W dwóch atakach amerykańskich samolotów bezzałogowych na pakistańskich terytoriach plemiennych zginęło 13 osób. Wśród zabitych jest dowódca rebeliantów, walczących z siłami NATO w Afganistanie, mułła Nazir - podały w czwartek źródła w pakistańskim wywiadzie.
"Ogłoś zwycięstwo i uciekaj" - tak afgańscy talibowie określili planowane wycofanie wojsk USA z ich kraju. Porównali je w ten sposób do opuszczenia Wietnamu przez Amerykanów w 1973 roku.
W wybuchu bomby, do jakiego doszło we wtorek na zatłoczonym terenie w największym mieście Pakistanu Karaczi, zginęły co najmniej dwie osoby, a 50 innych zostało rannych - poinformowała policja.
Co najmniej 20 szyickich pielgrzymów zginęło w niedzielę w zamachu bombowym na ich autokar w południowo-zachodnim Pakistanie. Około 24 osób odniosło obrażenia. Uczestnicy pielgrzymki znajdowali się w drodze do Iranu.
Przywódca pakistańskich talibów Hakimullah Mehsud oświadczył, że jego ugrupowanie jest gotowe podjąć negocjacje z rządem, jednak nie zgodzi się na rozbrojenie - wynika z nagrania wideo rozesłanego w piątek do mediów.
W prowincji Ghazni w Afganistanie żołnierze GROM-u zostali zaatakowani przez czterokrotnie liczniejsze siły Talibów. Wymiana ognia trwała ponad trzy godziny. Ostatecznie w wyniku starcia zginęło 20 Talibów - dowiedział się tvn24.pl ze źródeł zbliżonych do wojska.
Zakończyło się 12-godzinne oblężenie luksusowego hotelu na obrzeżach Kabulu, w czasie którego talibowie wzięli zakładników. Zginęło 17 osób, w tym 12 cywilów - podała w piątek afgańska policja. Wcześniej informowano o uwolnieniu ok. 35 zakładników.
Lada dzień Amerykanie rozpoczną wiosenną pacyfikację "polskiej" prowincji Ghazni i będzie to najpewniej ostatnia wielka operacja amerykańskich wojsk przed 2014 r., gdy zachodnie wojska mają zostać wycofane z Afganistanu.
Afgańscy talibowie poinformowali, że skoordynowane niedzielne ataki w Kabulu i innych regionach kraju to początek wiosennej ofensywy przeciw siłom rządowym i międzynarodowej koalicji. Jest kilkanaście ofiar śmiertelnych.