Kilkanaście osób zginęło w tym tygodniu w powodziach w południowej Tajlandii i północnej Malezji. Wiele tysięcy ludzi musiało opuścić swoje domy. Zanotowano opady, jakich nie widziano od 50 lat.
W Tajlandii liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do dziewięciu - przekazały władze. W piątek informowano o co najmniej czterech zabitych. Powódź w tym kraju dotknęła ponad 530 tysięcy gospodarstw domowych. Tysiące ludzi zostały ewakuowane do tymczasowych schronisk.
Najbardziej poszkodowany został dystrykt Chana w prowincji Songkhla. Tak dużo wody nie zanotowano tam od 50 lat - napisała agencja informacyjna Reuters.
Rośnie liczba ewakuowanych w Malezji
W sąsiedniej Malezji zginęły cztery osoby - podała w sobotę agencja AFP. dwa szpitale zamknięto z uwagi na zagrożenie wodami powodziowymi, a w sześciu prowincjach ogłoszono stan klęski żywiołowej.
Ewakuowanych zostało już ponad 122 tysiące osób w dziewięciu stanach, w tym najwięcej w stanie Kelantan, gdzie doszło do najpoważniejszych zalań. To największa liczba mieszkańców, które musiały opuścić domy od czasu największej powodzi w kraju w 2014 roku, kiedy ewakuowało się blisko 250 tys. ludzi.
Liczba osób, które muszą obecnie uciekać przed żywiołem może jeszcze wzrosnąć, bo opady deszczu nie ustają. Malezyjskie służby meteorologiczne ostrzegły, że w niektórych stanach ulewne deszcze, które wywołały powodzie, potrwają do niedzieli. Analogiczna instytucja w Tajlandii przewiduje, że ulewy mogą potrwać do przyszłego tygodnia.
W obu państwach monsunowe opady są normalnym zjawiskiem o tej porze roku, a powodzie nie należą do rzadkości. W Malezji największa powódź w ostatnich latach wydarzyła się w 2021 roku, gdy zginęło 14 osób. Dziesięć lat wcześnie w Tajlandii żywioł pochłonął ponad 500 ofiar i uszkodził miliony domów.
Źródło: Reuters, AFP, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/FAZRY ISMAIL