80 km na godz. - wydaje się, że to nie dużo. Ale jak pokazują wyniki crash testu na Żeraniu, dla podróżujących pojazdem może być to prędkość zabójcza. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza, gdy na drodze coraz częściej pojawia się gołoledź.
W środę wieczorem w Warszawie spadł śnieg. A to oznacza, że na stołecznych ulicach znowu zrobiło się bardzo ślisko. O tym, jak niebezpieczna może być w tej sytuacji prędkość mogli się przekonać obserwatorzy crash testu zorganizowanego przez Przemysłowy Instytut Motoryzacji.
ABS może nie wystarczyć
Małe miejskie samochody jakich tysiące na stołecznych ulicach. ABS, komplet poduszek, gwiazdki euroncap. Ile to wszystko jest warte przy prędkości zaledwie 50 kilometrów na godzinę?
- Przyjmuje się, że to jest prędkość bezpieczna w odniesieniu do pewnych statystyk. Natomiast prawa fizyki, które działają na człowieka są niezmienne i bezlitosne - wyjaśnia Paweł Goler z przemysłowego Instytutu Motoryzacji.
Przeciążenie 30 G
Uruchomienie katapulty i... głuchy huk zderzenia. Poduszki powietrzne i napinacze pasów zadziałały prawidłowo. To dlatego w wypadku nikt nie zginął. Natomiast stan dorosłych uczestników zderzenia byłby poważny. Najmniej obrażeń odnosi zapięte w foteliku dziecko.
- To jest podstawa, w tym wypadku fotelik uratował życie temu dziecku, ono ma obrażenia mniejsze niż ludzie którzy siedzieli na pierwszych miejscach tego samochodu - tłumaczy Karol Zielonka, kierownik labolatorium bezpieczeństwa pojazdów.
30 km więcej i...śmierć
W teście przeprowadzonym w marcu, prędkość takiego samego suzuki wynosiła 80 km na godz. Taka prędkość dozwolona jest np. na Trasie Siekierkowskiej. Wtedy crash test pokazał, że nie pomogłyby ani pasy, ani poduszka powietrzna, ani fotelik. Kierowca i dziecko zgineliby na miejscu.
Filip Chajzer mjc/par