Zalew telefonów po apelu policji. Zamachowiec jednak wciąż nieuchwytny


Francuska policja kontynuuje poszukiwania zamachowca, który w poniedziałek strzelał w redakcji gazety "Liberation" oraz przed siedzibą banku Societe Generale. Apel policji o pomoc w ujęciu napastnika odbił się w społeczeństwie szerokim echem. Jak dotąd, funkcjonariusze dostali prawie 700 telefonów od osób, które twierdziły, że widziały zamachowca lub wiedzą, kim może być.

Obława na napastnika trwa. Patrole policji cały czas stoją przy redakcjach największych francuskich mediów oraz przy wyjściach ze stacji metra.

Apel poskutkował. Policja bada tropy

Po poniedziałkowym apelu o pomoc w namierzeniu i ujęciu napastnika, policja dostała 692 telefonów od osób, które twierdziły, że widziały mężczyznę lub przekazały na jego temat informacje. Spośród tej liczby, policja analizuje szczegółowo 273 zgłoszenia. - Musimy oczywiście je zweryfikować - powiedziało stacji France24 źródło w policji. Jak dodało, w sprawie przesłuchano także co najmniej trzy osoby, które zadzwoniły na policję. Jak poinformował minister spraw wewnętrznych Manuel Valls, śledczy badają także ślady materiału DNA pozostawionego przez podejrzanego na łuskach, które znaleziono w redakcji "Liberation" oraz w samochodzie, który porwał, a następne porzucił. Świadkowie opisują sprawcę ataku jako mężczyznę w wieku 35-45 lat o wyglądzie europejskim, działającego w sposób spokojny i zdecydowany.

Ten sam, ale inaczej ubrany?

Prokuratura ocenia, że ten sam napastnik może stać za łącznie czterema zdarzeniami w Paryżu. Na zdjęciach opublikowanych przez policję w poniedziałek, napastnik jest ubrany w bezrękawnik w kolorze khaki i czapkę z daszkiem. Ma 170-180 metrów wzrostu i kilkudniowy zarost. Na ujawnionych we wtorek zdjęciach, mężczyzna jest ubrany w niebieski sweter i czerwoną kurtkę. Miał przewieszoną torbę, a na głowie jasnobrązową czapkę.

Autor: rf/jk / Źródło: Reuters, France24,