Bartłomiej Ciążyński, były wiceminister sprawiedliwości i były wiceprezydent Wrocławia, usłyszał zarzut. Chodzi o wykorzystywanie samochodu służbowego do celów prywatnych. Nie przyznał się do winy. "Milczałem długo, ale wobec publikacji prokuratury mam prawo i zarazem obowiązek odpowiedzieć. Mam konstytucyjne prawo się bronić" - napisał w mediach społecznościowych.
O ogłoszeniu Bartłomiejowi Ciążyńskiemu (zgadza się na podawanie danych - red.) zarzutu przez Prokuraturę Okręgową we Wrocławiu poinformowała w piątek, 29 listopada, rzeczniczka tej prokuratury Karolina Stocka-Mycek.
Jak przekazała, Bartłomiej Ciążyński podejrzany jest o to, że w okresie od 2 czerwca do 28 lipca tego roku, będąc zastępcą dyrektora ds. komercjalizacji Instytutu Sieci Badawczej Łukasiewicz PORT Polski Ośrodek Rozwoju Technologicznego we Wrocławiu, przekroczył swoje uprawnienia w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
Za zarzucany czyn grozi kara pozbawienia wolności od roku do 10 lat.
Chodzi o "wykorzystywanie samochodu służbowego oraz przypisanej do tego pojazdu karty flotowej do celów służbowych, podczas gdy w rzeczywistości wykorzystywał je do celów prywatnych (...) i obciążenie w związku z tym tej karty poprzez co najmniej ośmiokrotne zatankowanie do celów prywatnych paliwa do tego pojazdu i zakup płynu do spryskiwaczy". Tym samym - według ustaleń prokuratury - doprowadził Sieć Badawczą Łukasiewicz PORT do niekorzystnego rozporządzenia mieniem - około 4 tys. 620 zł.
- W trakcie przesłuchania w charakterze podejrzanego nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu, wskazując, że mimo złożonego podpisu na stosownym dokumencie, faktycznie nie zapoznał się z zasadami korzystania z pojazdu służbowego i był przekonany, że może z niego korzystać w celach prywatnych - poinformowała Stocka-Mycek.
Jednocześnie Ciążyński - jak poinformowała prokuratura - "zaprzeczył, jakoby miał zamiar doprowadzenia pracodawcy do niekorzystnego rozporządzenia mieniem".
Dymisja po miesiącu od objęcia stanowiska
Ciążyński - wcześniej wiceprezydent Wrocławia, do 2023 roku radny miejski i szef tamtejszego klubu Lewicy - został wiceministrem sprawiedliwości na początku lipca tego roku.
Już w drugiej połowie sierpnia C. podał się do dymisji. Wcześniej portal wp.pl podał, że pojechał on na prywatne wakacje do Słowenii służbową limuzyną i "dwukrotnie zatankował pojazd, płacąc służbową kartą". Jak dodano, auto i karta należały do Polskiego Ośrodka Rozwoju Technologii (PORT) wchodzącego w skład ogólnopolskiej Sieci Badawczej Łukasiewicz, gdzie C. pracował przed objęciem funkcji w MS.
- Nie miałem wiedzy, że nie mogę tak uczynić - tłumaczył po ujawnieniu sprawy. Dodawał, że środki, które wydał na tankowanie, "zwrócił na konto" i przeprosił "za zaistniałą sytuację".
"Poniosłem ogromne konsekwencje tego mojego błędu"
Ciążyński odniósł się do sprawy i postawionego mu zarzutu we wpisie na swoim facebookowym profilu.
"Prokuratura zarzuca mi przekroczenie uprawnień jako funkcjonariusza publicznego, ale przekroczenie musi dotyczyć działalności służbowej, podczas gdy moja praca i związane z nią kompetencje nie polegały na kierowaniu samochodem i jego rozliczaniu. Zarzuty bowiem nie dotyczą moich faktycznych obowiązków wykonywanych jako Zastępca Dyrektora PORT. Poniosłem ogromne konsekwencje tego mojego błędu, czyli kierując się wysokimi według mnie standardami w 4 godziny po opisaniu sprawy przez dziennikarzy podałem się do dymisji z funkcji wiceministra, a także nazajutrz zrezygnowałem z funkcji w Instytucie" - napisał w mediach społecznościowych Bartłomiej Ciążyński.
Źródło: tvn24.pl/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Albert Zawada/PAP