Był jak heroina. Okaleczał psychicznie i fizycznie. A one, jego ofiary i kochanki, wielbiły go i cierpiały. Były przy nim do końca, uzależnione. Pierwowzór bohatera słynnego w czasach PRL serialu "Tulipan" dziś ma 60 lat, prowadzi warzywniak, do niedawna był pod opieką pomocy społecznej. I chyba teraz on jest na głodzie – na głodzie dawnego życia.
Chwali się, że miał 2 tys. kobiet. Dzieci nie liczy. – Jedni mówią, że 50, inni że 150 – mówi w rozmowie z tvn24.pl. Przyznaje, że "nie stać go na takie życie, jak chce prowadzić", choć utrzymuje, że pieniędzy ma sporo.
Twierdzi, że wie jak mamić, ściemniać. W 1984 r. został skazany na karę łączną 15 lat pozbawienia wolności za gwałty, oszustwa, wyłudzenia, pobicia i uwodzenie nieletnich. On trafił do więzienia, a na ekrany telewizorów – serial pod tytułem "Tulipan".
Dziś to już nie młody bóg; dla wielu stał się anonimową postacią. Odsiedział swój wyrok, dziś może być w cieniu. Dlatego – mimo, że umówił się z nami na rozmowę – nie podajemy jego danych.
Jak się okazuje podczas wywiadu, "Tulipan" ma wciąż w sobie wiele z tej pewności siebie, która pozwoliła mu na uwiedzenie setek kobiet, a po wyjściu z więzienia na stanie się celebrytą.
Ile w tym prawdy, a ile pozy?
REDAKCJA TVN24.PL: Czy "Tulipan" z 1980 r. byłby zadowolony z tego, jak wygląda jego życie w 2016 r.?
"TULIPAN": Raczej nie.
Dlaczego? Inaczej pan to sobie wyobrażał?
Za młodu każdy chce "po olimpijsku": wyżej, szybciej, lepiej… Chyba tak, chyba inaczej to widziałem. Na pewno nie stać mnie na takie życie, jakiego bym chciał. I to mnie boli.
Wie pan, że media przedstawiają pana jako człowieka, który się stoczył? Od amanta do petenta pomocy społecznej i pracy w warzywniaku…
Wiem, jak mnie próbują widzieć. Ale nic o mnie nie wiedzą. Pieniędzy mam więcej, niż myślą. Kobiet też mi nie brakuje.
Czyli jest pan człowiekiem sukcesu?
Za młodu każdy chce "po olimpijsku": wyżej, szybciej, lepiej… Chyba tak, chyba inaczej to widziałem. Na pewno nie stać mnie na takie życie, jakiego bym chciał. I to mnie boli
"Tulipan"
Prowadzę szkołę uwodzenia. Zapraszają mnie na konferencje. Za jedną dostaję 2-6 tys. złotych. Sklep? Warzywniak? To ładna przestrzeń handlowa, 40 m. A w ogóle to ja tam nie sprzedaję, tylko dzierżawię. Teraz mam inny projekt, ale szczegóły zdradzę może za rok, a może później… A do tego czasu niech sobie ludzie interpretują moje życie, jak chcą.
"Tulipan" ma sklep w jednej z miejscowości w Zachodniopomorskiem. W skontaktowaniu się z nim pomogli nam miejscowi pracownicy pomocy społecznej. Dziś już niewiele osób pamięta o jego hucznej przeszłości, chociaż jeszcze 10 lat temu był celebrytą pełną gębą.
"Mogę mieć każdą"
W 2003 r., kiedy był gościem Ewy Drzyzgi w "Rozmowach w Toku" w TVN, oświadczył: "mogę mieć każdą kobietę na tej sali". Odpowiedział mu cichy chichot publiczności. Cichy, bo wtedy każdy jeszcze pamiętał poprzednie życie najsłynniejszego amanta-przestępcy.
REDAKCJA TVN24.PL:Podoba się pan jeszcze kobietom?
"TULIPAN": Powiem tak: mogę mieć każdą, która mi się podoba.
Jak długo jeszcze?
Zawsze. Wierzę, że nigdy mi tego nie zabraknie. Nawet jak będę miał 90 lat.
Czy ludzie pana pamiętają? Jak reagują?
Pewnie, że pamiętają. Fascynują się moim życiem. Ja zresztą też. Było wspaniale, niczego bym nie zmienił.
"Tulipan" miał być rybakiem – jak ojciec.
Od dziecka patrzyłem na te wszystkie ładne dziewczyny, które przyjeżdżały do nas nad morze na wczasy. Ojciec widział to we mnie, miał o to pretensję.
Dlaczego?
Nie podobało mu się, że mnie ciągnie do podrywania. Matce też nie. Potrafiła podchodzić do moich dziewczyn i mówić im: "współczuję ci". Ale ojciec też krzywo patrzył, bo inaczej prowadził życie.
Jak?
To był człowiek, który życie poświęcił pracy. I z tego życia nic nie miał… jakby to panu powiedzieć…
Żył tak, jakby w ogóle nie żył?
Dokładnie tak! A ja chciałem żyć. Korzystać. I to mi się udało.
Żyłem tak, żeby mnie zapamiętano
Ojca stracił, kiedy miał 16 lat. Potem jeszcze przez kilka lat wypływał w morze jego kutrem. Gdy miał 21 lat, coś w nim pękło. Twórcy serialu "Tulipan" po latach opowiedzą to taką sceną: zmęczony rybak kołysze się na swojej nędznej łajbie; obok przepływa jacht z roztańczonymi, pięknymi kobietami. Rybak zaciska zęby i syczy: "ja też tak chcę!".
REDAKCJA TVN24.PL: Faktycznie tak to się zaczęło?
Pamiętam jak dziś, jak stałem na scenie i śpiewałem piosenkę Czerwonych Gitar. To był apel w ósmej klasie. I w tej piosence był taki tekst: "Droga, którą idę, nie wybiera łatwych lat; W czasie, który minie, odbić chce własny ślad; w czasie, który minie, swój odbije ślad". Tak to sobie wyśpiewałem
"Tulipan"
"TULIPAN": Nie. To była taka wizja reżysera. Ja pamiętam inną scenę. Kiedyś, jako nastolatek, miałem zespół. Pamiętam jak dziś, jak stałem na scenie i śpiewałem piosenkę Czerwonych Gitar. To był apel w ósmej klasie. I w tej piosence był taki tekst: "Droga, którą idę, nie wybiera łatwych lat; W czasie, który minie, odbić chce własny ślad; w czasie, który minie, swój odbije ślad". Tak to sobie wyśpiewałem.
Zaczął od kelnerki z Kołobrzegu. Zakochana, chciała mu pomóc stanąć na nogi – płaciła jego rachunki, nocowała u siebie. "Miłość" trwała kilka dni. Gdy kobieta była w pracy, zabrał jej kosztowności i zbiegł ze wspólnego gniazdka, zostawiając swoje stare rybackie ciuchy. Nigdy po nie już nie wrócił.
Scenariusz z Kołobrzegu udał się potem jeszcze kilka razy. Kobiety oferowały nie tylko seks, ale też pieniądze. Przy tych kobietach zdobywał także doświadczenie niezbędne, by mamić i okradać więcej i więcej kobiet. Nauki pobierał też u prostytutek.
Podpowiadały mu, jak się modnie nosić, że "na obcokrajowca", żeby robić wrażenie bogatego. Uczyły go też podstaw języków obcych – niemieckiego, szwedzkiego czy angielskiego. Stawał się obyty, a raczej potrafił takiego udawać.
REDAKCJA TVN24.PL: Chwalił się pan, że miał 2 tys. kobiet. Jak to możliwe?
"TULIPAN": Tak po prostu mam. Kiedy podchodzę do kobiety, to czuję, że mam przewagę. Miałem to w sobie.
A da się tego nauczyć? W końcu, jak sam pan twierdzi, prowadzi pan kursy uwodzenia?
Częściowo tak. Ważne jest to, co i jak się mówi. No ale nie bez znaczenia jest też całokształt. Wygląd i pieniądze.
Był koniec lat 70. "Tulipan" grasował na Wybrzeżu. Najpierw w duecie (razem z kolegą), potem już tylko sam wypatrywał bogatych, znudzonych i niedowartościowanych w swych związkach kobiet. Te w zamian za "miłość" dawały mu drogie prezenty, ufały, pożyczały pieniądze. A on znikał tak szybko, jak się pojawiał.
W końcu jednak ktoś go rozpoznał i zaalarmował milicję. Przyjechali po niego do knajpy, w której siedział (potem powie, że milicja zawsze zatrzymywała go, gdy akurat jadł).
W areszcie w Kamieniu Pomorskim podniósł krzyk, że boli go w klatce piersiowej. Gdy zdjęli mu kajdanki do prześwietlenia, czmychnął przez okno. Spadł z pierwszego piętra, otrzepał się i wskoczył do rzeki. Przepłynął na drugi brzeg, potem wsiadł do pociągu. Zniknął.
REDAKCJA TVN24.PL: Ile razy pan uciekał milicji?
Więcej zrobiłem rzeczy wspaniałych niż tych mniej wspaniałych. A poza tym to ja tym wszystkim kobietom dawałem miłość i szczęście. A że trzeba było czasami szybko coś spsocić? No tak to jest
"Tulipan"
"TULIPAN": Kilkanaście razy. To materiał na książkę. Mam zresztą spisany rękopis, z którym coś będę chciał zrobić. Staram się dotrzeć do wszystkich osób, które widziały je (te ucieczki – red.) na własne oczy. Wie pan, milicjanci średnio chcą rozmawiać, bo to dla nich wstyd. Chociaż czasami, jak się spotkamy przypadkiem, to sobie powspominamy. Ale bardzo chciałbym dowiedzieć się, jak to wszystko wyglądało jeszcze z innej perspektywy.
"Żądanie seksu znosiły lepiej niż oddanie biżuterii"
Po pierwszym ośmieszeniu milicjantów "Tulipan" ruszył w tournee po Polsce. Po drodze zagarnął majątek setek Polek. Jego ofiar nie byłoby tak wiele, gdyby nie… "kobiece komando", które pracowało na zlecenie "Tulipana". Za swoją robotę dostawały część łupów; dla niektórych wystarczające wynagrodzenie stanowiła możliwość bycia blisko z "Tulipanem". Prawie jak w związku.
Do tego komando-haremu należała m.in. śliczna nastolatka z Łodzi, Magda Z.
– Inteligentna, wysportowana. W kółko słyszała, że skończy jako gwiazda sportu albo telewizji – mówi nam Krzysiek, jej dawny kolega z klasy.
Przed kamerami wystąpiła, by opowiedzieć o życiu z "Tulipanem". Była "panią", wiceszefową haremu, czyli podlegała bezpośrednio pod niego. Pod nią były "służące". Jak działał kobiecy oddział?
– Mieliśmy zapoznawać go z wybranymi kobietami podczas dancingów. Cel musiał być po pierwsze bogaty, po drugie – musiał się podobać Jurkowi – opowiadała Z.
"Pani" albo jedna ze "służących" zaczepiała wytypowaną dziewczynę. Mówiła, że jest siostrą lub kuzynką "Tulipana". Że ten przystojniak (podający się za sportowca, jubilera, syna bogatych rodziców – różnie) chce jej zrobić prezent – dać futro, kupić biżuterię. Oczarowany "cel" czuł się pewnie, będąc w towarzystwie najbliższych kobiet nieznajomego…
– Zabieraliśmy je "na wycieczkę". Wtedy zjeżdżaliśmy do lasu. Ja wyciągałam aparat – tłumaczyła Z.
W lesie "upolowane" słyszały, że mają się rozbierać. Robiono im zdjęcia – potrzebne przy późniejszym ewentualnym szantażu. Potem obok nagich już kobiet stawał "Tulipan". "Pani" robiła kolejne zdjęcia.
– Dziewczyny słyszały, że mają uprawiać z nim seks. Co ciekawe, znosiły to lepiej niż kolejne żądanie, że mają oddać całą biżuterię – wspominała Magda Z.
Podobnych "akcji" było co najmniej kilkadziesiąt. Wiadomo, że nie wszystkie poszkodowane szły potem na policję. Niektóre bały się szantażu i ośmieszenia, inne… dołączały do haremu.
REDAKCJA TVN24.PL: Ma pan wyrzuty sumienia po tym, co zrobił tym wszystkim kobietom?
"TULIPAN": Ja nie do końca rozumiem, jakie miałbym mieć wyrzuty sumienia. Za co?
Na przykład za to, co jest w akcie oskarżenia, na podstawie którego został pan skazany.
To jest kwestia interpretacji. Więcej zrobiłem rzeczy wspaniałych niż tych mniej wspaniałych. A poza tym to ja tym wszystkim kobietom dawałem miłość i szczęście. A że trzeba było czasami szybko coś spsocić? No tak to jest.
Pan dawał miłość, a one pieniądze?
One dawały mi swoje życie. A co dopiero takie drobne sprawy jak złoto…
Czyli wyrok był niesłuszny?
Na pewno zbyt surowy.
Miał pan poczucie niesprawiedliwości?
I tak, i nie. Wiedziałem, co robię. Jak to mówię: jak jest karnawał, to potem jest nawał kar. I tak to u mnie było.
Nie krzywdził pan kobiet?
Dam nie krzywdziłem. Byłem dla nich dżentelmenem. A jak miałem do czynienia z kobietą, która nie jest damą, to zachowywałem się różnie.
Utrzymuje pan kontakt z Magdą Z.?
Tak. Kochamy się.
Jej mężowi to nie przeszkadza?
To nie jest moja sprawa. Nie obchodzi mnie to za bardzo.
A ona? Patrzy na pana tak, jak kiedyś patrzyła?
Wszystkie moje kobiety patrzą na mnie tak samo jak kiedyś.
Utrzymanie haremu kosztowało fortunę. "Tulipan" robił zakupy w Pewexach, rozbijał się taksówkami, pił najdroższego szampana. Nocował w hotelach, domach gościnnych i motelach. Co dzień w innym mieście, żeby zmylić trop i utrudnić pracę milicji. Miał kilka lewych dowodów. Podrobione dokumenty miały też współpracujące z nim kobiety. Te musiały pamiętać tylko o jednym: z "Tulipanem" się nie dyskutuje. Nigdy.
– Nocowali u mnie. Na oczach wszystkich sprał tę swoją blondyneczkę. Potem w pokoju było słychać jej krzyki. Chcieliśmy jej pomóc, zaczęliśmy walić do drzwi. Po kilku chwilach zobaczyliśmy krwawiącą jeszcze dziewczynę. Tuliła się do tego faceta, jakby na miesiącu miodowym byli – opowiadał PRL-owskim dziennikarzom właściciel jednego z ostatnich lokali, w których przed zdemaskowaniem mieszkał "Tulipan".
Koniec karnawału
Ścigany był w całej Polsce. O listach gończych informowano w głównym wydaniu dziennika. W kwietniu 1982 r. został namierzony przez milicję w jednym z lokali w Szczawnicy. Tym razem nie pozwolili mu uciec.
A on niedługo po zatrzymaniu zgodził się na wywiad. Pod pewnymi warunkami: dostanie suszarkę, żelazko i koszulę, w której został ujęty. Przy dziennikarzach poprawił fryzurę, włożył drogie ubrania i zaczął mówić.
– Zawsze milicja zatrzymuje mnie, kiedy jem posiłek. Na komendę trafiam z uczuciem głodu – zaczął szelmowsko. Potem mówił, że "zdarza mu się gardzić kobietami". Tłumaczył, że "były jego". Dodawał, że w większości nie żałuje.
Reportaż pt. "Znawca miłości" zrobił furorę. Widzowie otwierali oczy z niedowierzania, kiedy słyszeli relacje milicjantów: – Jak docieraliśmy do poszkodowanych kobiet, to niektóre były zainteresowane tylko tym, żeby z nami jechać do "Tulipana". Bo chciały go jeszcze raz zobaczyć na żywo. Sprawiedliwość schodziła na dalszy plan – mówili ówcześni funkcjonariusze.
REDAKCJA TVN24.PL: Gardzi pan kobietami?
"TULIPAN": Nie. Wtedy, w tym wywiadzie dziennikarz zmanipulował moją wypowiedź. On mnie pytał o konkretny typ kobiet. Taki, który nie szanuje siebie.
A czuje pan się lepszy niż kobiety, które pan uwodził?
Czy lepszy… Na pewno mężczyzna, który wie, jak rozmawiać z kobietą, ma nad nimi przewagę.
Mężczyzna jest inteligentniejszy?
Ja bym nie generalizował. Mówię o sobie, a nie o ogóle mężczyzn.
Oskarżono go o dokonanie 103 przestępstw, m.in. kradzieży, wyłudzeń, zgwałceń, rozbojów, ucieczek z aresztów śledczych. Rozprawy odbywały się za zamkniętymi drzwiami. Przed sądem zeznania złożyło około 230 świadków, w tym prawie 200 młodych kobiet. "Tulipan" przyznał się do większości zarzucanych mu czynów. Stanowczo jednak zaprzeczał posądzeniom o gwałty. Przy każdej okazji zaznaczał, że kobiety oddawały mu się dobrowolnie i bez przymusu.
Usłyszał wyrok 15 lat więzienia. Orzeczenie ogłoszono 8 marca 1984 r. W dzień kobiet. Kiedy był już za kratkami, wyemitowano pierwszy odcinek serialu "Tulipan".
Reżyser serialu Janusz Dymek opowiadał: – Był stan wojenny. Władze zgodziły się na Jarocin i zgodziły się na serial o "Tulipanie". To miał być wentyl bezpieczeństwa. Tylko tak sobie tłumaczę to, że dostaliśmy zielone światło.
Serial okazał się hitem. Podczas emisji ulice pustoszały.
– Dowiedzieliśmy się, że "Tulipan" przyznawał się nawet do scen, które wymyśliliśmy na potrzeby serialu – uśmiechał się Dymek.
REDAKCJA TVN24.PL: Ile jest w tym serialu pana?
Moje życie było ostrzejsze niż ten serial. Bogatsze. Miałem więcej pieniędzy, żyłem bardziej wystawnie. Było więcej przepychu
"Tulipan"
"TULIPAN": Wie pan, cały ten serial jest oparty na moim życiu. Ale nie wszystko się zgadzało.
Na przykład?
Moje życie było ostrzejsze niż ten serial. Bogatsze. Miałem więcej pieniędzy, żyłem bardziej wystawnie. Było więcej przepychu.
Na początku współpracował pan z twórcami serialu. Potem pan przestał?
Twórcy chcieli jednak zrobić serial taki, wie pan… Takie czasy były, że musieli mnie przedstawić tylko z jednej strony. Oni mi zarzucają, że źle o nich mówię, ale oni też zachowali się nie fair.
Wszystkie dzieci "Tulipana"
"Tulipan" wyszedł na wolność po dziewięciu latach, w 1993 r. Związał się z 16-latką. Założył swój biznes. Rodzice jego partnerki wytoczyli mu proces, przed sądem udowadniali, że "Tulipan" ubezwłasnowolnił ich dziecko. Skończyło się grzywną.
REDAKCJA TVN24.PL:Jest pan teraz związany z jedną kobietą?
"TULIPAN": Od zawsze jestem związany z kobietami.
Z wieloma?
Wie pan, ja na to pytanie odpowiadam tak: mam dzieci w przedszkolu. To samo odpowiadam, jak pytają mnie o wiek. (śmiech)
To inaczej: jak dużo kobiet może uważać, że jest z panem obecnie?
O, to już zdecydowanie lepsze pytanie. (śmiech)
Ile ma pan dzieci?
Wszyscy mnie o to pytają. Podczas każdego wywiadu. No to ja odpowiadam sztampowo: wszystkie dzieci nasze są. Nie wiem dokładnie. Niektórzy mówią, że 50, inni – 150. Ja nie liczę.
Ale wychowuje pan piątkę?
Tak.
Chłopcy pójdą w ślady ojca? Chciałby pan tego?
Synowie podobają się kobietom. Ale teraz są już trochę inne czasy. Poza tym ja nie lubię konkurencji. (śmiech)
Trenuje ich pan?
Mają to coś w sobie. To jednak ich życia. Za młodu każdy jest indywidualistą.
A co, jeżeli któraś córka przyprowadzi do domu takiego młodego "Tulipana"?
Od razu będzie miał pozmiatane. Ja ludzi poznaję po tym, jak chodzą. Po tonie głosu… Wezmę takiego na bok i sobie z nim porozmawiam.
A jeżeli pana córka się zakocha? To co? Szlaban, zakaz?
Wie pan, ja patrzę, z kim się córki spotykają. Mówiąc w skrócie: nie ma takiej możliwości, żeby kogoś takiego spotkały. Nie ma "Tulipanów". Ja byłem tylko jeden. Nie ma drugiego.
PS "Tulipan" twierdzi, że prowadzi kursy uwodzenia. Nie sposób jednak zapisać się na nie przez internet. Znaleźliśmy stronę internetową – podobno – szkoły prowadzonej przez "Tulipana". Jest pusta. Można przeczytać na niej tylko jedno zdanie: "zapisy na kurs skończyły się".
PS 2 Przygotowując reportaż, korzystaliśmy m.in. z dokumentu z 1983 r. pt. "Znawca miłości", wyemitowanego przez Telewizję Polską.
PS 3 "Tulipan" ma swoich naśladowców. Prokuratura w Gorzowie Wielkopolskim bada sprawę podrywacza, który oszukał cztery kobiety na co najmniej 900 tys. złotych.