Kiedy temperatura spada poniżej zera, kubek ciepłej zupy potrafi im uratować życie. Do bezdomnych "mieszkających" w pustostanach, altanach i szałasach dotarło w ubiegłym roku ponad 10 tysięcy gorących posiłków. Właśnie rozpoczęła się kolejna "Akcja zupa", jak nazywają ją bezdomni i strażnicy miejscy.
Pan Stanisław jest bezdomny od wielu lat. "Mieszka" w altanie w lesie pod Warszawą. Nie skarży się na swój los. Podobnie, jak inni bezdomni, których spotykamy, podkreśla, że to wyłącznie jego decyzja.
- Nie lubię życia grupowego. Wolę książki i dwa koty do towarzystwa. Siostra przyjeżdża, sprawdza czy żyję. Opieka społeczna i straż miejska pomaga - opisuje.
Jak radzi sobie podczas mroźnych, styczniowych dni, które dla bezdomnych mogą być śmiertelnym zagrożeniem? - Palę węglem, drewnem. Zje się czasem coś ciepłego. Jakoś się żyje - tłumaczy. Nad tym, żeby "jakoś się żyło" i "czasem zjadło coś ciepłego" czuwa m.in. straż miejska. Jak co roku, kiedy temperatura spada poniżej zera, do pana Stanisława i innych warszawskich bezdomnych dowozi ciepłe posiłki.
Zupa od sióstr zakonnych
Bezdomni mogą liczyć na solidną porcję gorącej zupy, chleb, bułki.
- Posiłki pobieramy z jadłodajni sióstr zakonnych z ul. Azaliowej. Bierzemy zupę do kotłów, mamy też pieczywo od zaprzyjaźnionych piekarni. Od godz. 12.00 w południe zaczynamy rozwożenie w miejsca, o których wiemy, że przebywają tam bezdomni. Każdy dostaje tyle zupy i pieczywa, ile chce - mówi nam Mirosław Dąbrowski ze straży miejskiej.
Jak dodaje, w ubiegłym sezonie wydano ich ponad 10 tysięcy, czyli ok. 260 porcji dziennie.
Strażnicy dowożą posiłki do bezdomnych, którzy mieszkają w opuszczonych miejscach. - Można powiedzieć, że to daleko od cywilizacji. Niby w Warszawie, ale jak nie w Warszawie - mówi Dąbrowski.
Z tej formy pomocy bezdomni korzystają chętnie. Inaczej jest z propozycją przejścia do ośrodka czy noclegowni. W tym wypadku często reagują niechęcią.
Wczoraj pisaliśmy o 60-letniej kobiecie, która koczuje przy Hali Mirowskiej:
A dzisiaj o bezdomnym, którego zwłoki znaleziono w pustostanie przy ul. Niemcewicza w Wesołej. Wcześniej konsekwentnie odmawiał wszelkiej pomocy.
7 jadłodajni
Ci, którzy chcą przyjąć pomoc, nie będą marznąć. W miarę wolnych miejsc dostaną pobyt z wyżywieniem i pomocą socjalną. Niezainteresowani pobytem w schronisku mogą codziennie dostać ciepły posiłek, możliwość kąpieli i uzupełnienia garderoby.
Osoby bezdomne mogą skorzystać z bezpłatnego żywienia - 7 jadłodajni wydaje 2 tysiące posiłków dziennie, ale gdy jest mróz - do 3 tysięcy. Noc mogą spędzić w 20 placówkach noclegowych, które łącznie mogą pomieścić prawie 1500 osób. Obecnie jest w nich 50 wolnych miejsc. Dodatkowo w okresie zimy działają dwie ogrzewalnie dzienne, do dyspozycji jest łaźnia, pralnia, 4 punkty poradnictwa (w tym poradnia Stowarzyszenia Lekarze Nadziei), funkcjonuje również sieć streetworkerów, którzy monitorują miejsca niemieszkalne i motywują osoby bezdomne do skorzystania z placówek.
Katarzyna Śmierciak k.smierciak@tvn.pl