Opinie i wydarzenia
Tusk ostro do zebranych na sztabie: nie mogę już na to patrzeć
Zanim przejdę do przykrych rzeczy, chciałbym uświadomić, jakie mamy problemy. To poboczne efekty powodzi. Rozmawiam z powodzianami, którzy sprzątają swoje domy. Potrzebują butów, czy rękawic. Idą do sklepu i dowiadują się, że te rzeczy są dwa razy droższe niż były przed powodzią. Podobno jest to zjawisko nagminne. Producenci lub hurtownicy zaczynają korzystać z tej dramatycznej sytuacji, kiedy radykalnie zwiększył się popyt - mówił premier Donald Tusk podczas wtorkowego sztabu kryzysowego we Wrocławiu. Zaznaczył przy tym, że poprosił o reakcję Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Tusk wskazał, że w samym Kłodzku zniszczeniu uległo ponad 500 mieszkań. Zwrócił uwagę na to, że poszkodowani nie dostali informacji o lokalach zastępczych, a także, że ludzie mówią, że nie mają poczucia obecności policji. Zaapelował, że "wszyscy bez wyjątku - także samorządowcy - muszą być wśród ludzi". Ponadto premier przekazał, że wraz z ministrem finansów Andrzejem Domańskim będą rozmawiali z bankami. - Będziemy szukali mechanizmów tak, aby kredytobiorcy, którzy stracili swoje miejsca zamieszkani na skutek powodzi, żeby dostali od nas czytelną i pomoc w tej kwestii. Szukamy też metod, żeby nie płacili ZUS-u - wyjaśnił. - Zwróciłem się do ministra finansów, żeby przestać się łudzić, że środki, które udało się do tej pory wygospodarować, wystarczą. Ten miliard powinien wystarczyć na doraźną pomoc typu 10 tysięcy złotych, ale straty w infrastrukturze, za co będzie odpowiadało państwo czy samorząd, są gigantyczne. Minister poinformował mnie, że mamy do dyspozycji w tej chwili już dwa miliardy złotych. Te straty będziemy jednak liczyli w miliardach - powiedział premier. Komendant Główny Policji powiedział, że mamy siedem ofiar śmiertelnych powodzi.