"Mówiłem: Jestem z Mokotowa. Za Wawę dostawało się z liścia"


Dziś jeździ BMW, sam wydaje swoją muzykę i produkuje ubrania. Zanim jednak obwiesił się złotymi łańcuchami, swoje kasety sprzedawał na ulicy przy metrze Politechnika. Na pierwszych nagraniach nie przeklinał, bo przez ścianę słyszała go mama. O tych i innych ciekawostkach z historii warszawskiego rapu opowiadali portalowi tvnwarszawa.pl Tede i Numer Raz, czyli Warszafski Deszcz.

Bartosz Andrejuk: Macie jeszcze kasety magnetofonowe?

Tede: Ja mam tyle, że byś zwariował. Cztery z nich to bym mógł sprzedać za grube pieniądze.

BA: Co to za kasety?

Tede: Ein Killa Hertz, pierwsze 3H, pierwszy Warszafski Deszcz, freestyle z tym tu Numerem. Jak będę miał dzieci i umrę, to będą miały z czego żyć.

BA: Na tym jest zapisana historia warszawskiego hip-hopu.

Tede: No jest, ale wiesz, ja się już dawno sprzedałem. Co nie, ziom?

Numer Raz: Już w 95 roku.

BA: Zanim się to stało, nabiliście kieszenie pieniędzmi nie jednemu sprzedawcy pirackich kaset.

Tede: Takich pirackich wydawnictw, też mam dużo. Dwa kartony kaset u rodziców.

Numer Raz: Była magia w tych kasetach jednak. Sam jeździłem je kupować na Wałbrzyską. Kompakty dopiero wychodziły.

Tede: Winyle były!

Numer Raz: Od winyli zacząłem słuchać muzyki, moja mama miała patefon. Rapu słuchałem w Radiu Kolor. Pierwsza audycja hip-hopowa to był "Kolorszok", prowadziła ją Bogna Świątkowska i Sebastian Imbierowicz, znany jako DJ 600V, wtedy V.O.L.T. Nagrywałem to na kasety. Był rok 1993. To były magiczne czasy.

Tede: Tak magiczne, że pornosy w radiu leciały.

BA: A jak wy się w ogóle poznaliście?

Numer Raz: Na nowej płycie Warszafskiego Deszczu będzie piosenka o historii naszego poznania.

Tede: Ziom, to ładnie brzmi: "Nasz Poznań". Ty Numer, nazwiemy ten kawałek: "Historia Naszego Poznania"!

Numer Raz: Poznaliśmy się u Volta. Przyjechałem i powiedziałem do tego tu "Siema".

Tede: Ja wiedziałem, że to jest MC Bob.

Numer Raz: Nie od razu się zakumplowaliśmy, ale już było to coś, była ta chemia.

Tede: Wtedy akurat była sama natura, chemii nie było.

BA: Pamiętam jak kolega z bloku przyniósł mi kasetę z kawałkiem "40 stopni w cieniu". Dlaczego wtedy to miało taką siłę ?

Tede: Po to żeśmy go nagrali, żeby był hitem. Najbardziej przemyślany komercyjny kawałek, jaki nagraliśmy. Perfidnie to wymyśliliśmy, a wszyscy to łyknęli jak słodkie bułeczki. A dziś mówią, że to prawdziwy hip-hop był.

BA: Serio mówisz?

Tede: A czy ty pamiętasz, żeby kiedykolwiek w Polsce było 40 stopni w cieniu? Nie było nigdy! Oszukaliśmy was już na początku! Stary, to był 97 rok. Powódź była! Nie było 40 stopni w cieniu. Notorious B.I.G. wtedy umarł.

BA: To leciało z każdego balkonu, walkmana i na każdej szkolnej dyskotece.

Tede: Widać coś fajnego w nas było wtedy. Głód rapu był. Angielskiego nikt nie znał, to po polsku można było coś skumać. Teraz wszyscy znają angielski i doceniają teksty w amerykańskim hip-hopie. One są ambitne, a nasze są zawsze o tym samym.

BA: Jak wyglądała wtedy dzielnicowa mapa hip-hopu w Warszawie?

Tede: To trzeba by dzielnicowego zapytać.

Numer Raz: Ja mam dzielnicową panią Knurek, mogę się jej spytać. Ale serio, jak pojechałem pierwszy raz do "Kolorszoku" to byłem zachwycony - jak to, w Warszawie jest taki fajny rap? Poznałem Volta, Jakuzę, Bognę i zespół Trails X - byli moimi mentorami. Patrząc z perspektywy czasu, to nie było takie dobre. Nasze nagrywki zresztą też nie. Nie było dobre, ale było pierwsze. Ludzie się tym jarali.

Potem była Molesta, płyta "Skandal", Wzgórze Ya-Pa 3, Kaliber 44 i Kazik z płytą "Spalam się". No i był Tede. Jacku, nie mówiłem Ci tego nigdy, ale jak usłyszałem Ciebie, to pomyślałem "Ten Tas jest jak Nas".

Tede: To samo powiedział mi kiedyś Jay pod Hybrydami. Ale wiesz, Nas też się sprzedał.

BA: Macie sentyment do tych pierwszych nagrań?

Tede: Pewnie, że mam. Ale ich nie słucham, bo są tragiczne. To jest żenada, tego się nie da słuchać. Na jednym mixtapie nagrałem kiedyś remake starego numeru. Nie mogłem tego rapować: "Ja mam flamaster, oni mają pały / To nie są wierszyki krasnala Hałabały / Jestem dla nich gównem / oni dla mnie to cymbały"? WOW! Prawdziwy rap!

Numer Raz: Wtedy to było świeże!

Tede: Dziś trąca to myszką. Mam sentyment oczywiście, ale jeżeli ktoś mi dziś mówi, że to było fajne, a to co nagrywam dziś jest nie fajne, to sorry.

BA: Bo wtedy ten ktoś był młody, a teraz jest stary.

Tede: Muzyka nam towarzyszy w różnych sytuacjach i przez to ją zapamiętujemy. Czemu ja pamiętam "40 stopni w cieniu", że był 97 rok, że była powódź i zastrzelili Notoriousa? Pamiętam jak siedzieliśmy w Mielnie i słuchaliśmy pierwszego Wu Tang Clanu. Był lipiec 1997 roku. Tak się kojarzy muzykę. Jak słuchasz, to wspominasz. Na tym polega sentyment i nie można się ludziom dziwić, że tak mają.

Nie można jednak oceniać muzyki przez pryzmat swoich wspomnień. Jak ktoś mi mówi, że kawałek "Drin za drinem" jest rewelacyjny, to muszę go wyśmiać. My to nagrywaliśmy na odwal się. Pijany bełkotałem do mikrofonu. Reszta absztyfikantów bełkotała już nawet nie na freestylu. Nie wmówi mi nikt, że to jest kunszt hip-hopowego kawałka.

BA: Kiedyś do promowania hip-hopu nie potrzebny był internet. Warszafski Deszcz po prostu trafił do ludzi. Jakim cudem?

Numer Raz: Bardzo się cieszę, że w takich czasach żyłem. Rapu na początku nie było w mediach w ogóle. Jeden kolega w szkole miał satelitę i się do niego chodziło oglądać MTV. To była magia. Jarałem się Public Enemy, choć nie znałem angielskiego. Dużo nam wyjaśniła Bogna Świątkowska.

Tede: Tłumaczyła nam teksty. Mówiła nam: "To jest kawałek o tym i o tym". W domyśle: "Matoły".

Numer Raz: Pamiętam, że poprosiłem wtedy Kazika, by mi przegrał album Gravediggaz "6 feet deep". Kupiłem kasetę Fuji 90 i pojechałem do SP Records. Następnego dnia odebrałem na recepcji przegrany album.

Tede: To ciekawe. Wczoraj oglądałem dokument na "Discovery" i tam Kazik mówił, że przegrywanie muzyki jest złe, a ten kto to robi, jest złodziejem. A on Ci płyty przegrywał!

Mój kawałek: "Rewolucja + 22% VAT" jest o Kaziku. Nigdy się nim nie jarałem. Ani Kultem, ani KNŻ-tem, ani żadnym jego projektem.

BA: Kiedyś rymowaliście "rude włosy, niebieska sukienka". Dziś nowy singiel Warszafskiego Deszczu nazywa się "Gdzie tamte dziewczyny?"

Tede: "Rude włosy, niebieska sukienka" to o mojej ówczesnej narzeczonej. Palec boży mnie chronił, że się nie ożeniłem. Nowy kawałek trafi do naszych kolegów z warszawskiej sceny hip-hopowej. Co ja Ci będę mówił - były takie dziewczyny, że wszyscy je znali.

Numer Raz: Tajemnicą naszą jest to, że przywołujemy stary klimat. Specjalnie się umówiliśmy, że nie nagrywamy nowoczesnych kawałków. Wszystkie numery będą w takim stylu jak te na "Nastukafszy...".

BA: Leszek Pisz powiedział, że jak jest w Warszawie to nie płaci za taksówki, bo żaden kierowca nie chce od niego pieniędzy. Ty Tede masz taki respekt u warszawiaków?

Tede: Nawet jeżeli, to nie korzystam. Chociaż ostatnio pijany wsiadłem do taksówki, a kierowca mówi, że mieszkał w bloku obok mnie. Nie chciał hajsu. Zdarzają się przyjemne sytuacje, ale wiesz, ja nie robię akcji w stylu "Siema, jestem Tede, mogę wejść?". Stoję w kolejce, jeżdżę metrem, a jak trzeba to i autobusem.

BA: Czego wam dziś brakuje z Warszawy lat 90.?

Tede: Kiedyś, jak jechało się za Warszawę - dajmy na to na ryneczek w Koszalinie - i widziało się człowienia w szerokich spodniach, to się czuło taką z nim więź. Hip-hopowiec widział hip-hopowca i oni byli w jednym układzie. Kiedyś nie ważne było jakiego hip-hopu słuchałeś, ważna była muzyka. Braliśmy udział w jednej spektakularnej historii i jaraliśmy się tym. Tego mi brakuje.

Numer Raz: Do gościa w szerokich spodniach mówiłem "Cześć", tak jak rowerzysta na szlaku w górach. Piękna sprawa.

BA: Wydaję mi się, że byliście prekursorami lokalnego patriotyzmu w Warszawie. Dziś wychwalanie swojej dzielnicy to standard - kiedyś to było całkiem coś nowego.

Tede: Kiedyś było tak, że jak jechałem za granicę Warszawy i świeżo napotkana urocza grupka dresiarzy pytała, skąd jestem, to mówiłem, że z Mokotowa. Oni myśleli, że to jakieś miasteczko, więc miałem spokój. Za bycie z Wawy dostawało się z liścia. Teraz nie muszę mówić skąd jestem, bo każdy wie, że jestem z Warszawy. Lokalny patriotyzm często ratował mi tyłek.

BA: A podziały w Warszawie były?

Numer Raz: To już później. Tede był postrzegany jako "bansowiec". Śródmieście południowe uważało się za bardziej prawilne, bardziej charakterne niż my. Odbijali od nas, bo byliśmy bardziej wyluzowani.

Tede: A nie jest fajne, jak nie jesteś taki, jak inni.

BA: Kto był pierwszym raperem w Warszawie?

Tede: Pan Yapa!

Numer Raz: Tiger i jego duet hip-hopowy Trials X z Ochoty założony w 1991 roku przez Michała Chmarzyńskiego. Zobaczyłem wtedy pierwszy raz, że rap jest nie tylko na Zachodzie. Pamiętam jak Wzgórze Ya-Pa-3 nagrywało swoją pierwszą płytę w Warszawie, przy ulicy Ciołka. Z Kielc przyjechali, żeby nagrywać z Voltem, bo on jako pierwszy stworzył do tego warunki. Był prekursorem.

Tede: Mało kto mógł sobie pozwolić na komputer. Dodajmy, że dziś komórka "zjada" komputery, na których wtedy nagrywał Volt. Dziś bity możesz robić w telefonie, potrzebujesz tylko odpowiedniej aplikacji. Każda sytuacja jest dobra, by robić rap. Nie potrzebujesz nut, długopis też nie jest konieczny, superkomputer też nie. Potrzebna jest chęć, zajawka, pasja.

BA: Trzeba mieć też coś do powiedzenia.

Tede: Kawałek "Aluminium" powstał, bo mieliśmy kolegów brownowców. Ćpali herę na potęgę. Kawałek "Ona jest zwykłą szmatą" wynikł z tego, że codziennie widziałem laskę z innym kolesiem. To nie było tak, że wymyśliłem sobie, że muszę mieć przekaz. Po prostu patrzyłem, widziałem i nagrywałem. Kawałek "Grasz w zielone" też był obserwacją, bo codziennie byliśmy nastukani jak dwa bąki. To było totalnie głupie, ale tak było. Dziś bym tak nie mógł.

Numer Raz: Wtedy nie było obowiązków.

Tede: A wiesz dlaczego na starym Trzyha nie ma przekleństw? Bo matka siedziała w pokoju obok i nie mogliśmy przeklinać. Mój głos jest taki cichy na tych nagraniach, co się wszystkim tak podoba, ponieważ ojciec za ścianą oglądał mecz. Nic nie było wtedy przemyślane! Wszystko na żywioł.

BA: A dziś już nie nagrywacie na żywioł?

Tede: Dziś nawet bardziej, bo wtedy przychodziliśmy z kartkami zapisanymi, a dziś przychodzimy z pustymi i wychodzimy z zapisanymi. Kiedyś jak nagrywaliśmy kawałek, to nagrywaliśmy, bo jechałem autobusem 172 i tam wszystko wymyślałem. Słuchałem czegoś i rymowałem "Ha do ha do ha Mokotów kocha". To było wszystko takie abstrakcyjne. Ktoś mi dziś mówi, że "Uliczne koneksje" to jest prawdziwy kawałek o ulicy. Ja nigdy nie grałem ulicznego rapu! Tylko ja, stary, nie miałem prawa jazdy, do szkoły chodziłem z buta i autopka, mieszkałem na Śródmieściu Południowym i znałem tych wszystkich chłopaków. Spotykaliśmy się pod Remontem i jednego dnia było "Siema", a innego już nie. O tym jest ten kawałek. Życie, a nie przekaz.

BA: Śpiewałeś Tede: "w czasach lenarów i deskorolek/ w czasach wagarów pod Capitolem" Jakie miejscówki jeszcze wspominacie?

Tede: Ja byłem ortodoksyjnym skateboardowcem przez ponad 10 lat. Do liceum chodziłem obok Capitolu i na desce jeździłem pod Capitolem. Teraz tylko do klubu Capitol czasami chodzę. Ale rzadko. Są takie miejscówki stary, jak wychodzisz z metra Politechnika, Sklep Żeglarski jest? Wytłumacz mi, jak na Waryńskiego tyle lat jest Sklep Żeglarski?

Numer Raz: On cały czas tam jest?

Tede: Stary, przechodziłem tydzień temu. Właśnie tam, w tej wnęce, sprzedawałem kasety 3H. Żeniłem kasety z pudełka, a ludzie przychodzili.

Numer Raz: Miejscówki tworzyły historię warszawskiego rapu. Remont, Hybrydy, Scena i tak dalej. Tam się toczyło życie, cały przekrój od ortodoksów po wyluzowanych gości.

Tede: Wszystko działo się w klubach, bo komórek nie było. Niby mogłeś dzwonić na domowy, ale mogłeś naciąć się wtedy na matkę. Zawsze wiedziałeś, że w piątek o 17 ziomuś będzie na giełdzie płytowej. Tak? A we wtorek w Remoncie, w Fugazi czy Scenie. Chciałeś spotkać hip-hop, to szedłeś tam i tam było całe środowisko. Jak kogoś nie było, to albo był chory, albo był na domówce.

Numer Raz: I było pięknie!

Tede: Leciałeś do domu, żeby radia słuchać. A jak się nie dało nagrywać, to tragedia. Bo to trzeba było nagrywać. Każdej audycji Druha Sławka się słuchało. Jest piątek, jest Druh Sławek, a potem można gdzieś iść. Chyba, że urodziny cioci, to trzeba było iść, z nadzieją, że w drugim pokoju radyjko będzie. Wiesz, o co chodzi?

BA: A numer "Mam tak samo jak ty"? Dzięki Wam niektórzy dowiedzieli się kto to jest Czesław Niemen.

Numer Raz: Historia była świetna, bo jak Jacek zrobił ten bit, to było szaleństwo. Pan Czesław się przyczepił.

Tede: Ale nie zdążył tego wyartykułować, ponieważ zmarł.

Numer Raz: Teraz jego żona ma z tym problem.

Tede: Stety, czy niestety, Volt się wtedy pod bitem podpisał. Przywiozłem mu mój kawałek rozłożony na sample, wrzucił na swój komputer i podpisał się już on. Tak więc panią Niemen zapraszam do Volta.

Zrobiłem ten kawałek jak mieszkałem z rodzicami. No i wszyscy Ci niebananowcy przyjeżdżali do mnie, bananowca nagrywać, z Kielc, z całej Polski. Wzgórze przyjechało, mówią że chcą zrobić z nami kawałek, ale nie mają pomysłu i bitu. "Może coś Tedziu masz?" było. No to Tedziu wyjął.

Numer Raz: I pozamiatał. Nasz jedyny teledysk.

Tede: Mieliśmy też do kawałka "Chaos", ale ja nigdy tego klipu nie widziałem!

BA: Gdzie nagrywaliście tamten klip?

Tede: To było tam, gdzie dziś jest Intercontinental.

BA: Jak tam weszliście?

Tede: Wtedy dopiero to budowali. Było siedem pięter. Do czwartego szło się po normalnych schodach, a potem były już tylko takie przybite kołkami do ścian. A ja mam lęk wysokości, czujesz? I za nic w świecie nie chciałem wejść na to siódme piętro. Pamiętam, że cały czas padał straszny deszcz, więc mówiłem: "Deszcz pada, nie ma co kręcić". "No ale my jesteśmy Warszafski Deszcz" - ktoś mówi, więc musiałem.

Tam są takie pierwsze ujęcia "z helikoptera". Operator siedział tam, gdzie dźwigowy, z gigantyczną kamerą i jeździł w tej klatce. I stary, zahaczył o pręty zbrojeniowe, i zaplątał się. Srałem w gacie, że spadnie.

BA: Na klipie nie widać.

Tede: Nie widać, bo tam nic nie widać. Zamoknięty obiektyw.

BA: Mam bardzo dobre skojarzenia z tamtym rapem, ale też z tamtą Legią Warszawa. Czy to nie było tak, że w latach 90. wszyscy kibicowali Legii i słuchali hip-hopu?

Tede: Hip-hop z piłką nożną się nie łączy.

Numer Raz: My byliśmy odcięci od tego.

Tede: Numer, Ty chodziłeś przecież na Legię.

Numer Raz: Pół osiedla chodziło. Ja mówiłem, że się boję, bo byłem pewny, że dostanę tam łomot. Jednak się przekonałem. Pierwszy mój mecz był z Barceloną, byłem na trybunie krytej. Super widowisko. Później już zawsze chodziłem na żyletę. Wtedy miejsca nie były numerowane, siadało się tam gdzie było wolne. Przychodziło się trzy godziny przed meczem, by poczuć atmosferę. Byłem na kilku hardcorowych meczach, gdzie stałem na kratach, ale nigdy w życiu mi się tam nic nie stało. Zawsze pokojowo było. Oczywiście kto chciał się bić, ten się bił. Dziś na żyletę bym pewnie nie poszedł. Oglądałem ostatnio film dokumentalny i tam był pokazany Staruch, który drze się na tych, którzy nie śpiewają. No sorry.

Tede: Bo piosenek nie znasz.

Numer Raz: Znam, zawsze śpiewam, bo to jest mój stołeczny klub. Nie jestem fanatykiem, to jest sport. Dziś wszystko jest nowocześniejsze. Stadion Legii jest jednym z najfajniejszych w Polsce. Dla tych starych kibiców może jest to zbyt nowoczesne miejsce. Nie ma dla nich klimatu, bo nie można sobie racy odpalić. Z drugiej strony podziwiam oprawy kibiców.

BA: 16 czerwca wyjdzie płyta Warszafskiego Deszczu "Prawfdepowiedziafszy". Nie chcieliście już zrezygnować z tego szyldu przez sentyment do przeszłości?

Numer Raz: Zdzwoniliśmy się po długiej przerwie. Zadzwoniłem do Jacka w Sylwestra i mówię mu, że trzeba coś zrobić fajnego. Nasze założenie jest takie, że Warszafski Deszcz ma być cały czas w klimacie "Nastukafszy...". Tym razem Jacek zrobił wszystkie bity i okazało się, że są takimi koniami, że nie da rady nie nagrywać.

Tede: Mamy kawałek o tym, że jesteśmy totalnie inni, o tym jak się poznaliśmy u Volta, o tym jak się umówiliśmy na nagrywkę, Numer na mnie czekał, a ja piłem wódę z chłopakami. Mamy kawałek o tym, jak wyobrażaliśmy sobie kiedyś swoje przyszłe życie. Wiesz, cały rap jest o tym samym właściwie zawsze.

BA: Jak wyglądał dzień z życia rapera w latach 90, a jak wygląda dziś?

Numer Raz: Wtedy pracowałem na Bartyckiej, srzedawałem farby. Pracowałem od 9 do 18 w sklepie. Od 21 mieliśmy studio. Janek Pospieszalski nas pilnował. Nagrywaliśmy do 4 rano, kładłem się na 2 godziny i szedłem na pracy. Straszna tyrka. Teraz mam luźniejszy tryb życia. Codziennie przyjeżdżam do studia z psem.

Tede: Ja jako bananowiec chodziłem na studia i mieszkałem z rodzicami. Rodzice płacili za naukę, po zajęciach, które opuszczałem, nagrywałem płytę. A teraz moje życie się zmieniło radykalnie. Mam jutro o 6:45 rano samochód do tyrki. Jeżdżę od tyrki do tyrki, a potem robię rap. Mam swoje radości i smutki, i jest git. Nie mam żony, jestem kawalerem, mam fajne koleżanki. Poznać Cię?

rozmawiał Bartosz Andrejuk

Źródło zdjęcia głównego:  | Fakty po południu TVN24

Pozostałe wiadomości

Sporo zmian szykuje się dla pasażerów Szybkiej Kolei Miejskiej od czerwca. Pociągi niektórych linii pojadą z większą częstotliwością, inne wrócą na swoje stałe, dłuższe trasy.

Dobre wieści dla pasażerów SKM: więcej pociągów i wydłużone trasy

Dobre wieści dla pasażerów SKM: więcej pociągów i wydłużone trasy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W piątek w alei Niepodległości spłonął samochód elektryczny wart około milion złotych. Jego kierowca chciał uniknąć zderzenia z innym autem, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w słup. Auto zajęło się ogniem. Na Kontakt 24 otrzymaliśmy nagranie, na którym widać moment uderzenia.

Najpierw dym, po kilku sekundach żywy ogień. Moment uderzenia w słup i pożar luksusowego elektryka

Najpierw dym, po kilku sekundach żywy ogień. Moment uderzenia w słup i pożar luksusowego elektryka

Źródło:
tvnwarszawa.pl, Kontakt 24

Do pożaru samochodu elektrycznego doszło na skrzyżowaniu alei Niepodległości z ulicą Madalińskiego. Auto zajęło się ogniem po tym, jak kierowca uderzył w słup.

Chciał uniknąć kolizji, uderzył w słup. Elektryczne auto doszczętnie spłonęło

Chciał uniknąć kolizji, uderzył w słup. Elektryczne auto doszczętnie spłonęło

Źródło:
Kontakt24, tvnwarszwa.pl

Przy skrzyżowaniu alei Niepodległości z ulicą Madalińskiego w Warszawie spłonął elektryczny lucid air. Auto, którego wartość w Polsce szacuje się na nawet milion złotych, to rzadkość na europejskich drogach. Dlaczego jest wyjątkowe?

W Warszawie spłonął lucid air o wartości nawet miliona złotych. Prawdopodobnie jedyny taki w Polsce

W Warszawie spłonął lucid air o wartości nawet miliona złotych. Prawdopodobnie jedyny taki w Polsce

Źródło:
tvn24.pl

Centralne Biuro Śledcze Policji opublikowało nagranie z akcji zatrzymania dwóch Polaków podejrzanych o napaść na rosyjskiego opozycjonistę Leonida Wołkowa, współpracownika Aleksieja Nawalnego. Obaj mężczyźni byli poszukiwani na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania przez stronę litewską.

Policja pokazała nagranie z akcji zatrzymania mężczyzn podejrzanych o napaść na rosyjskiego opozycjonistę

Policja pokazała nagranie z akcji zatrzymania mężczyzn podejrzanych o napaść na rosyjskiego opozycjonistę

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W piątek rano na terenie zakładu piekarniczego w Nowym Dworze Mazowieckim doszło do wycieku amoniaku. Dwie osoby trafiły do szpitala.

W zakładzie piekarniczym wyciekł amoniak. Dwóch pracowników zabrano do szpitala

W zakładzie piekarniczym wyciekł amoniak. Dwóch pracowników zabrano do szpitala

Źródło:
PAP

W Wypędach koło Pruszkowa zderzyły się trzy samochody. Dwie osoby trafiły do szpitala.

Zderzenie trzech aut, lądował śmigłowiec ratowniczy

Zderzenie trzech aut, lądował śmigłowiec ratowniczy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Jeden z policjantów biorących udział w wypadku radiowozu w podwarszawskich Dawidach Bankowych, miał stanąć w piątek przed sądem. Prokurator nie odczytała jednak aktu oskarżenia, ponieważ potrzebna będzie zmiana sędziego. Wobec drugiego z policjantów postępowanie zostało wcześniej umorzone.

Wieźli nastolatki, rozbili radiowóz. Były policjant stawił się w sądzie, ale aktu oskarżenia nie odczytano

Wieźli nastolatki, rozbili radiowóz. Były policjant stawił się w sądzie, ale aktu oskarżenia nie odczytano

Źródło:
tvnwarszawa.pl, PAP

Dwoje nastolatków odpowie za zniszczenie pszczelich uli znajdujących się na terenie Muzeum Pałacu Króla III w Wilanowie. Chcieli spróbować świeżego miodu i rozbili gaśnicami pięć uli. Mieszkało tu 20 pszczelich rodzin.

Policja już wie, kto zniszczył muzealne ule. To dwoje nastolatków

Policja już wie, kto zniszczył muzealne ule. To dwoje nastolatków

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W południe w Warszawie zawyły syreny w 81. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim. Przed Pomnikiem Bohaterów Getta rozpoczęły się jednocześnie oficjalne uroczystości, gdzie złożono wieńce i upamiętniono bohaterów zrywu. Na niedzielę, 21 kwietnia zaplanowano Marsz Modlitwy Szlakiem Pomników Getta Warszawskiego.

Bohaterski zryw był wyrazem sprzeciwu wobec pogardy dla ludzkiego życia

Bohaterski zryw był wyrazem sprzeciwu wobec pogardy dla ludzkiego życia

Źródło:
tvnwarzawa.pl, PAP

Incydent podczas piątkowych uroczystości upamiętniających 81. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim. Zakapturzony mężczyzna stanął przy Pomniku Bohaterów Getta, trzymając flagę Palestyny. Nagranie otrzymaliśmy na Kontakt 24.

Z palestyńską flagą przy Pomniku Bohaterów Getta

Z palestyńską flagą przy Pomniku Bohaterów Getta

Źródło:
Kontakt24, tvnwarszawa.pl, PAP

W chwili wybuchu granatnika w gabinecie ówczesnego komendanta policji generała Jarosława Szymczyka nie było innych osób. To nowe ustalenia śledczych po incydencie z grudnia 2022 roku. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Regionalna w Warszawie.

Nowe fakty w sprawie wybuchu granatnika w Komendzie Głównej Policji

Nowe fakty w sprawie wybuchu granatnika w Komendzie Głównej Policji

Źródło:
RMF RM, tvnwarszawa.pl

Kierująca peugeotem uderzyła w bok karetki, która jechała do wezwania. Do zdarzenia doszło na ulicy Broniewskiego. Policja poinformowała o jednej poszkodowanej osobie.

Uderzyła w bok karetki, która jechała do wezwania

Uderzyła w bok karetki, która jechała do wezwania

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W piątek przed południem na Pradze Południe doszło do potrącenia kobiety jadącej na hulajnodze. Poszkodowana została przewieziona do szpitala.

Jechała na hulajnodze, została potrącona

Jechała na hulajnodze, została potrącona

Źródło:
tvnwrszawa.pl

Cztery samochody osobowe zderzyły się na trasie S8 przed węzłem Konotopa. Policja przekazała, że nikomu nic się nie stało. Są jednak utrudnienia w kierunku Poznania.

Zderzenie czterech aut na S8

Zderzenie czterech aut na S8

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Wspominamy walki, śmierć, również ogromną, bardzo żywiołową, różnorodną społeczność żydowską, która mieszkała w Warszawie przez wieki - mówiła w programie "Wstajesz i wiesz" dr Justyna Majewska z Żydowskiego Instytutu Historycznego, zaznaczając, że każda rocznica obchodów powstania w getcie warszawskim jest bardzo ważna.

"Bojowcy dzięki swoim czujkom wiedzieli, że coś się wokół murów dzieje i byli przygotowani"

"Bojowcy dzięki swoim czujkom wiedzieli, że coś się wokół murów dzieje i byli przygotowani"

Źródło:
TVN24

Na Kontakt 24 otrzymaliśmy informację o pożarze domu w zabudowie szeregowej na Mokotowie. Strażacy podali, że jedna osoba ewakuowała się przed ich przyjazdem.

Pożar szeregowca na Mokotowie

Pożar szeregowca na Mokotowie

Źródło:
Kontakt24, tvnwarszawa.pl

Dzielnicowy brał udział w lekcji w szkole podstawowej w Lutocinie pod Żurominem na Mazowszu. W pewnym momencie nauczycielka zaczęła dziwnie się zachowywać. Kobieta straciła zdolność mowy, a następnie zemdlała. Policjant początkowo przypuszczał, że dostała udaru. Symptomy i urządzenie do monitorowania parametrów wskazywały jednak na cukrzycę. Życie kobiety było zagrożone.

Policjant prowadził lekcję, nauczycielka nagle zemdlała

Policjant prowadził lekcję, nauczycielka nagle zemdlała

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pracownik, który na zlecenie administracji jednego z domów na Grochowie prowadził prace na terenie plenerowej siłowni i placu zabaw, zostawił otwartą skrzynkę elektryczną oraz niezabezpieczony dół z ostrymi krawędziami ciętego metalu.

Na placu zabaw zostawił groźną pułapkę

Na placu zabaw zostawił groźną pułapkę

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Królik błąkał się na jednym z osiedli na warszawskich Bielanach. Znalazł go jeden z mieszkańców, ale nie mógł zatrzymać. Zwierzaka przejął Ekopatrol stołecznej straży miejskiej. Do domu zabrała go jedna ze strażniczek miejskich. Zostanie tam na stałe, chyba że zgłosi się po niego prawowity właściciel.

Zagubiony Bugs "miał w oczach coś takiego", że zauroczył strażniczkę i zamieszkał w jej domu

Zagubiony Bugs "miał w oczach coś takiego", że zauroczył strażniczkę i zamieszkał w jej domu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W jednym z dużych sklepów w Piasecznie mężczyzna wziął z półki różne rodzaje cukierków. Przy kasie samoobsługowej słodkości zważył jako... marchewkę. I choć kwota, na którą 32-latek oszukał sklep, jest niewielka, kara za przestępstwo może być znacznie dotkliwsza. Mężczyźnie grozi nawet do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Cukierki zważył jako marchewkę. Grozi mu nawet osiem lat więzienia

Cukierki zważył jako marchewkę. Grozi mu nawet osiem lat więzienia

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zabezpieczono monitoring, przesłuchano pierwszych świadków. Prokuratura prowadzi dochodzenie w sprawie zatrucia w jednej z podwarszawskich szkół. Ucierpiało tam 41 osób.

Zatrucie w podwarszawskiej szkole, kilkadziesiąt osób ucierpiało. Prokuratura o pierwszych ustaleniach śledztwa

Zatrucie w podwarszawskiej szkole, kilkadziesiąt osób ucierpiało. Prokuratura o pierwszych ustaleniach śledztwa

Źródło:
tvnwarszawa.pl