Zagadka wybuchu w Sztokholmie. Nawet policja nie jest jednomyślna


Po kilkunastu godzinach oględzin miejsca silnej eksplozji w galerii handlowej w centrum Sztokholmu, wciąż nie wiadomo, co ją spowodowało. Policyjni technicy twierdzą, że wybuchnąć mogła znaczna ilość fajerwerków o dużej mocy. Jeden ze śledczych cytowany przez szwedzkie media nie dowierza jednak tej teorii. Zarówno on jak i świadkowie zdarzenia mówią, że w powietrzu nie było czuć swądu prochu strzelniczego.

Do eksplozji doszło we wtorek ok. 18.30. Wywołała ona taki huk, że ludzie będący w galerii handlowej Mood w samym centrum szwedzkiej stolicy, zaczęli z niej uciekać w popłochu. Świadkowie, którzy słyszeli i widzieli zdarzenie z sąsiednich budynków powiedzieli policji i lokalnym mediom, że ludzie "uciekali we wszystkie strony", a na ulicy zapanował zupełny chaos. Część obawiała się zamachu.

Fajerwerki? Coś innego?

Kilkanaście godzin później, w środowy poranek szwedzkie dzienniki "Expressen" i "Aftonbladet" piszą o policyjnym śledztwie, które nie ma jeszcze konkluzji. Policyjni technicy wezwani na miejsce, po pracowitej nocy stwierdzili, że najprawdopodobniej wybuchła "duża ilość fajerwerków". Problem polega jednak na tym - piszą szwedzkie dzienniki - że na miejscu nie ma mocnych dowodów na to, że rzeczywiście w tym miejscu w galerii, w którym nastąpiła eksplozja, takie materiały składowano.

Jeden z oficerów operacyjnych, Sven-Erik Olsson, powiedział nawet, że wersja o fajerwerkach wydaje mu się mało prawdopodobna, bo w powietrzu ani przez moment "nie unosił się swąd prochu strzelniczego". Jego wersję potwierdziło kilku świadków cytowanych przez gazety, w tym fotoreporter jednej z lokalnych szwedzkich gazet, który w chwili wybuchu był kilkadziesiąt metrów od galerii i robił tam pierwsze zdjęcia.

Śledczy przyjrzeli się też zniszczonemu samochodowi, który stał przed wejściem do galerii. Spadły na niego przedmioty wyrzucone z budynku. Właściciel auta został przesłuchany i nie jest wśród podejrzanych w śledztwie. W samochodzie nie znaleziono niczego, co interesowałoby policję.

Według służb we wtorkowy wieczór w Sztokholmie z pewnością jednak "doszło do wybuchu jakiegoś rodzaju materiału pirotechnicznego". Policja prowadzi śledztwo w kierunku katastrofy narażającej na utratę zdrowia publicznego. Szwedzkie media nie podają, czy wytypowano podejrzanego w sprawie.

W wybuchu nikt nie zginął i nie został ranny.

Autor: adso//gak / Źródło: Expressen, Aftonbladet