Coś, co niektórym kojarzy się jako zabawa z psem, ma też swoją odmianę w sporcie drużynowym. W Warszawie dobiegają właśnie końca rozgrywki we frisbee. Kamera TVN24 obserwowała "latających" za dyskiem zawodników.
- Mógłbym tutaj mówić o sprycie, o zwinności, o przeglądzie pola, ale myślę, że najważniejsze w tym wszystkim jest przede wszystkim nastawienie fair play. W naszej terminologii nazywamy to spirit of the game. Dlatego to jest tak ważne, ponieważ w tej dyscyplinie nie ma sędziów, co oznacza, że odpowiedzialność leży w rękach samych zawodników - wyjaśnia Radosław Lenczewski, organizator zawodów Ultimate w Warszawie.
Osiem sekund
A na czym polega sama gra? Sportowcy dzielą się na drużyny i próbują przerzucić na pole przeciwnika dysk. Jak tłumaczy jedna z zawodniczek. Trzeba go podawać do siebie w taki sposób, aby dojść do strefy punktowej. Gdy złapiemy w niej dysk - zdobywamy punkt.
Kluczowe jest, że osoba, która go trzyma, nie może z nim biegać. Musi ustawić jedną nogę na ziemi, tak zwaną nogę piwotową jak w koszykówce. I najpóźniej po ośmiu sekundach, musi go rzucić.
- To jest bardzo rozwojowy sport, ogólnorozwojowy sport, dlatego tak naprawdę każdy aspekt jest istotny: wybieganie, kondycja, szybkość, wyskok, przegląd pola tak samo jak w piłce nożnej, siatkówce trzeba wiedzieć, gdzie można podać - przekonuje jeden z graczy.
"Dynamiczny, widowiskowy"
Inny podkreśla, że frisbee można nazwać latającym sportem. - Zarówno z względu na to, że właśnie gramy latającym dyskiem. Można też mówić, że latają w tym sporcie ludzie, ponieważ jest bardzo dynamiczny, widowiskowy, w którym dominuje rzucanie się po dysk i skakanie do tego dysku – tłumaczy.
Organizatorzy tłumaczą, że w Polsce ten sport jest od około 20 lat, a warszawska liga Ultimate, właśnie kończy 10 sezon zimowy.
ran