Zamordował siedmioosobową rodzinę. Rosjanie obiecują "obiektywne i pełne śledztwo"

Jaką karę poniesie żołnierz?vk.com

Rosja i Armenia będą wspólnie prowadzić śledztwo w sprawie zabójstwa siedmioosobowej rodziny Awitisianów w Giumri na zachodzie kraju - poinformował Władimir Markin, przedstawiciel rosyjskiego Komitetu Śledczego. Ma to pozwolić na "obiektywne zbadanie przestępstwa".

Porozumienie w sprawie wspólnego śledztwa dotyczącego mordów w Giumri popełnionych przez rosyjskiego żołnierza Walerija Piermiakowa podpisali we wtorek szefowie komitetów śledczych Rosji i Armenii Aleksandr Bastrykin i Agwan Owsiepian.

Obiektywne śledztwo

Umowa ma pozwolić na "obiektywne, wszechstronne, pełne śledztwo w sprawach karnych, wszczętych w związku z tym zabójstwem przez oba kraje". Przedstawiciele obu komitetów zapowiedzieli, że winny poniesie "zasłużoną karę".

Śledztwo w sprawie morderstw popełnionych przez Walerija Piermiakowa (żołnierz przyznał się do winy podczas przesłuchania) będzie toczyć się w Armenii. Strony będą współpracować m.in. na podstawie konwencji o pomocy prawnej w sprawach karnych z 1993 roku oraz umowy o stacjonowaniu rosyjskiej bazy w Giumri z 1995 roku.

102. baza wojskowa w Giumri od wiosny 2016 roku będzie kompletowana z żołnierzy kontraktowych - zapowiedział z kolei Sztab Generalny Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej.

- Ta decyzja została podjęta w 2014 roku i nie ma związku z okrutnym mordem na rodzinie Awetisianów - podkreślił przedstawiciel resortu w rozmowie z agencją Interfax.

Proces stulecia?

- Sprawa Piermiakowa zostanie prawdopodobnie rozpatrzona przez rosyjski sąd na terytorium Armenii - podała agencja Interfax, powołując się na źródło w organach sądowych.

Rozprawa może toczyć się za zamkniętymi drzwiami ze względu na drastyczność zbrodni, jednak w materiałach sądowych nie ma na razie utajnionych danych, dzięki czemu rozprawy będą mogły toczyć się publicznie. Proces na pewno będzie wzbudzać ogromne emocje i zainteresowanie, dlatego też możliwe, że rozprawy będą transmitowane i pokazywane na dużych ekranach przed budynkiem sądu - przypuszcza rozmówca agencji.

Zabił, bo chciał się napić?

Rankiem 12 stycznia w domu rodziny Awtisianów doszło do brutalnego mordu. Dezerter z rosyjskiej bazy wojskowej Walerij Piermiakow miał dosyć służby (przebywał w bazie od grudnia) i postanowił uciec do Turcji. Zabrał ze sobą broń - karabin kałasznikow - i amunicję. Z jego zeznań wynika, że po drodze zatrzymał się przy jednym z domów, do którego chciał wejść, by napić się wody. Zbudził jednak gospodarzy. Zaczął do nich strzelać. Zastrzelił pięcioro dorosłych, a gdy zacięła mu się broń, dwuletnią dziewczynkę zabił bagnetem i nożem.

Zadał też kilkanaście ran półrocznemu Sierioży, który przez tydzień walczył o życie na oddziale reanimacji w szpitalu dziecięcym. Niestety, organy niemowlęcia nie wytrzymały. Dziecko zmarło w poniedziałek 19 stycznia mimo walki lekarzy o jego życie.

Walerij Piermiakow został zatrzymany na granicy armeńsko-tureckiej przez rosyjskich pograniczników kilkanaście godzin po ucieczce. Trafił do bazy, z której uciekł. Przyznał się do mordów i złożył obszerne wyjaśnienia.

Protesty w Armenii

15 stycznia w Giumri doszło protestów przeciwko wydaniu żołnierza stronie rosyjskiej. Protestujący domagali się, by był sądzony w Armenii zgodnie z tamtejszym prawem. Obawiano się, że rosyjski sąd może być zbyt pobłażliwy dla 19-latka. Doszło do zamieszek.

W dniu pogrzebu sześciorga członków rodziny Awetisian doszło też do zamieszek przed ambasadą rosyjską w Erywaniu. Tłum usiłował spalić rosyjską flagę, a kilka osób - zarówno policjantów, jak i protestujących - zostało rannych. Policja musiała użyć granatów dymnych.

Autor: asz\mtom / Źródło: Wiedomosti, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: vk.com