Wybór von der Leyen "to mocny dowód na to, jak współpraca w UE wygładza historyczną nieufność"


Niemiecka prasa w swych komentarzach po zatwierdzeniu przez Parlament Europejski Ursuli von der Leyen na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej skupia się na trudnych wyzwaniach, jakie stoją przed nową szefową tej instytucji. Jej powołanie to jednak "mocny dowód na to, jak współpraca w UE wygładza historyczną nieufność" - zauważa "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Francuskie media zwracają między innymi uwagę na to, że "wybrano ją bez entuzjazmu, niewielką większością".

"Nikt bardziej nie nadaje się na stanowisko przewodniczącej Komisji Europejskiej niż von der Leyen. Ale. Jest też sporo ważnych powodów, dla których aż tylu ludzi, czując się Europejczykami, sceptycznie spogląda w stronę biurokratycznego potwora jakim jest Bruksela. W żadnym innym miejscu świat polityki nie jest bardziej wyniosły i oderwany od rzeczywistości, jak w stolicy UE" - zauważa tabloid "Bild".

Nadmienia przy tym, że "von der Leyen ma niewiele czasu, by zmienić Brukselę, zanim Bruksela zmieni ją". "Przy całej krytyce Brytyjczyków, to, że jeden z najbogatszych krajów, najbogatszego kontynentu nie chce być częścią odnoszącego największe sukcesy modelu społecznego - to także niepowodzenie UE" - konstatuje "Bild".

"Jedność Europy pozostawia wiele do życzenia"

Lewicowo-liberalny "Sueddeutsche Zeitung" przypomina obietnice złożone przez von der Leyen, które miały przekonać wahających się europosłów: ochrona klimatu, równouprawnienie płci, opodatkowanie koncernów internetowych, wzmocnienie praw pracowniczych, ratowanie migrantów, system azylowy.

"Jeśli to wszystko zrealizuje, UE będzie (jeszcze) lepszym miejscem. Ale czy będzie potrafiła?" - pyta sceptycznie dziennik. "Jedność Europy pozostawia wiele do życzenia. Wszystkie obszary, które von der Leyen wymieniła są przedmiotem sporów między 28 krajami członkowskimi" - uzasadnia.

Konserwatywny "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zwraca uwagę na inny aspekt wyboru niemieckiej kandydatki. "Jej przewodnictwo w Komisji Europejskiej to złamanie dotychczasowych zwyczajów na wielu płaszczyznach. Jest pierwszą Niemką na tym stanowisku od ponad 50 lat. To, że jej narodowość nie odgrywała właściwie żadnej roli w debacie, która toczyła się przez ostatnie dni, nie przyciągnęło uwagi opinii publicznej. Tymczasem jest to mocny dowód na to, jak współpraca w UE wygładza historyczną nieufność. Jeszcze dwadzieścia lat temu głównym zarzutem wobec niemieckiego kandydata w Brukseli (i Berlinie) byłoby to, że jest Niemcem" - zwraca uwagę dziennik.

Mądrość socjaldemokratów

Berliński "Tagesspiegel" z ulgą konstatuje, że sukces von der Leyen oznacza uchronienie UE przed ciężkim instytucjonalnym kryzysem.

"To, że uzyskała ona większość, wynika z mądrości reprezentowanych w PE socjaldemokratów. Mimo pretensji o sposób, w jakim doszło do jej nominacji wielu z nich - z wyjątkiem przedstawicieli niemieckiej SPD - zdecydowało się poprzeć von der Leyen. Inaczej się nie dało - nie było bowiem (planu B) na wypadek porażki niemieckiej kandydatki" - analizuje liberalna gazeta, postulując jednocześnie zakotwiczenie zasady tzw. spitzenkandidaten w europejskich aktach prawnych, by uniknąć podobnej szarpaniny w przyszłości.

Bez entuzjazmu

Wybór Ursuli von der Leyen niejednoznacznie ocenili francuscy komentatorzy. Jedni uznali ją za "atut dla Europy", inni przypominają jej potknięcia, gdy była niemiecką minister obrony.

Większość francuskich komentatorów zauważa, że wybrano ją "bez entuzjazmu" i "bardzo niewielką większością". "Wybrana bez entuzjazmu Ursula von der Leyen naraża się na trudne początki na czele Komisji" - tytułuje swój artykuł dziennik "Le Monde". "Dobra uczennica, ale jej nie lubią" – wtóruje "Le Figaro".

Berliński korespondent "Le Monde" stwierdza, że "w Niemczech coraz bardziej psuła się reputacja von der Leyen, szczególnie od czasu, gdy objęła szefostwo resortu obrony". Jednocześnie dziennikarz stwierdza: "jest ona przykładem, że nie ma przeszkód, by bliski niełaski polityk skorzystał z nieoczekiwanego powrotu do chwały".

"Uniknęła drętwej mowy"

Brukselski korespondent dziennika "Liberation" przypisuje akceptację PE temu, że przemówienie von der Leyen było "bardziej socjaldemokratyczne i ekologiczne niż konserwatywne". Dziennikarz podkreśla, że nowa przewodnicząca "uniknęła drętwej mowy".

Według prezesa Fundacji im. Roberta Schumana, Jeana Dominique'a Giulianiego "von der Leyen to dobry wybór". W biuletynie fundacji napisał on: "najwyższy czas, by Europa na najwyższe stanowisko wybrała kobietę" i dodał, że "może to przyćmić próżną konkurencję dominujących samców między prezydentami USA, Rosji i Chin".

"Raz jeszcze Unia spektakularnie dementuje (wypowiedzi) tych wszystkich, którzy z powodu ignorancji lub złośliwości, nie są w stanie przyznać, że UE pracuje, chroni, obiecuje i spełnia obietnice. I choć można ją jeszcze ulepszyć, jej dokonania są poważne" – podkreśla Giuliani.

Ursula von der Leyen została we wtorek wybrana przez Parlament Europejski na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej, uzyskując 383 głosów, tylko dziewięcioma głosami ponad wymaganą większość bezwzględną. Pierwsza w historii kobieta na tym stanowisku zaapelowała o wspólną pracę na rzecz zjednoczonej Europy.

Autor: tas/adso / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: