Zdrajca, aktor z gejowskiego porno i islamista. Szczegóły wpadki niemieckich służb


Zatrzymany niedawno pracownik kontrwywiadu Niemiec (BfV) dwa lata temu w tajemnicy przeszedł na islam, a wcześniej zdarzyło mu się występować w gejowskich filmach pornograficznych - pisze "Washington Post", powołując się na dwóch przedstawicieli władz w Berlinie. Niecodzienne jest też to, w jaki sposób wpadł, próbując nawiązać współpracę z dżihadystami.

Historia o zatrzymanym pracowniku Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV - niemiecki kontrwywiad), wydostała się na światło dzienne we wtorek. Tygodnik "Der Spiegel" podał wówczas, że służba zdemaskowała we własnych szeregach islamistę planującego zamach bombowy na jej centralę w Kolonii. Zatrzymany - z pochodzenia Hiszpan, który ma niemiecki paszport - uprawiał w internecie proislamską propagandę i ujawniał tajemnice państwowe. Oferował też pomoc w dostaniu się do BfV.

Za dużo mówił o sobie

Więcej informacji na temat zatrzymanego ujawnia amerykański dziennik "Washington Post", powołując się na swoje źródła w niemieckich władzach - "wysokiego rangą przedstawiciela wywiadu i wysokiego rangą przedstawiciela organów ścigania".

Pracownicy BfV wpadli na trop zdrajcy przypadkiem, monitorując aktywność na forum skupiającym islamskich radykałów. Natrafili na osobę, która twierdziła, że ma dostęp do tajemnic i siedziby agencji. Pracownik BfV wdał się z nią w dyskusję i wydobył tyle informacji, po prostu pytając, że zidentyfikowanie rozmówcy było trywialne.

Podczas dochodzenia okazało się też, że posługując się tym samym pseudonimem co na islamskim forum, 51-letni mężczyzna, mąż i ojciec czwórki dzieci, występował w filmach porno dla gejów. Ostatni raz pojawił się przed kamerą w 2011 r.

Miał inwigilować islamistów, sam nim był

Władze zaznaczają, że przed zatrudnieniem w BfV w kwietniu bieżącego roku zatrzymany mężczyzna został poddany szczegółowej weryfikacji, która objęła m.in. rozmowy z jego byłymi pracodawcami i innymi znającymi go osobami. Według jednego z dwóch źródeł przywoływanych przez "WaPo" osoby prowadzące weryfikację twierdziły, że mógł cierpieć na chorobę psychiczną, np. zaburzenia tożsamości. W BfV mężczyzna odpowiadał za obserwację islamistów w Niemczech. "WaPo" przypomina, że według oficjalnych danych niemieckiego rządu w kraju gwałtownie rośnie liczba salafitów, czyli wyznawców ultrakonserwatywnego odłamu islamu. Obecnie jest ich co najmniej 9,2 tys. (w 2013 r. - 5,5 tys.). Jak pisze "WaPo", niedoszły zamachowiec powiedział służbom po zatrzymaniu, że przeszedł na islam w 2014 r. po rozmowach telefonicznych z przebywającym w Austrii mężczyzną o imieniu Mohamed. Odmówił podania jego nazwiska, nie reagując na pytania przesłuchujących, czy chodzi o Mohameda Mahmuda - bojownika Państwa Islamskiego, który wcześniej prowadził stronę internetową z tłumaczonymi przemowami przywódców Al-Kaidy.

Dziurawa weryfikacja?

- Według władz nic nie wskazuje na to, by zatrzymany przekazał islamistom ważne informacje, jednak incydent każe kwestionować m.in. proces weryfikacji i oceny potencjalnych pracowników przez BfV - podkreśla "WaPo". "To nie tylko dziwaczna, ale też straszna historia pokazująca, że służba, której główne zadanie polega na działalności kontrwywiadowczej, zatrudniła islamistę, który mógł mieć dostęp do tajnych informacji, a nawet próbować rozpowszechniać islamistyczną propagandę i werbować innych, by zatrudniali się (w BfV - red.) i przeprowadzali zamachy" - twierdzi cytowany przez "WaPo" Hans-Christian Stroebele z komisji ds. kontroli służb w Bundestagu. Pragnący zachować anonimowość przedstawiciel BfV ocenił, że jest "praktycznie niemożliwe zabezpieczenie się przed podobnymi naruszeniami bezpieczeństwa". - Ten mężczyzna działał w internecie pod różnymi pseudonimami, przybierał różne tożsamości, nie działał pod własnym nazwiskiem - podkreślił.

Autor: mk/sk / Źródło: PAP