Aleksandretta obrożna (Psittacula krameri) to ptak z rodziny papugowatych zamieszkujący środkową Afrykę i Półwysep Indyjski z Cejlonem. Został też introdukowany w innych rejonach świata: w Ameryce Północnej, na Bliskim i Dalekim Wschodzie, w Anglii, Holandii, Belgii i Niemczech.
"Uważali, że Bruksela jest szara i ciemna"
Właśnie na obszarach, gdzie je sztucznie sprowadzono, aleksandretty potrafią dać się we znaki. Przede wszystkim odpędzają rodzime gatunki z ich miejsc żerowania, potrafią też wyrządzić szkody w uprawach owoców.
Jednak 40 lat temu belgijskie zoo skupiło się głównie na walorach estetycznych zielonkawo upierzonych ptaków. - W 1975 roku na Heysel było Zoo Meli. Jego właściciele uważali, że Bruksela jest szara i ciemna i pomyśleli, że można dodać miastu odrobinę koloru. Wpadli na pomysł, żeby wypuścić na wolność 50 papug - opowiada Jan Rodts z Flandryjskiej Ochrony Ptaków.
Sady jak stołówki
Aleksandretty mogły rzeczywiście ubarwić smutną miejską scenerię. Te dość duże, osiągające wraz z ogonem 40-50 cm długości ptaki zwracają uwagę upierzeniem. - Są jasnozielone z czerwonymi dziobami czerwonym, a samce mają wyraźne kołnierze na szyi - opisuje Rodts.
Poza sezonem lęgowym aleksandretty żyją w dużych stadach. Nocują w koronach drzew. Na wolności żywią się głównie orzechami, nasionami i owocami. Jedzą także zieleniny i kwiaty. - W krajach, gdzie żyją naturalnie, bywają nazywane plagą. Mogą niszczyć uprawy owoców - mówi Rodts. - Tutaj też to robią - powodują szkody w sadach gruszowych i jabłoniowych - podkreśla.
To rzeczywiście może być problemem, bo przez prawie 40 lat papugi z uwolnionego stada liczącego pierwotnie 50 osobników zadomowiły się we Flandrii, świetnie sobie tam radzą i szybko się rozmnażają. Ich liczba wzrosła już do 10 tys.
Komentarzy 18