Izrael intensywnie przygotowuje się do wojny cybernetycznej. Gwałtowny rozwój technologii informatycznych sprawił, że Izraelczycy, zgodnie z zasadą: „Nie daj się zaskoczyć, bądź lepszy od nieprzyjaciela”, chcą zajmować jedno z czołowych miejsc na świecie w dziedzinie cyberobrony i cyberbezpieczeństwa. Firmy i korporacje, które współpracują z wojskiem i rządem, przeżywają niezwykły boom. Rozwijają najnowsze technologie, które zabezpieczają kraj i społeczeństwo przed atakami hakerów i wrogich państw.
Tajemnicza Jednostka 8200. To od niej niemal wszystko się zaczyna. Elitarna struktura w izraelskich służbach specjalnych, która zajmuje się od lat wywiadem i kontrwywiadem elektronicznym. Jej możliwości technologiczne są porównywalne z możliwościami amerykańskiej NSA. Jeszcze całkiem niedawno o Jednostce 8200 nie wolno było pisać, a jej członkowie nie mogli publicznie wypowiadać się o pracy w tych strukturach. Ale dzisiaj jest o tym głośno.
O jednostce 8200 mówią jej byli pracownicy. Nikt nie zaprzecza jej istnieniu. Izraelczycy z dumą podkreślają, że mają u siebie strukturę na miarę amerykańskiego wywiadu. Jest jeszcze jeden powód, dla którego o Jednostce 8200 można usłyszeć w wielu miejscach. Stała się ona bowiem kuźnią najlepszych kadr dla dynamicznie rozwijającego się sektora technologii cyberbezpieczeństwa. Izrael stawia sobie za cel, by obok Stanów Zjednoczonych, Rosji, Chin oraz niektórych krajów Europy Zachodniej być jednym z globalnych liderów w tej dziedzinie. Doświadczenia i umiejętności, jakie ze służb wywiadowczych wynosi wielu Izraelczyków, są bezcenne. Wojskowe i cywilne struktury państwa Izrael ściśle współpracują z sektorem nowych technologii. Łącznikiem między nimi są często „absolwenci” Jednostki 8200.
Narażeni na ataki
Izrael stał się polem doświadczalnym dla sektora cyberbezpieczeństwa. W pobliżu Tel Awiwu i na Pustyni Negew, w Ber Szewie, powstają specjalne parki technologii i innowacji, które są swoistym laboratorium nowych idei i nowych technologii cybernetycznych. W państwie żydowskim swoje przedstawicielstwa mają od lat największe i najważniejsze koncerny informatyczne. Aby ściągnąć do siebie najważniejszych graczy, rządy izraelskie zapewniły przedsiębiorstwom dobre warunki do inwestycji, zaś ośrodki akademickie ściśle współpracują z rządem i z wojskiem. Armia izraelska z kolei jest zainteresowana pozyskiwaniem nowych pomysłów w dziedzinie bezpieczeństwa i dlatego, przy zachowaniu "supertajności", otworzyła się na współpracę z biznesem.
Izrael jest jednym z najbardziej narażonych na ataki państw świata. Ale dzisiaj państwu żydowskiemu, w przeciwieństwie do poprzednich dekad, nie zagraża atak ze strony konwencjonalnych armii arabskich. Izraelczycy szczególnie obawiają się za to irańskiego programu zbrojeń rakietowych i nuklearnych oraz ataków z cyberprzestrzeni. Od dekad najważniejsza doktryna obronna Izraela streszcza się w zdaniu: „trzeba mieć zasadniczą przewagę nad sąsiadami i nieprzyjaciółmi, trzeba ich wyprzedzać w każdej dziedzinie”.
Przewaga wojskowa w sensie konwencjonalnym sprawiła, że Izraelczycy wygrali kilka wojen z sąsiadami. Dzisiaj także pracują nad tym, aby przewagę strategiczną i technologiczną utrzymać, czego dobitnym przejawem było pozyskanie w grudniu 2016 r. pierwszych myśliwców piątej generacji F-35, które przekazał Izraelowi Pentagon w ramach wieloletniego programu wsparcia militarnego. Nowe myśliwce nazywane są w Izraelu "Adir" (Potężny).
Ale drugim filarem, na którym budowane będzie bezpieczeństwo Izraela, jest cyberbezpieczeństwo. Tempo zmian w cyberprzestrzeni jest niezwykłe, dlatego tempo budowy struktur i technologii musi mu dorównywać, aby Izrael mógł utrzymywać przewagę nad nieprzyjaciółmi. Wygląda na to, że to mu się udaje. Ale zaawansowane struktury cyberobrony państwa to nie wszystko. Oprócz nich w sektorze cyberbezpieczeństwa działa w Izraelu kilkaset firm i start-upów. Aż 1/5 światowych inwestycji w cyberbezpieczeństwo to inwestycje tylko w samym Izraelu. Połowa izraelskiego eksportu to technologie, zwłaszcza wysokie.
Cyberbezpieczeństwo »USA szukają cyberwojowników. "Fakty z zagranicy" TVN24 BiS z...
Stoltenberg o cyberprzestrzeni
Amerykańska armia szuka cyberwojowników
CyberGym
A jeszcze niedawno Izraelczycy znani byli głównie z eksportu broni konwencjonalnych i produktów rolnych. Dzisiaj to wysokie technologie "made in Israel" sprzedają się świetnie na świecie. Jednym z wymownych symboli tej niezwykłej transformacji ekonomicznej i technologicznej stało się miejsce po dawnej spółdzielni produkcyjnej koło Hadery. Kiedyś uprawiano tu pomarańcze, które eksportowano potem do wielu krajów świata. Dzisiaj w dawnych budynkach spółdzielni mieści się ośrodek szkoleniowy CyberGym, który przygotowuje „antyhakerów” do zwalczania zarówno zagrożeń w sieci, jak i pochodzących z sieci. W CyberGym różne „drużyny” uczą się tworzyć realne zagrożenia i wypracowywać odpowiedzi na nie.
W zasadzie wszystko świadczyć mogłoby na niekorzyść Izraela. Małe terytorium, niecałe 8 milionów mieszkańców, izolacja państwa, szczególnie nieprzyjazne otoczenie, oddalenie od krajów zaprzyjaźnionych, konieczność importu wielu towarów itd. Te niesprzyjające okoliczności i warunki przekuto jednak na korzyści w dziedzinie wysokich technologii. Małe terytorium? Świetnie – skupimy wokół Tel Awiwu i w Ber Szewie specjalne ośrodki i parki technologiczne, gdzie zgromadzimy najzdolniejszych ludzi i damy im możliwości rozwoju. Nieprzyjazne otoczenie? Fantastycznie – będziemy mogli na bieżąco monitorować rozwój technologii cyberataków i budować struktury obrony i ofensywy w cyberprzestrzeni. Zaledwie kilka milionów mieszkańców? Doskonale – wyselekcjonujemy najlepszych, damy im elitarne wykształcenie i potem ich umiejętności wykorzystamy dla dobra państwa i biznesu. Wielka odległość od zaprzyjaźnionych państw? To też nam może sprzyjać – mając wykształconych ludzi, władających niemal powszechnie językiem angielskim na poziomie zaawansowanym, będziemy mogli do minimum ograniczyć skutki wysysania najwybitniejszych jednostek przez firmy technologiczne z Ameryki Północnej czy Europy. Poczucie klaustrofobii wśród obywateli? To też korzyść – Izraelczycy mówią, że wszyscy w ich państwie znają się nawzajem. Zawsze zatem ktoś może polecić kogoś do najbardziej wymagających zadań.
To nie jest żadna teoria spiskowa. W Izraelu kośćcem państwa jest armia i jej struktury. Dlatego to armia jest w awangardzie myślenia i kreowania pomysłów na cyberobronę. To właśnie armia i służby wywiadowcze co roku wybierają spośród uczniów szkół średnich dziewczęta i chłopców, którzy mają szczególne predyspozycje do zajmowania się zaawansowaną matematyką czy informatyką. Około dwustu z nich ląduje w elitarnych jednostkach i tam otrzymuje bardzo dobre wykształcenie, porównywalne z najlepszymi uczelniami technicznymi świata. Stają się cyberżołnierzami i przez kilka lat są do dyspozycji armii i służb. Potem odchodzą, ale do firm i start-upów, które często kierowane są przez ich byłych dowódców, albo sami zostają dowódcami. Działają na styku biznesu i wojska. W ten sposób obie strony korzystają z siebie nawzajem. Ci młodzi ludzie tak czy inaczej trafiliby do wojska po szkole średniej. Nie mieliby jednak prawa studiować, zanim nie skończyliby służby wojskowej. Ale ta wyselekcjonowana grupa zyskuje szersze możliwości – najpierw zaawansowane szkolenie, potem służbę wojskową.
- Cyberświat zmienił naszą cywilizację i będzie ją zmieniał w kierunku, który trudno dzisiaj przewidzieć – ocenił wysoki przedstawiciel Izraelskich Sił Obrony. - Cyberświat nie ma żadnej topografii, nie ma języka, nie ma praktycznie rozmiarów, można jedynie szacować na miliardy liczbę urządzeń podpiętych do sieci. Cyberprzestrzeń nie ma prawa, nie ma reguł, konflikt w cyberprzestrzeni jest asymetryczny z samej definicji - dodał. Kontynuując swoją opowieść, prezentuje wizję świata, w której choć nadal to ludzie walczą ze sobą i tworzą konflikty poprzez cyberprzestrzeń i poprzez urządzenia, niedaleko przed nami wizja, gdy to ludzie, maszyny i sztuczna inteligencja na równi zdominują cyberprzestrzeń.
Wspomniany przedstawiciel armii izraelskiej próbuje zdefiniować, mimo wszystko, najważniejsze pojęcia dotyczące cyberprzestrzeni, cyberkonfliktu i cyberobrony. „Większość z nas to wciąż cyberimigranci, nie urodziliśmy się w świecie cyber, znamy świat bez sieci i cyberprzestrzeni, ale nowe pokolenia od kilku lat to cyber-natives, urodzeni w cyberprzestrzeni” – opowiada. Kontynuuje: „Kiedyś służyłem w izraelskich siłach powietrznych. Tam obowiązywały zasady: ofensywa, ofensywa, ofensywa i niewielki krok w stronę defensywy. W cyberobronie musimy działać odwrotnie: obrona, obrona, obrona i niewielki krok w stronę ofensywy. Przede wszystkim musimy się bronić, nieprzyjaciel działa w różnym tempie, powoli, ale może zadziałać z prędkością światła. Największy problem to kwestia przypisania komuś odpowiedzialności. Napastnicy są nieokreśleni, nieznani, nie wiadomo, czy są państwami, organizacjami, czy jednostkami".
Cyberkopuła
Izraelscy eksperci wyjaśniają, że dla bezpieczeństwa państwa tworzona jest już od lat specjalna „Cyberkopuła”, która na wzór „Żelaznej Kopuły”, czyli tarczy antyrakietowej, zabezpieczać będzie kraj przed atakami. Na atak narażone są wszystkie obiekty, instytucje i każdy obywatel. Hakerzy atakują albo bazy danych, albo próbują unieruchomić i zniszczyć urządzenia i obiekty techniczne, funkcjonujące w naszym otoczeniu - od świateł na skrzyżowaniu po systemy energetyczne, dystrybucję żywności, wodociągi, sieci szpitali.
- Jest oczywiste, że najbardziej narażeni na atak są cywile i obszary cywilne. Terroryści nie zaatakują izraelskich struktur militarnych czy państwowych – przekonuje były oficer Mossadu. Ujawnia, że Izrael był niedawno celem dużych ataków hakerskich, które zakłóciły pracę giełdy w Tel Awiwie oraz systemy dystrybucji wody i energii elektrycznej. Atak był przeprowadzony prawdopodobnie przez serwery na terytorium Algierii, ale Algieria nie była źródłem ani organizatorem ataku – dodaje.
Kontynuując swoją opowieść o współczesnych zagrożeniach dla Izraela i Bliskiego Wschodu, ujawnia też, że po ataku na irański program nuklearny przy użyciu wirusa Stuxnet, władze w Teheranie zdecydowały się dołączyć do czołówki państw zaawansowanych w dziedzinie cyberobrony i cyberofensywy. „Irańczycy mają dobre uczelnie, wykształconych ludzi, są dumną, starą cywilizacją i dlatego już teraz liczą się w cyberświecie” – podkreśla.
Izraelczycy poważnie podchodzą do swojego bezpieczeństwa
Izrael jest państwem silnie zmilitaryzowanym w porównaniu z innymi państwami rozwiniętymi
Utworzono cały szereg specjalnych instytucji, które mają zająć się cyberbezpieczeństwem państwa
Izraelskie wojsko stara się ściągać młode talenty na różne sposoby
Państwo izraelskie systematycznie rozwija swój potencjał do walki w cyberprzestrzeni
Izraelczycy aktywnie śledzą działania w cyberprzestrzeni
Młodzi izraelscy cyberwojownicy szkolą się na byłej plantacji
Przełomowy 2016
- Tak, byłem dowódcą Jednostki 8200, a dzisiaj jestem szefem Team8, kreatywnej firmy, swoistego syndykatu kilku znanych koncernów IT, które tutaj, w Izraelu, zatrudniły grupę ekspertów. Pracujemy nad rozwiązaniami w dziedzinie cyberbezpieczeństwa – opowiada Nadav Zafrir, szef Team8. W swojej prezentacji o zagrożeniach dla cyberświata uznaje rok 2016 za kluczowy w historii cyberbezpieczeństwa i technik obrony oraz ataku w cyberprzestrzeni.
„Unieruchomienie ukraińskiej elektrowni na przełomie lat 2015/16, zaatakowanie systemu przelewów finansowych SWIFT w Azji Południowej, ingerencja poprzez hakerów w procesy polityczne w rozwiniętym świecie, szczególnie w Stanach Zjednoczonych czy wreszcie unieruchomienie Internetu na dużym obszarze Ameryki Północnej oznaczają, że rok 2016 zdefiniował charakter konfliktów w cyberprzestrzeni i charakter zagrożeń” – uważa Zafrir.
Inny ekspert, Rami Efrati, zwraca uwagę na trzy główne rodzaje cyberzagrożeń: kradzież danych, ataki na OT (operational technology), czyli na urządzenia i obiekty, oraz manipulowanie rzeczywistością, którą znamy wokół siebie. Podaje przykład Anonymous. Grupa ta doskonale wie, jak wielki rozgłos daje w świecie hakerów udany atak na Izrael, dlatego podejmuje takie działania. Udało jej się upokorzyć państwo żydowskie, zamieszczając swoje komunikaty w sieci na oficjalnych stronach państwowych w Dniu Pamięci Holokaustu, jednym z najważniejszych w Izraelu. Rami Efrati ocenia, że "Anonimowi" mogą zostać także wykorzystani do ataku przez jakieś wrogie państwo.
Gwałtowny rozwój nowych technologii przemienił Izrael. Ale są też ujemne strony tego rozwoju: wzrost cen mieszkań w Tel Awiwie i okolicach. Kilka lat temu przeciwko drożyźnie protestowali młodzi ludzie. Politycy obiecali zmiany, ale zmian nie ma – mówią mi rozgoryczeni młodzi mieszkańcy Tel Awiwu. Inne wyzwanie to utrzymanie rozwoju tradycyjnych dziedzin gospodarki. Rząd musi myśleć, jak nie stworzyć technologicznej monokultury ekonomicznej, która - choć dynamicznie się rozwija - to jednak zatrudnia niewielki procent obywateli.
Sektor high-tech otworzył przed Izraelem jednak nieznane dotąd możliwości na arenie międzynarodowej – wiele krajów poszukuje sojuszu technologicznego z Izraelem i korzysta z doświadczeń państwa żydowskiego. Wszystkie niemal koncerny IT świata mają swoje przedstawicielstwa w Izraelu i Ber Szewie. Globalny kapitał, nie tylko zachodni, ale i azjatycki, inwestuje tam coraz więcej. Cyberprzestrzeń jako element nowej dyplomacji przekroczyła więc granice geograficzne i geopolityczne. Można powiedzieć, że dzisiaj nowoczesny syjonizm to właściwie cybersyjonizm, czyli nowy etap w rozwoju Państwa Izrael, które za chwilę (w maju 2018 roku) świętować będzie 70. urodziny. Cybersyjonizm najlepiej zdefiniował Gil Shwed z Checkpointu: „Nasi przodkowie w Polsce i innych krajach Europy Wschodniej studiowali Torę i Talmud. Nasi pradziadkowie i dziadkowie przyjechali na pustynię na Bliski Wschód. Na pustyni zaczęli uprawiać ziemię i zbudowali państwo żydowskie. Nasza generacja musi rozwijać cybertechnologie, aby iść do przodu”.