Zamach ciosem w prezydenta. W Turcji wrze przed wyborami

11.10.2015 | Turcja: wzrósł bilans ofiar zamachu terrorystycznego w Ankarze
11.10.2015 | Turcja: wzrósł bilans ofiar zamachu terrorystycznego w Ankarze
Fakty TVN
Tłumy ludzi oddały w Ankarze hołd zabitym w sobotnim zamachuFakty TVN

Najtragiczniejszy w nowoczesnej historii Turcji zamach terrorystyczny, w którym zginęło co najmniej 128 osób, może być potężnym ciosem dla tureckiego prezydenta. Na trzy tygodnie przed wyborami parlamentarnymi Recep Tayyip Erdogan jest oskarżany o niezdolność do ochrony własnych obywateli i przyczynienie się do zamachu poprzez prowadzenie błędnej polityki w regionie.

Erdogan, który dotychczas ochoczo wykorzystywał wydarzenia kryzysowe do głośnego wskazywania winnych i prób zwiększenia swojego poparcia, po sobotnim zamachu pozostaje prawie niewidoczny, zauważa Reuters. Ograniczył swoją reakcję po zamachu w Ankarze do wydania oświadczenia, w którym potępił zamachy i wezwał naród do jedności.

Terror osłabia Turcję

Dla zwolenników prezydenta i jego partii AKP zamachy są kolejną próbą sił wspieranych z zagranicy, by uderzyć w tureckie państwo i jego pozycję na Bliskim Wschodzie. Mają dodatkowo osłabić Erdogana w czasie, gdy jego strategia doprowadzenia do upadku syryjskiego reżimu Baszara al-Asada znacznie się skomplikowała po rozpoczęciu rosyjskich bombardowań w Syrii, a także nasilił się konflikt turecko-kurdyjski.

- To próba wypchnięcia Turcji z bliskowschodniej rywalizacji o wpływy - powiedział cytowany przez agencję Reuters wysoki rangą przedstawiciel tureckiego rządu

"Prezydent ma krew na rękach"

Dla przeciwników, w tym prokurdyjskiej opozycji, administracja prezydenta ma krew na rękach, jest bowiem odpowiedzialna za porażkę służb wywiadowczych i nasilenie się nacjonalistycznych nastrojów w społeczeństwie.

- Wiele osób podejrzewa, że za zamachami w jakiś sposób mogą stać siły prorządowe. Chcą one nasilić napięcia w społeczeństwie, by zdobyć poparcie dla prowadzonej przez Erdogana polityki siłowego zaprowadzania porządku - tłumaczył Wolfango Piccoli, dyrektor firmy doradztwa politycznego Teneo Intelligence.

Efekt psychologiczny tragicznego zamachu w samym sercu tureckiej stolicy prawdopodobnie będzie bardzo silny.

- W jaki sposób tak wielka bomba mogła wybuchnąć w w stolicy? - pytała 32-letnia nauczycielka, biorąca udział w niedzielę w antyrządowej demonstracji. - Służby wywiadowcze i policja musiały być zbyt zajęte ściganiem ludzi piszących krytyczne wobec Erdogana posty w internecie - dodała. W piątek pod zarzutem obrażania prezydenta zatrzymano redaktora naczelnego gazety „Today’s Zaman”.

Najtragiczniejszy zamach

- Kiedy początkowy szok przeminie, zamach prawdopodobnie dodatkowo pogłębi podziały w tureckim społeczeństwie, już i tak niebezpiecznie podzielonym - ostrzegł Wolfango Piccoli, dyrektor firmy doradztwa politycznego Teneo Intelligence.

Tureckie służby bezpieczeństwa wskazują Państwo Islamskie jako organizatora zamachu, choć premier Ahmet Davutoglu krótko po zamachu powiedział, że pod uwagę brana jest odpowiedzialność którejkolwiek z ekstremistycznej grup, również kurdyjskich i skrajnie lewicowych. Jak dotąd nikt nie przyznał się do jego organizacji.

Dwie bomby eksplodowały w sobotę o godz. 10.04 (godz. 9.04 czasu polskiego) przed dworcem kolejowym w Ankarze, gdy tysiące aktywistów z całej Turcji gromadziły się, by wziąć udział w proteście przeciwko wznowieniu konfliktu między władzami a kurdyjskimi bojownikami. Marsz zorganizowały liczne związki zawodowe, organizacje pozarządowe i partie lewicowe.

Prokurdyjska Ludowa Partia Demokratyczna (HDP) poinformowała w niedzielę, że w sobotnim zamachu przed dworcem kolejowym w Ankarze zginęło 128 osób. Rząd z kolei poinformował, że w szpitalach przebywa ponad 160 osób, z czego 65 jest na intensywnej terapii.

Autor: mm//gak / Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl

Raporty: