Rosyjskie hasło propagandowe "KrymNasz" ciągle ma moc, choć po odcięciu prądu płynącego z Ukrainy półwysep pogrąża się w ciemnościach. Rosjanie nadal uważają, że powinien być częścią ich kraju, ale mieszkańcom Krymu coraz bardziej dają się we znaki problemy gospodarcze. Kryzys opóźnia realizację strategicznych projektów Kremla na "odzyskanych terenach", a niektórzy eksperci w Kijowie snują odważne prognozy – że w 2016 r. Krym wróci do Ukrainy.
– W ciągu dnia prądu nie ma, z urządzeń elektrycznych korzystać nie można. Agregatora nie mam, urządzenia te zniknęły ze sklepów, mimo że ich ceny ostatnio bardzo wzrosły – opowiada tvn24.pl Lenur Junusow, mieszkający w Symferopolu krymski Tatar, szef portalu 15minut.org (Nowosti Kryma 15 minut). Jak sobie radzi w ciemnościach? – Palimy świece – odpowiada.
Świece na Krymie są towarem poszukiwanym. Mieszkańcy wykupują także latarki, wspomniane agregaty prądotwórcze i robią zapasy paliwa.
Junusow twierdzi, że problemy z dostawami prądu odcięły wielu ludzi także od wody i ciepła. Ale władze w Symferopolu uspokajają – ogrzewanie nie jest potrzebne, temperatury są dodatnie.
"Putin podświetlony"
Prąd z Ukrainy jest dostarczany z przerwami. W nocy w mieszkaniach się pojawia, ale na ulicach jest ciemno. Władze okupowanego półwyspu zastanawiają się w związku z tym nad wprowadzeniem godziny policyjnej i już ograniczyły sprzedaż alkoholu.
Komunikacja miejska została częściowo sparaliżowana – stanęły trolejbusy, ważny środek komunikacji na półwyspie. Niektóre sklepy i restauracje są nieczynne, więc na ulicach pojawiają się kuchnie polowe.
#Крым без света четвертые сутки: в #Симферополь светятся лишь баннеры с #Путин’ым https://t.co/KjfcpDzck2pic.twitter.com/mzyfCSwdkO
— Крым. Реалии (@krymrealii) listopad 24, 2015
Jedyne, co działa bez zakłóceń, to administracja państwowa i obiekty rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu. Także szpitale i szkoły zostały przełączone na system awaryjny, choć już przedszkola są zamknięte. W ciemnościach widoczny jest też Władimir Putin – uliczne billboardy z podobizną prezydenta Rosji nadal są podświetlane.
Premier Krymu przeprasza
Problemy z dostawami prądu spowodowali nieznani sprawcy, którzy 20 i 21 listopada wysadzili słupy na czterech liniach energetycznych w graniczącym z Krymem obwodem chersońskim. Linie te dostarczały z kontynentalnej Ukrainy na okupowany półwysep ponad 70 proc. zużywanej na nim energii.
Za przesył odpowiada państwowa firma Ukrenergo.
Dotąd nikt się nie przyznał do wysadzenia słupów, jednak kiedy na miejsce awarii przyjechała ukraińska policja, byli tam już krymscy Tatarzy domagający się uwolnienia aresztowanych na Krymie przez Rosjan ziomków i ukraińscy aktywiści, którzy od września prowadzą blokadę żywnościową Krymu. Również tym razem postanowili stanąć okoniem i nie dopuszczali do słupów ekipy naprawczej.
Po negocjacjach na remont jednej z trakcji zgodził się w końcu reprezentujący ich Mustafa Dżemilew, przywódca tatarskiego parlamentu – Medżlisu, a także pełnomocnik prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki ds. krymskich Tatarów. Dżemilew obiecał, że naprawa zakończy się w ciągu kilku dni, ale kiedy zostaną wyremontowane pozostałe linie, a dostawy przywrócone – trudno przewidzieć.
"Premier" Krymu Siergiej Aksionow przeprasza więc tymczasem swoich mieszkańców za "niedogodności" i radzi, by przygotowali się na "gorszy scenariusz". Prosi też, by nie używać grzejników elektrycznych.
Cztery kable
W kwietniu minister energetyki Rosji Aleksandr Nowak oświadczył, że pierwsze dostawy prądu z rosyjskiego Kubania na Krym są planowane do końca tego roku. W założeniach władz na Kremlu półwysep w ciągu najbliższych pięciu lat miałby całkowicie uniezależnić się od dostaw ukraińskich. Energia ma być dostarczana m.in. czterema kablami biegnącymi przez Morze Azowskie na głębokości 8-18 m. Instalacja pierwszego kabla ma być zakończona w grudniu.
"Premier Krymu informował, że kabel zostanie oddany do eksploatacji 22 grudnia, jednak wiadomość ta nie dotarła do wszystkich, bo internet nie działał. To jednak problemów Krymu nie rozwiąże – most energetyczny może zaspokoi potrzeby mieszkańców Kerczu i kilku miejscowości, w których znajdują się stacje rozdzielcze" – pisał zajmujący się energią ukraiński portal minprom.ua.
– Oczekiwanego efektu nie będzie, bo system energetyczny półwyspu został zbudowany w taki sposób, że główne zasilanie pozostało na Ukrainie – mówił Mychajło Honczar, analityk ds. bezpieczeństwa energetycznego.
"Masz prąd? Dzięki Bogu, nie"
"KrymNasz. Prąd nie wasz", "Putin, włącz moc", "W ciemnościach nie widać, do kogo należy Krym", "Krym został bez prądu, ale z Putinem" – ironizują rosyjscy i ukraińscy blogerzy oraz dziennikarze, a wśród krymskich Tatarów krąży dowcip: "Masz prąd? Dzięki Bogu, nie".
Niektórzy eksperci przewidują, że ciemności doprowadzą do spadku poparcia dla idei przyłączenia Krymu do Rosji, a wizerunek Putina zostanie nadszarpnięty. Co prawda większość mieszkańców półwyspu o kłopoty obwinia władze w Kijowie, jednak są i tacy, którzy mają żal do Putina, że nie realizuje danych obietnic, a Krym ciągle boryka się z problemami. A te mogą być coraz większe, bo władze w Kijowie tymczasowo wstrzymały ruch drogowy i wymianę handlową z utraconymi ziemiami.
Woda z Kanału Północnokrymskiego
Problemy mieszkańców Krymu zaczęły się tuż po aneksji w marcu 2014 r., gdy przejście na rosyjską walutę spowodowało wzrost cen. Pensje i emerytury co prawda wzrosły także, jednak produkty i usługi drożały jeszcze szybciej.
Już kilka tygodni po rozpoczęciu okupacji zaczęły się kłopoty z dostawami wody pitnej, bo Kijów, który dostarczał na Krym ponad 85 proc. wody za pomocą Kanału Północnokrymskiego, wstrzymał dostawy, żądając zaległych wypłat.
Kiedy w czerwcu ubiegłego roku Rosja nałożyła embargo na ukraińskie mleko, mięso i warzywa, produkty te zniknęły z krymskich sklepów. Sprawa stała się na tyle poważna, że władze w Symferopolu zwróciły się do Moskwy, by oszczędziła choć mleko. I dla Krymu Moskwa zrobiła wyjątek.
Z powodów "moralnych"
Do obleganych wcześniej kurortów przestali też przyjeżdżać ukraińscy turyści. Było to trudne nie tylko z powodów "moralnych", ale także technicznych – Ukraina wstrzymała bowiem połączenia kolejowe i autobusowe z półwyspem, podróż samolotem jest kosztowna, a w kolejce na prom do Kercza trzeba spędzić kilka godzin.
- Fiasko turystyki w 2015 r. na Krymie ma dwie przyczyny: bezpieczeństwo i transport. Do okupacji 67 proc. turystów na Krymie stanowili Ukraińcy. Było też sporo obywateli UE. Sytuacja się zmieniła. W tym roku Krym mógł liczyć jedynie na milion przyjezdnych, głównie Rosjan – mówił doradca ministra rolnictwa Ukrainy Ołeksandr Lijew.
To ogromny spadek – do aneksji liczba turystów na półwyspie oscylowała w granicach 6 mln. Biura podróży w Rosji liczą, że sytuacja się zmieni po wydarzeniach w Egipcie i Turcji, do których to krajów, zgodnie z rekomendacjami władz, zaprzestały sprzedaży wycieczek.
Wino Krymski Most
Po aneksji Krymu Putin oświadczył, że Rosja zbuduje most przez Cieśninę Kerczeńską. 19-kilometrowy "obiekt strategiczny" w 2018 r. miał połączyć okupowane tereny z Półwyspem Tamańskim w Kraju Krasnodarskim. Wartość projektu oszacowano na ponad 3 mld dolarów, a jego przepustowość miała wynosić 40 tys. samochodów dziennie. By uczcić to wzniosłe wydarzenie, krymscy producenci postanowili wyprodukować 78 tys. butelek wina. Trunek Krymski Most miał pojawić się na rynku w 2019 r. Ale raczej się nie pojawi.
Rosyjskie agencje poinformowały bowiem, że budowa mostu została wstrzymana, a powodem tej decyzji miały być zmiany w "programie rządu rosyjskiego dotyczącym rozwoju Krymu i Sewastopola do 2020 roku". Jakie zmiany? Tego depesze agencyjne nie odnotowały.
Jednak eksperci od budowy mostów od początku byli sceptyczni i twierdzili, że projekt będzie zbyt kosztowny i trudny w realizacji z powodów geologicznych, a także dlatego, że Cieśnina Kerczeńska jest znana z nagłych prądów, szczególnie w zimie.
Transfery z federalnego skarbca stanowią 80 proc. budżetu Krymu
Natalia Zubarewicz
"Federalny skarbiec"
Mostu nie będzie, turystów nie ma, prąd może wróci, ale jedno mimo wszystko jest – ogromny strumień pieniędzy z Moskwy na utrzymanie półwyspu. Według rosyjskich oficjalnych statystyk w 2015 r. Rosja przyznała z budżetu na wsparcie Krymu ok. 100 mld rubli, a w ciągu najbliższych pięciu lat ma być wydanych ponad siedem razy tyle, czyli łącznie ponad 10,5 mld dolarów.
- Transfery z federalnego skarbca stanowią 80 proc. budżetu Krymu. Jest to porównywalne do zasilania Inguszetii (87 proc.) i Czeczenii (82 proc.). Biorąc pod uwagę, że na Krymie pozostał cały VAT w 2014 r., poziom subsydiowania zbliża się do 85 proc. – mówiła Natalia Zubarewicz z Niezależnego Instytutu Polityki Społecznej w Moskwie.
Rosyjski dziennik "Wiedomosti" pisał, że "Krym stał się jednym z najdroższych regionów dla federalnego skarbca".
"Utrzymanie Krymu staje się coraz trudniejsze. Powodem jest kryzys i nakładane na Rosję sankcje. Na czynniki gospodarcze Putin bezpośredniego wpływu nie ma, dlatego próbuje wywoływać konflikty, by podnieść ceny ropy" – komentował z kolei rosyjski opozycjonista Konstantin Borowoj.
"KrymNasz": brzmi dumnie
Mimo wszystko Rosjanie nadal są przekonani, że Krym powinien być częścią Rosji (87 proc.), a z propagandowego hasła "KrymNasz" jest dumny co drugi Rosjanin. 16 proc. badanych twierdzi, że aneksja półwyspu to symbol odrodzenia Rosji.
Inaczej jednak sprawa się przedstawia w kwestii korzyści z aneksji półwyspu.
W badaniach sierpniowych 59 proc. Rosjan odpowiedziało, że aneksja Krymu przyniosła więcej korzyści niż szkód. Ale co ważniejsze, jeszcze rok temu odsetek ten sięgał 70 proc. "Ludzie rozumieją, że przyłączenie półwyspu pociągnęło konsekwencje gospodarcze: sankcje, brak produktów, wzrost cen" – komentowała rosyjska "Niezawisimaja Gazieta".
Cel – odzyskanie Krymu
Krymscy Tatarzy i ukraińscy aktywiści, którzy od września prowadzą blokadę żywnościową Krymu, twierdzą, że ich celem jest odzyskanie półwyspu. Obietnice w sprawie powrotu Krymu do Ukrainy składają także władze w Kijowie.
Czy to będzie możliwe?
"Jeśli Rosja zastosuje środki odwetowe w odpowiedzi na blokadę energetyczną anektowanego półwyspu, działania ukraińskich władz powinny być stanowcze. W przeciwnym razie szanse na odzyskanie Krymu zostaną stracone" – pisał na blogu publicysta Witalij Portnikow. Jego zdaniem "nie ma bezpośredniego związku miedzy blokadą energetyczną a powrotem Krymu w skład Ukrainy, jednak odcięcie prądu może być lekcją dla mieszkańców półwyspu, która zmusi ich do refleksji nad tym, czego tak naprawdę chcą".
– Krym jako część Rosji przestanie istnieć w 2016 r. – prognozuje kijowski obrońca praw człowieka Eduard Bagirow i dowodzi, że spowodują to problemy gospodarcze Rosji. – Zadłużenie zewnętrzne Rosji sięga 150 mld dol. Rezerwy złota i walut zmalały do 153 mld dol. Wojna na Ukrainie i w Syrii jest dużym obciążeniem dla rosyjskiego budżetu – podkreślił, ale w swojej opinii jest raczej osamotniony.
"Powiedzmy szczerze"
– Nawet jeżeli blokada żywnościowa okaże się skuteczna, to nie zwróci Ukrainie Krymu. Powiedzmy o tym szczerze – uważa szef Centrum Badań Politycznych Puenta w Kijowie Wołodymyr Fesenko.
Analityk Międzynarodowego Centrum Badań Perspektywicznych w Kijowie Anatolij Oksytiuk przewiduje z kolei, że Kreml będzie dążył do legalizacji aneksji Krymu.
Rząd w Moskwie mógłby anulować Ukrainie zadłużenie za dostawy gazu
Anatolij Oksytiuk
– Rosja i jej prezydent Putin rozważają kilka scenariuszy legalizacji Krymu. Jednym z nich jest przeprowadzenie jeszcze jednego referendum, które ma być uzasadnionym powodem dla Unii Europejskiej i USA, by pogodziły się z faktem aneksji i wznowiły współpracę z Rosją. Moskwa może także zaproponować Ukrainie rekompensatę, np. za zajęty krymski przemysł czy okręty wojenne. Rząd w Moskwie mógłby także anulować Ukrainie zadłużenie za dostawy gazu – podsumowuje Oksytiuk.
Jak dotąd Krym jest uzależniony od ukraińskich dostaw, a Ukraińcy ciągle mają nadzieję na odzyskanie półwyspu. Nic jednak nie wskazuje to, by w tej sprawie miało się coś zmienić. Przynajmniej w najbliższej przyszłości.