Emocje były, ale zabrakło goli. Legia w pierwszym meczu czwartej, decydującej rundy kwalifikacji Ligi Europy bezbramkowo zremisował z Rangers FC. Za tydzień w Glasgow rewanż.
Takiego zainteresowania spotkaniem Legii na własnej murawie, jak to w nie było od początku 2017 roku. Wtedy to stołeczna drużyna rywalizowała w Lidze Europy z Ajaksem. Ostatnio na trybunach warszawskiego klubu wielokrotnie można było zobaczyć dużo pustych miejsc. Teraz fani szczelnie wypełnili stadion.
Gerrard chce odbudować potęgę
Wszyscy liczyli, że gospodarze zaprezentują się zdecydowanie lepiej niż w pierwszych spotkaniach nowego sezonu. Wprawdzie Legia wyeliminowała wcześniej trzech rywali w walce o fazę grupową Ligi Europy, ale tak naprawdę tylko w jednym meczu pokazała się z dobrej strony. To było w wyjazdowym starciu z Atromitosem w Atenach, które stołeczna ekipa wygrała 2:0.
Teraz do Warszawy przyjechała drużyna zdecydowanie lepsza niż trójka poprzednich przeciwników wicemistrzów Polski. Rangers FC to spadkobierca ekipy, która przed laty odnosiła duże sukcesy nie tylko w Szkocji, ale także całej Europie. Po problemach finansowych i przymusowej degradacji, teraz w klubie coraz mocniej myślą o odbudowie potęgi.
Trenerem zespołu drugi sezon jest Steven Gerrard, a więc legendarny pomocnik reprezentacji Anglii i Liverpoolu. Pod jego wodzą drużyna w znakomitym stylu wyeliminowała w poprzedniej rundzie mocny duński Midtjylland.
Czujny bramkarz gości
Legia dobrze rozpoczęła czwartkowy mecz. Gospodarze przeważali i mieli dobre okazje. W 10. minucie ładnie z 16. metra strzelał Luquinhas. Jego kopnięcie z trudem obronił McGregor. Ponad 20 minut potem świetną okazję miał Portugalczyk Cafu. I jeszcze raz golkiper gości pokazał klasę. Szkoci spokojnie przetrwali ataki.
Po zmianie stron aktywny od samego początku Walerian Gwilia dwa razy bardzo dobrze dośrodkował na głowę do Igora Lewczuka. Obrońca Legii nie był w stanie wykorzystać podań Gruzina.
W 74. minucie znakomitej okazji nie wykorzystał Vesović. Bardzo dobrze interweniował McGregor.
Przyjezdni najlepszą szansę mieli w 64. minucie. Wtedy Alfredo Morelos znalazł się w sytuacji sam na sam z Radosławem Majeckim. 19-letni bramkarz Legii świetnie jednak skrócił kąt i powstrzymał rywala.
Na murawie nie pojawił się Carlitos. Hiszpan zaczął się rozgrzewać około 20 minut przed końcem. Kibice zareagowali brawami, bo ponownie kompletnie niewidoczny był Chorwat Sandro Kulenović. Trener gospodarzy Aleksandra Vuković nie zdecydował się jednak wpuścić Hiszpana, który był najlepszym piłkarzem zespołu w poprzednim sezonie.
Legia w czwartek rozegrała siódmy mecz w europejskich pucharach w tym sezonie i jeszcze nie straciła gola. Rewanż 29 sierpnia w Glasgow.
srogi