Warszawa inwestuje w kolejne ekologiczne autobusy. Ruszył przetarg na pojazdy elektryczne dla Miejskich Zakładów Autobusowych.
Do 19 lipca przekonamy się, kto dostarczy dla Warszawy 10 kolejnych tego typu pojazdów.
- Choć elektryki są dwukrotnie droższe, to jesteśmy z nich bardzo zadowoleni. Nie psują się, dobrze przetrwały zimę, a ich eksploatacja, w porównaniu do autobusów zasilanych olejem napędowym jest czterokrotnie tańsza. Jedynym problemem jest zasięg. Ale nad tym sukcesywnie pracują producenci - mówi Adam Stawicki, rzecznik prasowy Miejskich Zakładów Autobusowych. Cztery lata temu, przed Euro, kiedy w Warszawie testowano pierwsze elektryczne autobusów, miały one długość 8,9 m i zasięg 90 kilometrów. - Te, które dziś jeżdżą po mieście, mają zasięg 150 kilometrów, ale dla świętego spokoju ładujemy ich litowo-jonowe baterie co 120 km - tłumaczy Adam Stawicki.
"Szybkie doładowanie"
Ładowanie elektryków odbywa się rotacyjnie. Na linii 222, którą obsługują, jeździ na stałe osiem autobusów, a dwa w tym czasie zaliczają trwające godzinę tzw. szybkie doładowanie. Odbywa się ono na terenie Zakładu Remontu Taboru przy Włościańskiej. - Nie można doładowywać jednocześnie więcej pojazdów, bo zbyt obciążyło by to sieć elektryczną - tłumaczy Adam Stawicki.
Na 5-godzinne doładowanie przychodzi czas nocą, którą większość autobusów spędza przy Włościańskiej. Inne mogą się ładować się w zajezdni przy Woronicza dostosowanej do mocnego poboru mocy.
Jaki zasięg będą miały nowe warszawskie "elektryki"? - Tego jeszcze nie wiadomo - mówi Adam Stawicki. Z notki prasowej o przetargu dowiadujemy się jednak, że nowe dwunastometrowe elektryczne autobusy będą posiadać elektroniczną informację wewnętrzną, monitoring oraz klimatyzację, a do Warszawy dojadą wraz z ładowarkami.
Będą miały pantografy
Po raz pierwszy tego typu pojazdy, poza łączem typu plug in (ładowanie do specjalnego gniazda), zostaną fabrycznie wyposażone w pantografy, które umożliwią doładowanie energii na pętli. Pierwsza napowietrzna ładowarka pojawi się na pętli przy Spartańskiej, docelowo ma ich być w Warszawie kilkanaście.
- Cel jest taki, żeby "elektryk" mógł na pętli podpiąć się pantografem na kwadrans i uzupełnić baterie na tyle, żeby już nie zjeżdżać z trasy w ciągu dnia. Oczywiście wyposażymy już jeżdżące autobusy w pantografy - mówi rzecznik MZA.
Alex Kłoś
Źródło zdjęcia głównego: ZTM