Był nieśmiały. Typ prymusa, grzecznego ucznia – opowiada Krzysztof Skiba, lider zespołu Big Cyc. Karierę polityczną zaczynał ze złośliwym przezwiskiem Budyń. W ciągu ponad 25 lat Paweł Adamowicz zdobył doświadczenie, twardą skórę, zmienił swoje rodzinne miasto i siebie.
Pisarz Paweł Huelle mówi, że w niedzielny wieczór, kiedy usłyszał, co się wydarzyło podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, po prostu się rozpłakał. – Siedziałem i ryczałem, jakbym tracił brata albo najbliższego kolegę. Byłem w kontakcie z lekarzami. Wiedziałem, że prezydent Gdańska nie ma szans. Żadnych. Więc ryczałem, bo to było jedyne, co mogłem zrobić – wyznaje autor powieści "Weiser Dawidek", jeden z inicjatorów powołania niezależnej organizacji studenckiej na fali strajków sierpniowych w 1980 roku.
Niezależne Zrzeszenie Studentów powstało we wrześniu wspomnianego roku. W jego podziemnych strukturach działał też Paweł Adamowicz, którego korzenie, jak większości gdańszczan, sięgały Wileńszczyzny i Białorusi.
Do Gdańska z Wilna
Rodzice Pawła Adamowicza, Teresa i Ryszard, przyjechali do Gdańska z Wilna w 1946 roku.
Przyszły ojciec prezydenta miasta miał wtedy 18 lat. Po latach mówił o sobie, że jest ekspatriantem, wygnańcem, bo swoją ojczyznę (patrię) zostawił w Wilnie, w mieszkaniu przy ulicy Piłsudskiego, w centrum miasta.
Do Gdańska jechał z rodzicami dwa tygodnie w bydlęcym wagonie razem z dwiema innymi rodzinami i skromnym dobytkiem, bo Sowieci nie pozwalali Polakom wywozić za wiele. Na miejscu ulokowano ich w barakach niemieckiego obozu jenieckiego, w których mogli mieszkać kilka tygodni. Zaczęli więc szukać mieszkania. I znaleźli – za dwa kilogramy słoniny. Ryszard Adamowicz opowiadał po latach w rozmowie nagranej dla Cyfrowego Archiwum Kresowiaków Pomorskich, że kiedy szli z rodzicami jedną z ulic Gdańska, zapytał napotkane dwie Niemki, czy słyszały o wolnym mieszkaniu. Kobiety, niewiele myśląc, odpowiedziały: – A czegoście tu przyjechali?
Chłopak, który nauczył się trochę niemieckiego podczas okupacji Wilna, wytłumaczył, na ile umiał, że z rodzinnego miasta mogli wyjechać dalej na wschód, a więc na Sybir, którego tak bardzo bali się Niemcy, dlatego woleli wyruszyć na zachód. Tak od słowa do słowa zaczęli rozmawiać – Polacy, którzy musieli porzucić swój dom i Niemki, które za chwilę miały pójść w ich ślady. Przyszły ojciec Pawła Adamowicza dowiedział się, że dwie kobiety, które z Gdańska wyjadą za miesiąc, gotowe są już przenieść się do swoich znajomych, którzy też opuszczą miasto. Chcą jednak odstępnego. Dwa kilogramy słoniny.
Dogadali się. Rodzina Adamowiczów: Wincenty, Pelagia i ich synowie Leon i Ryszard przeprowadzili się do jednego pokoju w dwupokojowym, wspólnym mieszkaniu. To było ich pierwsze lokum na nowej, obcej ziemi, w mieście, które musieli oswoić. I oswoili je. A następne pokolenie, w tym Paweł Adamowicz, po prostu je pokochało.
– Paweł był pasjonatem Gdańska. Jak wszyscy urodzeni tu po wojnie, czuł, że trzeba się odnieść do historii, ale nie tylko do niemieckiej. Wymyślił więc jako prezydent projekt, który miał zbudować nową tożsamość gdańszczan odwołujących się do wielokulturowości – tłumaczy Paweł Huelle.
Pisarz przyznaje, że ta otwartość gdańszczan, również samego Pawła Adamowicza, na pewno związana była z doświadczeniem dziadków i rodziców, którzy utracili swoje domy, bo tak zdecydowała za nich historia.
– Sądzę, że dlatego po spotkaniu z papieżem Franciszkiem zainicjował miejski program integracji imigrantów, całkowicie pod prąd ówczesnym tendencjom, ale zgodnie z wartościami, które wyznawał – mówi Huelle. W tragicznie zmarłym prezydencie Gdańska cenił nie tylko miłość do hanzeatyckiego portu, ale też wielkie zrozumienie dla kultury i jej znaczenia w tworzeniu miasta lepszym.
Nie raz i nie dwa pisarz i prezydent szli ulicami Gdańska, który Norman Davis, brytyjski historyk i polski patriota, nazwał "niemiecką perłą w polskiej koronie" i rozmawiali o tej perle.
– Pamiętam, jak kiedyś zawędrowaliśmy na obrzeża, eufemistycznie mówiąc, podupadłe. Powiedziałem mu wtedy, że powinien być jak Wokulski, który idąc nędznym Powiślem, marzył, że z tej nędzy wyrosną bulwary, sklepy, nowa rzeczywistość. Mówiliśmy Żeromskim, jego odpowiedzialnością społeczną – opowiada Huelle. – Powiedziałem mu też, że czasem trzeba być jak bohater powieści Josepha Conrada, w których przychodzi taki moment dla mężczyzny, że musi wstać i zacząć działać. Paweł Adamowicz tak właśnie robił. Działał.
Jedynka, czyli "Gilotyna" i "Godło"
Sierpień 1980 roku. Adamowicz ma 15 lat. Jest uczniem I Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku, w którym dziesięć lat wcześniej maturę zdawał Donald Tusk, przyszły premier. Uczniami "Jedynki" byli też Aleksander Hall, twórca Ruchu Młodej Polski i Rudi Schuberth, lider formacji Wały Jagiellońskie. Do tej szkoły chodził też Krzysztof Skiba, wokalista kapeli Big Cyc, w latach 80. anarchista związany z Pomarańczową Alternatywą. Skiba uczył się w klasie wyżej i kojarzył Adamowicza jeszcze z podstawówki.
– Był nieśmiały. Typ prymusa, grzecznego ucznia – opowiada lider Big Cyca, którego po latach Paweł Adamowicz zaprosił do swojego komitetu poparcia, kiedy startował na prezydenta Gdańska.
– Nasz ogólniak był 150 metrów od bramy numer 2. Tej najsłynniejszej, wokół której toczyło się strajkowe życie, gdzie przemawiał Lech Wałęsa, przez którą robotnicy nieśli go na ramionach po podpisaniu porozumień – wspomina Skiba.
Wraz z rozpoczęciem roku szkolnego 1980/1981 w "Jedynce" też zaczęła się solidarnościowa rewolucja. Może w mniejszej skali, ale jednak. Uczniowie zaczęli tworzyć niezależny parlament uczniowski, w opozycji do samorządu, który uznawany był za narzędzie kontroli za strony nauczycieli. Na początek przejęli gablotki.
– Wtedy w każdej szkole, w każdym zakładzie pracy komunikacja odbywała się poprzez gablotki. W fabryce wisiały w nich zdjęcia robotników miesiąca czy brygadzistów tygodnia, w szkole propaganda na 1 Maja czy rewolucję październikową, no, czasem wiersze Słowackiego. Aż do gablotki dobraliśmy się my – opowiada Skiba, który wraz z grupą uczniów stworzył gazetkę szkolną zatytułowaną "Gilotyna".
Nowy numer zawieszali co poniedziałek. Rysunki satyryczne, felietony czy korespondencję z pierwszego w Polsce zlotu naturystów, który odbył się w Chałupach. Co poniedziałek przed gablotą gromadził się tłum uczniów, stawali nauczyciele i awantura wisiała w powietrzu albo i wybuchała, jak wtedy, kiedy okazało się, że wszyscy mogą przeczytać horoskop, w którym znak zodiaku Baran w nadchodzącym tygodniu będzie się oddawał z zapałem budowie socjalistycznej ojczyzny.
– No tylko baran mógł się temu oddawać, więc oczywiście kazano nam to zdjąć. Ale po jakimś czasie obok "Gilotyny", w drugiej gablocie, pojawiła się nowa gazeta – nazywała się "Godło" i kierowali nią Wojtek Turek i Paweł Adamowicz. Już same tytuły pokazują, jak się różniliśmy. Oni poważni, skupieni na historii, my satyryczni.
Odwiedziłem wtedy Wojtka w domu. Ja miałem u siebie dwa plakaty: Jimiego Hendrixa i Bruce’a Lee, którymi się fascynowałem. On miał portrety Piłsudskiego i Dmowskiego – śmieje się Skiba, by po chwili poważnie dodać, że "Gilotyna" ukazywała się nie tylko w gablocie, ale też była kserowana (w liczbie 300 egzemplarzy), a potem trafiła na powielacz (1000 egzemplarzy).
Aż 13 grudnia 1981 roku wprowadzono stan wojenny i gazetki musiały zniknąć. Przynajmniej oficjalnie, bo właśnie w stanie wojennym Paweł Adamowicz został członkiem zespołu podziemnego pisma "Jedynka", wydawanego przez uczniów ogólniaka sąsiadującego ze stocznią.
– W stanie wojennym spotkaliśmy się kilka razy na manifestacjach. A potem każdy z nas poszedł swoją drogą. Ja rockandrollową, on polityczną. Kiedy więc zaproponował mi, żebym wszedł do jego komitetu poparcia (w wyborach na prezydenta Gdańska w 2014 roku - red.), to dla wielu szokiem było nasze spotkanie w teatrze, na którym ten komitet został przedstawiony – wspomina Skiba.
W komitecie znaleźli się Halina Winiarska, Jerzy Kiszkis, Halina Słojewska – sławni nie tylko w Gdańsku aktorzy zaangażowani w działalność charytatywną w stanie wojennym, a także naukowcy i sportowcy, jak złoci medaliści Adam Korol, Leszek Blanik czy Iwona Guzowska. I w pewnym momencie Paweł Adamowicz poprosił na scenę swojego kolegę ze szkoły, Krzysztofa Skibę.
– Powiedziałem, że mama mnie uczyła, by pomagać młodszym. Ludzie byli zaskoczeni. Nikt nie sądził, że jestem od Pawła starszy. On wyglądał poważnie, jak to polityk, w garniturze, a ja w jakimś t-shircie, przetartej kurtce. Ale od tego czasu byłem z nim w każdych wyborach – dodaje Skiba.
Opozycja jak powietrze
Ojciec Ludwik Wiśniewski, dominikanin, to postać kultowa duszpasterstw akademickich Gdańska i Wrocławia. Na Pomorzu działał w latach 1968–1972 i to spod jego ręki "wyszedł" Aram Rybicki i Aleksander Hall, przyszli liderzy Ruchu Młodej Polski. Ten drugi stał się mentorem dla starszego brata Pawła Adamowicza – Piotra, którego uczył historii w VI LO, zanim wyrzucono go za współpracę z podziemnym pismem "Bratniak". To Piotr Adamowicz zaczął przynosić do domu nielegalne gazetki. Któregoś dnia przyszedł do Aleksandra Halla w odwiedziny z młodszym bratem.
Ale 13 grudnia 1981 roku karnawał Solidarności gwałtownie zakończył się. W styczniu 1982 roku Piotr Adamowicz został internowany. Paweł, jego młodszy brat wspominał w swojej książce: "Dłużej nie można było pozostać tylko obserwatorem. Ojczyzna domagała się czynu".
Uczniowie wpinali oporniki w czarne swetry. Była to manifestacja niezgody na stan wojenny. Co odważniejsi albo bardziej zaangażowani politycznie nosili wykonane metodą chałupniczą znaczki z orłem w koronie.
W 1984 roku Paweł Adamowicz zaczął studia na wydziale prawa Uniwersytetu Gdańskiego. W tym samym roku historię studiował, tyle że we Wrocławiu, Paweł Skrzywanek, jego rówieśnik i kolega z podziemnego Niezależnego Zrzeszenia Studentów.
– Z jednej strony działaliśmy w podziemnym NZS-ie. Z drugiej wchodziliśmy w oficjalne struktury samorządów na uczelniach, by je przejąć po reaktywacji w połowie lat 80. Pawła poznałem w Warszawie, gdzie przyjeżdżali ludzie z najważniejszych uczelni w Polsce i rozmawiali o tym, co robić – opowiada Skrzywanek. Ocenia, że te spotkania i rozmowy dały im wiedzę, dzięki której umieli walczyć o swoje, kiedy rozpoczęły się obrady Okrągłego Stołu.
Najpierw jednak był strajk na uczelniach w 1988 roku. Adamowicz został przewodniczącym Studenckiego Komitetu Strajkowego na Uniwersytecie Gdańskim. Rok później wybuchł strajk okupacyjny.
– Paweł był związany ze środowiskiem Ruchu Młodej Polski, wychowankami ojca Ludwika. Ojciec Wiśniewski był we Wrocławiu naszym mentorem – opowiada Skrzywanek. Jak mówi, przyglądali się z tego Wrocławia Gdańskowi uważnie, bo Gdańsk przyciągał liberałami, z którymi związany był Donald Tusk, a także Ruchem Młodej Polski, tworzonym przez Halla i Arama Rybickiego. Tam wykuwała się nowa Polska.
– A potem dostaliśmy prezent od losu. Przy Okrągłym Stole wyrwaliśmy sobie udział w pracach podstolika młodzieżowego, gdzie przedstawiliśmy między innymi nowe regulaminy studiów. O jakości naszego przygotowania do rozmów najlepiej świadczy to, że minister szkolnictwa wyższego przyjął wszystkie nasze propozycje – wspomina Skrzywanek, który po przełomie, mając 25 lat, został radnym Wrocławia. Jego kolega z drugiego końca Polski, który rozpoczął dobrze zapowiadającą się karierę naukową, w tym samym 1990 roku został prorektorem do spraw studenckich. Nie miał nawet doktoratu.
– Ale nam nie chodziło o kasę czy stanowiska. Byliśmy ukształtowani w duchu służby, odpowiedzialnego patriotyzmu. Może te słowa się zdewaluowały, ale dla nas miały ogromny ciężar gatunkowy. To było widać choćby wtedy, kiedy spotkaliśmy się z Pawłem na wieczernicy po śmierci Arama Rybickiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej – podkreśla Skrzywanek. – Ale łączył nas też sport, słynne mecze liberałowie kontra młodopolacy. Do dzisiaj pamiętam znane w całej Polsce hasło: "Trzej królowie polskich miast: Śląsk, Wisełka, Lechia Gdańsk!”.
Adam Korol, wioślarz i mistrz olimpijski z Pekinu, dodaje: – To na jego prezydenturę przypadły największe sukcesy i moje, i Sylwii Gruchały, i Leszka Blanika. To było niesamowite, kiedy przyjeżdżał do nas na lotnisko i witał każdego, dziękując za medal.
Korol wspomina swój powrót z Pekinu. Na lotnisku imienia Lecha Wałęsy czekał tłum kibiców, w którym byli jego najbliżsi. I kiedy pojawił się w hali przylotów, usłyszał głos Pawła Adamowicza. Przez mikrofon zawołał: Adam! Jesteś naszym hero!.
– Zapraszał nas na galę, podczas której wyróżnienia i nagrody prezydenta Gdańska odbierali najlepsi sportowcy. Ostatnio w grudniu zeszłego roku. Doprowadził nie tylko do wybudowania fantastycznego stadionu na Euro 2012, ale też do powstania stu boisk przyszkolnych.
Żeby nikt nie był sam
Oprócz pracy na uczelni Paweł Adamowicz miał też pół etatu w Wojewódzkim Biurze Poselsko-Senatorskim Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Jego szefem był Jacek Starościak, pierwszy po przemianach demokratycznych prezydent Gdańska. A w 1990 roku przyszły pierwsze wybory samorządowe.
Sąsiadka rodziców Amelia Dolecka spotkała matkę Pawła Adamowicza, kiedy ta szła wyrzucić śmieci. Powiedziała jej, że razem z przyjaciółką zgłosiły młodszego jej syna jako kandydata na radnego. I Paweł wystartował w wyborach. Został radnym.
Bogdan Zdrojewski, pierwszy prezydent Wrocławia, były minister kultury, obecnie europoseł Platformy Obywatelskiej, dopowiada:
– Duże miasta nie miały wtedy szczęścia. Prezydenci się zmieniali jak w kalejdoskopie. Paweł został przewodniczącym rady miejskiej, a w kolejnej kadencji prezydentem Gdańska, jeszcze wybieranym przez radnych. Nie miał łatwo, bo Gdańsk był areną konfliktu pomiędzy Lechem Wałęsą i Tadeuszem Mazowieckiem. Silne było środowisko Młodej Polski, z którym był związany. Swoje mieli do powiedzenia liberałowie. Ale jemu udało się opanować te napięcia, by małymi krokami, z kadencji na kadencję, zmieniać i swoje miasto, i samego siebie.
Zdrojewski z Adamowiczem, Janiną Ochojską i Markiem Edelmanem pojechali w 1993 roku z konwojem humanitarnym do Sarajewa w czasie wojny na Bałkanach.
Chcieli pokazać oblężonym od tysiąca dni mieszkańcom tego miasta, że nie są sami. Z trudem udało się uzbierać grupę sześciu prezydentów i burmistrzów, w tym aż trzech z Polski, reprezentantów miast szczególnie dotkniętych kataklizmami naturalnymi, wojnami, trudną historią. Jak wspomina Zdrojewski, Edelman był empatyczny i jednocześnie pesymistyczny, za to Adamowicz tryskał entuzjazmem, że mogą coś zrobić. Zawieźli do Sarajewa między innymi respirator i płucoserce.
– Kiedy już w Zagrzebiu wsiedliśmy do samolotu UNPROFOR-u, rzuciłem "no to lecimy". Paweł zacierał ręce z radości, a Marek Edelman powiedział: "na razie nie lecimy, tylko siedzimy w samolocie". I miał rację. Ostrzał Sarajewa był tak silny, że wylecieliśmy następnego dnia – opowiada Bogdan Zdrojewski. Potem razem z Pawłem Adamowiczem ciągnęli przez ulice zrujnowanego miasta wózek z przywiezionym sprzętem do ratowania życia. Obok szedł Marek Edelman, za nimi o kulach Janina Ochojska. Wydawało im się, że ta droga trwała wieczność. Niedawno, kiedy był w Sarajewie z misją Parlamentu Europejskiego, przejechał tę samą trasę autem.
– Nie sądziłem, że jest taka krótka – skomentował Zdrojewski.
Kiedy Paweł Adamowicz został zamordowany, Ruch Solidarności z Ubogimi z Trzeciego Świata MAITRI oddał mu hołd na Facebooku. Ujawnił, że prezydent Gdańska od 17 lat wspierał jego działalność. Adamowicz poprzez tzw. adopcję serca wziął pod opiekę trójkę dzieci w Rwandzie i Demokratycznej Republice Konga: Eveline z Kibeho, Louise z Rutshuru i Laurien z Nyakinama. Adopcja serca polega na tym, że przybrany rodzic wpłaca miesięcznie pewną kwotę na utrzymanie i wykształcenie dziecka w Afryce. Szkoła podstawowa to 13 euro miesięcznie, średnia – 17, a szkoła życia – 15.
– Paweł adoptował też na odległość dziecko z Syrii – zdradza Jacek Karnowski, prezydent Sopotu i przyjaciel tragicznie zmarłego prezydenta Gdańska. – On był bardzo głęboko wierzący. Żegnał się przed każdym posiłkiem, nie patrząc na to, czy jest w podróży, na oficjalnej kolacji, czy w domu. Towarzyszyłem mu w ostatniej, bardzo trudnej kampanii. Rozdawałem z nim jego ulotki. I Paweł potrafił, kiedy ktoś z trzaskiem zamykał mu drzwi przed nosem, odpowiedzieć "dobrego dnia!" i uśmiechnąć się.
Krzysztof Skiba dodaje: – Czytał Pismo Święte. Cytował Jana Pawła II i Franciszka. Poważnie potraktował wezwanie do pomocy uchodźcom, bo uważał, że to jest powinność człowieka wierzącego. Kiedy poszedł w marszu równości w Gdańsku, atakowano go, nie pamiętając, że w 2008 roku Paweł nie dał zgody środowiskom LGBT na taki marsz w mieście. Był wtedy związany z Platformą Obywatelską, ale stopniowo wybijał się na niezależność, dojrzewał, zmieniał się. I otwierał się, tak jak otwierał Gdańsk.
Wspomnienia o Pawle Adamowiczu »Aleksandra Dulkiewicz na Światełku dla Prezydenta. Całe...
Całosć rozmowy z Piotrem Adamowiczem
Sławomir Rybicki: za odbudowę wspólnoty odpowiedzialne jest...
Całość wystąpienia Jacka Karnowskiego
"Był moim największym przyjacielem"
"Umiał sobie wychować następców"
"Zdał test wiarygodności, empatii i podmiotowości"
Wojciech Duda przypomina słowa Pawła Adamowicza
"Jego dziedzictwo nie pójdzie na marne"
Tłumy wciąż przychodzą pożegnać prezydenta Gdańska
Wspomnienie żony prezydenta Adamowicza
Wspomnienia córek prezydenta Adamowicza
Wojciech Szczurek: On miał taką dużą determinacje walki o to,...
Jacek Karnowski: Dzisiaj przyszedł taki ciężki czas pożegnania
Lawrence Ugwu: Żegnam wojownika wolności, żegnam przyjaciela
Cała rozmowa z Piotrem Grzelakiem
Piotr Kowalczuk: służba to jest coś, czego nauczył nas Paweł...
Maciej Kosycarz: Najpierw na podwórku, potem w szkole i na...
Ks. Krzysztof Niedałtowski: Trudno mi mówić w czasie przeszłym
"Budyń", ale twardziel
2012 rok. Gdańsk, Wrocław, Poznań i Warszawa to miasta, w których rozgrywane są piłkarskie Mistrzostwa Europy Euro 2012. Gdańsk, dzięki koneksjom Adamowicza w rządzie Platformy Obywatelskiej, dostaje ćwierćfinał.
– Nie miałem o to żalu – zapewnia Rafał Dutkiewicz, który przyznaje, że i dla niego, i dla Adamowicza mistrzostwa oznaczały skok jakościowy w infrastrukturze miast, którymi rządzili.
– Nie wiem, czy dzisiaj ludzie chcieliby Euro. Wtedy jednak chcieli, a dzisiaj z tych inwestycji korzystamy wszyscy – podkreśla Dutkiewicz. Obu udało się wykorzystać napływające do Polski fundusze unijne. – Wejście Polski do Unii Europejskiej to był dla nas moment kluczowy. Paweł Adamowicz umiał tę szanse wykorzystać – przyznaje.
Prezydentem wybranym w wyborach bezpośrednich został przed czterdziestką. Z kadencji na kadencję rozwijał się tak, jak rozwijał się jego Gdańsk. Zapytany o złośliwe przezwisko Adamowicza "Budyń", Dutkiewicz zaznacza, że prezydenci skupieni w Unii Metropolii Polskich nigdy tak o włodarzu Gdańska nie mówili. Ci, którzy przezwisko znali, docenili żart: w ostatniej kampanii Adamowicz przemierzał ulice swojego miasta, częstując mieszkańców pączkami z budyniem.
– Ale on miał w sobie to, co mają chłopcy z podwórka – kiedy trzeba było, potrafił się postawić. Nie bał się powiedzieć, że się z czymś nie zgadza. I nie bał się powiedzieć komuś "nie boję się ciebie". Jeden z jego wiceprezydentów powiedział mi, że z kadencji na kadencję Paweł jest lepszy i właśnie dlatego na niego głosuje – mówi Rafał Dutkiewicz.
Wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz, który pamięta 25-letniego prorektora Uniwersytetu Gdańskiego i 52-letniego prezydenta miasta wygrywającego szóstą kadencję, stwierdza:
– Widziałem jego ewolucję od twardego konserwatysty do polityka o poglądach antyszowinistycznych. Kiedy zaczynał karierę, miał dystans do ludzi. Ale ten dystans zanikał, a Paweł nabierał doświadczenia. Wiedział, że nie chodzi o deklaracje, ale o wcielanie ich w życie. Inwestycjami nadał Gdańskowi europejski format. Tunel pod martwą Wisłą, trasa W–Z, centrum biznesowe na Przymorzu, gdzie była pustka, czy wręcz mówiąc bieda. To są jego decyzje. Do tego Muzeum II Wojny Światowej i Europejskie Centrum Solidarności, które łączą to, co kluczowe dla historii Gdańska i Polski. Wojna zaczęła się w Gdańsku. Koszmar, jaki przyniosła, też się w Gdańsku zakończył wraz z narodzinami Solidarności. To dziedzictwo, trudne i głębokie, nie tylko dla Pawła Adamowicza stało się punktem odniesienia w nowym pomyśle na Gdańsk – miasto otwarte.
Trzecie dziecko
16 stycznia na placu Solidarności, kiedy gdańszczanie przyszli pożegnać zamordowanego prezydenta miasta, jego córka Antonina powiedziała, że "Gdańsk był dla niego trzecim dzieckiem i drugą miłością".
– Wymyślił zjazd gdańszczan, na który z całego świata przyjeżdżali ludzi dumni ze swojego miasta – podkreśla Krzysztof Skiba. – Kilka ulic od mojego domu urodził się Schopenhauer, wielki filozof. Z Gdańska był Fahrenheit, którego miarę temperatury do dzisiaj używają Amerykanie. Kaper Paweł Beneke złupił statek dożów weneckich i dla Gdańska ukradł słynny obraz Hansa Memlinga "Sąd Ostateczny". A Guenter Grass, honorowy obywatel miasta? Mamy udawać, że tej historii nie ma? Paweł czerpał z niej, był z niej dumny, pokazywał, że to jest wielkie dziedzictwo.
Bogdan Zdrojewski wspomina, że Adamowicz zapytał go kiedyś o nominacje w kulturze. – Powiedziałem mu, że w Krakowie można zostać dyrektorem Teatru Starego lub opery, jeśli na tamtejszym cmentarzu ma się pochowanego prapradziadka, a we Wrocławiu broń Boże. We Wrocławiu musieliśmy obalić dwa mity. Pierwszy – że kamienie mówią tu tylko polsku. I drugi – że miasto ma tylko niemiecką historię. To samo dotyczyło Gdańska i Pawłowi udało się otworzyć miasto i jego mieszkańców na wielokulturową historię, z której każdy może czerpać – komentuje Zdrojewski.
Dziennikarz Sebastian Łupak pamięta samorządowe początki Adamowicza: – Konserwatywny, pryncypialny, zanurzony w historii. Wiadomo było, że jest wierzący, że był ministrantem w świętej Brygidzie u księdza prałata Jankowskiego. Dla mnie niesamowite było to, że prowadził lekcje wychowania obywatelskiego w gdańskich szkołach. Ogromny szacunek należy mu się też za powołanie do życia Rady Imigrantek i Imigrantów i stworzenie programu integracji ludzi, którzy przyjeżdżają do Polski po nowe życie. Paweł Adamowicz uznał, że trzeba im pomóc wejść w nowe środowisko.
Edwin Bendyk, dziennikarz i wykładowca, nie kryje, że dla Pawła Adamowicza, prezydenta sukcesów, szokiem były wybory w 2014 roku.
– Nie spodziewał się drugiej tury. Ale błyskawicznie wyciągnął z tego doświadczenia wnioski. Spotkał się z Maciejem Gerwinem z Sopockiej Inicjatywy Społecznej. Z formalnego spotkania zrobiła się dwugodzinna rozmowa. I tak zrodził się pomysł na pierwszy w Polsce panel obywatelski. On pierwszy zrozumiał, że kończy się era technokratycznego zarządzania miastami, a nadchodzi czas miękkich projektów społecznych, partycypacji – opowiada Bendyk. – Kiedy w 2016 roku doszło w Gdańsku do tragicznej ulewy, w której zginęły dwie osoby, bardzo to przeżył. I to był jeden z impulsów do nowego spojrzenia na miasto i potrzeby jego mieszkańców.
Paweł Adamowicz, tak jak Rafał Dutkiewicz, dostał w prezencie od socjologa Benjamina Barbera książkę o miastach pt. "Gdyby burmistrzowie rządzili światem. Dysfunkcyjne kraje, rozkwitające miasta". W koncepcji Barbera to współczesne miasta stają się motorem rozwoju, tak jak miasta–republiki w renesansowej Italii. Bendyk przyznaje, że dzisiaj, zwłaszcza w obecnej sytuacji w Polsce, to nie tylko miejsca rozwoju kultury, przemysłu, nauki, ale też istotne punkty na mapie politycznej, budowanej w oparciu o niezależny samorząd. A Krzysztof Skiba dopowiada: – To Paweł Adamowicz zorganizował w Gdańsku wiec poparcia dla Unii Europejskiej po tym, jak PiS w głosowaniu na przewodniczącego Rady Europejskiej wystawił przeciwko Donaldowi Tuskowi Jacka Saryusza–Wolskiego. Było kilka tysięcy ludzi, poważne przemówienia.
– Ale nie chciał iść w politykę parlamentarną, rządową czy europejską. Jego żywiołem był samorząd i był samorządowcem formatu europejskiego – ocenia Bogdan Zdrojewski. – Świetnie sobie radził w Radzie Regionów, nie bał się Europy i w Europie widział naszą przyszłość.
– Kiedy idę ulicami Gdańska i widzę uśmiechniętych ludzi, tłumy turystów, nie tylko w sezonie letnim, kiedy czytam rankingi popularności Gdańska, ale też i czytam, że według badań jednej z gazet ogólnopolskich 92 procent gdańszczan ocenia życie w Gdańsku jako bardzo dobre i nie chcieliby się stąd wyprowadzić, a inne medium z kolei przytacza dane, że 70 procent gdańszczan ocenia bardzo dobrze bądź dobrze moją pracę, to jest to największa satysfakcja. I warto dla Gdańska wszystko zrobić. To nie przypadek, że mój komitet wyborczy nazwaliśmy Wszystko dla Gdańska – mówił Paweł Adamowicz w czasie ostatniej kampanii wyborczej w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej.
W 2014 roku przyznawał: "Wielu może mi zarzucić, że Adamowicz się wypalił. Że czas na zmianę. Że swoje już zrobiłem. Ale ja potrafię się zmieniać, co dostrzeże każdy, kto mnie zna. Nie jestem tym samym Pawłem Adamowiczem, który w roku 1990 został radnym miasta. Nie jestem tym samym Pawłem Adamowiczem, który w 1998 został po raz pierwszy wybrany Prezydentem Miasta Gdańska".
Rok przed tamtymi wyborami, w 2013, wybuchł pożar w gdańskim meczecie. Paweł Adamowicz spotkał się później z imamem Hanim Hraishem. Rozmawiali o tym, jak pomóc gdańskim muzułmanom odbudować ich świątynię. Gdy w ostatnią niedzielę wieczorem w stanie krytycznym trafił do szpitala, Hraishem pojechał modlić się o jego życie i zdrowie, tak jak modlili się gdańszczanie i gdańscy księża.
– Jesteście kochani, Gdańsk jest najcudowniejszym miastem na świecie, dziękuję Wam – to były ostatnie słowa Pawła Adamowicza, które powiedział podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Chwilę później otrzymał trzy ciosy nożem.
Naród gdański go wybrał
Po wygranych wyborach w 2018 roku, pytany na antenie TVN24 o to, dlaczego PO nie chciała go poprzeć w wyborach, odpowiedział, uśmiechając się: – Ale naród gdański mnie wybrał.
Paweł Huelle po dłuższym wahaniu mówi: – Film Jerzego Kawalerowicza "Śmierć prezydenta" opowiada o zamordowaniu pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej Gabriela Narutowicza, o piekle nienawiści, jakie rozpętała endecja. W takim piekle zawsze znajdzie się szaleniec, który naciśnie spust albo uderzy nożem. Dlatego to, co się wydarzyło w tę niedzielę, porównuję do tego, co się wydarzyło wtedy w Zachęcie. Atmosfera złości, nienawiści, plucia na nas, drugorzędnych Polaków, doprowadziła do zbrodni. Nie tylko ja znam słowa zabójcy Pawła, które wykrzyczał na scenie. Niewiadomski też miał swoją misję. Chciał uratować Polskę od Żydów, o czym mówił w czasie swojego procesu. Dlatego powiem teraz to, co powinien powiedzieć każdy, komu zależy na Polsce: uratujmy się od nienawiści.
Prezydent miasta Paweł Adamowicz podczas uroczystego otwarcia Jarmarku św. Dominika na scenie pod Zieloną Bramą w Gdańsku
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz podczas ceremonii otwarcia Jarmarku św. Dominika
Paweł Adamowicz podczas otwarcia nowego przystanku Szybkiej Kolei Miejskiej "Gdańsk Śródmieście"
Prezydent Gdańska podczas rejsu żaglowcem STS Generał Zaruski z Długiego Pobrzeża na Westerplatte w ramach inauguracji Polsko-Rosyjskiej Szkoły pod Żaglami
Paweł Adamowicz podczas uroczystego otwarcia przedszkola nr 83 w Gdańsku
Prezydent Gdańska na twarciu boiska w ramach Programu Budowy Boisk Junior Gdańsk 2012
Prezydent Gdańska na ćwiczeniach związanych z ochroną przeciwpowodziową
Paweł Adamowicz spotkał się z parą książęcą Cambridge Williama i Kate w Gdańsku
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz jedzie rowerem do pracy, po drodze odwożąc córkę Teresę do przedszkola
Otwarcie nowego żłobka "Skarbek" przy Kolorowej w Gdańsku z udziałem prezydenta miasta Pawła Adamowicza
Prezydent Gdańska podczas powołania Forum Integracji i Migracji
Konferencja podsumowująca kampanię wyborczą Pawła Adamowicza
Paweł Adamowicz na "Grand opening" Hard Rock Cafe w Gdańsku