Wystąpiła przed Obamą. Kilka dni później zginęła niedaleko jego domu


Stany Zjednoczone poruszyła tragiczna śmierć 15-letniej dziewczyny, która wystąpiła z swoim zespołem podczas inauguracji Baracka Obamy, a kilka dni później została zastrzelona w biały dzień opodal domu prezydenta w Chicago. Zamordowanie Hadiyi Pendelton wpisało się w gorącą dyskusję na temat dostępu do broni.

Dziewczyna wystąpiła podczas parady na inauguracji Obamy 21 stycznia w Waszyngtonie jako członkini zespołu szkoły King College Prep High School w Chicago. Nieco ponad tydzień później już nie żyła, a jej śmierć nabrała niezwykle symbolicznego znaczenia, ponieważ została zabita z broni palnej, przeciw której lobbuje między innymi prezydent.

"Przypadkowa" ofiara

Pendelton została postrzelona we wtorek niedaleko swojej szkoły. Razem ze znajomymi siedziała pod wiatą w parku miejskim, gdy niedaleko nich zatrzymał się samochód, z którego wyskoczył młody chłopak i ruszył w ich stronę. Biegnąc napastnik wyjął pistolet i oddał kilka strzałów do grupy nastolatków, po czym szybko wrócił do samochodu i odjechał.

15-latka została postrzelona w plecy i zdołała jeszcze w panice uciec dwie przecznice, po czym upadła na ziemię. Krótko po przewiezieniu do szpitala zmarła. W napaści ucierpiał także 16-latek, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Policja twierdzi, że Pendelton była przypadkową ofiarą, bo nie ma żadnej przeszłości kryminalnej i nie była powiązana z żadnym młodocianym gangiem. Najprawdopodobniej celem ataku był raniony 16-latek.

Symboliczna ofiara

Śmierć dziewczyny szybko trafiła do amerykańskich mediów ze względu na jej okoliczności wiążące ją z prezydentem. Dziewczyna wystąpiła na inauguracji Obamy, pochodzi z jego rodzinnego miasta i zginęła kilka przecznic od domu głowy państwa.

Wyjątkowe znaczenie ma śmierć Pendelton w kontekście coraz bardziej gorącej dyskusji w USA odnośnie dostępu do broni. Śmierć dziewczyny szybko stała się jednym z argumentów wykorzystywanych do ataku na obrońców obecnego, liberalnego, systemu.

Na przykład 15-latki powołał się w emocjonalnym wystąpieniu senator Richard Durbin podczas środowej dyskusji w Senacie odnośnie dostępu do broni. Rzecznik Białego Domu nazwał z kolei śmierć Pendelton "straszną tragedią" i zapewnił, że Obamowie modlą się za rodzinę dziewczyny.

Stolica morderstw

Strzelanina, w której zginęła Pendleton, była zaledwie jedną z trzech, które miały tego dnia miejsce w Chicago, amerykańskiej "stolicy" aktów przemocy z użyciem broni palnej. Od początku 2013 roku zostało tam zastrzelonych już 40 osób. Bilans ubiegłego roku zamknął się 560 ofiarami.

- Toniemy w broni - powiedział przed Senatem Durbin, przedstawiciel demokratów ze stanu Illinois, którego stolicą jest Chicago. - Każdego roku w Chicago konfiskuje się sześć razy więcej broni niż w Nowym Jorku, pomimo tego ona jest wszędzie. Niektórzy nadal uważają, że rozwiązaniem tego problemu jest jeszcze więcej broni. Nie zgadzam się - powiedział demokrata.

Autor: mk\mtom / Źródło: NBC News, Chicago Tribune