Pełnomocnicy ratusza wykluczeni. Gronkiewicz-Waltz z kolejną grzywną

[object Object]
Patryk Jaki o posiedzeniu w sprawie PoznańskiejTVN24
wideo 2/6

Przejmujące wyznania lokatorów, wykluczenie pełnomocników ratusza z sali przez Patryka Jakiego i na koniec kolejna grzywna dla prezydent Warszawy za niestawienie się przed komisją weryfikacyjną. Za nami kolejne posiedzenie zespołu, tym razem poświęcone reprywatyzacji kamienicy przy Poznańskiej 14.

Posiedzenie trwało ponad osiem godzin. Obfitowało w wiele emocji: zarówno czysto ludzkich, jak i politycznych. Z jednej strony mogliśmy wysłuchać przejmujących zeznań lokatorów budynku, którzy opowiadali o znacznych podwyżkach czynszów (z 8 do 59 zł za metr kwadratowy), podpaleniach, dokuczliwych remontach w kamienicy i innych niedogodnościach związanych z oddaniem nieruchomości w prywatne ręce.

Z drugiej strony zaś mieliśmy okazję obserwować spór bardziej polityczno-prawny. Najpierw między przewodniczącym komisji Patrykiem Jakim, a pełnomocnikami ratusza, zakończony wykluczeniem tych drugich z sali. A potem między Jakim i posłem PO Robertem Kropiwnickim, który próbował zapobiec nałożeniu na prezydent Warszawy kolejnej kary grzywny - bezskutecznie.

Całe posiedzenie relacjonowaliśmy na bieżąco na tvnwarszawa.pl:

18.40 Patryk Jaki zamknął posiedzenie w sprawie zwrotu kamienicy przy Poznańskiej 14.

18.30 Prezydent Warszawy została ukarana karą trzech tysięcy złotych za nieobecność na komisji weryfikacyjnej.

Wniosek w tej sprawie złożył przewodniczący Patryk Jaki - Nie stawiła się, mimo prawidłowego wezwania - zaznaczył.

Zdecydowanie sprzeciwił się temu poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki. Podkreślił, że na posiedzenia stawiają się pełnomocnicy i przedstawiciele urzędu miasta, a członkowie komisji mają możliwość zadania im wszystkich niezbędnych pytań. - Państwo atakujecie panią prezydent personalnie. Ma to charakter nękania. To absurdalne i niegodne organu administracji publicznej - przekonywał Kropiwnicki.

Jaki pozostał jednak głuchy na te argumenty. - Obowiązkiem pani prezydent jest stawić się przed komisją. Będę konsekwentnie wnioskował o karę grzywny - zapowiedział.

Po długiej i burzliwej dyskusji komisja przeszła do głosowania. Pięć osób zagłosowało za nałożeniem grzywny na prezydent Warszawy. Jedna osoba była przeciw, a trzy się wstrzymały.

Przypomnijmy, za niestawiennictwo na poprzednich posiedzeniach Gronkiewicz-Waltz otrzymała już cztery kary na łączną kwotę 12 tysięcy złotych. Dołączając więc środową grzywnę, prezydent stolicy będzie musiała zapłacić na rzecz 15 tysięcy złotych.

Wyjaśnienia urzędników stołecznego ratusza

17.40 Podczas składania oświadczeń przez pełnomocników ratusza Patryk Jaki dopytywał dyrektora Piotra Rodkiewicza, jak władze Warszawy reagowały na doniesieniach o nieprawidłowościach dotyczących zwrotu kamienicy zgłaszane przez lokatorów. - Nie jestem w stanie odpowiedzieć. Nie mam akt, wiele z nich jest w prokuraturze lub CBA. Nie wiem więc komu lokatorzy przesyłali informacje i kiedy - przyznał urzędnik.

Jaki skierował się także do Magdaleny Młochowskiej, pełnomocniczki miasta do spraw pomocy lokatorom. Chciał wiedzieć, co pracownicy ratusza zrobili, aby pomóc mieszkańcom w trudnej sytuacji. - Pracuje w urzędzie od października 2016 roku - zastrzegła na wstępie Młochowska. - Natomiast jeśli chodzi o lokatorów z Poznańskiej 14, to 17 rodzinom została udzielona pomoc w postaci lokali zastępczych. Pięć wniosków jest jeszcze teraz rozpatrywanych - dodała.

Przyznała też, że w przypadku Poznańskiej 14 była jedna osoba, która się zgłosiła, a nie otrzymała wsparcia w postaci lokalu zamiennego. Dopowiedziała jednak, że sprawa ta wróciła na wokandę ratusza i jest rozpatrywana na nowo.

Poseł PiS Jan Mosiński zarzucał z kolei ratuszowi, że lokale przyznawane poszkodowanym lokatorom z Poznańskiej 14 "są w fatalnym stanie technicznym" i nie spełniają podstawowych standardów. - Za każdym razem lokal, który ma być przyznany konkretnej rodzinie jest jej pokazywany. Rodzina sama decyduje, czy chce go przyjąć, czy nie. Przed przekazaniem lokal jest też remontowany - odpowiedziała Młochowska.

Wiele pytań, które padło ze strony członków komisji dotyczyło tego, czy urzędnicy miasta sprawdzali historię kamienicy przy Poznańskiej, losy rodziny Włodawerów (która odziedziczyła budynek), a także rzetelność pełnomocnictw składanych w tej sprawie. Rodkiewicz - podobnie jak wcześniej - powołał się na wyrok sądu z 2010 roku, według którego przyznanie spadku Włodawerowi było prawidłowe.

Patryka Jakiego takie tłumaczenia nie satysfakcjonowały. Przekonywał, że to prezydent Warszawy "jako reprezentant Skarbu Państwa w stosunku do nieruchomości leżących na terenie miasta powinien dbać o jego interesy", również w postępowaniach spadkowych.

Sebastian Kaleta z kolei skomentował: Mieszkańcy kamienicy przez lata dowiedzieli się o wiele więcej niż urzędnicy w ratuszu.

16.55 Zakończyła się przerwa w posiedzeniu. Po czym głos zabrał Piotr Rodkiewicz, dyrektor miejskiego Biura do Spraw Dekretowych.

Jako pierwszy pytania zadawał mu Sebastian Kaleta - członek komisji z ramienia PiS. Dopytywał o postępowanie spadkowe na rzecz Aleksandra Włodawera (spadkobiercy dawnych właścicieli kamienicy przy Poznańskiej), które - jak pisaliśmy wcześniej - budziło kontrowersje ze strony lokatorów. Sugerowali, że zostało przeprowadzone nierzetelnie.

Postanowienie spadkowe - jak przyznał Rodkiewicz - faktycznie budziło wątpliwości. - Ale one zostały sprostowane przez sąd w 2012 roku. Konkluzja tego postanowienia była taka, że jedynym spadkobiercą jest pan Aleksander Włodawer. Nie mieliśmy żadnych podstaw, by temu nie wierzyć - tłumaczył dyrektor.

Kaleta dopytywał, dlaczego miasto przez lata nie uczestniczyło w postępowaniu spadkowym. Według Rodkiewicza - nie wiedziało, że mogło, bo "sąd nie zawiadomił miasta o takiej możliwości".

Jednak jak informowaliśmy na tvnwarszawa.pl, w sierpniu tego roku nastąpił pewien przełom w tej sprawie, a urzędnicy ratusza zaczęli dążyć do tego, żeby wznowić postępowanie spadkowe i uczestniczyć w spadkobraniu. - Dlaczego tak późno? - dociekał Kaleta. - Pojawiły się nowe okoliczności ujawnione przez prokuraturę w ubiegłym roku. Po analizie tych informacji uznaliśmy, że postępowanie spadkowe należy wznowić - odpowiedział Rodkiewicz.

Zaznaczył też, że "zmieniło się podejście miasta". - Dlaczego takie kroki nie były podejmowane wcześniej? To jest pytanie do pana Bajko albo pana M., którzy wcześniej kierowali tym biurem - stwierdził. W odpowiedzi Sebastian Kaleta przyznał, że fakt, iż miasto zaczęło starać się o udział w spadkobraniu "cieszy i daje szanse na dobrą współpracę ratusza z komisją".

16.10 Patryk Jaki ogłosił pół godziny przerwy. Posiedzenie ma zostać wznowione o godzinie 16.45. Głos mają wtedy zabrać przedstawiciele warszawskiego ratusza, m.in. Piotr Rodkiewicz, dyrektor Biura Spraw Dekretowych i towarzysząca mu Magdalena Młochowska - pełnomocniczka miasta do spraw pomocy lokatorom. Wcześniej na sali byli również pełnomocnicy urzędu miasta (Zofia Gajewska i Bartosz Przeciechowski), ale po kłótni z Patrykiem Jakim zostali wykluczeni z posiedzenia.

Wnikliwe śledztwo mieszkańców

14.30 Zakończyło się przesłuchanie jednego z lokatorów Andrzeja Kalinowskiego. Głos oddano stronom postępowania. Jako pierwsza wystąpiła Marta Sieciarz z zarządu wspólnoty działającej w kamienicy przy Poznańskiej 14.

- Zajęliśmy się badaniem dawnych dokumentów, dlatego że usłyszałam, że nowym właścicielem [kamienicy - red.] jest firma Fenix. Mieliśmy złe doświadczenia z tymi spółkami, bo wykonywały nadbudowę kamienicy obok. Mieliśmy też sąsiadów z innych kamienic, które przejęła ta spółka. Słyszeliśmy o podnoszonych czynszach, odcięciu mediów, przestraszyliśmy się - wspominała.

Lokatorzy zaczęli badać sprawę na własną rękę. - Pojechaliśmy do SKO [Samorządowego Kolegium Odwoławczego - red.] dokonać wglądu w akta. Uwagę naszą przykuła historia, że jedna ze spadkobierczyń, Estera, dziedziczyła sama po sobie, a wszyscy czternaścioro rodzeństwa zmarło bezpotomnie. Cały spadek natomiast ostatecznie przypadał Aleksandrowi Włodawerowi, tylko jednej osobie [mimo co najmniej kilku innych krewnych - red.] - mówiła dalej Sieciarz.

Podkreślała, że z czasem nieprawidłowości pojawiało się więcej. Lokatorzy odkryli na przykład, że postępowanie spadkowe było przeprowadzone dwa razy po tej samej osobie. Wiele rzeczy w dokumentach - jak mówiła Sieciarz - po prostu się nie zgadzało. - Zaczęliśmy szukać pomocy prawnej. Trafiliśmy do Komitetu Obrony Lokatorów, pana Marka Jasińskiego i jego córki. Tam uzyskaliśmy wiele cennych rad - opowiadała.

Z Martą Sieciarz i Bożeną Jasińską z Komitetu Obrony Lokatorów rozmawialiśmy w sierpniu ubiegłego roku. CZYTAJ CAŁY WYWIAD

Jak podkreślała dalej Sieciarz, do kamienicy przy Poznańskiej 14 co i rusz co i rusz zaczęli zaglądać politycy (nie chciała podać ich nazwisk), którzy oferowali pomoc. Było to w okolicy wyborów w 2014 roku. - Po wyborach już się niestety nie pojawili - dodała.

Przekonywała też, że o nieprawidłowościach przy przekazaniu kamienicy wielokrotnie informowali wiele instytucji: prokuraturę rejonową, okręgową, ministerstwo sprawiedliwości. Przez miesiące nie działo się nic. Sprawa drgnęła dopiero w ubiegłym roku, kiedy zajęła się nią prokuratura we Wrocławiu.

Przedstawicielka wspólnoty mieszkaniowej mówiła łącznie ponad godzinę. Niezwykle szczegółowo prześledziła losy rodziny Włodawerów. Opowiadała o nieprawidłowościach w takich dokumentach jak akty zgonu (chociażby pozbawione informacji o stanie cywilnym zmarłych) czy pełnomocnictwa. W tych ostatnich zwracała uwagę na podpisy, które - choć teoretycznie były składane przez te same osoby - znacząco się od siebie różniły. Na potwierdzenie swoich słów prezentowała odpowiednie dokumenty: akty urodzenia, zgonu, ślubu, intercyzy małżeńskie, pełnomocnictwa, opracowane drzewa genealogiczne i wiele innych.

Zbliżając się do końca swojego wystąpienia Sieciarz przypomniała kilka dat. Według niej: 4 października 2013 roku nastąpiło podpisanie protokołu przekazania nieruchomości (na rzecz Włodawera). Trzy dni później Robert N. i Janusz Piecyk podpisali przed notariuszem akt, w efekcie którego nie odkupili od Włodawera roszczeń, ale cały spadek. Dalej podkreśliła, że 11 października 2013 roku (czyli tydzień później) miasto wydało już nową decyzję o użytkowaniu wieczystym - na rzecz właśnie Roberta N. i Janusza Piecyka. - Pan Aleksander Włodawer nie otrzymał nawet "do wiadomości", że taki wniosek został złożony - podkreśliła.

I już na sam koniec Marta Sieciarz przekonywała, że wspólnota wielokrotnie informowała miasto o postępowaniach i nieprawidłowościach w sprawie kamienicy przy Poznańskiej 14. - Urzędnicy mieli na ten temat wiedzę - zapewniała.

- Jak osoba fizyczna była w stanie tyle ustalić, to zastanawiam się, co powie nam ratusz - skomentował wystąpienie przedstawicielki wspólnoty Patryk Jaki.

Po długiej mowie Marty Sieciarz głos zabrała Joanna Szymańska (również ze wspólnoty mieszkaniowej kamienicy przy Poznańskiej 14). Przedstawiła pokrótce trudną współpracę ze spółką Jowisz (która nabyła kamienicę od Piecyka i Roberta N. i jest jej obecnym współwłaścicielem). Tu przypomnijmy, że nie cały budynek został zreprywatyzowany. Niektóre mieszkania - takie jak właśnie Marty Sieciarz czy Joanny Szymańskiej - zostały jeszcze przed zwrotem wykupione (i ich Jowisz nie przejął).

Szymańska przekonywała, że negocjacje z przedstawicielami spółki są bardzo trudne. Mówiła, że nie płacą za media, negują uchwały wspólnoty i "uprzykrzają życie mieszkańcom" poprzez prowadzone prace remontowe. W ich efekcie jednak stan lokali nie poprawia się, a wręcz przeciwnie (o czym mówili szczegółowo poprzedni świadkowe zeznający przed komisją).

14.10 Zakończyło się przesłuchanie Anny Thomas i rozpoczęło kolejnego świadka - Andrzeja Kalinowskiego, który w kamienicy przy Poznańskiej 14 wynajmował lokal użytkowy.

Świadek przekonywał, że po przejęciu kamienicy przez Roberta N. i Janusza Piecyka próbował się z nimi skontaktować, ale bezskutecznie. - Natomiast umowa najmu została mi wypowiedziana już przez firmę Jowisz. Termin oddania lokalu był wyznaczony na trzy dni - powiedział i od razu przyznał, że nie dostosował się do polecenia. Pytany przez przewodniczącego Patryka Jakiego, czy doświadczył jakiś form nękania od właściciela odpowiedział, że nie.

Pytany z kolei o ponoszone koszty wyjaśnił: "kiedy miasto było właścicielem kamienicy przy Poznańskiej, to łącznie z mediami płaciłem 800 zł. Potem, w czasie kiedy właścicielem został Jowisz było to 1880 zł".

Pełnomocnicy ratusza wyrzuceni przez Jakiego

13.50 Komisja wróciła do pracy po kilkunastominutowej przerwie. Zdecydowany sprzeciw wobec wykluczenia pełnomocników ratusza wniósł poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki. Apelował do przewodniczącego Patryka Jakiego, by ten pozwolił mec. Zofii Gajewskiej i Bartoszowi Przeciechowskiemu (pełnomocnikom ratusza) zostać na sali. Jaki został jednak nieugięty.

- Przekroczono pewne granice przyzwoitości pytając o sprawy prywatne. Nie widzę powodów, by pani [Thomas - red.] teraz musiała znosić publiczny lincz od prawników miasta, którzy powinni ludziom pomagać - argumentował przewodniczący. Według Jakiego, prawnicy miasta pytali o sprawy prywatne, choć nie powinni.

Sprawę wykluczenia poddał też pod głosowanie wszystkich członków komisji weryfikacyjnej. Pięć osób (na dziewięć) zagłosowało "za". Pełnomocnicy ratusza ostatecznie musieli więc opuścić salę. Zostali jedynie przedstawiciele urzędu: Piotr Rodkiewicz i Magdalena Młochowska z Biura Spraw Dekretowych.

13.30 Reprezentanci urzędu miasta zostali wykluczeni z posiedzenia przez przewodniczącego komisji Patryka Jakiego. To efekt ostrej wymiany zdań, która nawiązała się między Jakim, a mecenasami Zofią Gajewską i Bartoszem Przeciechowskim podczas przesłuchania Anny Thomas, mieszkanki kamienicy przy Poznańskiej 14. Zarządzono kilka minut przerwy.

13.20 Anna Thomas pytana o pomoc poszkodowanym lokatorom ze strony miasta zareagowała oburzeniem. - Jakby miasto mogło, to by nas w kałuży wody utopiło - stwierdziła. Dodała, że sama trzykrotnie starała się o lokal socjalny (w latach 2015-2016), ale jej wniosek nie został w ogóle uznany.

- My się czujemy jak śmieci - powiedziała o sobie i innych lokatorach Thomas. Dodała, że więzi społeczne, które wytworzyły się wśród mieszkańców Poznańskiej 14 po reprywatyzacji rozpadły się. - Dawniej robiliśmy sobie wigilię albo jajeczko. Dzisiaj już wszyscy przemykają po tej kamienicy oby jak najszybciej. Każdy na każdego patrzy z przerażaniem. Nawet nie mamy ochoty się do siebie odzywać - przyznała.

Reprezentująca ratusz mecenas Zofia Gajewska pytała świadka o to, czy miała zaległości finansowe w momencie, kiedy to miasto było właścicielem kamienicy (czyli przed 2013 rokiem). - Tak, miałam zaległość i uregulowałam ją. Była spowodowana tym, że moje dziecko miało przeszczep nerki i wszystkie środki musieliśmy przekazać na ten cel - odpowiedziała Thomas.

Mecenas Gajewska naświetliła krótko "historię mieszkaniową" Anny Thomas. - Pani zalegała wielokrotnie z czynszem, były nakazy eksmisji. Składała wniosek o zawarcie umowy najmu na ten sam lokal. Miasto chciało z panią zawrzeć nową umowę, ale pani Thomas nie przedkładała potrzebnych do tego dokumentów, choć była wzywana do tego pięć razy - opisywała Gajewska.

Po tych słowach atmosfera dyskusji znacznie się zaogniła. - Dwa razy spłacałam do was należność. Jeszcze chcecie? - pytała poirytowana Anna Thomas.

Ostatecznie zareagował sam przewodniczący Patryk Jaki. Zapytał reprezentantów ratusza, "czy maja wiedzę, że gdyby przedstawiciele miasta wykonali taką pracę, jaką wykonała Anna Thomas", to zwrotu kamienicy być może wcale by nie było.

Doszło do ostrej wymiany zdań między Jakim, a pełnomocnikami urzędu miasta. W efekcie mecenasi zostali wykluczeni z rozprawy.

Mieszkanka: kiedy dowiedziałam się o zwrocie, byłam przerażona

12.30 Trwa przesłuchanie Anny Thomas, mieszkającej w kamienicy przy Poznańskiej 14 od 1987 roku.

W pierwszych minutach przesłuchania Thomas długo opowiadała o nieprawidłowościach, które jej zdaniem, miały miejsce przy postępowaniu spadkowym, w efekcie którego kamienica trafiła do Aleksandra Włodawera, a potem do mecenasów Roberta N. i Janusza Piecyka.

Włodawer - według sądu - był jedynym spadkobiercą dawnych właścicieli. Zdaniem Anny Thomas, to nie jest prawda, a w drzewie genealogicznym rodziny istnieją inni, którzy byli uprawnieni do otrzymania tej nieruchomości.

Thomas przyznała szczerze, że kiedy dowiedziała się o reprywatyzacji budynku "była przerażona". - To jest jedyne moje mieszkanie - powiedziała. - Znam się na tym. Zaczęłam więc badać hipotekę. Pisaliśmy do prokuratury, ale ci odrzucili nasz wniosek. Potem zwróciliśmy się do wiceburmistrzów Śródmieścia: Mateusza Siepielskiego i Pawła Suligi. Potem oni, w naszym imieniu, pisali do prezydent Warszawy i [byłego - red.] wiceprezydenta Jarosława Jóźwiaka. Nie było odpowiedzi - relacjonowała dalej mieszkanka. Podkreśliła też, że jej zdaniem, władze Warszawy powinny zapewnić mieszkańcom poszkodowanym dekretem Bieruta nowe lokale albo rekompensatę finansową.

Na pytanie przewodniczącego Jakiego, jak zmieniła się jej sytuacja po zwrocie budynku odpowiedziała, że "diametralnie". - Po pierwsze podwyżki, które pan mecenas zrobił do 14,70 zł [za metr kwadratowy - red.]. Mnie na nie stać. Potem była kolejna podwyżka, już za czasów Jowisza do 25 złotych - wspominała. Podobnie, jak poprzedni przesłuchiwani przed komisją, Anna Thomas tej ponownej podwyżki już nie płaciła, za co otrzymała nakaz eksmisji. Obecnie - jak doprecyzowała - jest on czasowo wstrzymany.

- Dzisiaj nie ma wody w kamienicy. Remonty jakie są prowadzone, zagrażają mojemu życiu. Parę razy pytano mnie, kiedy się wreszcie wyprowadzę, było podpalenie - wyliczała. Co do samych remontów doprecyzowała: "są niszczone stropy, podłogi, ściany. Sama wzywałam policję, kiedy zaczęto kuć ścianę nośną".

- Dwa razy miałam telefon od firmy Gerente, czyli administratora Jowisza, z pytaniem czy już złożyłam wniosek o nowe mieszkanie albo kiedy się wyprowadzę - mówiła dalej Thomas.

Bartłomiej Opaliński, członek komisji weryfikacyjnej z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego pytał mieszkankę o zespół do spraw reprywatyzacji działający przy urzędzie dzielnicy Śródmieście. - Byłam jego przewodniczącą, zajmowaliśmy się badaniem historii kamienic - odpowiedziała.

Dziś, jak dodała, zespół nie istnieje. - Po trzech miesiącach wiceprezydent Jóźwiak go rozwiązał, nie podał powodu - stwierdziła. Według Thomas, przyczyną rozwiązania zespołu były "nieprawidłowości w reprywatyzacji kamienic, którymi interesowali się jego członkowie". O sprawie tegoż zespołu informowaliśmy na tvnwarszawa.pl w sierpniu ubiegłego roku.

Sebastian Kaleta, członek komisji z ramienia Prawa i Sprawiedliwości dopytywał z kolei Thomas o jej opinię na temat działania sądu i prokuratury w sprawie Poznańskiej 14. Sąd - według niej - nie sprawdził podczas postępowania spadkowego wszystkich okoliczności co do przekazania spadku na rzecz Włodawera. - Wziął pod uwagę jedynie te pisma, które dostarczył mu mecenas Robert N. - stwierdziła.

Dalej podkreśliła, że w sprawie Poznańskiej przez długie miesiące nie działo się zupełnie nic. - Dopiero w zeszłym roku zostałam zawiadomienie, że sprawa została przeniesiona do Prokuratury we Wrocławiu - poinformowała Thomas.

"Pytali, ile chce pieniędzy za wyprowadzenie się"

12.00 Zakończyło się przesłuchanie Joanny Nawrockiej, mieszkającej w kamienicy przy Poznańskiej 14 od 1985 roku.

Już na samym początku swojej wypowiedzi świadek przyznała, że kilkukrotnie dzwoniono do niej z pytaniem "ile chce pieniędzy za wyprowadzenie się". Dopytywana o nękanie przez nowych właścicieli, powiedziała: "włamano się do mnie raz we wrześniu 2016 roku, a w czerwcu tego roku próbowano się włamać ponownie".

Przewodniczący Patryk Jaki pytał Nawrocką, czy ktoś z urzędu miasta proponował jej pomoc. - Nie - oświadczyła krótko Nawrocka. I dodała, że w czerwcu tego roku spotkała się z panią Magdaleną Młochowską (pełnomocniczką miasta do spraw pomocy lokatorom) w sprawie możliwości nabycia innego mieszkania. Zastrzegła jednak, że z Poznańskiej 14 nie chciałaby się wyprowadzać.

Członkowie komisji dopytywali również o podwyżki czynszów. Nawrocka poinformowała, że płaci czynsz 14,70 zł za metr kwadratowy (po pierwszej podwyżce z 8 zł). Powiedziała, że dostała też kolejną podwyżkę (do 25 złotych), ale zaskarżyła ją do sądu, sprawa nie została rozstrzygnięta, więc nie płaci tej kwoty. Przez to - jak doprecyzowała - ma zadłużenie i zawieszone postanowienie o eksmisji.

Podobnie jak poprzedni świadek Robert Migros, Nawrocka przekonywała, że stan kamienicy obecnie "jest fatalny", a prace budowlane, które tam trwają - bardzo uciążliwe dla mieszkańców.

Pełnomocnicy ratusza ponownie dopytywali o to, czy Nawrocka pytała urząd miasta o możliwość nabycia zastępczego lokalu socjalnego. Świadek odpowiedziała krótko: nie.

11.43 Zakończyło się przesłuchanie Roberta Migrosa. Komisja oczekuje na kolejnego świadka, którym jest Joanna Nawrocka - również mieszkanka kamienicy przy Poznańskiej 14.

11.30 Po zakończeniu zadawania pytań przez członków komisji weryfikacyjnej, świadka Roberta Migrosa (mieszkańca kamienicy przy Poznańskiej) przepytywać zaczęli pełnomocnicy ratusza. Chcieli wiedzieć, czy mieszkaniec zgłaszał się do urzędu miasta lubdzielnicy z prośbą o nowy lokal socjalny albo o bezpłatną pomoc prawną. Na oba te pytania Migros odpowiedział przecząco.

- Czy pan wie, że miasto pomogło 17 rodzinom z tej kamienicy? - pytała Migrosa mecenas Zofia Gajewska (reprezentująca ratusz). Świadek przyznał, że "nie ma wiedzy na ten temat".

O to, dlaczego Migros nie starał się o lokal zastępczy dopytywał też pełnomocnik Janusza Piecyka - mecenas Michał Korolczuk. Odpowiedź świadka była krótka. - Nie starałem się, bo wierzę w sprawiedliwość - powiedział.

Pożar, brak ciepłej wody, dokuczliwe remonty

11.15 Przesłuchiwany przed komisją Robert Migros był szczegółowo dopytywany o to, czy nowi właściciele kamienicy przy Poznańskiej 14 nękali go. Oprócz wspomnianych wcześniej dokuczliwych prac budowlanych, świadek przypomniał jedną sytuację.

- Zaraz po przejęciu nas przez pana mecenasa [N. i Piecyka - red.] był pożar. Nie mieliśmy potem ciepłej wody dłuższy. Zgłoszone to zostało na policję, ale policja nie ustaliła sprawców. Pożar powtórzył się po roku czasu, w tym samym miejscu - przypominał świadek. Przed reprywatyzacją budynku - jak dodał - takie incydenty nie miały miejsca.

Pytany o metraż swojego mieszkania, poinformował, że liczy ono 90 metrów kwadratowych.

- Czyli licząc 59 złotych za metr [taką podwyżkę otrzymał świadek, o czym była mowa wcześniej - red.], wynajem kosztuje pana obecnie około pięciu tysięcy złotych - zauważył członek komisji Sebastian Kaleta. - To prawda, a do tego dochodzą jeszcze media - uzupełnił Migros. I przypomniał, że jego zadłużenie wynosi około 20 tysięcy złotych. Podkreślił też, że "z tego, co mu wiadomo, regułą było, że jeśli ktoś się wyprowadził z kamienicy, jego dług był umarzany".

Członek komisji Sebastian Kaleta (PiS) powiedział, że choć reprezentanta obecnego właściciela (czyli spółki Jowisz) nie ma na posiedzeniu, to jest w kontakcie i koresponduje z komisją. - Właściciel przyznał, że budynki, które przejmuje, są w złym stanie i zagrażają osobom w nim zamieszkującym. Czy tak było w przypadku Poznańskiej? - dopytywał Roberta Migrosa, jej mieszkańca. Ten stanowczo zaprzeczył. - Przed przejęciem kamienica miała wymieniony dach. Lokale były przyzwoite, a odkąd nowi właściciele nastali, jest tragedia. Drzwi się nie domykają, są pęknięcia ścian. Mieszkanie tam to koszmar - przyznał ze smutkiem.

Świadek Robert Migros, mieszkaniec kamienicy przy PoznańskiejRadek Pieteruszka / PAP

Lokator: podnieśli czynsz z 8 do 59 zł

10.40 Trwa przesłuchanie Roberta Migrosa, mieszkańca kamienicy przy Poznańskiej 14.

Z jego relacji wynika, że z 33 lokali komunalnych zostało tylko 12 rodzin. - Większość ludzi, z którymi rozmawiałem, tego nie wytrzymała. Część odchodziła - podkreślił. Jak dodał, najgorsze były pisma przychodzące od nowych właścicieli. - Jak człowiek widzi, że ma 20 tysięcy do oddania... - zawiesił głos.

- Jeśli chodzi o nękanie, to jest teraz duży dyskomfort w całej kamienicy. Lokale, które zostały opuszczone są przygotowywane do remontu, niszczone do gołych ścian - mówił dalej Migros.

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Paweł Lisiecki dopytywał o sprawy formalne, związane z umową na mieszkanie. Ta - jak powiedział Migros - była zawarta z miastem (a konkretniej ze śródmiejskim Zakładem Gospodarowania Nieruchomościami). Wypowiedzenie natomiast (jak wynika relacji świadka) przyszło już od mecenasa Roberta N. i Janusza Piecyka.

W odpowiedzi na pytania Lisieckiego o podejmowane przez mieszkańców działania, Migros powiedział, że zostało założone stowarzyszenie "Poznańska 14", które miało zrzeszać poszkodowanych lokatorów. Wcześniej jedna z mieszkanek, Anna Thomas wystosowała pismo do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez panów Piecyka i N. - Było podejrzenie, że działali na niekorzyść spadkobiercy. Roszczenia zostały odkupione od niego za około 4 mln złotych, a później obecnemu właścicielowi zostały odsprzedane za 12 milionów - wyjaśnił świadek. - Prokuratura nam to pismo odrzuciła, zaraz w czerwcu 2014 roku. Za miesiąc napisaliśmy zażalenie, zarzucające, że prokuratura nie sprawdziła nic - dodał.

Jeśli chodzi o kolejne działania, Migros wymienił m.in. pismo złożone przez lokatorów do wiceburmistrza Śródmieścia Mateusza Siepielskiego. - Złożyliśmy mu prawie 700 fotokopii - podkreślił. Po tym z kolei wiceburmistrz Siepelski miał wysłać zawiadomienie do ówczesnego wiceburmistrza stolicy Jarosława Jóźwiaka. - Zastępca burmistrza zadał pytanie, czy nie warto by rozważyć jeszcze raz decyzji [w sprawie Poznańskiej]. Z tego co wiem, żadnej odpowiedzi nie było - powiedział Migros.

Przesłuchiwany lokator przyznał też, że "czuł się zastraszany" przez ludzi, którzy pracowali na terenie kamienicy. - Chciałem wiedzieć, kto to jest. Powiedziano mi, że to pracownicy Feniksa. Kiedy zwróciłem im uwagę, zapytali czy nie chciałbym mieć podobnej sytuacji jak w filmie "Wołyń", który właśnie wchodził do kin - relacjonował Migros.

Jak podkreślił, "miasto się odcinało od całej sprawy". - Jak już zostaliśmy sprzedani, to zostaliśmy zostawieni sami sobie - ocenił ostro. - Czasami, jak prowadziliśmy jakąś pikietę, to można było zobaczyć na niej przedstawicieli miasta - dodał.

10.12 Rozpoczęło się przesłuchanie Roberta Migrosa, jednego z lokatorów kamienicy przy Poznańskiej 14, gdzie - jak powiedział - mieszka od 1999 roku.

Świadek przekonywał, że jego sytuacja po reprywatyzacji budynku "zmieniła się diametralnie". Podniesiono czynsz i zagrożono eksmisją. - Ta eksmisja jest niezasadna. My płacimy czynsz, a właściciel nic sobie z tego nie robi i podwyższa go. Sprawa toczy się w sądzie. Rozprawa ma odbyć się we wrześniu - powiedział.

Jak dodał, w momencie kiedy miasto było właścicielem kamienicy, czynsz wynosił 8 złotych za metr kwadratowy. - Po reprywatyzacji został podniesiony do 14,70 zł w 2014 roku. W 2015 roku było to już do 25 złotych. Zaskarżyliśmy sprawę do sądu, jednak w międzyczasie, w 2016 roku właściciel wypowiedział mi umowę najmu, a po kolejnych dwóch czy trzech miesiącach dostałem znów podwyżkę do 59 złotych - opisywał.

10.00 Patryk Jaki rozpoczął przesłuchanie w sprawie zwrotu kamienicy przy Poznańskiej. W Ministerstwie Sprawiedliwości (gdzie odbywa się posiedzenie) stawili się wezwani lokatorzy: Marta Sieciarz, Joanna Szymańska i Kamil Bartko (w charakterze stron), a także Anna Thomas, Joanna Nawrocka, Andrzej Kalinowski i Robert Migros (w charakterze świadków).

Hanna Gronkiewicz-Waltz, zgodnie z zapowiedzią, nie stawiła się na przesłuchani. Reprezentują ją, jak poprzednim razem, mecenasi Zofia Gajewska i Bartosz Przeciechowski. Jest również Magdalena Młochowska - pełnomocnik miasta do sprawy pomocy lokatorów.

Jak poinformował Jaki, na przesłuchani nie ma również (mimo wezwania) przedstawicieli ani pełnomocników Jowisza - spółki-córki Feniks Group, która w 2014 roku nabyła część kamienicy przy Poznańskiej.

Poznańska 14 to duża, trzyskrzydłowa kamienica w samym centrum Warszawy (między Hożą a Wilczą). W 2013 roku przekazano ją faktycznym spadkobiercom dawnych właścicieli, których - jak informuje PAP - reprezentował mecenas Robert N. Decyzję ze strony ratusza podpisał natomiast Jerzy M., ówczesny wiceszef Biura Gospodarki Nieruchomościami.

Kilka miesięcy po całej operacji spadkobierca sprzedał swój spadek Robertowi N. i Januszowi Piecykowi. Ci z kolei w styczniu 2014 roku mieli sprzedać nieruchomość spółce Jowisz, związanej z grupą Fenix.

Czytaj więcej o zwrocie kamienicy przy Poznańskiej

Na ostatnim posiedzeniu komisja zajmowała się działką przy dawnej Siennej 29. Zobacz relację z tego wydarzenia:

[object Object]
Wniosek o ukaranie Hanny Gronkiewicz-WaltzTVN24
wideo 2/9

kw/r/b

Pozostałe wiadomości

Prokuratura poinformowała o zatrzymaniu pięciu osób w sprawie kradzieży woluminów z Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie. Powołano międzynarodowy zespół śledczy. Wiadomo, że jednej z zatrzymanych osób przedstawiono już zarzuty.

Pięć osób zatrzymanych w związku z kradzieżą cennych starodruków z Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie

Pięć osób zatrzymanych w związku z kradzieżą cennych starodruków z Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie

Źródło:
PAP

Kierowcę autobusu zaniepokoiła starsza kobieta, która siedziała w pojeździe od dłuższego czasu i nic nie wskazywało na to, by zamierzała wysiąść. Wezwał strażników miejskich, którzy się nią zajęli. Okazało się, że 82-latka ma problemy z pamięcią, a jej zaginięcie zgłosiła rodzina.

Jeździła autobusem od pętli do pętli, pamiętała tylko imię i nazwisko

Jeździła autobusem od pętli do pętli, pamiętała tylko imię i nazwisko

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Ksiądz pełniący posługę w jednej z warszawskich parafii został zatrzymany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Duchowny usłyszał zarzuty, jest podejrzany o oszustwa podatkowe oraz przywłaszczenie pieniędzy pochodzących z darowizn. Straty Skarbu Państwa mogły wynieść ponad pięć milionów złotych.

Ksiądz z warszawskiej parafii zatrzymany przez CBA

Ksiądz z warszawskiej parafii zatrzymany przez CBA

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pierwsza sesja nowej Rady Warszawy z zaprzysiężeniem prezydenta stolicy odbędzie się we wtorek 7 maja o godzinie 14.30 w Pałacu Kultury i Nauki w Sali Warszawskiej na IV piętrze - poinformował komisarz wyborczy.

Jest termin pierwszej sesji nowej Rady Warszawy

Jest termin pierwszej sesji nowej Rady Warszawy

Źródło:
PAP/tvnwarszawa.pl

Policjanci zatrzymali 21-latka, który jak ustalili, podawał się za prokuratora oraz policjanta Centralnego Biura Śledczego. Młody mężczyzna usłyszał zarzut oszustwa.

21-letni "prokurator" zatrzymany

21-letni "prokurator" zatrzymany

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prace przy budowie linii tramwajowej na Sielce w ciągu ulicy Spacerowej i Gagarina zbliżają się do końca. Ratusz zapowiada, że pierwsze składy z pasażerami pojadą na przełomie maja i czerwca. Otwarcie Spacerowej dla kierowców obu kierunkach ma nastąpić już w połowie przyszłego miesiąca.

Ostatni etap prac na Gagarina. Kolejne zmiany w ruchu i jazdy testowe tramwaju

Ostatni etap prac na Gagarina. Kolejne zmiany w ruchu i jazdy testowe tramwaju

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W piątek, 26 kwietnia, rowerzyści z Warszawskiej Masy Krytycznej oficjalnie rozpoczną sezon pod hasłem "Wiosna wraca rowerem". W sobotę natomiast na ulice wyjadą motocykliści.

W piątek rowerzyści, w sobotę motocykliści

W piątek rowerzyści, w sobotę motocykliści

Źródło:
tvnwarzawa.pl

Na ulicy Koszykowej będzie więcej zieleni. Miejsce betonowych płyt zajmą nasadzenia krzewów i bylin. Zmieni się otoczenie przy ulicy Lindleya, Chałubińskiego i Krzywickiego.

Na Koszykowej mniej betonu, więcej zieleni

Na Koszykowej mniej betonu, więcej zieleni

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Drogowcy na Placu Pięciu Rogów rozstawili kamery i rozpoczęli liczenie. Okazuje się, że miesięcznie przemieszcza się tamtędy ponad milion osób. Tygodniowo ponad 12 tysięcy spacerowiczów ogląda "niebieskie jajo" - interaktywną rzeźbą Joanny Rajkowskiej.

Policzyli ludzi na Placu Pięciu Rogów i sprawdzili zainteresowanie "niebieskim jajem"

Policzyli ludzi na Placu Pięciu Rogów i sprawdzili zainteresowanie "niebieskim jajem"

Źródło:
PAP

W czwartek rano nad południową Norwegią na trzy godziny zamknięto przestrzeń powietrzną. Powodem był "błąd techniczny" w centrum kontroli w Oslo - przekazał norweski operator portów lotniczych. Opóźnienia lotów mogą potrwać cały dzień. Zakłócenia dotknęły także podróżujących z Polski.

Na kilka godzin wstrzymano loty nad Norwegią. Powodem "błąd techniczny"

Na kilka godzin wstrzymano loty nad Norwegią. Powodem "błąd techniczny"

Źródło:
tvn24.pl, Kontakt 24, The Local, mojanorwegia.pl

Policjanci z warszawskiej Woli zatrzymali 46-latka, który popełnił wykroczenie drogowe. Okazało się, że jego prawo jazdy jest podrobione. Mężczyzna tłumaczył, że kupił je przez internet, bo właściwe mu odebrano. Grozi mu pięć lat więzienia.

Zabrali mu prawo jazdy, nowe kupił w sieci

Zabrali mu prawo jazdy, nowe kupił w sieci

Źródło:
PAP

Kierowcy musieli się rozstać z 55 samochodami. Skonfiskowała je policja, na podstawie nowych przepisów, które weszły w życie 14 marca. Chodzi o nietrzeźwe osoby, które wsiadły za kierownicę. Część tych aut trafiła do "osób godnych zaufania".

Trafiają na policyjne parkingi lub do "osób godnych zaufania". Ile aut skonfiskowano pijanym kierowcom?

Trafiają na policyjne parkingi lub do "osób godnych zaufania". Ile aut skonfiskowano pijanym kierowcom?

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Najpierw było "złe spojrzenie" i żądanie przeprosin. Sytuacja szybko jednak eskalowała. Pojawiły się groźby i żądanie pieniędzy. Napastnicy dostali dwa złote, a po chwili zostali zatrzymani. Dwaj mężczyźni oraz kobieta usłyszeli zarzuty i zostali tymczasowo aresztowani.

Zaczęło się w autobusie od "złego spojrzenia"

Zaczęło się w autobusie od "złego spojrzenia"

Źródło:
tvn24.pl

32-letni kierujący był tak pijany, że ledwo mówił i nie mógł dmuchnąć w policyjny alkomat. W nocy bez włączonych świateł wjechał pod prąd na jedną z głównych ulic w Piasecznie.

W nocy, bez świateł, jechał jedną z głównych ulic w mieście. Nie był w stanie dmuchnąć w alkomat

W nocy, bez świateł, jechał jedną z głównych ulic w mieście. Nie był w stanie dmuchnąć w alkomat

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Dwóch mężczyzn usłyszało zarzut posiadania znacznej ilości narkotyków. W mieszkaniu na terenie Radomia i samochodach podejrzanych znaleziono łącznie 16,5 kilograma kokainy i heroiny.

"Nakryli ich, gdy rozdrabniali i pakowali narkotyki". O wartości sześciu milionów złotych

"Nakryli ich, gdy rozdrabniali i pakowali narkotyki". O wartości sześciu milionów złotych

Źródło:
PAP

Pomimo stałych napraw, które zapewniają bezpieczeństwo i komfort podróżnym, najstarszą nitkę podziemnej kolei w stolicy czekają spore prace modernizacyjne. Pojawią się nowe urządzenia sterowania ruchem, uszczelnione zostaną tunele i dylatacje. Wymienione zostaną też szyny.

Wozi warszawiaków od 30 lat. Wymienią kamery na najstarszych stacjach metra, uszczelnią tunele

Wozi warszawiaków od 30 lat. Wymienią kamery na najstarszych stacjach metra, uszczelnią tunele

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zarząd Dróg Miejskich ogłosił przetarg na włączenie do Systemu Informacji Parkingowej 18 parkingów. W ostatnim czasie dołączyły do niego też miejsca postojowe należącej do trzech prywatnych operatorów.

Przy 18 miejskich parkingach pojawi się informacja o wolnych miejscach. Dołączą też prywatne

Przy 18 miejskich parkingach pojawi się informacja o wolnych miejscach. Dołączą też prywatne

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Policjanci z Ochoty pokazali zdjęcia pacjenta jednego z warszawskich szpitali. Proszą o pomoc w ustaleniu tożsamości starszego mężczyzny, który nie miał przy sobie dokumentów.

Trafił do szpitala, nie wiadomo, kim jest

Trafił do szpitala, nie wiadomo, kim jest

Źródło:
tvnwarszawa.pl