Wybuch zniszczył mu dom i zabił psa. Pospieszył innym na pomoc


Eksplozja w fabryce w West zniszczyła dom strażaka-ochotnika Marty'ego Maraka i zabiła jego psa. Mimo to Marak bez wahania pospieszył innym z pomocą. Przez kilka godzin brał udział w akcji gaśniczej, w trakcie której zaginęło kilku innych strażaków. Jemu udało się wrócić bezpiecznie do domu.

Jak opowiada żona strażaka, Cheryl, pierwsza eksplozja w fabryce w West zniszczyła ich dom oraz dom jej matki. Wybuch zabił również ich psa.

Marty na co dzień prowadzi firmę dostarczającą grzejniki i klimatyzatory, ale działa w ochotniczej straży pożarnej. Gdy dowiedział się o pożarze, natychmiast pospieszył z pomocą.

Został włączony do akcji gaśniczej w fabryce, która miała nie dopuścić do kolejnego wybuchu. Przez kilka godzin nie było z nim kontaktu. Kilku strażaków, którzy razem z nim brali udział w gaszeniu płomieni, uważa się za zaginionych. Jak mówił na konferencji prasowej przedstawiciel władz, jest prawdopodobne, że nie żyją.

W 2,6-tysięcznym West nie ma zawodowej straży pożarnej, wszyscy strażacy są ochotnikami. Do akcji w fabryce ściągnięto posiłki niemal z całego stanu.

"My, Teksańczycy, jesteśmy tak stworzeni"

- Krótko przed północą Marty zadzwonił i powiedział, że jest bezpieczny. Błagałam go, by wrócił do domu, ale powiedział, że nie może, że zostaje z chłopakami - opowiada Cheryl Marak, która czekała na znak od męża w domu swego brata.

Postawę strażaka pochwalił już Bill Flores, radny Teksasu. Stwierdził jednak, że nie jest to niezwykłe zachowanie. - My, Teksańczycy, jesteśmy tak stworzeni. Nawet w obliczu osobistej tragedii wiemy, że musimy pomagać innym - powiedział.

Według najnowszych doniesień, w wybuchu i pożarze w fabryce nawozów zginęło od 5 do 15 osób, a ponad 160 zostało rannych. Na razie nie wiadomo, co spowodowało pożar.

Autor: jk//tka/k / Źródło: CNN

Raporty: