Omar Ismail Mostefai, Samy Amimour, Bilal Hafdi, Salah Abdeslam i Brahim Abdeslam to obywatele Francji, którzy w piątek wzięli udział w serii krwawych ataków w Paryżu. Zamordowali 130 osób, w większości innych Francuzów. Dlaczego obywatele Francji zabili współobywateli?
Według francuskich badaczy terroryzmu państwowość nie ma dla nich znaczenia. Ważny jest tylko dżihad, czyli szerzenie radykalnego islamu, także przez walkę zbrojną.
Zamachy w Paryżu »Belgia: Salah Abdeslam zatrzymany, trwa operacja policji
Strzały na przedmieściach Brukseli. Ranny policjant, pościg za...
Paryż: zastrzelono domniemanego terrorystę
Starcia z policją na ulicach Paryża
Uroczystości ku pamięci ofiar zamachów w Paryżu
Relacja reportera TVN24 z Brukseli po otwarciu metra i szkół
Francuska policja znalazła pas szahida
Bruksela sparaliżowana kolejny dzień
21.11.2015 | Belgia: w Brukseli najwyższy stopień zagrożenia...
"Mózg" zamachów w Paryżu nie żyje
Wojciech Bojanowski w relacji z Paryża
18.11.2015 | Poranna obława w Paryżu. W strzelaninie w...
"Szykowano ataki na lotnisko i centrum handlowe w Paryżu"
Relacja Wojciecha Bojanowskiego
Macierewicz: atak w Paryżu był również atakiem na Polskę
Wembley we francuskich barwach
Macierewicz: Polska okaże Francji pełne wsparcie
"Te zamachy nie wzięły się znikąd". Manifestacja przeciw...
"Akcja w Paryżu jest przejawem desperacji"
"Trzeba będzie zawiesić niektóre prawa obywatelskie"
Francja to kraj o największej liczbie muzułmanów w Europie. Według szacunków francuskich badaczy z Narodowego Centrum Badań Naukowych (odpowiednik Polskiej Akademii Nauk – red.), pod koniec pierwszej dekady XXI wieku we Francji mieszkało 4,5 mln muzułmanów. 90 proc. z nich stanowili sunnici (większościowy odłam islamu).
To właśnie we Francji zaczęły się pierwsze zamachy na terenie Europy w latach 80. Kolejna fala miała miejsce na początku lat 90. W 1994 r. doszło do porwania airbusa Air France. Porywacze zabili trzech pasażerów. Po odbiciu samolotu policja znalazła na pokładzie dynamit. Terroryści zamierzali wysadzić airbusa nad Paryżem.
Rok później dochodzi do pierwszych zamachów w Paryżu. Stoi za nimi Algierska Zbrojna Grupa Islamska (GIA), która w latach 90. właśnie we Francji utworzyła drugi front dżihadu.
Jej bojownicy nabierali doświadczenia, walcząc w pierwszej połowie lat 90. w Bośni, po utworzeniu europejskiego frontu dżihadu. w 1995 r. rozpoczęli zamachy w Paryżu. Szkolili się także w obozach w Afganistanie i w czasie walk w Czeczeni.
Od tego czasu Francją wstrząsają kolejne fale terroryzmu islamskiego. Dość wspomnieć, że po zamachach 11 września 2001 r. w więzieniu w amerykańskiej bazie Guantanamo znalazło się aż siedmiu obywateli Francji.
Największym problem Francji jest nie tylko mnogość radykalnych islamskich organizacji terrorystycznych. Prawdziwą bolączką są blokowiska na przedmieściach największych miast francuskich, które są uznawane za wylęgarnie islamskiego ekstremizmu. To skutek uboczny nieudanego programu socjalnego z lat 70. XX wieku. Wybudowano wtedy około 700 tys. mieszkań "z umiarkowanym czynszem" na przedmieściach m.in. Paryża, Lyonu, Marsylii.
Ich mieszkańcom trudno było znaleźć pracę, wyprowadzić się stamtąd i usamodzielnić. Na przedmieściach pozostali przede wszystkim imigranci z krajów arabskich. Teraz ich potomkowie są głównym celem indoktrynacji m.in. ze strony tzw. Państwa Islamskiego.
Z badań francuskiego wywiadu wynika, że werbujący wybierają młodych, zagubionych ludzi mającymi problemy z własną tożsamością i integracją z francuskim społeczeństwem; rozdartych między kulturami.
Kolejną werbowaną grupą są niepraktykujący muzułmanie, którzy nie znają pojęć religijnych. Przyłączają się do dżihadystów, gdyż ulegają ich presji, bojąc się uznania za zdrajców. Ostatnia grupa to konwertyci – osoby, które przeszły na islam zwabione wizją raju, nabrania sensu w życiu. Według francuskich badaczy właśnie konwertyci stają się najniebezpieczniejszymi terrorystami, gdyż czują potrzebę szczególnego wykazania się przez radykałami.
W zeszłotygodniowych zamachach w Paryżu zginęło 130 osób, w większości Francuzów. Bezpośredni udział w atakach brało co najmniej ośmiu terrorystów. Wiadomo, że pięciu z nich to obywatele Francji. Kim są?
Omar Ismail Mostefai, 29 lat
Urodził się i wychował w Courcouronnes, 30 km od Paryża. Miejsce nie miało w tamtych czasach najlepszej reputacji, a jak wspominają dawni koledzy Omara, ich młodość naznaczona była przemocą. Chłopak nie wyróżniał się jednak niczym szczególnym. Nagrywał amatorskie hip-hopowe teledyski. W piątki chodził do meczetu, ale nie wydawał się przesadnie zainteresowany religią. Pomiędzy 19 a 25 rokiem życia był ośmiokrotnie notowany przez policję za drobne przestępstwa. Nigdy jednak nie trafił do więzienia.
W 2009 lub 2010 r. przeprowadził się do Chartres. Wiele wskazuje na to, że właśnie wtedy jego poglądy uległy radykalizacji. W tym czasie zainteresowały się nim francuskie służby. W 2010 r. przy jego kartotece pojawiła się literka "S" – oznaczenie stosowane dla osób "podatnych na radykalizację", nie pozostających jednak pod stałą obserwacją. Do tej samej kategorii francuskie służby zaliczyły w przeszłości dwóch innych terrorystów, którzy przeprowadzili krwawe ataki. "Podatny na radykalizację" był Mohamed Merah, który w 2012 r. zaatakował szkołę żydowską w Tuluzie, czy Cherif Kouachi, który razem z bratem rozstrzelał 12 osób w redakcji Charlie Hebdo.
Sąsiedzi Omara z Chartres twierdzą, że nic w jego zachowaniu nie wzbudzało niepokoju. Mieszkał z żoną i małą córeczką. Ubierał się zwyczajnie, nie podkreślał strojem swojej religijności. Nie miał stałej pracy, łapał się dorywczych zajęć. Chodził do meczetu w położonej niedaleko Chartres miejscowości Luce. Jak ustalili dziennikarze "Le Monde", mógł spędzić kilka miesięcy w Syrii. Na początku 2014 r. ponownie zainteresowały się nim służby, które obserwowały grupę salafitów w Chartres.
13 listopada Omar wysadził się w sali koncertowej Bataclan. Był pierwszym z zamachowców, którego tożsamość udało się ustalić.
Samy Amimour, 28 lat
Wychował się w Drancy na przedmieściach Paryża. Rodzice nie byli nigdy religijni. Po maturze Samy znalazł stabilne zatrudnienie jako kierowca autobusu.
Zmiany w zachowaniu Samy'ego jego bliscy zaczęli dostrzegać w 2012 r. Zaczął ubierać się w dżelabę. Usiłował wpłynąć na matkę, by nosiła chustę.
W tym samym roku do domu państwa Amimour wpadła policja, która była przekonana, że Samy planuje wyprawić się do Jemenu. Zdaniem rodziców było to dla niego traumatyczne doświadczenie. W rozmowie z AFP ocenili, że to zdarzenie tylko zwiększyło jego determinację i wolę walki u boku dżihadystów. Po zatrzymaniu został uznany za osobę stanowiącą zagrożenie. Miał co tydzień meldować się na policji.
W 2013 r. Samy z sukcesem przedostał się jednak przez Turcję do Syrii. Kilka miesięcy po jego ucieczce matka zwróciła się do władz z błaganiem, by pomogli jej sprowadzić syna do domu. Ojcu udało się ustalić, że jest w okolicach Aleppo. 67-latek na własną rękę przedarł się przez granicę turecko-syryjską i podjął desperacką próbę uratowania syna. Bezskutecznie.
Później Samy rozmawiał jeszcze z rodzicami na Skype'ie. Powiedział, że się ożenił i zostanie ojcem.
Nie jest jasne, kiedy i w jaki sposób wrócił do Francji. Wiadomo na pewno, że nie przeszkodził mu w tym międzynarodowy nakaz aresztowania.
13 listopada wysadził się w sali koncertowej Bataclan.
Bilal Hafdi, 20 lat
Obywatel Francji, wychowany w Belgii. Do niedawna mieszkał z matką i trójką rodzeństwa w lokalu socjalnym w brukselskiej dzielnicy Neder-over-Heembeek.
Jego poglądy zaczęły ulegać radykalizacji w 2014 r. Wcześniej był zwykłym nastolatkiem. Interesował się piłką nożną, uprawiał taekwondo. Lubił gry komputerowe i słuchał hip-hopu. Choć kilka razy zmieniał szkołę, dawni znajomi z klasy mieli o nim raczej dobre zdanie i nie postrzegali go jako osoby przesadnie religijnej. Ostatnio uczył się na elektryka w Anneessens Funck w centrum Brukseli.
Z domu wyruszył w połowie lutego. Swojej matce Fatimie oświadczył, że jedzie odwiedzić grób ojca w Maroku. Miesiąc wcześniej rzucił palenie i przestał pić. Kobieta wspomina w rozmowie z "La Libre Belgique", że początkowo ucieszyły ją te zmiany.
Po wyjeździe syna szybko dowiedziała się jednak, że nie pojechał on wcale do Maroka. Jak tłumaczy, nie zdecydowała się powiadomić policji z obawy, że utrudni mu to powrót do domu. Mieli sporadyczny kontakt. Prosił braci, by nie opłakiwali go po śmierci, a matkę namawiał, by zerwała wszelkie więzi z Belgią, "krajem niewiernych".
W marcu zainteresowały się nim belgijskie służby. Jakiś czas temu władze miały otrzymać informację, że wrócił na terytorium strefy Schengen, ale ślad po nim zaginął.
13 listopada Bilal wysadził się w pobliżu Stade de France, gdzie odbywał się mecz towarzyski Francja - Niemcy. Był najmłodszym z zamachowców.
Salah Abdeslam, 26 lat
Obywatel Francji, choć urodził się i wychował w Belgii. Mieszkał w brukselskiej dzielnicy Molenbeek. Pomiędzy 2009 a 2010 r. pracował jako mechanik w STIB, brukselskim przedsiębiorstwie komunikacji miejskiej. Koledzy wspominają go jako przyjaznego i dowcipnego. Został zwolniony, bo przestał pojawiać się w pracy. Jego dawny szef dopytywany przez dziennikarzy, czy przyczyną absencji mogło być jego zaangażowanie w dżihad, podkreślił, że w tamtym okresie nic na to nie wskazywało.
Ma dwóch braci. 31-letni Brahim wysadził się 13 listopada w okolicach paryskiego bulwaru Woltera. Mohamad, zatrzymany po zamachach przez policję i wypuszczony na wolność po przesłuchaniu, twierdzi, że nie ma z atakami nic wspólnego. Podkreśla, że Brahim i Salah zachowywali się jak "zwykli bracia", a rodzina nie miała nigdy problemów z policją.
Do niedawna bracia Abdelsam prowadzili w dzielnicy Molenbeek bar. Sprzedawali w nim alkohol, co jest niezgodne z zasadami islamu. Trzy miesiące temu policja złapała tam mężczyznę handlującego narkotykami. Z tego powodu kilka tygodni temu bar został zamknięty.
Sąsiedzi z Molenbeek dziwią się, że Salah mógł być zaangażowany w ataki. Nie był zbyt często widywany w meczecie, modnie się ubierał, chodził gładko ogolony.
Choć bliscy nie zauważyli procesu radykalizacji braci, na ich poglądy zwróciła uwagę policja. Salah na początku tego roku trafił na przesłuchanie, ale stwierdzono wtedy, że nie stanowi zagrożenia. Według mediów wyjechał lub próbował się przedostać do Syrii.
Jego rola w zeszłotygodniowych atakach nie jest do końca wyjaśniona. Śledczy twierdzą, że razem z bratem jechał czarnym seatem, z którego strzelano do ludzi w paryskich barach i restauracjach. Na jego nazwisko wypożyczono volkswagena, którym terroryści podjechali do sali koncertowej Bataclan. Jego kartą kredytową zapłacono za wynajęcie dwóch pokoi hotelowych w Alfortville, gdzie najprawdopodobniej przygotowywano część zamachowców-samobójców do akcji.
W sobotę przekroczył granicę francusko-belgijską, został nawet zatrzymany przez francuskich funkcjonariuszy. Nie wiedzieli jednak wtedy, z kim mają do czynienia, więc puścili go dalej.
Obecnie Salah jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym.