowo swoją rolę zdefiniować – zapytać, co związek potrzebuje od nas, a nie, co my potrzebujemy od związku.
Pytanie, czy jesteśmy bliżej, czy dalej od siebie niż 100 lat temu.
Jesteśmy dalej od siebie, choć więcej o sobie wiemy. Za emancypacją kobiet nie poszła równoległa emancypacja mężczyzn. Kiedy kobiety walczyły o swoje prawa, mężczyźni nie wykorzystali tego czasu, by poszerzyć swoje horyzonty, zdefiniować swoją męskość, swoje potrzeby. Bardzo często mężczyzna nie ma też wyboru. Wykonuje swoją rolę, bo ta, którą chciałby (na przykład wychowywanie dzieci), jest społecznie nieakceptowalna. Jest dyskryminowany. Jedna z filozofii dotycząca definiowania ról porównuje kobietę do ognia, a mężczyznę do masła. O co chodzi? Mężczyzna, zanim spotka się z kobietą, musi wykształcić w sobie charakter, po to, żeby wiedzieć, jak się z kobietą obchodzić. Inaczej ona (ogień) rozpuści go. Myślę, że wkraczamy w kolejną odsłonę kryzysu damsko-męskiego. To kolejny eksperyment przedefiniowania roli męskiej i kobiecej. Pierwsze stopy na nowym lądzie postawiły kobiety. Mężczyźni próbują je teraz dogonić.
Ci, którzy przychodzą na terapię, do czego się przyznają?
Zaczynają od błahostki. Kłótnia w domu, jakieś niepowodzenie w pracy. Ale ja czuję, że to tylko pretekst, że skoro już przekroczył próg gabinetu, w środku musi się gotować. Dochodzimy do tego po kilku godzinach sesji.
Częściej wali się w pracy czy w życiu osobistym?
Polski facet w pracy radzi sobie całkiem dobrze. W relacjach z innymi ludźmi – zdecydowanie gorzej. I nie mówię o seniorach czy mężczyznach dojrzałych. Te problemy narastają od wieku chłopięcego.
Pański najmłodszy pacjent?
16 lat, przyprowadziła go samotnie wychowująca matka. Chciała, żeby zwyczajnie porozmawiał z innym mężczyzną. Miała dobrą intuicję. Chłopak nie miał od kogo czerpać męskich wzorców, a przecież potrzebuje męskiego spojrzenia na wiele spraw. W gabinecie dostał szansę spotkania się z samym sobą. Pomogłem mu poszukać odpowiedzi na pytania, kim chce być, jak zamierza funkcjonować jako mężczyzna, w jaki sposób ułożyć relacje. On nie był ewenementem. Dzisiaj rodziny po rozwodach są normą, a w nich często funkcjonuje tylko matka. Brakuje tego klina, kogoś, kto wbije się między matkę a dziecko, powie swoje zdanie. Współcześni 40-latkowie w okresie dorastania mieli łatwiej niż obecni nastolatkowie. Dwadzieścia lat temu chłopak, który wychowywał się bez ojca, funkcjonował inaczej. Jego potrzeby zaspokajała społeczność na podwórku. Może to i niezbyt wyszukane, ale na swój sposób zdrowe. Przecież ludzie z tego samego trzepaka znali się od zawsze, mieli rozpisane swoje role, byli przewidywalni. Dzisiaj ich rolę przejął internet, czyli anonimowa, niedookreślona otchłań. Rozmowę zastępuje czat, potrzebę bliskości – pornografia. Do tego koktajlu trzeba dorzucić silne kobiety z otoczenia, które pełnią zupełnie inną rolę, niż pełniły 30, 50 czy 100 lat temu.
Czy tacy mężczyźni w życiu dorosłym bardziej ulegają kobietom?
Często tak jest. Zostali wychowani w przekonaniu, że matka wie lepiej. Kiedy o tym rozmawiamy, przypomina się anegdota. Mama wychyla się przez okno i woła: Jasiu, chodź do domu! A dlaczego, jestem głodny, mamo? Nie, śpiący.
Można się z tego śmiać, ale to świetny przykład pokazujący krzywość relacji. Jeśli przez kilkanaście lat kobieta mówi młodemu mężczyźnie, jak się czuje, co lubi, jak ma postępować, to jak w przyszłości ma on umieć podejmować decyzje.
A co w tym złego, że matka chce zastąpić synowi również ojca?
Wyrządza mu tym krzywdę. Matka, obarczona poczuciem porażki niestworzenia dziecku rodziny, próbuje mu to czymś wynagrodzić. Wchodzi w rolę zbyt opiekuńczą. Do dwunastego roku życia taka troska jest akceptowalna, ale później już nie. Jeśli w okresie dorastania chłopiec nadal będzie robił wszystko z mamą, jeździł w góry, grał w piłkę, to nie nauczy się funkcjonowania bez kobiet. Okres odseparowania jest mu potrzebny. Musi zrozumieć, że nie wszystkie jego potrzeby będą spełnione na czas i w pełni zaspokojone. Im wcześniej to zrozumie, tym łatwiej będzie mu potem tworzyć relacje z kobietami. Niech pani spojrzy na kobietę w połogu. Jest wtedy mocno skoncentrowana na sobie i dziecku. Niedojrzały facet przeżywa frustrację, czuje się odrzucony i zaniedbany. Zaczyna zachowywać się roszczeniowo, nie daje oparcia, poczucia bezpieczeństwa. Inny przykład: 30-latek żyjący w związku z kobietą, ale niemyślący o założeniu rodziny. Spędza z partnerką dużo czasu, ale kiedy ona potrzebuje swojej przestrzeni i na przykład wychodzi z koleżankami na miasto, on przeżywa stres odstawienniczy, boi się utraty, porzucenia.
Albo jest zwyczajnym zazdrośnikiem, ma to w genach. Wróćmy do relacji syn - matka. Może taka wrażliwość zaszczepiona przez nadopiekuńczą mamę wyjdzie też kiedyś chłopcu na dobre?
- Nie wyjdzie. Proszę nie zapominać, że kobieta, od której odszedł partner, bardzo często jest sfrustrowana. Brakuje jej czułości, bliskości, miłości, seksu, poczucia bezpieczeństwa. Zostaje z dzieckiem sama. Z jedną pensją, wieloma obowiązkami, pracą. Swoimi problemami próbuje obarczyć syna. Chce stworzyć z niego mężczyznę idealnego. O synu zaczyna myśleć jak o mężczyźnie, który uzupełni jej życie, co z góry skazane jest na klęskę. Opowiada mu o nieudanych związkach, oczernia mężczyzn. Chłopiec kocha mamę, więc jej słucha. Jest mu przykro, chce dla niej jak najlepiej. Wkracza mocno w jej świat, ale nie przynosi to ulgi. Przecież nie zastąpi jej prawdziwego partnera. Taka matka często nie ma świadomości, że swoje dziecko skazuje właśnie na lata życia w fatalnych relacjach z innymi, a już z kobietami w szczególności. Oczywiście nie wszystkie samotne matki tak postępują, ale duże grono właśnie tak robi
Więc jaki powinien być współczesny mężczyzna?
Jednym słowem? Wyraźny.
Czyli jaki?
Kiedyś funkcjonowały męskie etosy, dziś nie ma takiej męskiej konstytucji. Żyjemy w innej czasoprzestrzeni. Setki lat temu społeczeństwo zachodnie ukształtował wizerunek mężczyzny wojownika, myśliwego. Żeby się nim stać, chłopiec nie mógł pozwolić sobie na płacz, smutek. To poczucie siły fizycznej próbujemy dziś rozmontować. Zamiast walczyć budujemy więzi społeczne, uczymy się wrażliwości, kobiecego kodu komunikacji, odróżniania tego, co subtelne, a co ostre. Każdy ma inny pomysł na siebie, ale jedno powinno nas łączyć. Współczesny silny mężczyzna to mężczyzna prawdziwy, pokazujący emocje. Kobiety tęsknią za facetami, z którymi można spotkać się emocjonalnie, a nie tylko odbić od ich klaty.
To dlaczego tak często narzekają na mężczyzn?
Narzekacie, proszę nie uciekać od współodpowiedzialności. Macie za wysokie oczekiwania. "Popraw się", "nie rób tego", "zmień się". Im dłużej trwa relacja, tym wymagania wzrastają. Bardzo rzadko można spotkać świadomą, dojrzałą kobietę, która zamiast niekończącej się listy oczekiwań, powie: "Chciałabym, żebyś tylko mnie kochał, był ze mną tak po prostu".
Z czego to wynika?
Braku dobrych wzorców. Kobiety też mają wiele problemów do przepracowania. Rzadko widziały szczęśliwe matki z ojcami czy nowymi partnerami. Ojca zazwyczaj nie było w domu. A jak był, nie bardzo interesował się potrzebami rodziny. Nie musiał, bo przecież zarabiał, przynosił pieniądze. Dopiero teraz relacje mężczyzna - kobieta zaczynają się zmieniać, na nowo przedefiniowywać. Kobiety nie chcą siedzieć w domu. Mężczyźni muszą na nowo odnaleźć swoją drogę
Kobiety kochają mężczyzn, którzy zajmują się domem, stoją przy zlewie?
Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. Z mojego doświadczenia wynika, że kobiety, które osiągnęły wysoki status społeczny, ekonomiczny, mają silną potrzebę bycia z mężczyzną autentycznym. Jedyne, na czym im zależy, to żeby je kochał, dbał o nie i zauważał. Z drugiej strony cały czas dominuje w naszym społeczeństwie silne przekonanie, że kobieta powinna związać się z facetem, który jest na równym lub wyższym poziomie społecznym. Na pytanie, jakiego mężczyznę byś wybrała, zdecydowana większość kobiet odpowie w ten sposób. Czasami następuje odwrócenie ról. Para dogaduje się między sobą, że to kobieta będzie utrzymywała rodzinę, a mężczyzna zajmie się wychowaniem dzieci. Taki układ sprawnie może funkcjonować nawet kilka lat. Zwrot następuje wtedy, kiedy kobieta wraca pewnego dnia do domu i mówi: "Ja rozwijam się, a ty stoisz w miejscu. Oddalamy się od siebie". Rzuca mężczyźnie wyzwanie. Czy podejmie rękawicę? Nie zawsze. Po pierwsze został w tyle, po drugie jest dobry w tym, co robi. Dochodzi jeszcze trzecia kwestia – presja społeczna. Mężczyzna "przy zlewie" postrzegany jest przez mężczyzn jako kastrat, dziwoląg, który dał się kobiecie podporządkować. Z kolei koleżanki jego partnerki pytają: Po co ci taki facet w domu? Zatrudnij sobie gosposię. To kolejny przykład na to, że w relacjach powinna być zachowana równowaga.
Trudno ją zachować, skoro istnieje teraz kult ego, strefa własnego komfortu. Czy ludzie w tym tkwiący są w stanie stworzyć związek?
To nie kult, a moda, która funkcjonuje już kilka lat. Musimy pamiętać, że związek to wymiana, która musi się równoważyć. Jeśli jedna ze stron zaczyna się koncentrować tylko na sobie, burzy przestrzeń drugiej strony. To może prowadzić do rozstania.
A co z komunikacją?
Kobiety i mężczyźni komunikują się zupełnie inaczej. Używamy innych słów. Zwracamy uwagę na inne aspekty. O ile kobiety zazwyczaj potrafią głośno komunikować swoje potrzeby, mężczyźni mają z tym problem. Bardzo dobrze widać to na zajęciach, które prowadzę. Kiedy pytam mężczyzn o ich potrzeby relacyjne, często nie potrafią w ogóle odpowiedzieć na to pytanie. Czasami wymienią trzy rzeczy. Kobieta zapisałaby cała kartkę A4. To pokazuje, ile rzeczy mamy wspólnie do przerobienia.
Jakie są oczekiwania mężczyzn wobec kobiet?
Spontanicznie mężczyźni wymieniają ich niewiele. Zazwyczaj chcą albo akceptacji, albo świętego spokoju. Dopiero po głębszym namyśle pojawia się ich więcej.
A seks?
- Zdziwi się pani - seks nie jest nawet na dziesiątym miejscu problemów. Facet mniej chce rozmawiać o seksie, a bardziej o pewnym rodzaju osaczeniu przez partnerkę. Ma dosyć ciągłych pytań i narzekań: "ile czasu spędzasz z kolegami?", "dlaczego tak mało zarabiasz?", "nie zajmujesz się dziećmi", "ciągle nie ma cię w domu". Te wyrzuty denerwują, powodują, że mężczyzna zamyka się w sobie. Boi się odrzucenia i upokorzenia.
Naprawdę seks nie jest problemem?
Zależy od wieku. U młodych mężczyzn to często czysto biologiczna potrzeba. W kobietach widzą obiekty seksualne. Niektórzy uzależniają się wtedy od pornografii, mają zaburzenia. Nie zawsze potrafią iść do łóżka z prawdziwą partnerką. Obraz kobiecego ciała, który do tej pory oglądali, nie współgra z rzeczywistością. Następuje rozczarowanie. Są też postawy roszczeniowe: za każdym razem muszą mieć orgazm. Tego wymagają od swoich partnerek. Jeśli nie dostają tego, stają się agresywni, zaczynają zdradzać. Niektórzy się wycofują. Słysząc różne wymówki od kobiet o przysłowiowej "bolącej głowie", zaczynają cierpieć na problemy psychosomatyczne: impotencję, przedwczesny wytrysk. Z wiekiem problemy z seksem nabierają innej przestrzeni, nie są tylko instynktem, potrzebą fizyczną. Dochodzi potrzeba bliskości, emocje.
Jest jakiś jeden przepis na ułożenie zdrowych relacji w związku?
Zależy, jak poukładamy sobie życie. Dobry związek wymaga dojrzałości dwóch stron, nakreślenia swoich priorytetów. Niektóre kobiety wolą siedzieć w domu i opiekować się dziećmi, inne wolą model związku partnerskiego. Potrzebna jest szczera rozmowa. Jeśli nasze myślenie jest rozbieżne, lepiej od razu powiedzieć sobie do widzenia. Jeśli mamy podobne wartości, warto rozmawiać, zastanowić się, jak poukładać czas i role. Wcale nie jest powiedziane, że to facet w związku musi być silniejszy.
Mężczyźni boją się silnych kobiet.
I jednocześnie ich potrzebują. Takie kobiety często odnoszą sukces zawodowy, wiedzą, czego w życiu chcą. Mają zdolność przewidywania zagrożeń, szybkiego reagowania. Zapominamy jednak, że ta silna zawodowo kobieta, wcale nie musi być taka sama prywatnie.
A dla pana co oznacza termin "silna kobieta"?
To taka, która potrafi oprzeć się na mężczyźnie. Umie odpuścić potrzebę ciągłej kontroli. Wyraźnie widać to w seksie. Kobieta świadoma pozwoli sobie na zapomnienie, nie będzie chciała ciągle dominować. Wbrew pozorom takie kobiety wymagają największego wsparcia i oparcia ze strony mężczyzny.
Tylko czy faceci są w stanie je dać?
Na zajęciach porównujemy, jak męskość postrzegają kobiety, a jak mężczyźni. Odpowiedzi padają różne, ale wniosek jest zawsze jeden. Podstawowa różnica polega na tym, że męskość w ujęciu mężczyzn jest akceptowana, w ujęciu kobiet - oceniana. Mężczyźni boją się tego, nie chcą wchodzić w głębsze, bliskie relacje. Kończy się to nieraz w przykry sposób. Uciekają, rozstają się. Należałoby zadać sobie kluczowe pytanie: "Dokąd zmierzam i z kim chcę iść?". I szczerze na nie odpowiedzieć. W tej odpowiedzi ukryty jest klucz do szczęścia, niezależnie od płci. Jeśli tej lekcji nie odrobią albo odpowiedzą w odwrotnej kolejności, efekt tego będzie taki: mężczyzna zaprasza kobietę na randkę, ale to ona wybiera knajpę lub film w kinie.
Jest jakiś punkt zwrotny w poszukiwaniu męskości?
Tacierzyństwo.
To zaskakująca odpowiedź, bo wiele problemów w związku zaczyna się wtedy, kiedy na świat przychodzi dziecko.
Znów wracamy do punktu odrzucenia. Niedojrzały mężczyzna nie potrafi zrozumieć, dlaczego kobieta wcześniej wychodziła z nim z domu, jeździła na wakacje, imprezowała, a teraz całą swoją uwagę przerzuciła na małą istotę. Jeśli mężczyzna chce ułożyć relacje z kobietą, to najlepszą rzeczą, jaką może zrobić dla siebie i dla niej, to nic od niej nie chcieć. Kiedyś mężczyzna szedł do wojska. Była to obowiązkowa służba. Miał czas, żeby poznać siebie, sprawdzić się, zobaczyć, jak można funkcjonować bez kobiet. Dziś jedyne, co może zrobić, to wyjechać na jakiś czas w samotną podróż. Niewielu na to mentalnie stać.