Premier: nie spodziewamy się spadku napięcia na wschodniej granicy

Zatrzymujemy osoby, które są na służbie białoruskich służb i współpracując z tym reżimem, starają się przetransportować, przerzucić do Polski imigrantów w nielegalny sposób - mówił o sytuacji na granicy z Białorusią premier Mateusz Morawiecki. Na konferencji prasowej przekazał, że "służby białoruskie zaopatrują migrantów w specjalne środki, w żywność i pomagają im na granicy w ich próbach przedarcia się na terytorium Polski". - Po raz kolejny apelujemy do władz Białorusi o zaprzestanie takich prób i o przyjęcie naszej pomocy humanitarnej, która w wielu miejscach czeka na możliwość przedostania się przez granicę - zaapelował Morawiecki.

 

Premier oskarżał też polityków opozycji, że "w świetle kamer odgrywali scenariusz według planów rozpisanych w Mińsku i w Moskwie". - Aby to udaremnić, aby spowodować, żeby ten plan nie był już dalej realizowany, wprowadziliśmy stan wyjątkowy - powiedział. Zaapelował do "wszystkich sił politycznych", aby "postępować solidarnie i odpowiedzialnie w obliczu tak trudnej sytuacji na wschodniej granicy".

 

Drugim powodem wprowadzenia stanu wyjątkowego, który wskazał szef rządu, są rosyjskie ćwiczenia wojskowe. - Niestety, nie spodziewamy się spadku napięcia na wschodniej granicy. Za kilka dni rozpoczynają się największe od 40 lat ćwiczenia wojskowe Zapad 2021 - przypominał. - Można sobie wyobrazić, że ćwiczenia o takim wielkim zasięgu mogą się wiązać z licznymi prowokacjami. Już dziś komendant podlaskiej straży granicznej informował nas o wybuchach na nieodległych poligonach po stronie białoruskiej - przekazał. Morawiecki podkreślił, że "lepiej zapobiegać niż leczyć". - Dlatego zdecydowaliśmy się na stan wyjątkowy - dodał.