Zbroją się na potęgę, ale przegrywają z grupą radykałów. Całe dywizje "znikają"


Irak od kilku lat wydaje wielkie sumy na swoje wojsko i siły bezpieczeństwa. W 2013 roku było to już 17 miliardów dolarów, czyli niemal dwa razy więcej niż w Polsce. Irak stał się jednym z największych klientów zagranicznych koncernów zbrojeniowych. Pomimo tego iracka armia ponosi upokarzające porażki w walkach z nielicznymi radykałami. W ostatnich dniach wręcz "wyparowały" całe dywizje.

Głównym przeciwnikiem irackiego wojska jest obecnie organizacja Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL), która zrodziła się w ogniu syryjskiej wojny domowej. To ugrupowanie skrajnych radykałów, walczących o ustanowienie na terenach Syrii i Iraku własnego państwa, opartego o prawo szariatu.

Gwałtowny rozkład

Islamiści przenikali do Iraku z Syrii już w 2013 roku, opanowując okresowo pojedyncze miasta na północy kraju, zwłaszcza te zamieszkane przez częściowo popierających ich sunnitów, wrogich szyickim władzom z Bagdadu. W ostatnich dniach przeprowadzili jednak ofensywę, która przyćmiła ich wszystkie wcześniejsze działania. Udało im się opanować Mosul, jedno z największych miast Iraku i ruszyć dalej na południe, by w końcu zbliżyć się na mniej niż sto kilometrów do Bagdadu. ISIL powinny powstrzymać stacjonujące w prowincji Ninewa (północny-zachód kraju, stolica w Mosulu) 2. Dywizja Piechoty i 3. Dywizja Zmotoryzowana. Wszystko wskazuje jednak na to, że pod naporem islamistów rozpłynęły się one w powietrzu, a tylko cześć oddziałów wycofała się w nieładzie. Żołnierze i nawet oficerowie porzucali masowo mundury i broń. Broniąca położonego dalej na wschodzie Kirkuku 12. Dywizja Zmotoryzowana zachowała się lepiej i podjęła walkę, łącząc siły z Kurdami, którzy na północy Iraku mają swoje semi-państwo. Dlaczego całe irackie dywizje uciekły w obliczu natarcia co najwyżej kilku tysięcy słabo uzbrojonych radykałów? Dlaczego teoretycznie duże siły zbrojne liczące niemal 300 tysięcy żołnierzy i kupujące na potęgę nowe uzbrojenie są bezsilne? Szkopuł w tym, że irackie wojsko jest "papierowym tygrysem", toczonym rozlicznymi i bardzo poważnymi wewnętrznymi problemami.

Potęga zakupowa

Obecnie irackie wojsko powinno liczyć niemal 300 tysięcy żołnierzy, choć po ostatnich wydarzeniach zapewne jest to o kilkanaście tysięcy ludzi mniej. Budżet sił zbrojnych w 2013 roku wyniósł 17 miliardów dolarów. Dla porównania - polskie wojsko dostaje około 10 miliardów. Tak duże wydatki na zbrojenia są możliwe dzięki sprzedaży ropy. Pomimo tego są znacznym obciążeniem dla państwa, ponieważ stanowią osiem procent PKB, co jest jednym z wyższych wyników na świecie. Pozwala to na znaczne zakupy nowoczesnego zagranicznego uzbrojenia, przede wszystkim na potrzeby wojsk lądowych i lotnictwa. Największe zamówienia to między innymi śmigłowce szturmowe z Rosji i USA. Od tego pierwszego państwa nabyto 28 nowoczesnych Mi-28, które już miały zostać w większości dostarczone. Dodatkowo w ekspresowym tempie dokupiono cztery starsze Mi-35 po wzroście siły islamistów w 2013 roku. Z drugiej strony rozpoczęto procedurę zakupienia od Amerykanów 24 śmigłowców AH-64E, czyli najnowszej odmiany popularnego Apacza. Po wejściu tych wszystkich maszyn do służby, Irak będzie miał jedną z najsilniejszych na świecie flot śmigłowców szturmowych. Nieporównywalnie potężniejszą od np. polskiej. Kolejne kluczowe zakupy to samoloty. Po inwazji USA w 2003 roku irackie lotnictwo przestało istnieć, więc teraz trzeba startować od zera. Właśnie rozpoczynają się dostawy 18 myśliwców F-16 w specjalnej irackiej wersji, z drastycznie zredukowaną możliwością walki powietrznej (po naciskach państw arabskich) i silnym zestawem uzbrojenia do atakowania celów lądowych. Pod koniec 2013 roku zamówiono w Korei Płd. 24 samoloty szkolno-bojowe T-50 Golden Eagle, które będą służyć do szkolenia nowych kadr oraz atakowania celów lądowych. Na lądzie Irakijczycy stawiają na amerykańskie czołgi. Dotychczas zakupiono 140 M1A1 Abrams pochodzących z amerykańskich magazynów, ale gruntownie odremontowanych i zmodernizowanych. Obecnie mają trwać negocjacje umowy na 175 kolejnych Abramsów, ale tym razem prawdopodobnie nowych, oraz dodatkowo 250 transporterów piechoty M2 Bradley. Pewne sukcesy odniosła równie Ukraina, która podpisała kontrakt na dostawę niemal pół tysiąca transporterów BTR-4, ale po problemach z jakością Irak przestał je odbierać po otrzymaniu niecałych stu. W obliczu obecnej ofensywy islamistów problemem jest to, że większość zamówionego nowoczesnego uzbrojenia nie została jeszcze dostarczona, albo nie wprowadzono go do linii. Z całego wymienionego wyżej sprzętu w akcji można było zaobserwować jedynie śmigłowce Mi-35 i starsze Abramsy. Podstawą sprzętu oddziałów walczących z islamistami są stare amerykańskie "Hummery" i różne pojazdy opancerzone typu MRAP. Brakuje im dobrego wyposażenia poszczególnych żołnierzy, środków łączności czy wsparcia artyleryjskiego oraz wsparcia z powietrza.

Czołgi T-72 i tranpsortery M113 z 9. Dywizji Pancernej przed przezbrojeniem na Abramsy US Army
Iracki czołg M1 Abrams podczas szkoleniaUS Army
Pierwszy iracki F-16 w locie nad USALockheed Martin

Morale na dnie

Uzbrojenie jest jednak tylko jednym z elementów tworzących siły zbrojne i to z nim Irakijczycy mają najmniejszy problem. Zdecydowanie poważniejszy jest ten z ludźmi. Po inwazji "koalicji" w 2003 roku stara irackie wojsko zostało całkowicie rozwiązane. Wszyscy wyszkoleni żołnierze rozeszli się do domów i tylko część z nich wstąpiła do nowego wojska tworzonego już pod patronatem USA, bowiem nie dopuszczano do niego ludzi związanych z reżimem Saddama Husseina. Inna sprawa, że oficerowie i żołnierze z elitarnej Gwardii Republikańskiej, która jako jedyna była dobrze wyszkolona i zmotywowana, nie chcą mieć nic wspólnego z nowymi władzami i raczej będą wspierać islamistów. Pomimo znacznych wysiłków USA w zakresie szkolenia nowego irackiego wojska, sytuacja pozostaje dramatyczna. Poza elitarną 9. Dywizją Pancerną uzbrojoną w Abramsy, wszystkie inne oddziały są uznawane za wątpliwej jakości. Szerzy się korupcja, a część nowoczesnego wyposażenia i systemów leży odłogiem po wyjeździe amerykańskich doradców. Zawodzą też dowódcy, którzy wykazują się tchórzostwem. Na ulicach Mosulu wykonano zdjęcia porzuconych mundurów oficerskich. Na problemy z wyszkoleniem nakłada się jeszcze poważniejsza kwestia morale i podziałów etnicznych oraz religijnych. Szeregowi żołnierze w większości służą tylko dla żołdu i często nie chcą ryzykować dla niego życia. Wielu jest też negatywnie nastawionych do władz w Bagdadzie, zdominowanych przez szyitów. Prawdopodobnie to zagrało główną rolę w "zniknięciu" 2. i 3. dywizji w ostatnich dniach. Znaczna cześć ich żołnierzy było sunnitami lub Kurdami. Ci pierwsi nie chcieli walczyć z ISIL, która ma nieść "wyzwolenie" od Bagdadu, a ci drudzy wolą walczyć i ginąć za swoje kurdyjskie tereny.

Wojska USA przez lata intensywnie szkoliły Irakijczyków. Z mizernym skutkiemUS Army

Kurs na rozpad?

Pomimo potężnych porażek irackiego wojska w ostatnich dniach, co poważnie odbije się na jego prestiżu, Irak jest daleki od zostania zajętym w całości przez ISIL. Radykałowie islamscy najpewniej nie będą w stanie rozciągnąć stanu swojego posiadania poza tereny zamieszkane przez sunnitów. Na dodatek ze względu na szczupłość swoich sił nie są w stanie "zająć" jakiegoś obszaru w dosłownym znaczeniu tego słowa. Ich działania dadzą jednak nowe tchnienie wrogom rządów w Bagdadzie, którzy dążą do rozpadu państwa. Znaczna część cywilnych sił bezpieczeństwa w Mosulu już miała przejść na stronę rebelii. Władze centralne nadal kontrolują większą część wojska, w tym oddziały złożone głównie z szyitów, którzy pozostają wierni Bagdadowi. Są to jednostki najlepiej uzbrojone, które na dodatek będą wraz z upływem czasu otrzymywały nowoczesny sprzęt kupiony za granicą. Gdyby rzucono je do skoordynowanej i dobrze dowodzonej ofensywy na północ, na pewno nie miałyby problemu z pokonaniem islamistów w polu. Problemem byłoby jednak opanowanie dużych miast, np. Mosulu, gdzie cześć ludności wspiera rebeliantów. Atutem władz centralnych jest to, że pewnie kontrolują południe kraju, gdzie jest zdecydowana większość zasobów ropy, oraz porty, którymi można ją eksportować. Zajmowany przez rebelię północny-zachód kraju jest takiego zapasu "płynnej gotówki" pozbawiony. Na dodatek silnie zmotywowani i dobrze zorganizowani Kurdowie są islamistom wrodzy. Irak w najbliższym czasie nie upadnie i nie przeistoczy się w państwo radykałów islamskich. Jest jednak na dobrej drodze do faktycznego rozpadu po liniach podziałów religijnych i etnicznych. Niewiadomą jest zaangażowanie państw ościennych. ISIL otrzymuje potajemne wsparcie z państw Zatoki Perskiej, gdzie żyje wielu bogatych zwolenników skrajnego islamu. Dodatkowo szyickie władze w Bagdadzie są z założenia wrogiem dla sunnickich państw arabskich a sojusznikiem Iranu.

Stany Zjednoczone, które przez niemal dekadę kontrolowały Irak, nie wydają się natomiast zainteresowane "powtórką z rozrywki" i na razie trzymają się z dala, nie licząc dostaw uzbrojenia oraz zapewne ograniczonego wsparcia siłami specjalnymi. Waszyngtonowi będzie na pewno trudno przyjąć fakt, że tysiące ofiar i miliardy dolarów stracone na iracką inwazję idą w niwecz i będzie to dla niego cios wizerunkowy.

Autor: Maciej Kucharczyk//kdj / Źródło: tvn24.pl

Tagi:
Raporty: