Szczury na jezdni, opowieści o ptakach i 100 km błota. Moja Łemkowyna

Łemkowyna Ultra Trail oczami Kasi Karpy
Łemkowyna Ultra Trail oczami Kasi Karpy
dziewczynynastart.pl
Łemkowyna Ultra Trail oczami Kasi Karpydziewczynynastart.pl

"Zaczyna się na Cergowej. Wydaje mi się, że biegnę wzdłuż jakiegoś płotu, zabudowań, mój mózg wymyśla sobie, że to szpital. Śmieję się w myślach z tych przywidzeń, ale wiatr wieje złowieszczo, drzewa jakieś niespokojne" - pisze Katarzyna Karpa uczestnicząca w Łemkowyna Ultra Trail 150.

- Cholera! Nie ma szans, nie przebiegnę kilometra w tych butach! Muszę koniecznie je zmienić, na start nie dojdę w nich, a co dopiero na metę! Aaaaa! Szybko! - panikuję chwilę przed startem. Jest 23:37, ruszamy punktualnie o północy. Rzucam się na ławkę, z worka wyciągam stare "kapcie" invejty, ściągam nowe mudclawy, zakładam te podarte i ufff, jest ulga. Czuję się jakbym była na bosaka. "Teraz przetrwam" - myślę. Nowsze mudclawy okazały się po prostu za ciasne na grube skarpetki wodoszczelne i okropnie ściskały mi śródstopie.

"Uwaga, kałuża!"

Potem wszystko dzieje się błyskawicznie: całus na pożegnanie, jeszcze jeden, powitania ze znajomymi, jeszcze jedno pożegnanie, rozwijam kijki, macham i… już lecimy.

Profil trasy biegumateriały organizatora

Pierwszy kawałek jest po asfalcie. - Uwaga, kałuża! - żartuje ktoś, wybuchamy śmiechem. Wszyscy wiemy, że na szlaku jest błoto, a zaraz czeka nas ulewa, która skończy się najwcześniej o 14. Kilkanaście godzin napierania w deszczu na razie nie mieści mi się w głowie, ale jestem przygotowana: superprzeciwdeszczowa kurtka, skarpetki, w których można brnąć w wodzie, a stopy będą suche, dwie pary rękawiczek, czapka, suche ciuchy w Chyrowej na przepaku, suche ciuchy w worku w plecaku, kije, które mają pomóc utrzymać równowagę na śliskim podłożu… nawet mózg mam zabezpieczony! Bo jak psycha będzie siadać, to odpalam ipoda, a tam czeka 13 godzin kawałków audycji porannej ZD3 Wojciecha Manna i wplecione w to opowieści doktora Kruszewicza o ptakach i innych zwierzakach.

Wbijamy na szlak - jest stromo do góry i od razu wita nas błoto - jedno z delikatniejszych na naszej trasie, okaże się potem. Chwilę później zaczyna siąpić. Na wąskiej ścieżce tworzy się kolejka biegaczy, jeden za drugim, w skupieniu i spokoju, żartów za dużo nie słychać. - Uwaga! - krzyczy ktoś w ostatniej chwili. Kątem oka widzę jakieś zamieszanie - coś wyskakuje z krzaków, odbija się od biegaczy i ucieka w dół. - Przebiegła koło ciebie? - pytam potem kolegę przede mną. - Uderzyła mnie! Wyskoczyła z krzaków z lewej, odbiła się ode mnie i uciekła na dół - mówi. Okazuje się, że była to mała sarenka. Jak zobaczyła małą przerwę między biegaczami, pewnie chciała się w nią wbić i polecieć do góry, ale nie wcelowała dobrze.

A potem jest już zbieg i pędzę. Drogę z wierzchu pokrywa rzadkie błoto, ale to mi nie przeszkadza - przyczepność jakąś łapię, więc rozpędzam się jak tylko mogę. Mijam mnóstwo ludzi, którzy ostrożnie stawiają nogę za nogą. "Nawet jak się pośliznę, to co się stanie?" - powtarzam sobie? I od razu mam odpowiedź: "Nic". Więc lecę. Nikt z nikim nie gada, wszyscy skupieni, wpatrzeni w swoje buty, wsłuchani w ciumkanie błota. Załączam empetrójkę.

"Spomiędzy jego nóg wyjąłem ptaka"

- 6:30. Przeglądam prasę kolorową… - rozlega mi się w słuchawce głos Wojciecha Manna. Godzinę tę pan Wojtek poda mi tej nocy jeszcze kilkadziesiąt razy, bo fragmenty, które mam w empetrójce nagrane zostały właśnie między 6:30 a 7. Mam tego w sumie 12 godzin, więc żarty słuchaczy i opowieści o ptakach długo rozświetlają mi tę ponurą, wilgotną noc. Doktor opowiada o lelku, którego oczka świecą na ciemnych drogach w nocy, o wodniczce (a właściwie wodniczku), który zdradza partnerki, gęsiach, które nie są głupie, i o przygodach, jakie miewał przy obserwacjach ptaków. Przy jednej niemal wybucham śmiechem. - Taką przygodę miałem, że byłem na łasze wiślanej, obrączkowałem rybitwy i w pewnym momencie widzę dwa leżaki i leży dwóch golasów na tych leżakach, opalają się, ptaszki nad nimi latają - relacjonuje doktor i dodaje, że w tym lataniu nie było nic romantycznego, bo rybitwy po prostu bały się o swoje potomstwo, które znajdowało się w okolicy. - Podchodzę do nich, oni wstali, rozmawiają ze mną tak jak ich Bozia stworzyła […], a ja w tym momencie, żeby mu [golasowi - red.] udowodnić, że jesteśmy w kolonii, że tu są pisklęta, schyliłem się i spomiędzy jego nóg wyjąłem ptaka - mówi, a ja chichoczę cicho, żeby za bardzo nie wybijać ze skupienia innych ultrasów. A to dopiero początek opowiadań!

Zaczyna się coraz ciekawsze błoto (fot. Katarzyna Karpa)dziewczynynastart.pl

Z tą słuchawką w uchu przebywam wszystkie ciemności i dopiero po 7 rano postanawiam odzyskać pełny kontakt z rzeczywistością - słuchawki lądują w kieszeni. Teraz, chociaż leje coraz mocniej, ludzie są bardziej rozmowni niż w nocy, nie trzeba aż tak zajmować głowy czym innym. No i zaczynają się widoki: mglisty las, powyginane buki, coraz ciekawsze błoto: jedno jest bardziej zielone, drugie szare, gęstsze, rzadsze. Można by pobierać próbki tego błota z całej trasy i potem porównać!

"Is this running competition?"

- Ale masz piękną figurę! Szczupła, ale nie chuda, super! - mówi dziewczyna, która dogania mnie na jakimś odcinku niebłotnym. No takich komplementów to się nie spodziewałam… Po chwili okazuje się, że się znamy - przez książkę. Czytała moją książkę "Dziewczyny, na start!" i bardzo jej się spodobała. Jest silna i mocno prze do góry w stronę bacówki w Bartnem. Ja za nią, bo mamy w planach zrobić sobie wspólną fotkę.

W bacówce widać, że niektórzy zalegli na dłużej: zdjęli skarpetki, suszą przy kominku. Ja nie chcę za bardzo przyzwyczajać się do ciepła. "Jak tu wspaniale, jak tu ciepło, jeszcze momencik… dwie minutki… minutka. O nie, to już" - odliczam czas i jak mija ustalone 10 minut, wypadam na zewnątrz. - O jesteś, już miałem iść cię szukać - mówi Helmut (czyli Wojtek), którego poznałam dwa lata temu na ŁUT70 i który teraz razem z kolegami robi 150. Troszczą się, żebym wyruszyła z nimi, ale od razu po wystartowaniu mocno mi odchodzą.

Dalej jest trochę tak, jak w mojej wizualizacji sprzed startu: biegniemy już 10 godzin i ciągle pada. Przemokła mi już kurtka, skarpetki też nabrały wody w którymś strumieniu. Rękawiczki - przemoczone, buff na głowie - też. Wodę czuję już w majtach i na brzuchu. Ale o dziwo nie sprawdza się to, co przewidywałam. Prawie wcale nie jest mi zimno! To znaczy jest - jeżeli w którymś momencie zatrzymam się, żeby wyciągnąć kulkę mocy. Albo żel. Wtedy przez następny kwadrans muszę rozgrzewać stopy i ręce. Ale dopóki się ruszam, jest dobrze. A ruszać się daje - rozgrzewają wolne podejścia i szybkie zbiegi.

- Hi, how are you? - słyszę głos obok.

- Great, wonderful, thanks - odpowiadam, rozkładając ręce i łapiąc kolejną kropelkę z nosa. Deszcz leje na całego, brnę w błocie.

- What’s this? Is this running competition?

- Surviving! Surviving competition - rzucam, a on wpada w gorzki śmiech.

Telefon dzwoni około 50. kilometra. - Gdzie jesteś? - pyta Marcin. - Za pięćdziesiątym. Ciężko jest, leje - odpowiadam. Ręka drętwieje mi z zimna od trzymania telefonu, ale chcę z nim rozmawiać. Mam łzy w oczach, bo robi mi się siebie żal. I tak bardzo chcę już się z nim spotkać, poczuć coś innego niż wilgoć i błoto. - To chodź, na przełęczy będzie niespodzianka - mówi. - Jaka?! - dziwię się. - No ja tu jestem! - zdradza od razu, a mi momentalnie po ciele rozlewa się ciepło. "Czyli jest po co tam lecieć!" - myślę. Łzy mi lecą, ale naprawdę w tym momencie odzyskuję siły. Zamiast użalać się nad sobą, nad beznadzieją tej całej sytuacji, kiedy jestem tu w środku lasu w ulewie z mokrym wszystkim, a przede mną jeszcze stówa, wreszcie jest o czym myśleć.

Fragment trasy, znowu błoto (fot. Katarzyna Karpa)dziewczynynastart.pl

Błoto, które trzyma

"Uwaga, niebezpieczny zbieg" - napisane jest na tabliczce na drzewie. To te, co były do tej pory, nie były niebezpieczne? Ha, ha, ha. Puszczam się w dół co sił w nogach, bo widzę po śladach, że ludzie raczej się tu nie ślizgali. "Fajnie, czyli błoto trzyma" - myślę. I stawiając stopy prosto w dół - tak, żeby tarcie było jak największe - szybciutko zbiegam. Mijam dziewczynę i chłopaka, z którymi tasujemy się wciąż na trasie, mijam ekipę białostocką. - Ale szybko zbiegasz! Ja to mam śmierć w oczach - mówi jeden z kolegów, gdy śmigam obok niego. - Stawiaj stopy przodem, nie bokiem, lepiej trzymają podeszwy! - wołam do niego, ale chyba ciągle nie jest do tego przekonany. Potem wszystko dzieje się już szybko: parę małych górek, mały zbieg i wreszcie widzę z daleka drogę. "Jeszcze momencik" - myślę i z oddali widzę zieloną, znajomą kurtkę.

Jeszcze ostatnie błoto, jeszcze pięć kroków, trzy, dwa, jeden i wpadam prosto w objęcia ukochanego. Wita mnie różą (fot. Maciek Ners), a ja - totalnie mokra - wtulam się w niego. - Zdejmij rękawiczki. Zimno? Siadaj tu, zjedz kanapkę, daj kijki, masz tu herbatę… - krótkie komunikaty i instrukcje, które posłusznie wykonuję. W pewnym momencie, kiedy już siedzę przy ogniu, przypominam sobie, że mam przecież bluzę na zmianę! Informacja dociera do mózgu równo z tą, że przestało właśnie padać. Hurra! Tak szybko, jak tyko mogę to zrobić mokrymi, zmarzniętymi rękami, zmieniam przemoczoną koszulkę na cienki polar, który mam w plecaku w suchej reklamówce. Wyciągam też zieloną, łemkowyńską Czapkę Mocy, którą trzymałam na wypadek wychłodzenia. Warunkiem jej założenia był koniec opadów i to właśnie nastąpiło. Sucha i szczęśliwa po kwadransie jestem już w dalszej trasie. Z Marcinem umawiamy się w Chyrowej za 16 km.

Ukochany wita mnie różą (fot. Maciek Ners)

Odpocząć

"Tylko dwa podejścia i to nie aż tak bardzo strome" - uczę się trasy. Faktycznie, na profilu nie wygląda to aż tak źle, jak dotychczasowe stromizny. Do tego za pierwszą górą czeka na nas nagroda: nie tylko nie pada, ale nawet pokazują się widoki, a później - już na drugiej górce - wychodzi słońce. Jest przepięknie! "Spoko, już niedaleko" - myślę, jak już jest po tym drugim podejściu. Potem okaże się, że zanim zacznę szaleńczo zbiegać do Chyrowej, czeka mnie jeszcze kilka niewielkich podejść i zejść. Dopiero gdy przyglądam się dokładnie profilowi trasy, widzę małe ząbki. To właśnie te górki i dołki, które teraz pokonuję. "Jak mogłam ich nie zauważyć?!" - złoszczę się na siebie, ale prę do przodu. W Chyrowej jest Marcin. Jest ciepłe jedzenie. I suche ubranie. W końcu zbieg, a na dole znów zielona kurtka.

- Nie mam siły, nie mam siły. Muszę koniecznie odpocząć - mamroczę i padam mu w ramiona. Razem idziemy do punktu i on znów tak bardzo pomaga. Przynosi zupę, potem naleśniki, zajmuje się mokrymi ciuchami, ładuje zegarek, a potem grzeje, jak postanawiam na chwilę położyć się i odpocząć.

Punkt 18:15 zrywam się na nogi i już mogę ruszać dalej. Niesamowite jest, jak organizm potrafi szybko się zregenerować! Jeszcze godzinę temu ledwo siedziałam, nie mówiąc już o biegnięciu, teraz znów mogę góry przenosić. Nie mam żadnych wątpliwości: ruszam dalej zdobywać łemkowską krainę. Do zobaczenia w Iwoniczu, papa, na razie, heeej! - Tylko pamiętaj, że za cerkwią jest kładka, żebyś nie leciała przez rzekę - przypomina mi o tym jeszcze na odchodne. - OK! - potwierdzam.

I ruszam asfaltem w ciemną noc.

Błotna rynna i haluny

"Cholera, przecież ja tu jestem zupełnie sama, nikogo przede mną, nikogo za mną…" - myślę, bo po chwili od startu w Chyrowej robi mi się nieswojo. Nie boję się w sumie, bo nieraz w takich ciemnościach sama już bywałam, ale do tej pory cały czas koło mnie gdzieś byli ludzie. Teraz, po tym jak sporo zawodników rezygnuje z dalszego napierania, na szlaku zostają pojedyncze osoby. Zmienia się to tylko na moment, kiedy dobiegam do rzeki. Kładkę - najpierw jedną, potem drugą - odszukuję w towarzystwie koleżanki. Zaraz za kładkami jednak znów zostaję sobie sama z tyłu. Włączam więc znów opowieści doktora Kruszewicza - tym razem o gorylach i szympansie Szymku. Jest łagodnie pod górę i chyba trochę mniej błota. "Może dalej też tak będzie?" - łudzę się bo z opowieści Marcina, który rozmawiał z Choim po jego biegu (biegł 70 km) nie wynikało, że drogi spływają błotem. Zaraz potem jednak wpadam błotną, wypełnioną szlamem i gliną, rynnę, która jest drogą. Próbuję się rozpędzić - w końcu jest w dół - ale nie mogę. Każdy krok to jednak zjazd jak po lodzie. Próbuję to kontrolować, ale nic z tego. Grzebię się jak mucha w smole. Jak Kasica w błocie.

Zaraz potem jest przeskok przez ulicę i już podejście na Cergową. Sprzed dwóch lat pamiętam je jako megaciężkie, najcięższe na trasie ŁUT70 (to trasa, która startuje w Chyrowej i kończy się w Komańczy, czyli jest to druga część mojej 150-tki). Teraz jest gorzej - nie dość, że stromo, to jeszcze wyślizgane błoto powoduje, że każde dwa kroki na przód to jeden krok do tyłu. Brnę przez to błoto pod górę, a za rękawy kurtki łapią mnie krzaki z kolcami, które obrastają wąską ścieżkę. Tak, jakby nie chciały puścić do góry. W końcu jednak wdrapuję się na grzbiet.

Fragment trasy (fot. Katarzyna Karpa)dziewczynynastart.pl

Zaczyna się na Cergowej, razem z lodowatym wiatrem i mgłą, którą przecinam, ledwo łapiąc widoczność. Najpierw wydaje mi się, że biegnę wzdłuż jakiegoś płotu, zabudowań, mój mózg wymyśla sobie, że to szpital. Śmieję się w myślach do tych przywidzeń i przypuszczeń, znów odpalam wyłączonego wcześniej doktora Kruszewicza. - Puchacz jest to taki ptak, który przejmuje sobie gniazdo, które mu pasuje… - zaczyna się kolejna opowieść, a ja chwilę temu słyszałam sowę naprawdę! - Huhuuu-huhuhuuu-huhuuu - pohukiwała w krzakach na podejściu pod górę. I z tymi opowieściami, ledwo widząc moją ścieżkę, zbiegam do drogi, a potem docieram do asfaltu. Patrzę na bok, a tam dalekowschodnia rzeźba, taka skomplikowana, z jakąś boginią, słupkami i rękami. „Po co u licha tutaj taka rzeźba” – myślę, bo wiem, że to raczej nie może być prawda. Próbuję zobaczyć, co to jest naprawdę, ale mój mózg podpowiada tylko tę rzeźbę. I dopiero jak okrążam to coś, okazuje się, że to po prostu małe, rozgałęzione drzewko. Potem jest wał, na którym ktoś ustawił małe drewniane rzeźby. Są piękne! Takie niewielkie, miniaturowe nawet, ale mają mnóstwo szczegółów, ornamenty, wycięte w cienkich deseczkach. Mnóstwo małych, porzeźbionych deseczek. Przez chwilę daję się nabrać na te drewniane rzeźby, a potem widzę, że to jednak iglaki. A jak już, dochodząc do zabudowań, widzę ogromny kwietnik o nowoczesnym kształcie i białych ściankach, to myślę: „ciekaaaawe, czym okaże się to!”. Bo chociaż wiem, że to halun, nie potrafię tego przetworzyć na prawdziwy kształt. Okazuje się, że to po prostu droga, przy której stoją uliczne latarnie. I razem z halunami przychodzi zwątpienie, bo im dłużej jestem na asfalcie, tym marniej widzę powrót w błota.

„Kończymy to”

- Słuchaj, marnie to widzę. Nie zdążę w limicie, a nawet jeżeli, to nie zdążę w następnym. Ostatnie 20 km robiłam w 5,5 godziny, na następne mam tylko 4:10. To niewykonalne! Nie da się biec w tym szlamie! - zaczynam rozmowę przez telefon z moim ukochanym, zasypując go początkowo informacjami. - Kończymy to - słyszę w odpowiedzi. Żadnego "czy na pewno?", ani "a może jeszcze spróbujesz". Po prostu kończymy i już. Dalej wszystko dzieje się błyskawicznie: 20 minut później jestem już przy muszli, gdzie zorganizowany jest punkt, i odpinam numer. - Na pewno chcesz zejść? Nie spróbujesz? - upewnia się dziewczyna, która ogarnia organizację. - Na pewno! - mówię, bo myślami jestem już w ogrzewanym fotelu samochodu i łóżku. 10,5 godziny więcej w tym błocie? Nie ma takiej opcji. Poddaję się po 101,5 km i 24,5 h marszobiegu.

Po chwili ruszamy - już samochodem. Widzę pojedynczych ludzi w szarych ubraniach, którzy stoją na bokach drogi. - Uważaj! - mamroczę, ale zaraz potem orientuję się, że znów dałam się nabrać. To po prostu znaki drogowe, które mój mózg źle interpretuje. O leżących na jezdni w kilku miejscach białych szczurach już nie wspominam, tylko śmieję się z tego, jak mózg próbuje ciągle blefować. Zabawę z halunami mam przez całą drogę na nocleg. Rozgarniam je i selekcjonuję w myślach: prawdziwe na prawo, kłamstwa na lewo. Tylko o pojedynczych mówię głośno. "Jeszcze stwierdzi, że jestem wariatką!" - myślę.

Nie było lekko (fot. Katarzyna Karpa)dziewczynynastart.pl

Jestem zadowolona

Okazuje się, że trening ostatnich miesięcy dał efekt - była siła, była wytrzymałość i był duży zapas, żeby spokojnie te pozostałe 50 km pociągnąć. Dobrze sprawdził się też cały sprzęt. A najlepsze jest to, że zakwasy znikły błyskawicznie, nie boli ani jeden staw. Nie ma powodów, żeby nie spróbować znów. Za rok wracam! Dużo silniejsza! I po dobry wynik.

Oczywiście, teraz, po kilku dniach, zastanawiam się, czy nie powinnam cisnąć dalej. W końcu nie wydarzyło się nic strasznego: kontuzja, otarcia, bąble, kalafiory, mózgostopie - nic z tych rzeczy. Wszystko wskazywało na to, że można było spokojnie lecieć, tylko chyba po prostu wysiadł mi… mózg. Przygotowałam się psychicznie na 12 godzin deszczu, ale nie na 100 km błota (wyjmując tylko odcinki po asfalcie - cała reszta płynęła). I właśnie błoto zryło mi bańkę konkretnie. Teraz też widzę, że źle sobie wyobraziłam to, co jeszcze mnie czekało. Nie było to AŻ 11 godzin, tylko TYLKO tyle, ile od pierwszego spotkania z Marcinem do Iwonicza (wciąż 11 godzin, ale inaczej ogarnięte przez głowę). To naprawdę niedużo w perspektywie tego, co już było zrobione. Inną sprawą jest to, że zapewne jednak nie zdążyłabym na kolejne limity, ale to ciężko sprawdzić jak się po prostu nie pobiegło…

Autor: Katarzyna Karpa / Źródło: dziewczynynastart.pl

Źródło zdjęcia głównego: dziewczynynastart.pl

Pozostałe wiadomości

Gdzie jest burza? W czwartek 25.04 po południu nad Polską pojawiają się wyładowania atmosferyczne. Wiatr w porywach rozpędza się do 80 kilometrów na godzinę. Sprawdź, gdzie jest burza, i śledź aktualną sytuację pogodową w kraju na tvnmeteo.pl.

Gdzie jest burza? W porywach wieje do 80 km/h

Gdzie jest burza? W porywach wieje do 80 km/h

Aktualizacja:
Źródło:
tvnmeteo.pl

Pogoda na jutro, czyli na piątek 26.04. W nocy chwyci miejscami lekki mróz. W dzień lokalnie popada przelotny deszcz. Termometry pokażą maksymalnie 17 stopni Celsjusza.

Pogoda na jutro - piątek, 26.04. Noc miejscami będzie mroźna, w dzień do 17 stopni

Pogoda na jutro - piątek, 26.04. Noc miejscami będzie mroźna, w dzień do 17 stopni

Źródło:
tvnmeteo.pl

Jaka pogoda czeka nas w majówkę 2024? Ze wstępnych prognoz na ten okres wynika, że miejscami tuż przed długim weekendem majowym może być nawet 27 stopni Celsjusza. Sprawdź szczegółową aktualizację prognozy, przygotowaną przez synoptyka tvnmeteo.pl Artura Chrzanowskiego.

Pogoda na majówkę 2024. Sprawdź, jak ciepło będzie

Pogoda na majówkę 2024. Sprawdź, jak ciepło będzie

Aktualizacja:
Źródło:
tvnmeteo.pl

Potężny pożar wybuchł na wysypisku śmieci Ghazipur w Nowym Delhi. Chmura toksycznych oparów spowiła stolicę Indii. Mieszkańcy tego wielomilionowego miasta od kilku dni skarżą się na problemy z oddychaniem.

"Nie jesteśmy w stanie wyjść z domu". Płonie góra śmieci, niebezpieczne opary spowiły miasto

Źródło:
CNN

IMGW wydał ostrzeżenia pierwszego stopnia przed burzami. Wyładowaniom towarzyszyć mają opady deszczu i silny wiatr. Obowiązują też alarmy przed przymrozkami, które prognozowane są w wielu regionach kraju. Sprawdź, gdzie aura będzie niebezpieczna.

Prawie cała Polska objęta ostrzeżeniami IMGW. Uważajmy!

Prawie cała Polska objęta ostrzeżeniami IMGW. Uważajmy!

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

Potężna ulewa uszkodziła ogrodzenie więzienia w mieście Suleja w Nigerii. Uciekło z niego ponad 100 więźniów. Jak dotąd udało się schwytać tylko 10 osób.

Deszcz lał przez kilka godzin. Z więzienia uciekło ponad 100 osadzonych

Deszcz lał przez kilka godzin. Z więzienia uciekło ponad 100 osadzonych

Źródło:
Reuters, Daily Times of Nigeria, Channels TV

Chiny wystrzeliły w czwartek w stronę stacji orbitalnej Tiangong trzech tajkonautów. Razem z nimi poleciał danio pręgowany, dzięki któremu Chińczycy chcą dokonać przełomu w hodowli kręgowców w kosmosie.

Rybka akwariowa poleciała w kosmos

Rybka akwariowa poleciała w kosmos

Aktualizacja:
Źródło:
space.com, Reuters

U wybrzeży Australii Zachodniej utknęło ponad 100 grindwali. Na miejscu pojawili się wolontariusze, którzy próbowali pomóc zwierzętom. Jak przekazały władze stanowe, część zwierząt zmarła, a podobny los może czekać także resztę.

Ponad 100 grindwali utknęło u wybrzeża, część z nich zmarła

Ponad 100 grindwali utknęło u wybrzeża, część z nich zmarła

Źródło:
Reuters, tvnmeteo.pl

Środkową część Paragwaju w ostatnich dniach nawiedziły ulewne deszcze, w wyniku których zginęły dwie osoby.

70 procent miasta pod wodą, dwie osoby nie żyją

70 procent miasta pod wodą, dwie osoby nie żyją

Źródło:
Reuters, adndigital.com, hoy.com

Nadchodzące dni będą dość pochmurne, poza tym pojawią się opady deszczu. Niebawem czeka nas jednak zmiana pogody. Zrobi się słonecznie, a temperatura wzrośnie miejscami do 26 stopni Celsjusza.

Wiemy, kiedy nastąpi zmiana pogody

Wiemy, kiedy nastąpi zmiana pogody

Źródło:
tvnmeteo.pl

Pogoda w górach jest zimowa, przez co w Tatrach obowiązuje drugi stopień zagrożenia lawinowego. Przed lawinami ostrzegają także ratownicy Górskiego Pogotowia Ratunkowego w Karkonoszach.

Trudne warunki w górach. W Tatrach lawinowa "dwójka"

Trudne warunki w górach. W Tatrach lawinowa "dwójka"

Źródło:
TPN, GOPR, tvnmeteo.pl

Pył znad Sahary dotarł do południowej Grecji. Spowodował, że niebo nad Atenami zyskało odcienie brązu i pomarańczy. - Taka intensywność tego zjawiska nie była obserwowana od 2018 roku - powiedział Vassilis Amiridis z Obserwatorium Narodowego w stolicy Grecji.

Pył saharyjski w fazie apogeum. Marsjańskie widoki w Atenach

Pył saharyjski w fazie apogeum. Marsjańskie widoki w Atenach

Źródło:
Reuters

Australijskie szpitale apelują, aby ofiary ukąszeń przez węże nie przynosiły ze sobą do szpitala jadowitych gadów - poinformował w środę portal Globecho. - Skutkiem wystraszenia lekarzy jest opóźnienie leczenia - przekazał szpital w Bundabergu w prowincji Queensland. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) szacuje, że na świecie każdego roku od ukąszeń węży umiera od 80 do 140 tysięcy osób.

Szpitale apelują do pokąsanych pacjentów: nie przynoście ze sobą węży

Szpitale apelują do pokąsanych pacjentów: nie przynoście ze sobą węży

Źródło:
PAP, businessinsider.com, The Guardian

Filipiny zmagają się z ekstremalną falą upałów. W prowincji Cavite temperatura wynosiła miejscami 37,1 st. C, a ta odczuwalna była dużo wyższa.

Ekstremalna fala upałów. "Jest tak gorąco, że nie można oddychać"

Ekstremalna fala upałów. "Jest tak gorąco, że nie można oddychać"

Źródło:
phys.org, PAP, AFP

Hipopotam o imieniu Gen-chan, który od siedmiu lat mieszka w zoo w Osace w Japonii, uznawany był za samca. Po tym, jak niedawno przeprowadzono test DNA, okazało się, że w rzeczywistości jest samicą - poinformował ogród zoologiczny Osaka Tennoji Zoo.

Samiec hipopotama po siedmiu latach okazał się samicą

Samiec hipopotama po siedmiu latach okazał się samicą

Źródło:
BBC

Na wybuchowego karczocha natknęła się mieszkanka północnych Włoch. Kobieta kroiła warzywo, gdy nagle eksplodowało ono jej w rękach. Nietypowa sytuacja ma jednak swoje naukowe wyjaśnienie.

Kroiła karczocha. Warzywo wybuchło jej w rękach

Kroiła karczocha. Warzywo wybuchło jej w rękach

Źródło:
PAP, varesenews.it, thelocal.it

Powodzie, które były następstwem ulewnych opadów deszczu, nawiedziły Kenię. W wyniku przejścia żywiołu zginęło co najmniej 40 osób. Ponad 110 tysięcy jest bez dachu nad głową. Służby meteorologiczne ostrzegły, że kolejne tygodnie przyniosą dalsze opady.

Ulice jak rzeki, tysiące ludzi bez dachu nad głową. "Po tych powodziach nie będzie zbiorów"

Ulice jak rzeki, tysiące ludzi bez dachu nad głową. "Po tych powodziach nie będzie zbiorów"

Aktualizacja:
Źródło:
Reuters, africanews.com

Wrony siwe coraz częściej atakują mieszkańców Budapesztu i innych węgierskich miast. Związane jest to z wciąż rosnącą populacją tych ptaków. Jak tłumaczą ornitolodzy, ptaki nie robią tego, by zranić ludzi, a przed atakiem można łatwo się obronić.

Sceny "jak z Hitchcocka" w węgierskiej stolicy

Sceny "jak z Hitchcocka" w węgierskiej stolicy

Źródło:
PAP, index.hu

Pełnia Różowego Księżyca była widoczna w środową noc nad Polską. Zdjęcia zjawiska otrzymaliśmy na Kontakt 24. To nie jedyne ciekawe zjawisko astronomiczne, jakie można zaobserwować na kwietniowym niebie.

Różowa Pełnia wyjrzała zza chmur

Różowa Pełnia wyjrzała zza chmur

Aktualizacja:
Źródło:
tvnmeteo.pl, PAP

Wielu z nas z otwartymi ramionami przyjęło wczesne przyjście wiosny. Czy jednak lutowe i marcowe ciepło miało korzystny wpływ na przyrodę? Synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek zapytała o to ekspertów z Instytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach oraz z Zakładu Pszczelnictwa w Puławach. W swoim blogu wyjaśnia tegoroczny paradoks klimatyczny i dobitnie pokazuje, jak coś, co wydawało się darem od losu, stało się przekleństwem.

Kwiecień, który okazał się koszmarem. "Nie pamiętam takiej sytuacji"

Kwiecień, który okazał się koszmarem. "Nie pamiętam takiej sytuacji"

Źródło:
tvnmeteo.pl

Zimowa aura powróciła do Finlandii. We wtorek na południu kraju spadło miejscami prawie 30 centymetrów śniegu. Pod Helsinkami dziecko wracające ze szkoły zginęło pod kołami traktora z pługiem śnieżnym - przekazała lokalna policja.

Atak zimy na południu Finlandii. Pod kołami pługa śnieżnego zginął 10-latek

Atak zimy na południu Finlandii. Pod kołami pługa śnieżnego zginął 10-latek

Źródło:
PAP, Reuters, ENEX

Bezzałogowa sonda kosmiczna Voyager 1 zaczęła ponownie wysyłać na Ziemię poprawne sygnały radiowe. Inżynierom z NASA udało się naprawić usterkę komputera, która spowodowała awarię statku kosmicznego w listopadzie.

Po pięciu miesiącach naprawiono usterkę. Sonda Voyager 1 znowu nadaje

Po pięciu miesiącach naprawiono usterkę. Sonda Voyager 1 znowu nadaje

Źródło:
livescience.com

Fala upałów nawiedziła Bangladesz. Temperatura wzrosła miejscami do 43 stopni Celsjusza. Władze wydały ostrzeżenia przed spiekotą, tymczasowo zamknięto szkoły.

Na termometrach ponad 40 stopni, zamknięte szkoły

Na termometrach ponad 40 stopni, zamknięte szkoły

Źródło:
Reuters

W Chinach trwa walka ze skutkami ulew, które nawiedziły południe kraju. W prowincji Guangdong doszło do licznych powodzi i osuwisk. Lokalne władze podały, że zginęły co najmniej cztery osoby, a 10 pozostaje zaginionych.

Ewakuowano ponad sto tysięcy ludzi. Do części nie udało się dotrzeć na czas

Ewakuowano ponad sto tysięcy ludzi. Do części nie udało się dotrzeć na czas

Źródło:
Reuters, Xinhua

Seria trzęsień ziemi, do której doszło we wtorek na Tajwanie, uszkodziła kilka budynków na wschodnim wybrzeżu wyspy. Najsilniejsze wstrząsy miały magnitudę 6,3. Jak przekazały lokalne służby geologiczne, zjawisko było powiązane z potężnym trzęsieniem z początku kwietnia.

Budynki kołysały się przez całą noc

Budynki kołysały się przez całą noc

Źródło:
Reuters, tvnmeteo.pl

Ulewy nawiedziły Ekwador. Wezbrane rzeki i błotne lawiny spowodowały szereg szkód w całym kraju. Najtrudniejsza sytuacja panuje w centralnych regionach, gdzie powodzie zniszczyły drogi, wioski i mosty - jeden w momencie, gdy jechały nim auta. W jednym z kantonów żywioł dotknął ponad 100 rodzin.

Rzeka podmyła most, gdy jechały nim samochody

Rzeka podmyła most, gdy jechały nim samochody

Źródło:
ecuavisa.com, machalamovil.com

Dużo zimniej niż zwykle w kwietniu będzie jeszcze przez kilka dni, jednak chłód nie potrwa wiecznie. Sprawdź długoterminową prognozę pogody na 16 dni, przygotowaną przez prezentera tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: początek majówki to będzie punkt zwrotny

Pogoda na 16 dni: początek majówki to będzie punkt zwrotny

Źródło:
tvnmeteo.pl