Gdy notowania rządu w Kijowie spadają, nadzieje Julii Tymoszenko rosną, bo w trudnych dla Ukrainy chwilach była premier widzi szansę na powrót do władzy. Dlatego pragnie wywołać kryzys rządowy i doprowadzić do wcześniejszych wyborów parlamentarnych.
– Skończmy już z tą polityczną i korupcyjną grą za kulisami – oznajmiła Julia Tymoszenko po podjęciu decyzji w sprawie zbierania podpisów pod wnioskiem o dymisję rządu.
Była premier była jednym z polityków w ukraińskim parlamencie, którzy zainicjowali zbieranie podpisów pod wnioskiem o wotum nieufności dla gabinetu Arsenija Jaceniuka. Jako pierwsza podjęła decyzję o opuszczeniu demokratycznej, prozachodniej koalicji. Partia Batkiwszczyna Julii Tymoszenko liczy w 450-osobowej Radzie Najwyższej zaledwie 19 mandatów. Bez jej udziału koalicja byłaby w stanie przetrwać, procedura jednak została uruchomiona – w ślad za ugrupowaniem Tymnoszenko większość opuściła Samopomoc mera Lwowa Andrija Sadowyja. Przewodniczący Rady Najwyższej ogłosił, że koalicja przestała istnieć.
- Julia Tymoszenko podjęła taką decyzję, bo oczekuje czegoś więcej. Chce ponownie stanąć na czele rządu. O tym zadecydowały wyłącznie jej ambicje. Gdyby miało być inaczej, zaproponowałyby jakieś konstruktywne rozwiązania lub konkretne projekty ustaw – mówi tvn24.pl ukraiński politolog Ołeksandr Palij.
Szef Centrum Badań Politycznych Puenta w Kijowie Wołodymyr Fesenko w rozmowie z tvn24.pl dodaje: – Tymoszenko marzy o tym, by wrócić na pierwsze pozycje. Wiele wskazuje na to, że jej najbliższym celem będzie walka o fotel premiera. Walka poprzez zwycięstwo jej partii w przedterminowych wyborach parlamentarnych. Dlatego Tymoszenko podejmuje prowokacyjne działania, by do nich doprowadzić.
O wspomnianych przez Palija ambicjach Tymoszenko wiadomo nie od dzisiaj. "Żelazna Julia" nigdy nie ukrywała swoich aspiracji. W czasie pomarańczowej rewolucji w 2004 r. poparła ówczesnego lidera opozycji Wiktora Juszczenkę, a gdy ten został prezydentem, zażądała teki premiera. Juszczenko spełnił jej życzenie i w styczniu 2005 r. Tymoszenko została szefem rządu. Jej misja nie trwała jednak długo. Koalicja "obozu pomarańczowych" nie dotrwała do pierwszej rocznicy rewolucji. Rozpadła się po oskarżeniach o korupcję w najbliższym otoczeniu prezydenta Juszczenki. Współpracownicy byłej premier oskarżyli o nią m.in. Petra Poroszenkę, wówczas sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, dziś prezydenta kraju.
Ukraińskie media jeszcze w ubiegłym roku prognozowały, że Tymoszenko będzie dążyła do tego, by po raz trzeci zostać premierem. Po raz drugi pełniła ten urząd po przedterminowych wyborach w 2007 r., w których jej ugrupowanie zdobyło ponad 30 proc. głosów. Wówczas Blok Julii Tymoszenko utworzył koalicję z Naszą Ukrainą Wiktora Juszczenki. W 2010 r., po dojściu do prezydentury Wiktora Janukowycza (jej głównego rywala w wyścigu o najwyższy urząd w państwie), jej rząd został zdymisjonowany przez parlament.
Na dymisji Tymoszenko jednak się nie skończyło. W październiku 2011 r. przywódczyni Batkiwszczyny została skazana na siedem lat więzienia. Ekipa Janukowycza oskarżyła ją o nadużycie władzy podczas podpisania kontraktu gazowego z Rosją w 2009 r. Przeciwnicy "żelaznej Julii" dowodzili, że naraziła gospodarkę ukraińską na znaczące straty, natomiast otoczenie Tymoszenko odpierało zarzuty, twierdząc, że sprawa ma charakter polityczny. Wyrok w sprawie Tymoszenko został skrytykowany na Zachodzie. UE apelowała do ekipy Janukowycza o jej uwolnienie.
Głównym krytykiem premiera Jaceniuka w najbliższym czasie będzie Julia Tymoszenko
Jewhen Magda
Była premier wywołuje kryzysy
Tymoszenko odzyskała wolność po antyrządowych protestach na przełomie 2013 i 2014 r. i obaleniu rządów Wiktora Janukowycza. Kiedy w lutym 2014 r. opuściła szpital więzienny w Charkowie, amerykańska dziennikarka i żona byłego szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego Anne Applebaum napisała na Twitterze: "Cieszę się z jej rodziną, że wróciła do domu. Martwię się o jej kraj, gdyby miała wrócić do polityki".
Applebaum uznała wówczas, że Tymoszenko przyczyniła się do kryzysu w Kijowie, a zdaniem niektórych ukraińskich ekspertów pragnie wywołać kryzys także teraz – obalając rząd Arsenija Jaceniuka i dążąc do przedterminowych wyborów.
"Historia ukraińska zatoczyła kolejne koło. Cofnęliśmy się do lat 2006-2007, z politykami, którzy stale się kłócą, oligarchami, którzy spijają śmietankę, z Julią Tymoszenko, która czeka na swoją szansę i prorosyjskimi kontrrewolucjonistami, którzy żądają przeprowadzenia wcześniejszych wyborów" – napisał portal gazeta.ua, odnosząc się do wydarzeń w parlamencie.
Arsenij Jaceniuk, którego Tymoszenko oskarża obecnie o układy korupcyjne i działania na rzecz oligarchów, należał niegdyś do grona jej najbliższych współpracowników. Kiedy Tymoszenko trafiła do aresztu, ogłosił, że władze w Kijowie wypowiedziały "polityczną wojnę". Kierował frakcją parlamentarną Batkiwszczyny, zasiadał także w radzie politycznej partii Tymoszenko. Opuścił jej szeregi, z powodu "różnicy poglądów", przed wyborami parlamentarnymi w październiku 2014 r.
Ukraiński portal Lewy Brzeg relacjonował, że współpracownicy Jaceniuka postawili Tymoszenko szereg warunków, w tym dotyczących list wyborczych. Jaceniuk apelował także do Tymoszenko, by dołączyła do koalicji formowanej przez wszystkie partie demokratyczne, jednak była premier zwlekała z decyzją w tej sprawie. – Głównym krytykiem premiera Jaceniuka w najbliższym czasie będzie Julia Tymoszenko – prognozuje ukraiński komentator Jewhen Magda. Jego zdaniem "żelazna Julia" będzie dążyła do wzrostu popularności właśnie kosztem Jaceniuka, którego będzie próbowała "publicznie oskalpować".
Musimy zrobić wszystko, aby powołać nowy techniczny gabinet. Jeżeli to się nie uda, będziemy domagać się przedterminowych wyborów parlamentarnych
Julia Tymoszenko
Przeciwko dymisji rządu Jaceniuka opowiadają się partnerzy zachodni Kijowa, którzy obawiają się destabilizacji politycznej na Ukrainie. Zwolennicy Jaceniuka z kolei dowodzą, że zmiana władzy w Kijowie nie może mieć miejsca w czasie, gdy Rosja anektowała Krym i wspiera zbrojnie prorosyjskich rebeliantów w Donbasie.
W połowie lutego ukraińskie media informowały o dwóch wydarzeniach w życiu Tymoszenko: jej wizycie w Stanach Zjednoczonych, a także jej decyzji o zawarciu sojuszu z Ruchem Antykorupcyjnym byłego szefa Służby Bezpieczeństwa Wałentyna Naływajczenki. – Nasze partie opowiadają się za jak najszybszą dymisją rządu. Musimy zrobić wszystko, aby powołać nowy techniczny gabinet. Jeżeli to się nie uda, będziemy domagać się przedterminowych wyborów parlamentarnych – ogłosiła wtedy była premier.
Ukraińscy eksperci zauważyli, że Tymoszenko i Naływajczenko wspólnie odbyli podróż do USA, gdzie spotkali się m.in. z Victorią Nuland, asystentką amerykańskiego sekretarza stanu ds. Europy i Eurazji, oraz senatorem Johnem McCainem. – Tymoszenko i Naływajczenko nigdy nie byli sojusznikami. Jednak wspólnie wybrali się do Stanów Zjednoczonych, gdzie otrzymali błogosławieństwo polityków amerykańskich. Myślę, że tamci obiecali im wsparcie w najbliższych wyborach do Rady Najwyższej – mówił rosyjskiej gazecie "Wzgliad" ukraiński politolog Mychajło Pohrebyński.
Ukraińskie media odnotowały, że w Waszyngtonie Julia Tymoszenko spotkała się z Hanną Herman, byłą rzeczniczką obalonego prezydenta Wiktora Janukowycza, a także byłą deputowaną jego Partii Regionów. Kobiety uściskały się po przyjacielsku. Zdjęcia z ich udziałem trafiły do internetu i wywołały sensację. W Kijowie spekulowano, że Tymoszenko będzie zabiegała o poparcie współpracowników Janukowycza, którzy zasiadają w parlamencie z ramienia Bloku Opozycyjnego.
– Nie sądzę, by Julia Tymoszenko szukała poparcia sojuszników Janukowycza. Bezpośrednia współpraca z nimi oznaczałaby dla niej śmierć polityczną. Nie warto od nich oczekiwać także jakiejś szczególnej pomocy. Z tymi, którzy pozostali na Ukrainie, była premier może się kontaktować bez pomocy Herman. Z kolei ci, którzy przebywają w Moskwie, nie mają większego znaczenia w obecnej polityce ukraińskiej – mówi tvn24.pl Wołodymyr Fesenko. – Herman może być interesująca dla Tymoszenko jako doświadczona specjalistka od wizerunku politycznego, w tym międzynarodowego. Herman jest także właścicielką agencji informacyjnej, która potrzebuje takich klientów jak Tymoszenko – podkreśla Fesenko.
Sama Tymoszenko pytana o uściski z Herman mówiła o "wartościach chrześcijańskich i miłosierdziu".
Po niedanej próbie obalenia rządu (głosowanie odbyło się 16 lutego) Tymoszenko zażądała zwołania nadzwyczajnego posiedzenia parlamentu. Zgodnie z ukraińskimi przepisami kolejną próbę usunięcia premiera Rada Najwyższa będzie mogła podjąć dopiero na następnej sesji parlamentu, która rozpocznie się we wrześniu. Tymoszenko najwyraźniej nie chce czekać do jesieni. Twierdzi, że jej postulaty są zgodne z konstytucją. Porządek obrad nadzwyczajnie zwołanego parlamentu miałby jeden punkt: dymisję rządu Jaceniuka. – Mamy ku temu wszystkie powody i narzędzia – uzasadniała Tymoszenko.
Co dalej?
W wyborach parlamentarnych w 2014 r. partia byłej premier ledwo przekroczyła 5-procentowy próg wyborczy. Jej popularność jednak rośnie. Według sondażu Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii gdyby wybory parlamentarne odbyły się w najbliższym czasie, Batkiwszczyna uzyskałaby 15 proc. poparcia. Prezydencki Blok Petra Poroszenki zaledwie o jeden punkt procentowy więcej, a Front Ludowy Jaceniuka nie przekroczyłby 5-procentowego progu wyborczego.
Czy rosnące notowania dają Julii Tymoszenko realne szanse na to, by ponownie została premierem? – Takich szans u niej nie ma – ocenia Palij. Były dyrektor Instytutu Studiów Strategicznych przy prezydencie Ukrainy Andrij Jermołajew dodaje zaś, że poparcie dla Tymoszenko z upływem czasu będzie spadać. – Tymoszenko zawsze była pewnym siebie politykiem, jednak w prognozach dotyczących wzrostu popularności może się mylić. Krajobraz polityczny na Ukrainie silnie się zmienił. Do jesieni [kiedy ponownie może dojść do próby obalenia rządu – red.] zmieni się jeszcze bardziej – podkreśla Jermołajew.
"Żelazna Julia" zapewne pozwoli sobie nie zgodzić się z nim.