"Odebrał telefon i powiedział, że wraca ratować państwo". Dlaczego Macierewicz nie dotarł 10 kwietnia do Smoleńska?


W przedziale specjalnego pociągu, który 10 kwietnia 2010 r. wracał do Warszawy ze Smoleńska, siedziało ich pięciu: oprócz Macierewicza trzech innych posłów PiS i dziennikarz TVP Jan Pospieszalski. Już wtedy rozmawiali o tym, co mogło być przyczyną katastrofy, dziwili się dlaczego Rosjanom tak zależało na ich wyjeździe. - A może by ten pociąg jednak zatrzymać? - rzucił ktoś z korytarza. - Nie, wracamy. Musimy teraz przypilnować państwa - odpowiedział Macierewicz. Takie polecenie przyszło z Warszawy. Kto je wydał i czego oczekiwał od byłego ministra, że ten odwoływał podstawiany naprędce samochód i w niezmienionym garniturze jechał prosto do pałacu prezydenckiego?

Delegacja 60 członków klubu parlamentarnego PiS pojawiła się w Smoleńsku wcześnie rano. Wspominają, że w Rosji przywitało ich słońce i bardzo "opiekuńczy" funkcjonariusze FSB. Ale ta opiekuńczość szybko zaczęła ich irytować - a to kazali trzy razy liczyć, czy wszyscy są w autobusie, a to czegoś zabraniali. Nie zgodzili się na przykład, żeby grupa zboczyła z drogi i podjechała na stację kolejową Gniezdowo, skąd do Lasu Katyńskiego przewożono polskich jeńców.

Antoni Macierewicz, jeden z członków delegacji, od początku pokazywał, jaki ma stosunek do nalegań Rosjan. Gdy rozmowy z funkcjonariuszami na temat odwiedzenia stacji w Gniezdowie przeciągały się, poseł ruszył tam pieszo, poboczem. A za nim kilkanaście innych osób. Rosjanie, przerażeni tym, że za chwilę stracą robotę, mogli tylko prosić, żeby delegacja nie spędziła tam za dużo czasu.

"Cichy chaos" na cmentarzu. Lider Macierewicz

Na cmentarz w Katyniu delegacja dotarła niedługo później. Tam też atmosfera od początku była gęsta. Zaczęło się od kontroli, której członkowie polskiej grupy nie chcieli się poddać. Mówili, że mają paszporty dyplomatyczne i nikt nie będzie sprawdzał - zwłaszcza tutaj - czy przynieśli pod kurtką "jakieś bomby". Macierewicz sztorcował ich, że to hańba i skandal. Rosjanie odpuścili.

Gdy przyjazd prezydenta opóźniał się, posłowie sięgnęli po telefony. Najpierw wykręcali numery osób lecących z Lechem Kaczyńskim, później tych, którzy zostali. Wiadomość o tym, że coś złego stało się z samolotem obiegła Las Katyński szybko, ale przez długi czas były to tylko strzępy informacji. Zapanował "cichy chaos" - między członkami rodzin ofiar katyńskich, księżmi i pustymi krzesłami przygotowanymi dla członków grupy prezydenckiej wszyscy szeptali, że coś poszło nie tak. Ale nikt nie wiedział jeszcze, jak bardzo.

Pierwsze informacje o tym, że "najprawdopodobniej" wydarzył się wypadek popłynęły z głośników kwadrans przed 10. Kilkadziesiąt minut później przed mikrofonem pojawił się wiceszef prezydenckiej kancelarii Jacek Sasin i przekazał, że "Pana Prezydenta nie ma" bo pod Smoleńskiem "doszło do katastrofy".

Niedługo później, dowódca Garnizonu Warszawskiego płk Andrzej Śmietana zebrał parlamentarzystów i poinformował o zarządzeniu natychmiastowej "ewakuacji", co z kolei od razu zrodziło plotki, że katastrofa mogła nie być wypadkiem. Dziennikarze tygodnika "Wprost", Marcin Dzierżanowski i Michał Krzymowski, przytaczali później, że do idącego jak w letargu Sasina w pewnym momencie podbiegł mężczyzna z biało-czerwoną opaską na ramieniu i zapytał: "Panie ministrze, panie ministrze. To prawda, że Ruscy zestrzelili prezydenta?" Ale histeria i psychoza strachu udzielała się także członkom PiS-owskiej delegacji, co - choć niechętnie - przyznają dzisiaj.

28 km od brzozy

Nieformalne przewodnictwo w grupie parlamentarzystów PiS sprawował już wtedy Macierewicz. To na jego telefon dzwonili najbliżsi współpracownicy i sam prezes Jarosław Kaczyński. Były momenty, w których chciał zostać w Smoleńsku, ale przekonano go, że większy będzie pożytek z jego powrotu do kraju.

Pytanie o to, dlaczego były minister nie zdecydował się wtedy jednak przejechać tych 28 km, które dzieliły go od miejsca katastrofy, wraca od tamtej pory co jakiś czas. Macierewicz nie odpowiada. Ostatni raz wątek ten pojawił się na początku kwietnia, podczas konferencji prasowej smoleńskiego zespołu. Dziennikarka zapytała posła, czy nie żałuje, że nie dotarł na lotnisko Siewiernyj.

- Przez cały czas żałowałem, ale taka była konieczność - odpowiedział. Dlaczego? - Bo taka była. - Dlatego, że podstawiony był już pociąg powrotny? - Nie, nie dlatego - tłumaczył podczas konferencji prasowej. No więc dlaczego?

Strach czy zadanie?

Najwięcej teorii na ten temat snują polityczni przeciwnicy Macierewicza. - Ze strachu - twierdzi były premier Kazimierz Marcinkiewicz. A Janusz Palikot dodaje na swoim blogu, że "w wyniku wielomiesięcznych prac i rozmów prowadzonych przez członka komisji służb specjalnych Artura Dębskiego" wyłania się inna hipoteza tego "panicznego powrotu".

"Wiedział doskonale, kto zginął i jaką miał wiedzę, oraz gdzie znajdują się dokumenty. (...) W tym czasie Antoni Macierewicz usuwał ślady" - pisał Palikot dwa miesiące temu.

O tym, jak wyglądały ostatnie godziny delegacji PiS w Smoleńsku i co robił wtedy Antoni Macierewicz, porozmawialiśmy z członkami tamtej grupy oraz z tymi, z którymi poseł kontaktował się wtedy telefonicznie. Z tych rozmów wyłonił się obraz, choć nadal zbudowany z hipotez, to jednak oddający lepiej atmosferę tamtego nagłego powrotu i emocjonalnych decyzji.

Szybki powrót i rozterki. "Trzeba ratować państwo"

Już po tym, gdy informacje o katastrofie zostały potwierdzone przez rosyjskie ministerstwo ds. nadzwyczajnych, członkowie delegacji pojechali prosto z cmentarza do Hotelu Rossiya na obiad, za który płacili Rosjanie. Macierewicz chodził i powtarzał wtedy, że "trzeba natychmiast wracać".

- Ze względu na niewiadomy rozwój sytuacji powiedział, że musimy być jak najszybciej w Polsce, bo nie wiadomo, czy do takiej samej Polski jeszcze wracamy - przytacza jego słowa poseł Tadeusz Woźniak (dzisiaj w klubie Solidarnej Polski), który organizował wyjazd.

Z relacji innych członków delegacji wynika, że były minister cały czas miał jednak wątpliwości, czy nie odprawić grupy, a samemu zostać w Rosji. Woźniak do Hotelu Rossiya dotarł podstawionym przez rosyjskich funkcjonariuszy samochodem, bo po drodze musiał uregulować rachunek za niezapłacone śniadanie. W hotelu spotkał się w wąskim gronie z przedstawicielami Polonii i duchownymi, którym miał do przekazania przesyłkę z Warszawy. Mniej więcej w tym samym czasie padła propozycja zorganizowania samochodu, dla tych, którzy chcą jechać na lotnisko w Smoleńsku. Macierewicz zasugerował, że zostanie i wyjedzie nim po prezesa PiS.

- W pewnym momencie odebrał telefon z Warszawy. To nie był prezes, tylko ktoś z kierownictwa. Wyszedł, po chwili wrócił i oświadczył, że jednak wracamy wszyscy, bo tam nas potrzebują i trzeba ratować państwo - relacjonuje inny z uczestników wyjazdu.

Między posłami rozeszła się plotka, że spodziewana jest dymisja rządu, nadzwyczajne posiedzenie Sejmu. Z drugiej strony była też obawa, że marszałek Bronisław Komorowski i jego ludzie z PO będą chcieli jak najszybciej wejść do pałacu prezydenckiego. - Myślę, że Macierewicz, w obliczu tej sytuacji, nie miał zbyt wiele do powiedzenia - przyznaje dzisiaj były poseł PiS Krzysztof Maciejewski.

"Główny kontakt z partią". Jakie zadania?

Więcej o konieczności natychmiastowego powrotu do kraju mówiono między sobą już w pociągu. Maciejewski, Woźniak oraz inny poseł PiS, Piotr Polak, siedzieli w jednym przedziale. Zaprosili do siebie jeszcze Macierewicza i Jana Pospieszalskiego z TVP. Inni stali przy drzwiach i dyskutowali. W pewnym momencie ktoś rzucił: - A może by ten pociąg jednak zatrzymać? - Nie. Polecenie z Warszawy jest takie, że mamy wracać i "pilnować państwa" - odpowiedzieć miał Macierewicz.

- To on był głównym kontaktem z Warszawą - tłumaczy Maciejewski. - Przekazywał informacje, które płynęły stamtąd.

Obecni i byli partyjni koledzy Macierewicza niechętnie mówią o tym, jakie konkretnie informacje mogły płynąć z Warszawy. Przyznają, że poseł nie chciał się nimi dzielić, podkreślał natomiast wagę sytuacji. - Z tego co wiem na bieżąco przekazywano mu informacje z Pałacu, które płynęły między innymi od ministra Andrzeja Dudy. Rozmawiano m.in. o tym, że należy opóźniać przejęcie władzy w Pałacu oraz nie dopuścić do bałaganu w papierach BBN-u, dokumentacji kancelarii i prezydenta. Spekulowaliśmy, że na tym miało właśnie polegać "pilnowanie państwa" przez ministra - mówi dzisiaj jeden z członków delegacji.

Dodaje, że już w tedy w przedziale, w którym jechał Macierewicz, rozmawiano o tym, co mogło być przyczyną katastrofy. Od razu pojawiły się porównania z Gibraltarem i śmiercią gen. Sikorskiego oraz niedowierzania dotyczące mgły w chwili katastrofy. Parlamentarzyści wymieniali między sobą uwagi na temat słońca, które przywitało ich w Katyniu, ktoś pokazał zdjęcie zrobione w lesie kilkadziesiąt minut przed katastrofą. - Padały głosy, że to niemożliwe, żeby samolot z takimi pasażerami ot tak się rozbił. Dyskutowaliśmy, mając minimum wiedzy i ból w sercu - potwierdza poseł Woźniak.

Część pasażerów pociągu nie mogła zrozumieć takiego "manifestowania histerycznych emocji" i formułowania oskarżeń przez niektórych posłów. Mówiła o tym niedługo po katastrofie Izabela Sariusz-Skąpska, córka Andrzeja Sariusz-Skąpskiego, prezesa Federacji Rodzin Katyńskich. W ostatnich dwóch wagonach, którymi podróżowali parlamentarzyści PiS, wrzało jeszcze po północy.

"Dopilnuję wszystkich spraw"

Jedni rzucali pomysły zorganizowania mszy na Jasnej Górze, inni - ogólnopolskiej pielgrzymki do Częstochowy. W tej sprawie dzwonili z przedziałów do przeora zakonu. Wtedy też kluczową rozmowę z Jarosławem Kaczyńskim odbywał na korytarzu Antoni Macierewicz.

- Pamiętam, że tłumaczył prezesowi, dlaczego ciało prezydenta nie może zostać w Rosji - przypomina sobie Woźniak.

Dwie inne osoby, które słyszały tę rozmowę, przytaczają inne słowa posła: - Na koniec zapewnił, że "zgodnie z sugestią dopilnuje wszystkich spraw w Warszawie do jego powrotu". Po przyjeździe do Warszawy Macierewicz od razu udał się do pałacu prezydenckiego. Oficjalnie po to, by oddać hołd tym, którzy zginęli w katastrofie, ale później rozpoczął serię spotkań z urzędnikami kancelarii prezydenta oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Później zaczęły się przepychanki z urzędnikami Kancelarii Sejmu, które trwały jeszcze kilka dni. Pałac zaczął zarzucać marszałkowi i jego współpracownikom, że nie potrafili uszanować śmierci Lecha Kaczyńskiego, a z przejęciem obowiązków nie chcieli poczekać nawet do momentu, aż wydany zostanie akt zgonu prezydenta.

* Przygotowując tekst próbowaliśmy bezskutecznie skontaktować się z Antonim Macierewiczem. Poseł nie odbierał telefonu i nie odpowiadał na sms-y.

Autor: Łukasz Orłowski / Źródło: tvn24.pl

Tagi:
Raporty:
Pozostałe wiadomości

Politico oceniło, że spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson zdecydował się odblokować kwestię pomocy dla Ukrainy między innymi z powodu alarmujących raportów amerykańskiego wywiadu. Portal wskazał też na rolę Donalda Trumpa w tej kwestii oraz jego spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą.

Co wpłynęło na spikera Izby Reprezentantów? Kongresmeni o "dość mocnym" raporcie na temat wojny

Co wpłynęło na spikera Izby Reprezentantów? Kongresmeni o "dość mocnym" raporcie na temat wojny

Źródło:
PAP

Donald Trump chce się odegrać na Wołodymyrze Zełenskim. Przed wyborami, które przegrał z Joe Bidenem, on dzwonił nawet do Zełenskiego i go trochę szantażował - mówił w "Faktach po Faktach" europoseł Włodzimierz Cimoszewicz, były premier, były szef MSZ i były minister sprawiedliwości. Odniósł się także do ostatniego spotkania Andrzeja Dudy z Trumpem w Nowym Jorku.

Włodzimierz Cimoszewicz: Trump chce się odegrać na Zełenskim

Włodzimierz Cimoszewicz: Trump chce się odegrać na Zełenskim

Źródło:
TVN24

Prezydent Andrzej Duda podczas seminarium na temat bezpieczeństwa transatlantyckiego w Vancouver przekonywał, że NATO musi zwiększać swój potencjał militarny i wydatki na obronność do 3 proc. PKB. Zdaniem Dudy najbardziej realistycznym scenariuszem zwycięstwa Ukrainy w wojnie jest zapewnienie jej zdolności bojowych w przemyślany i skuteczny sposób.

Duda: musimy doprowadzić do wyraźnych strat Rosji, bo Rosjanie znają tylko język siły

Duda: musimy doprowadzić do wyraźnych strat Rosji, bo Rosjanie znają tylko język siły

Źródło:
PAP

Zorza polarna może pojawić się dzisiejszej nocy na polskim niebie. Jak przekazał popularyzator astronomii Karol Wójcicki, zapanowały doskonałe warunki do jej obserwacji. W podziwianiu zjawiska mogą przeszkodzić jednak gęste chmury.

"Zorza na polskim niebie to niemal pewniak". Czy dopisze pogoda?

"Zorza na polskim niebie to niemal pewniak". Czy dopisze pogoda?

Źródło:
Z głową w gwiazdach, tvnmeteo.pl

Policjant rzucił się na pomoc tonącej w Wiśle dziewczynie. Zadziałał natychmiast i dużo ryzykował, ale zrobił to w najrozsądniejszy możliwie sposób.

Skoczył do Wisły, by ratować nastolatkę. Niezwykła akcja policjanta

Skoczył do Wisły, by ratować nastolatkę. Niezwykła akcja policjanta

Źródło:
Fakty TVN

W piątek w alei Niepodległości spłonął samochód elektryczny wart około milion złotych. Jego kierowca chciał uniknąć zderzenia z innym autem, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w słup. Auto zajęło się ogniem. Na Kontakt 24 otrzymaliśmy nagranie, na którym widać moment uderzenia.

Najpierw dym, po kilku sekundach żywy ogień. Moment uderzenia w słup i pożar luksusowego elektryka

Najpierw dym, po kilku sekundach żywy ogień. Moment uderzenia w słup i pożar luksusowego elektryka

Źródło:
tvnwarszawa.pl, Kontakt 24

Hans Rausing, znany brytyjski miliarder, przeżywa kolejną osobistą tragedię - jego druga żona, Julia, przegrała wieloletnią walkę z rakiem. W 2012 roku zmarła pierwsza żona Rausinga, Eva. Jak podaje "The Independent", "Julia poświęciła swoje życie rodzinie i celom charytatywnym". Wraz z mężem wspierała finansowo m.in. National Gallery i inne instytucje artystyczne.

Najpierw zmarła pierwsza żona, teraz druga. Kolejna tragedia w życiu miliardera Hansa Rausinga

Najpierw zmarła pierwsza żona, teraz druga. Kolejna tragedia w życiu miliardera Hansa Rausinga

Źródło:
The Independent, The Guardian

Centralne Biuro Śledcze Policji opublikowało nagranie z akcji zatrzymania dwóch Polaków podejrzanych o napaść na rosyjskiego opozycjonistę Leonida Wołkowa, współpracownika Aleksieja Nawalnego. Obaj mężczyźni byli poszukiwani na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania przez stronę litewską.

Policja pokazała nagranie z akcji zatrzymania mężczyzn podejrzanych o napaść na rosyjskiego opozycjonistę

Policja pokazała nagranie z akcji zatrzymania mężczyzn podejrzanych o napaść na rosyjskiego opozycjonistę

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W Polsce zatrzymano dwie osoby podejrzane o atak na rosyjskiego opozycjonistę Leonida Wołkowa - poinformowało CBŚP. Wołkow, bliski współpracownik nieżyjącego już krytyka Kremla Aleksieja Nawalnego, został napadnięty w Wilnie 12 marca. Zatrzymanych obywateli Polski doprowadzono do Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie, gdzie wykonano z nimi dalsze czynności. Mężczyźni są obecnie tymczasowo aresztowani.

Zatrzymania po ataku na współpracownika Nawalnego. To obywatele Polski

Zatrzymania po ataku na współpracownika Nawalnego. To obywatele Polski

Aktualizacja:
Źródło:
LRT, PAP, Radio Swoboda, tvn24.pl

Do tragicznego wypadku doszło na przystanku tramwajowym w Bydgoszczy. Piętnastoletnia dziewczyna zginęła pod kołami tramwaju. Policja bada przyczyny wypadku. Sprawą zajmuje się też sąd rodzinny. Są już pierwsze decyzje.

Tragedia na przystanku. Piętnastolatka czekała na tramwaj, zginęła pod jego kołami. Pierwsze decyzje sądu

Tragedia na przystanku. Piętnastolatka czekała na tramwaj, zginęła pod jego kołami. Pierwsze decyzje sądu

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl

Do pożaru samochodu elektrycznego doszło na skrzyżowaniu alei Niepodległości z ulicą Madalińskiego. Auto zajęło się ogniem po tym, jak kierowca uderzył w słup.

Chciał uniknąć kolizji, uderzył w słup. Elektryczne auto doszczętnie spłonęło

Chciał uniknąć kolizji, uderzył w słup. Elektryczne auto doszczętnie spłonęło

Źródło:
Kontakt24, tvnwarszwa.pl

Przy skrzyżowaniu alei Niepodległości z ulicą Madalińskiego w Warszawie spłonął elektryczny lucid air. Auto, którego wartość w Polsce szacuje się na nawet milion złotych, to rzadkość na europejskich drogach. Dlaczego jest wyjątkowe?

W Warszawie spłonął lucid air o wartości nawet miliona złotych. Prawdopodobnie jedyny taki w Polsce

W Warszawie spłonął lucid air o wartości nawet miliona złotych. Prawdopodobnie jedyny taki w Polsce

Źródło:
tvn24.pl

Pół miliona złotych schowanych w niewielkiej, ciemnej torbie przekazał mieszkaniec łódzkiego Śródmieścia w ręce oszusta. Ofiara przestępstwa była przekonana, że pomaga policji i prokuraturze rozbić grupę przestępczą. Kilka miesięcy po zdarzeniu, które nagrały kamery, policja zatrzymała 21-letnią kobietę i jej o rok młodszego partnera. 

Oszust przejął pół miliona złotych. Policja pokazuje nagranie

Oszust przejął pół miliona złotych. Policja pokazuje nagranie

Źródło:
tvn24.pl

W najbliższą niedzielę 21 kwietnia odbędzie się druga tura wyborów samorządowych. Choć głosować będą mieszkańcy tylko niektórych polskich miast, cisza wyborcza obowiązywać będzie w całym kraju.

Druga tura wyborów samorządowych. Gdzie obowiązuje cisza wyborcza? Jak długo trwa?

Druga tura wyborów samorządowych. Gdzie obowiązuje cisza wyborcza? Jak długo trwa?

Źródło:
PAP, tvn24.pl

W niedzielę mieszkańcy 748 gmin i miast w Polsce wybiorą wójtów, burmistrzów i prezydentów w drugiej turze wyborów samorządowych. W TVN24 i TVN24 GO będziemy śledzić przebieg głosowania w całej Polsce. O 20.30 rozpocznie się Wieczór Wyborczy, w trakcie którego podamy sondażowe wyniki i pierwsze komentarze.

Druga tura wyborów samorządowych 2024. Oglądaj Wieczór Wyborczy w TVN24 i TVN24 GO

Druga tura wyborów samorządowych 2024. Oglądaj Wieczór Wyborczy w TVN24 i TVN24 GO

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Dziennikarze TVN i TVN24 zostali w piątek w Gdyni nagrodzeni podczas VII edycji Festiwalu Wrażliwego. Zdobyli wszystkie nagrody w kategorii Reportaż Filmowy. Nagrodę specjalną "Człowiek Wrażliwy" otrzymała dziennikarka TVN24 Ewa Ewart.

Dziennikarze TVN i TVN24 nagrodzeni podczas VII edycji Festiwalu Wrażliwego

Dziennikarze TVN i TVN24 nagrodzeni podczas VII edycji Festiwalu Wrażliwego

Źródło:
TVN24, tvn24.pl

Ziemia pod chińskimi miastami zapada się, co prowadzi do rosnącego ryzyka występowania powodzi. Naukowcy alarmują w nowej analizie, że na zagrożonych terenach mieszkają miliony ludzi. Powodem tego niebezpiecznego zjawiska jest niezwykle szybka urbanizacja Państwa Środka. Problem dotyczy jednak nie tylko Chin.

Prawie połowa chińskich miast się zapada. Zagrożenie dla milionów ludzi

Prawie połowa chińskich miast się zapada. Zagrożenie dla milionów ludzi

Źródło:
CNN, Reuters, BBC, Science

Tegoroczny Konkurs Piosenki Eurowizji rusza już za niespełna trzy tygodnie. Na scenie wystąpią wykonawcy z kilkudziesięciu krajów. Kogo zobaczymy w półfinałach, a kto dostaje się do finału bez eliminacji? Wyjaśniamy.

Eurowizja 2024. Kiedy finały, którego dnia zaśpiewa reprezentantka Polski?

Eurowizja 2024. Kiedy finały, którego dnia zaśpiewa reprezentantka Polski?

Źródło:
eurovision.tv, eurowizja.org, tvn24.pl

Internauci i serwisy internetowe podają przekaz, że polskie wojsko wysyła pracującym pierwsze powołania - że dostają "pracownicze przydziały mobilizacyjne". Wyjaśniamy, o co chodzi.

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24