logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Lista tematów

  • 1
    Małgorzata Goślińska Nie przeszkadzać. Właśnie torturujemy dzieci
  • 2
    Aleksandra Arendt-Czekała, Iga Piotrowska Nie mogli już czekać, nie chcieli wyjeżdżać. Żeby ratować swoje dzieci, musieli "tylko zbić szybę"
  • 3
    Robert Zieliński "Chciałbym przeprosić tego Pana. Nie wiem, kto to był". Wtedy skatowali go bandyci, dziś ściga państwo
  • 4
    Grzegorz Łakomski Ukrywane stłuczki VIP-ów. "Co musi się stać, by wyciągnęli wnioski"
  • 5
    Monika Winiarska Gwałcili, nagrywali, ulubieńców znakowali złotym krzyżem. Pedofile w sutannach
  • 6
    Bartosz Żurawicz Życie Uli mogło potoczyć się inaczej. Ale urodziła się w Polsce
  • 7
    Paweł Kowal PiS przestaje udawać i odpływa z narodowcami. Są trzy scenariusze
  • 8
    Katarzyna Zdanowicz Domy wielkie, szkoły prywatne, wakacje w tropikach. Polacy kończą u psychiatry
  • 9
    Beata Biel, Konkret24 Seks, którego nie było, a który zobaczył cały świat
  • 10
    Tomasz-Marcin Wrona Tomasz Kot: Cate Blanchett podeszła i powiedziała te słowa. To była sytuacja spoza snów
logotyp tvn24

Magazyn TVN24

Małgorzata Goślińska

Nie przeszkadzać. Właśnie torturujemy dzieci

Zobacz

Tytuł: Czaplinek. Tam się urodzili i tam spędzili całe życie Źródło: tvn24

Aleksandra Arendt-Czekała, Iga Piotrowska

ZobaczNie mogli już czekać, nie chcieli wyjeżdżać. Żeby ratować swoje dzieci, musieli "tylko zbić szybę"

Czytaj artykuł

Tytuł: Rodziny walczą o refindację drogiego leku

Robert Zieliński

Zobacz"Chciałbym przeprosić tego Pana. Nie wiem, kto to był". Wtedy skatowali go bandyci, dziś ściga państwo

Czytaj artykuł

Tytuł: Wojciech Kwaśniak za swoje działania wobec SKOK-u Wołomin został napadnięty i pobity

Podziel się

"Bardzo mi przykro, że coś takiego zrobiłem. Żałuję i chciałbym przeprosić tego Pana. Do dziś nie wiem, kto to był" – zeznał policji gangster "Twardy", który omal nie zabił Wojciecha Kwaśniaka. Za ciężkie pobicie wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego recydywista z Wołomina dostał 20 tysięcy w gotówce i motocykl. Mokrą robotę zlecił mu były oficer WSI Piotr P. - Przeszkadza w naszych interesach w SKOK Wołomin – tłumaczył.

 

Tekst został opublikowany 15 grudnia 2018 roku. Prezentujemy go w ramach podsumowania najlepszych artykułów Magazynu TVN24  2018 roku.

 

O poranku, 6 grudnia 2018 roku, agenci CBA pojawili się w warszawskim domu Wojciecha Kwaśniaka, byłego wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego. Przewieziono go do siedziby prokuratury w Szczecinie, gdzie usłyszał zarzuty niedopełniania obowiązków i przekroczenia uprawnień.

- To jest prawdziwa afera Komisji Nadzoru Finansowego – mówił na specjalnie zwołanej konferencji prasowej prokurator krajowy Bogdan Święczkowski.

Według prokuratora Adama Gołucha ze Szczecina, który postawił zarzuty Kwaśniakowi i sześciu jego najbliższym współpracownikom, są wspólnie winni opieszałych działań KNF wobec SKOK Wołomin. Bo, choć projekt dotyczący wprowadzenia zarządcy komisarycznego do SKOK-u opracowano już w kilka miesięcy po objęciu nadzorem kas, to wszedł w życie zbyt późno. Śledczy dowodzi, że dzięki tej zwłoce grupa przestępcza miała czas, by kontynuować swój proceder wyprowadzania setek milionów z kont SKOK Wołomin.

 

Prokurator krajowy ujawnił część materiałów dotyczących SKOK-u Wołomin. Cała konferencja / Wideo: tvn24
Zupełnie inne przekonanie mieli mafiosi, którzy rządzili wtedy upadłą już dziś kasą. Cztery lata temu, w 2014 roku, wynajęli recydywistę, by "wyeliminował na kilka miesięcy" kontrolującego ich urzędnika. Kwaśniak za swoje działania wobec SKOK-u Wołomin został napadnięty i ciężko pobity. Ledwo uszedł z życiem.

Świadczą o tym prokuratorskie akta sprawy, które poznaliśmy dzięki zgodzie warszawskiego sądu.

Przewlekły proces

Choć akt oskarżenia w sprawie pobicia Kwaśniaka jest w warszawskim sądzie już od ponad dwóch lat, to sam proces utknął w miejscu. Na ławie oskarżonych powinny siedzieć trzy główne postaci:

- Piotr P. zleceniodawca, wiceszef rady nadzorczej SKOK Wołomin,

- Krzysztof A., pseudonim "Brzydki Krzysiek", szef ekipy wołomińskich recydywistów,

- Krzysztof A., pseudonim "Twardy", który przyjął zlecenie i pobił wiceszefa KNF.

Sprawa się ślimaczy, bo "Brzydki Krzysiek", czyli organizator pobicia, przebywa akurat w niemieckim więzieniu. "Twardy", czyli wykonawca, rozpłynął się w tym roku po wyjściu na wolność z aresztu i po pobycie w szpitalu psychiatrycznym.

Krew i rany

Osiedle domów na warszawskim Wilanowie, 16 kwietnia 2014 roku. O godz. 19.15 załoga radiowozu odbiera zgłoszenie o ciężko pobitym mężczyźnie. Jeszcze tego samego wieczoru policjanci napiszą notatkę. "Pobity mężczyzna siedział na schodkach, przed domem. Udzielano mu pierwszej pomocy lekarskiej. Miał zakrwawioną głowę, widoczna była rana na czole, w okolicy lewego oka, rozcięcie skóry głowy".

Pobity Wojciech Kwaśniak / Źródło: tvn24
Z ich relacji wynika, że pobity przedstawił się jako Wojciech Kwaśniak, wiceszef Komisji Nadzoru Finansowego. "Prosił, by o wydarzeniu poinformowano Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego" - zanotowali policjanci.

Do końca lektury akt tej sprawy nie można jednak znaleźć jakiejkolwiek aktywności ABW w tej sprawie, choć był to pierwszy zamach na przedstawiciela państwa tej rangi od czasu zabójstwa komendanta głównego policji Marka Papały w 1998 roku.

"Nie miałem dokąd uciec"

Pobity relacjonuje policjantom, którzy odwiedzają go w szpitalu, dramatyczne wydarzenia. "Został niespodziewanie zaatakowany przez mężczyznę wzrostu około 180 cm, krępej budowy ciała, ubranego w moro. Zdołał zerwać mu z twarzy kominiarkę, pod spodem miał pończochę" – piszą w swojej notatce funkcjonariusze z wydziału terroru kryminalnego i zabójstw.

"Mężczyzna podbiegł do mnie, podniósł rękę z zamiarem uderzenia mnie. W ręku miał przedmiot przypominający pałkę. Pamiętam, że pałka ta była momentami jakby dłuższa, a momentami krótsza. Była też twarda, ale elastyczna. Krzyknął coś w stylu "A masz" i zaczął mnie uderzać pałką w głowę. Już wtedy zorientowałem się, że jest to atak bezpośrednio na mnie, że ten człowiek czekał konkretnie na mnie" - to słowa samego Kwaśniaka z jego pierwszego przesłuchania.

"Najpierw uderzał mnie w głowę pałką dwukrotnie, ja zacząłem się bronić, zasłoniłem się rękoma. Zadałem mu dwa ciosy w twarz, wtedy oderwałem mu z twarzy kominiarkę. Ona nie spadła na ziemię, tylko zsunęła się na szyję. Ja nie krzyczałem, nie miałem dokąd uciec, furtka, brama i drzwi domu były zamknięte. Po tych kilku minutach bicia mnie, sprawca odwrócił się i uciekł za róg budynku, zza którego wybiegł".

Zamach na urzędnika, który wykrył nieprawidłowości w SKOK Wołomin / Wideo: tvn24


Po latach żona Kwaśniaka tak relacjonuje reporterowi TVN tamte wydarzenia: "Poszłam do łazienki, gdzie były złożone rzeczy męża: płaszcz, marynarka, nasączone krwią. Ja nie wiedziałam, że można stracić tyle krwi i jeszcze żyć. Ten wieczór 16 kwietnia był dla nas przerażający, bo ja nie wiedziałam, kto to jest, czy nic się w domu nie stanie, czy synowi się nic nie stanie, czy nas nie spalą. To były godziny, dni niepokoju".

Agata Kwaśniak: o 6 rano obudził nas domofon i mąż uchylił zasłonę i powiedział "przyszli po mnie" / Wideo: tvn24

Kwaśniak jest wtedy w szpitalu, gdzie lekarze przez kilka tygodni zajmują się jego licznymi obrażeniami. – Zdaniem prokuratury i biegłych oceniających obrażenia, które odniosłem, tylko dzięki zbiegowi okoliczności i mojej aktywnej obronie w ogóle żyję i nie jestem rośliną, która jest utrzymywana przy życiu tylko przez opiekę innych – mówi dziś były wiceszef Komisji Nadzoru Finansowego.

Narażam się wielu. Codziennie od 20 lat

Co ciekawe, Kwaśniak wśród możliwych powodów napadu nie wymienia wtedy swoich działań wobec SKOK-u. Mówi o innych poważnych decyzjach, które podjął na niekorzyść potężnych grup finansowych. Policjantom relacjonuje, że jest świadkiem w procesie dotyczącym odpowiedzialności karnej za Bank Staropolski, który upadł w 2000 roku, pozostawiając 40 tysięcy klientów indywidualnych i firm ze 150 milionami strat. Jako drugi trop wymienia świeże wtedy decyzje KNF, które zablokowały przejęcie przez fundusz Abris niewielkiego FM Banku.

"Nie jestem w stanie przekazać wszystkich decyzji, które podjąłem, a które wpłynęły niekorzystnie na funkcjonowanie niektórych banków, spółek czy osób prywatnych, bo takich decyzji jest mnóstwo i podejmowałem je praktycznie codziennie" – czytamy w aktach.

Tylko policjanci zajęli się sprawą

Choć Kwaśniak był pierwszym tej rangi urzędnikiem państwa, na którego brutalnie napadnięto, to sprawa wcale nie wstrząsnęła ówczesnymi szefami prokuratury i służb. Nie nadano jej żadnego priorytetu – w aktach nie da się znaleźć cienia śladu, by jakikolwiek wkład w poszukiwanie sprawcy włożyła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a ówczesne kierownictwo prokuratury objęło ją nadzorem.

Kwaśniak tak dziś to opisuje: - Jestem pełen najwyższego uznania dla policjantów z wydziału terroru kryminalnego i zabójstw komendy stołecznej. Za to byłem zbulwersowany zachowaniem prokuratury, gdzie w sprawie zamachu na życie urzędnika publicznego tej rangi skierowano sprawę do prokuratury rejonowej, jak w sprawie awantury pod sklepem – mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24.


Kwaśniak: SKOK Wołomin uwikłany był w szereg relacji z osobami publicznymi i politykami / Wideo: tvn24

Próbowaliśmy dotrzeć do ówczesnego szefa prokuratury Andrzeja Seremeta, aby zapytać, dlaczego tak się stało. Jednak Seremet po odejściu ze swojej funkcji unika publicznych wypowiedzi. Pytany przez reportera TVN24 odpowiedział, że nie chce się wypowiadać w tej sprawie.

- To nasz błąd. Nie wykluczam, że również coś więcej niż błąd. W pewnym momencie sprawę pobicia przejęła prokuratura okręgowa w Gorzowie, która prowadzi najpoważniejsze śledztwo dotyczące SKOK Wołomin – mówi nam jeden z bliskich współpracowników Seremeta.

Kryptonim "Forbes"

Zadanie wykrycia sprawców dostają policjanci z elitarnego wydziału terroru kryminalnego i zabójstw Komendy Stołecznej Policji. Rozpoczynają działania operacyjne, którym nadają kryptonim "Forbes". W czerwcu, czyli dwa i pół miesiąca po pobiciu, jeden z kryminalnych zdobywa konkretne informacje, które wskazują na ludzi z półświatka w Wołominie, a konkretnie na "Krzyśka". Wkrótce jednemu z sierżantów udaje się uszczegółowić te informacje.

"Sprawcą napadu był mężczyzna o imieniu Krzysiek, pracujący z Mariuszem G., który jest prezesem SKOK Wołomin. Prowadzą wspólne interesy polegające na wyłudzaniu kredytów" - brzmi notatka, którą sporządził funkcjonariusz.

Mecenas Jerzy Naumann, który reprezentuje dziś Wojciecha Kwaśniaka, ocenia: "Sprawa wyszła na jaw dzięki poświęceniu funkcjonariuszy z wydziału terroru kryminalnego. Nikt inny wtedy nie pomagał, a policjanci mieli wiele problemów".

"Brzydki Krzysiek"

Funkcjonariusze z terroru zdobywają kolejne informacje. Wiedzą, że grupą recydywistów kieruje "Brzydki Krzysiek" - Krzysztof A. W jej skład wchodzi "Twardy". Grupa posiada przynajmniej jedną sztukę broni, a najpewniej cały arsenał.

Przełom następuje jesienią, gdy do policjantów zgłasza się "Brzydki Krzysiek". Właśnie trafił do aresztu śledczego za inne przestępstwa, zależy mu na wyjściu na wolność. Proponuje układ: ma wiedzę na temat pobicia Kwaśniaka, jednak z obawy o bezpieczeństwo jego i rodziny nie złoży żadnych zeznań, póki policja nie zagwarantuje mu bezpieczeństwa.

Jeśli dostanie takie gwarancje, powie, kto zlecił napad, kto go wykonał, w jaki sposób został wynagrodzony sprawca.

Bandyci i oficer

Tymczasem policjanci ustalają mechanizm, który doprowadził do zlecenia pobicia. Dowiadują się, że przedsięwzięcie było zlecone na samej górze, a decyzję wydał Piotr P. (wtedy w radzie nadzorczej SKOK-u) i Joanna P. (z zarządu kasy).

Warto tutaj przyjrzeć się biografii Piotra P. Zaczynał karierę w wojsku, od końca lat 80. pracując w wojskowych służbach. Fragment poświęca mu Antoni Macierewicz w swym raporcie z likwidacji WSI. Wynika z niego, że jako młody oficer Piotr P. stale przebywał w towarzystwie prawicowych polityków: Jana Parysa, Jana Olszewskiego, Leszka Moczulskiego, a także hierarchów Kościoła, na przykład biskupa Leszka Sławoja Głódzia. Według Macierewicza oficer zdobył ich zaufanie, by rozpracowywać od środka to środowisko.

- Bzdura. Jan Parys był ministrem obrony, doskonale wiedział, kim jest Piotr P. i że jest z wojskowych służb. Podobnie biskup, dla którego w wojsku i służbach nie ma żadnych tajemnic - komentują nasi rozmówcy, prosząc o zachowanie anonimowości.

Piotr P. zostaje zwolniony z wojskowych służb w 1995 roku. Zaczyna działać w fundacji ProCivili, która doprowadza na skraj bankructwa Wojskową Akademię Techniczną oraz dwa oddziały banku PKO BP. Ta głośna afera nie znajduje jednak latami swojego finału sądowego. Od wniesienia aktu oskarżenia do pierwszej rozprawy w warszawskich sądach mija... dekada. To dzięki tej tajemniczej przewlekłości Piotr P. pojawia się w SKOK Wołomin, gdzie wchodzi do rady nadzorczej.

Policjanci dowiadują się również, że wynajęcie bandytów przez Piotra P. było spowodowane postępowaniem Kwaśniaka wobec SKOK Wołomin. A dokładniej notują słowa swojego źródła: "przesyłaniem przez niego wytycznych, nasyłaniem kontroli, co nie było sprzyjające dla przestępczego działania osób związanych ze SKOK".

SKOK Wołomin upadł w 2015 roku / Źródło: tvn24

Sprawa została załatwiona

Ostatecznie pod koniec października 2014 roku "Brzydki Krzysiek" składa pełne zeznania, pod którymi się podpisuje.

Relacjonuje śledczym szczegóły dealu z Piotrem P. Spotkali się w wołomińskiej centrali SKOK. "Powiedział mi Piotr P., że w naszej wspólnej sprawie, to jest kredytów w SKOK, jest osoba, która nam bardzo przeszkadza i szkodzi. Nie chodziło mu nawet o polityczne powiązania tej osoby, ale o to, że jest złośliwa i że szkodzi nam w prowadzeniu SKOK Wołomin. Powiedział, że należałoby ją unieszkodliwić na jakiś czas. Pierwsza propozycja dotyczyła połamania kości, aby tę osobą wyłączyć na jakiś czas z działalności zawodowej" – czytamy w aktach sprawy.

Mówi, że oprócz imienia i nazwiska ofiary, jego funkcji i adresu siedziby firmy, od Piotra P. otrzymał jeszcze coś: "Dostałem polecenie kupna "Pulsu Biznesu". Tam na pierwszej czy drugiej stronie było zdjęcie Kwaśniaka" – zeznaje.

Sam jednak nie zdecydował się na wykonanie zlecenia. Powierzył to zadanie "Twardemu", którego rolę w swojej grupie określa jako ochroniarza. Kupuje mu - na sfałszowane dokumenty - samochód, który posłuży "Twardemu" najpierw do śledzenia wiceszefa KNF, a później do ucieczki z miejsca napadu. Drobiazgowe przygotowania trwają kilka tygodni, pomaga w nich kolejny członek grupy Jacek W.

"Wiem, że Twardemu dwa razy przed samym atakiem na Kwaśniaka coś przeszkodziło i odstępował od zamiaru" - zeznaje "Brzydki Krzysiek" i dodaje: "Po uzyskaniu informacji (o pobiciu – red.) udałem się do Piotra P. i powiedziałem, że sprawa została załatwiona".

Powie też, że dał ze swoich pieniędzy (tych, które zarabiał na lewych interesach ze SKOK Wołomin) około 40 tysięcy. Połowę wypłacił w gotówce. Do tego sprezentował "Twardemu" motocykl. "Taki choperowaty. Pojeździłem nim ze dwa dni i sprzedałem za 15 tysięcy" – zezna później "Twardy". A "Brzydki Krzysiek" policjantom z terroru kryminalnego powie: "Ogólnie myślałem o przekazaniu 200 tysięcy, bo zadanie było skomplikowane".

"Bardzo mi przykro"

"Twardy", wbrew swojemu przestępczemu przydomkowi, po zatrzymaniu szybko wyznaje policjantom, że rzeczywiście przyjął i wykonał zlecenie pobicia wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego.

"Przyznaję się do popełnienia przestępstwa, które zlecił mi Krzysztof A." - brzmi pierwsze zdanie z protokołu przesłuchania.

Opowiada o szczegółach znajomości z "Brzydkim". "Moja praca u Krzysztofa A. polegała na tym, że siedziałem praktycznie w jego lokalu 'Mała Czarna'. Mieścił się naprzeciwko siedziby SKOK Wołomin".

Wyjaśnia, że pałkę teleskopową, która pobił Kwaśniaka, kupił w sklepie z militariami na Ochocie, za około sto złotych. Dodatkowo wydał "jakieś trzydzieści złotych" na sekator, którym przeciął siatkę ogrodzenia, by zaczaić się na wracającego z pracy urzędnika.

O samym napadzie mówi tak: "Ja do niego podbiegłem, uderzyłem pałką trzy lub cztery razy. Chciałem go uderzyć w bark, ale miał teczkę i się zasłonił. Poczułem, że złapał mnie za głowę, spadła mi kominiarka. W tym momencie on się przewrócił, a ja uciekłem".

Protokół kończy słowami: "Bardzo mi przykro, że coś takiego zrobiłem. Żałuję tego, chciałbym przeprosić tego Pana. Do dziś nie wiem, kto to był".

Tajemnica wspólnych interesów

Lektura akt pozwala zrozumieć, na czym polegały "wspólne interesy" Piotra P. oraz grupy recydywistów z Wołomina. Ich zadaniem było zdobywanie "słupów", na które brano kredyty, najczęściej o wartości tuż poniżej miliona złotych.

"Za pierwszy tak załatwiony kredyt ja dostałem chyba 50 tysięcy złotych i 'słup', którego znalazłem, też dostał 50 tysięcy" - wyznał jeden z przestępców.

Ale z biegiem czasu Piotr P. wraz z ekipą "Brzydkiego Krzysia" znacznie usprawnili ten prosty mechanizm. Chodziło o znacznie większe kredyty, dla których nie wystarczało już umyć, porządnie ubrać i wyposażyć "słupa" w sfałszowane zaświadczenia o zarobkach. Do tych kredytów potrzebne były zabezpieczenia w nieruchomościach.

Przesłuchiwani "wołomińscy" zeznawali: "(Piotr P.) od początku dawał mi dokładne miejsca w Polsce pod zakup działek. Za jedną płaciłem od 20 do 60 tysięcy, a ja z niej miałem 5 tysięcy".

Akty notarialne, poprzez "Brzydkiego Krzysia", trafiały do Piotra P. Na ich podstawie inny z członków grupy, geodeta z wykształcenia, załatwiał opinie rzeczoznawcy, że działki są znacznie więcej warte niż w rzeczywistości.

Dzięki takiej opinii działka warta 20 tysięcy stawała się warta 2 miliony. Pod takie zabezpieczenie można już było udzielić czteromilionowego kredytu kolejnemu "słupowi".

SKOK Wołomin. Historia jednego z największych finansowych przekrętów / Wideo: tvn24

Kruszenie oficera

Dla ekipy z Wołomina nie ulegało wątpliwości, że to Piotr P. był głową przekrętu. On sam policjantom i prokuratorom początkowo nie przyznaje się do zlecenia pobicia. W pierwszych zeznaniach zaprzecza, że zna bandytów: "Brzydkiego Krzysia" i "Twardego".

Ale w każdym kolejnym przesłuchaniu przypomina sobie więcej szczegółów. Najpierw tłumaczy, że "wołomińskich" zna tylko z widzenia, "bo mieli lokal naprzeciwko siedziby banku". Później wyznaje, że mógł być widywany w ich towarzystwie, bo zależało mu, aby knajpka "kojarzona z ludźmi z półświatka" wyniosła się spod banku. Z biegiem czasu w celi aresztu postanawia przedstawić swoją wersję śledczym.

Wart pałac...

Wiceszef rady nadzorczej SKOK Wołomin mówi, jak media i Komisja Nadzoru Finansowego pogarszały sytuację wokół banku. Opowiada o pałacyku, który posłużył jako zabezpieczenie wielomilionowego kredytu, choć w rzeczywistości był wart tylko 500 tysięcy. Rysuje, dość chaotycznie, jak działał system spłacania lewych kredytów kolejnymi lewymi kredytami.

"Niestety w wyniku zainteresowania prasy zaistniała sytuacja, że ujawniono nieprawidłowości przy ocenie wartości tej nieruchomości. SKOK Wołomin musiał zająć stanowisko, dlaczego udzielił tak wysokiego kredytu zabezpieczonego przeszacowaną nieruchomością. To doprowadziło do konieczności spłat wszystkich kredytów, których zabezpieczeniem był pałac. Klient nie miał już tej gotówki z tych kredytów, więc trzeba było mu udzielić kolejnej pożyczki w SKOK Wołomin, żeby przy jej pomocy spłacić wcześniejsze pożyczki" - wyznaje prokuratorowi z Gorzowa Wielkopolskiego, który prowadzi sprawę dotyczącą przekrętów w SKOK-u.

Sam Piotr P. nie czuje się organizatorem przekrętu, który Bankowy Fundusz Gwarancyjny kosztował już ponad dwa miliardy złotych. Prokuraturze proponuje układ: pójdzie na współpracę, opowie, co wie, w zamian za obietnicę, że sąd udzieli mu nadzwyczajnego złagodzenia wyroku. W zamian za "małego świadka koronnego" chce opowiedzieć, na co szły pieniądze wyciągane na "słupy" ze SKOK Wołomin. "Finansowanie hurtowego przemytu narkotyków do Polski"- zachęca śledczych.

Został tylko Piotr P.

Oferta Piotra P. na razie jednak nie została zaakceptowana przez śledczych. Odpowiada i będzie odpowiadał na ławie oskarżonych, wraz z "Twardym" i "Brzydkim Krzysiem", w procesie o zlecenie pobicia.

Sam proces musi rozpocząć się od początku, bo w lutym tego roku (cztery lata po pobiciu, a dwa i pół po złożeniu w sądzie aktu oskarżenia) zmienił się przewodniczący składu. - Sędzia rozchorowała się po tym, jak odbyło się 12 rozpraw - brzmi wyjaśnienie, które otrzymaliśmy z Sądu Okręgowego w Warszawie.

Został wyznaczony nowy sędzia. Dotychczas jednak sprawa nie rozpoczęła się, gdyż "trudno zgromadzić oskarżonych na ławie oskarżonych". Skruszony i współpracujący z prokuraturą "Brzydki Krzysio" wyszedł na wolność i wyjechał do Niemiec, gdzie wpadł na przestępstwie i odsiaduje tam wyrok 4,5 roku więzienia. Poważniejszy problem jest z wykonawcą pobicia, czyli "Twardym". On stawiał się osobiście na rozprawy, ale ostatnio "rozpłynął się", jak mówią policjanci. – Wyszedł z aresztu, później przebywał w szpitalu psychiatrycznym, teraz po nim ślad zaginął – mówi nam mecenas Naumann, który reprezentuje Kwaśniaka.

- Czas niezbędny do zakończenia postępowania w sprawie zależny jest od kilku czynników. Przede wszystkim od tego, czy i kiedy sądowi uda się zebrać na rozprawie wszystkich oskarżonych oraz ponownie otworzyć przewód sądowy, a także od wniosków dowodowych stron. Postępowanie toczy się bowiem w tak zwanym trybie kontradyktoryjnym, w którym to strony wnioskują o przeprowadzenie dowodów - tak brzmią wyjaśnienia, które redakcja Magazynu TVN24 otrzymała z biura prasowego Sądu Okręgowego w Warszawie.

W oczekiwaniu na proces

Teraz może się okazać, że sam Kwaśniak wcześniej usłyszy wyrok niż zleceniodawca i sprawcy jego pobicia. Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski i prokurator generalny deklarują, że śledztwo dotyczące rzekomych przewin Kwaśniaka i sześciu innych urzędników KNF ma priorytet.

 

Historia SKOK Wołomin i działań KNF

Według ustaleń prokuratury, w SKOK funkcjonowała zorganizowana grupa przestępcza. Kierownicze role odgrywali tu m.in prezes zarządu Mariusz G., wiceprezes Joanna P. oraz wiceprzewodniczący rady nadzorczej Piotr P.

Kasa rozpoczęła działalność 1 września 1999 roku i od początku błyskawicznie się rozwijała. Gdy upadała w 2014 roku, dysponowała już ponad setką placówek na terenie dziesięciu województw i obsługiwała niemal 80 tysięcy klientów.

Od początku istnienia, niemal do końca 2012 roku, SKOK Wołomin był nadzorowany przez Kasę Krajową, czyli ośrodek całej sieci SKOK-ów. Co prawda, w 2009 roku została uchwalona ustawa wprowadzająca nad SKOK-ami nadzór Komisji Nadzoru Finansowego (oraz zasadę, że środki zgromadzone na kontach kasy gwarantowane są przez państwo), jednak ówczesny prezydent Lech Kaczyński skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. Weszła w życie dopiero 27 października 2012 roku.

Z oficjalnego harmonogramu, który nadal jest dostępny na stronach Komisji Nadzoru Finansowego, wynika, że pierwsze działania tej instytucji zaczęły się na miesiąc przed wejściem w życie ustawy. Chodziło o spór, aby Kasa Krajowa przekazała szczegółowe informacje dotyczące sytuacji finansowej w SKOK-ach, w szczególności w SKOK Wołomin. Pisma podpisywał głównie wiceszef KNF Wojciech Kwaśniak.

W styczniu 2013 do KNF trafił raport ze SKOK Wołomin, który "przedstawiał sytuację ekonomiczną jako dobrą" (to cytat z oficjalnego harmonogramu). Do centrali SKOK Wołomin została skierowana kontrola, o której zdecydowało kierownictwo KNF, a oficjalnie dokumenty podpisał Wojciech Kwaśniak.

Kontrola trwała do 15 marca 2013 roku i jej efektem był szereg zaleceń (35 poważnych) oraz pierwsze doniesienie do prokuratury, które złożyła Komisja. W maju do prokuratury trafiło kolejne zawiadomienie. Jednocześnie trwała procedura administracyjna zmierzająca do ustanowienia zarządcy komisarycznego w SKOK. Procedura była hamowana przy wykorzystaniu kruczków prawnych. "SKOK ustanowił 4 pełnomocników do reprezentowania w postępowaniu w sprawie ustanowienia zarządcy komisarycznego nie wyznaczając jednocześnie pełnomocnika, do którego ma być doręczana korespondencja" – to opis jednego z prawnych chwytów stosowanych przez prawników SKOK Wołomin.

W grudniu 2013 roku ruszyła kolejna kontrola KNF, tym razem skupiona na problemie prania pieniędzy w SKOK Wołomin oraz następna, której zadaniem było sprawdzenie, czy w kasie wprowadzono w życie 35 poważnych zaleceń sformułowanych wcześniej.

Tuż po zakończeniu tej kontroli, 16 kwietnia 2014 roku, został napadnięty i pobity Wojciech Kwaśniak. Kilkanaście dni później nastąpiły pierwsze decyzje prokuratury o zatrzymaniu osób z zarządu SKOK Wołomin. Kolejne miały miejsce w październiku tego roku, do aresztu trafił m.in. prezes zarządu Mariusz G.

W listopadzie 2016 Komisja Nadzoru Finansowego ustanowiła zarządcę komisarycznego w tej kasie. Dziś w SKOK Wołomin działa już syndyk. Większość osób z zarządu wyszła na wolność, czekając na skierowanie aktów oskarżenia do sądu i wyroki. Zarzuty dotyczą wyprowadzenia z kasy ponad miliarda złotych. Z głównych aktorów w areszcie przebywa nadal wiceszef rady nadzorczej Piotr P.




Podziel się
-
Zwiń

Grzegorz Łakomski

ZobaczUkrywane stłuczki VIP-ów. "Co musi się stać, by wyciągnęli wnioski"

Czytaj artykuł

Monika Winiarska

ZobaczGwałcili, nagrywali, ulubieńców znakowali złotym krzyżem. Pedofile w sutannach

Czytaj artykuł

Tytuł: Przerażająca skala pedofilii w amerykańskim Kościele Źródło: Shutterstock

Bartosz Żurawicz

ZobaczŻycie Uli mogło potoczyć się inaczej. Ale urodziła się w Polsce

Czytaj artykuł

Tytuł: Pani Ula mieszka w DPS-ie od 28. roku życia

Paweł Kowal

ZobaczPiS przestaje udawać i odpływa z narodowcami. Są trzy scenariusze

Czytaj artykuł

Katarzyna Zdanowicz

ZobaczDomy wielkie, szkoły prywatne, wakacje w tropikach. Polacy kończą u psychiatry

Czytaj artykuł

Tytuł: Gabinety psychiatrów przeżywają oblężenie Źródło: Shutterstock

Beata Biel, Konkret24

ZobaczSeks, którego nie było, a który zobaczył cały świat

Czytaj artykuł

Tytuł: magazyn-B-Biel-otwarcie-A.jpg

Tomasz-Marcin Wrona

ZobaczTomasz Kot: Cate Blanchett podeszła i powiedziała te słowa. To była sytuacja spoza snów

Czytaj artykuł

Tytuł: Cate Blanchett gratuluje Tomaszowi Kotowi Źródło: dzięki uprzejmości Borysa Szyca

Redaktor prowadząca

Aleksandra Majda

 

Autorzy

Małgorzata Goślińska, Aleksandra Arendt, Iga Piotrowska, Beata Biel, Bartosz Żurawicz, Robert Zieliński, Monika Winiarska, Katarzyna Zdanowicz, Tomasz Marcin Wrona, Paweł Kowal, Grzegorz Łakomski.

 

Redakcja

Iga Piotrowska, Aleksandra Majda, Mateusz Sosnowski

 

Fotoedycja

Mateusz Gołąb, Daria Ołdak, Karol Piątkowski, Michał Sadowski, Jacek Barczyński, Krystiana Konieczna

2 tygodnie temu 22-23.12.2018
3 tygodnie temu 15-16.12.2018
4 tygodnie temu 08-09.12.2018
4 tygodnie temu
5 tygodni temu 01-02.12.2018
Zobacz wszystkie