Wziął byka za rogi, ale przeżył


Trzech uczestników gonitwy z bykami w hiszpańskiej Pampelunie zostało rannych podczas poniedziałkowego, szóstego już wyścigu. Żaden z nich nie został ugodzony przez byka. Mniej szczęścia miał torreador Juan Jose Padilla, który dosłownie złapał byka za roki, co być może uratowało mu życie.

Dr Fernando Boneta ze szpitala w Pampelunie powiedział, że trzech rannych przewieziono do dwóch szpitali. Jeden doznał obrażenia ramienia, jeden lewej nogi, a trzeci lewego ramienia.

Najbardziej dramatyczny moment gonitwy nastąpił, gdy byk wpadł na jednego z biegnących i przewrócił go na brukowaną ulicę. Poniedziałkowa gonitwa - szósta z ośmiu - trwała zaledwie 2 minuty i 17 sekund.

Wziął byka za rogi

Znacznie dłużej od poniedziałkowego wyścigu trwały niedzielne walki na arenie w Pampelunie, gdzie pędzone wcześniej ulicami miasta byki są zabijane. I obfitowały w dramatyczne sceny.

Hiszpański torreador Juan Jose Padilla, który starł się z 580-kilogramowym bykiem o imieniu Lenguto. Przed poważniejszymi obrażeniami uratowało go uchwycenie byka za nogi. Choć trafił do znajdującego się przy arenie ambulatorium, został opatrzony i ponownie stanął na arenie, by dokończyć swoje krwawe dzieło. Później wyszedł na arenę jeszcze raz i z wyraźnymi oznakami bólu pokonał drugiego byka.

Wielowiekowa tradycja

Doroczne gonitwy z bykami są w Pampelunie organizowane w ramach uroczystości ku czci świętego Fermina. Początki święta na cześć patrona miasta sięgają XIV wieku. Fiesta ku czci św. Fermina to zabawy, parady, koncerty i tańce, ale gonitwy byków i ludzi są najważniejszą atrakcją. Zostały rozsławione w świecie dzięki wydanej w 1926 roku powieści Ernesta Hemingwaya "Słońce też wschodzi".

Od 1911 roku, gdy rozpoczęto prowadzenie statystyk, w biegach z bykami poniosło śmierć 15 osób. W ubiegłym roku w starciu z bykiem zginął 27-letni Hiszpan.

Źródło: EPA, PAP