Do pracy w domu opieki przy Bobrowieckiej w Warszawie zgłosili się studenci ostatnich lat medycyny. Pojawili się także inni ochotnicy: trzech lekarzy i dwie pielęgniarki. Mają wspomóc ośrodek, który od kilkunastu dni znajduję się w dramatycznej sytuacji kadrowej. Rzeczniczka wojewody mazowieckiego poinformowała również o kolejnych skierowaniach do pracy w placówce. Z kolei prywatna firma zaoferowała darmową dezynfekcję budynku.
- Do pracy zgłaszają się studenci ostatnich lat medycyny, którzy chcieliby pomóc. Obecnie załatwiane są wszystkie kwestie formalne. W ciągu najbliższych kilku godzin, najpóźniej doby studenci mieliby dotrzeć do placówki - podała we wtorek po południu reporterka TVN24 Agata Zamecka.
W placówce chcą pomóc nie tylko studenci. Paweł Małas, właściciel firmy zajmującej się dezynfekcją pomieszczeń zaoferował, że przeprowadzi ją w placówce za darmo. Operacja miała się rozpocząć jeszcze we wtorek. Zaplanowano, że trzech pracowników rozpocznie dezynfekcję budynku wysoko stężonym alkoholem etylowym. Jak oceniał Małas, odkażanie placówki może potrwać nawet dwa dni. Na ten czas podopieczni pozostający w ośrodku będą przenoszeni do innych pomieszczeń.
Obecnie w domu opieki przy Bobrowieckiej przebywa 37 pensjonariuszy, z czego 20 jest zakażonych koronawirusem. Od kilku tygodni ośrodek ma poważne problemy kadrowe. Zespół prasowy wojewody mazowieckiego w oświadczeniu przesłanym tvnwarszawa.pl, przypomniał, że placówka jest "całkowicie prywatnym Zakładem Opiekuńczo-Leczniczym" prowadzonym przez Fundację Nowe Horyzonty. "Mimo to, z uwagi na dobro pacjentów Wojewoda kieruje i będzie kierować w ramach swoich możliwości pomoc do placówki" - przekazało biuro prasowe.
Ze skierowania i ochotnicy
Z oświadczenia wynika, że od wpłynięcia do wojewody pisma fundacji na temat braków kadrowych (7 kwietnia) do pracy w placówce skierowano łącznie 13 pielęgniarek i lekarza. Nie wyjaśniono, ile osób z tej grupy stawiło się łącznie do pracy - pewne jest, że zgłosił się lekarz i pielęgniarka. Jej historię opisaliśmy na tvnwarszawa.pl.
"Do pomocy - jako ochotnicy - zgłosiło się dodatkowo trzech lekarzy oraz dwie pielęgniarki. Służby Wojewody przekazały też placówce środki ochrony osobistej (m.in. maski, kombinezony, płyny dezynfekcyjne). Należy podkreślić, że do szpitali powinni być przewożeni pacjenci, którzy mają do tego wskazania kliniczne. Wojewoda zapewnił przeprowadzenie wśród kadry medycznej zakładu przebywającej na kwarantannie ponownych testów na obecność koronawirusa. Po wykonaniu badań i negatywnym wyniku personel mógłby wrócić do pracy" - czytamy.
Postępowanie prokuratury
We wtorek Polska Agencja Prasowa poinformowała, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi postępowanie dotyczące narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pensjonariuszy w placówce przy Bobrowieckiej. W ubiegłym tygodniu wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstw, po tym, jak personel medyczny tego ośrodka opuścił placówkę, w której znajdują się zakażeni koronawirusem.
We wtorek Prokuratura Krajowa poinformowała PAP, że na polecenie ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry w śledztwie będą wyjaśniane także przypadki innych placówek opiekuńczo-leczniczych. "Prokuratorzy sprawdzą, czy w tych zakładach nie doszło do naruszania reguł bezpieczeństwa sanitarnego prowadzących do narażenia życia i zdrowia pensjonariuszy i pracowników" – podała prokuratura.
Prosili o wsparcie
O tym, że przy Bobrowieckiej dzieje się źle, na tvnwarszawa.pl piszemy od ponad tygodnia. W ośrodku, pierwszy przypadek zakażenia potwierdzono jeszcze pod koniec marca. Szybko zakażały się kolejne osoby. Sytuacja pogarszała się z dnia na dzień. Gdy Ministerstwo Zdrowia zdecydowało, że podczas pandemii medyk może pracować tylko w jednym miejscu, odszedł niemal cały personel.
Marta Grzelczak, prezes zarządu Fundacji Nowe Horyzonty informowała w sobotę, że od 30 marca fundacja pisała z prośbą o wsparcie m.in. do: Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarno–Epidemiologicznego w Warszawie; Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego; Głównego Inspektora Sanitarnego, Ministerstwa Zdrowia; Biura Rzecznika Praw Obywatelskich; Wydziału Zdrowia Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego; Wojewody Mazowieckiego oraz dyrektora Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu m.st. Warszawy.
"Z powyższych instytucji Ministerstwo Zdrowia poinformowano nas o przekazaniu sprawy z prośbą o udzielenie pomocy do Wojewody Mazowieckiego, a Główny Inspektor Sanitarny przekazał sprawę do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarno–Epidemiologicznego" – wyjaśniała. "Na nasze pisma odpowiedział jedynie Wydziału Zdrowia Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego, który 7 kwietnia wezwał fundację do rozwiązania problemów kadrowych we własnym zakresie" - dodaje. Fundacja odpowiedziała, że nie ma możliwości przesunięcia ani pozyskania personelu medycznego.
"9 kwietnia, w związku zagrożeniem dla zdrowia i życia pacjentów wynikającym z braku od tego dnia personelu medycznego, fundacja wystąpiła do Wojewody Mazowieckiego z żądaniem ewakuacji w trybie pilnym wszystkich pacjentów zakładu" – pisze Grzelczak. - Jednak wojewoda przekazał, że nie ma żadnych zaleceń ani rekomendacji do przeprowadzania ewakuacji - relacjonowała Agata Zamecka z TVN24.
Źródło: tvnwarszawa.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24