Konieczna inwazja i trudna do oceny liczba ofiar. Pentagon o wojnie z Koreą Północną

[object Object]
Amerykanie utrzymują w Korei Płd prawie 30 tysięcy żołnierzyUS Army
wideo 2/2

Jedynym sposobem, aby z całą pewnością zlokalizować oraz zniszczyć wszystkie elementy programu produkcji broni jądrowej w Korei Północnej, jest inwazja lądowa - stwierdził jeden z najważniejszych amerykańskich wojskowych w liście do Kongresu. Dodał przy tym, że nawet bardzo ogólne oszacowanie potencjalnej liczby ofiar takiej wojny byłoby ekstremalnie trudne.

Amerykańskie wojsko ujawniło swoją ocenę sytuacji w liście do kongresmenów, którzy zapytali Pentagon o szacowaną liczbę ofiar potencjalnej wojny na Półwyspie Koreańskim. To reakcja na zaostrzenie retoryki prezydenta Donalda Trumpa, który w ostatnich miesiącach zaczął sugerować możliwość siłowego rozwiązania sporu z Pjongjangiem.

- To bardzo niewesoła ocena - powiedziała senator Dianne Feinstein z senackiej komisji ds. wywiadu.

Trudne do zniszczenia ukryte bunkry

Dokument przygotowało Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, najwyższe ciało dowódcze amerykańskiego wojska, którego zadaniem jest również doradzanie prezydentowi. Wiceadmirał Michael J. Dumont stwierdził, że w ocenie wojska USA, istnieje tylko jedna metoda na pozbawienie Korei Północnej jej arsenału jądrowego.

"Jedyny sposób, aby z całą pewnością zlokalizować oraz zniszczyć wszystkie elementy programu produkcji broni jądrowej, to inwazja lądowa" - ocenił wojskowy. Według Pentagonu Korea Północna zbudowała wiele "umieszczonych głęboko pod ziemią obiektów". Wszystkie trzeba byłoby zlokalizować i zniszczyć. "W tym czasie mógłby zostać przeprowadzony odwetowy atak jądrowy" - wyjaśnił wiceadmirał. Oficer nie chciał jednak pisać w nieobjętym klauzulą tajności liście o szczegółowych możliwościach USA i państw sojuszniczych dotyczących "reakcji na północnokoreańską próbę odpowiedzi przy pomocy broni jądrowej" oraz "możliwości wyeliminowania ukrytych głęboko pod ziemią północnokoreańskich obiektów".

"Niejawne spotkanie byłoby najlepszym miejscem na taką rozmowę" - wskazał przedstawiciel Kolegium. Wojskowy nie podjął się też próby oszacowania liczby potencjalnych ofiar takiego konfliktu. Przyznał, że Korea Północna mogłaby użyć broni masowego rażenia w ramach odwetu. Przypomniał, że granice Seulu są około 50 kilometrów od linii demarkacyjnej oddzielającej obie Koree. - Liczba ofiar zależałaby od wcześniejszego ostrzeżenia o potencjalnym uderzeniu oraz zdolności wojsk Korei Południowej oraz USA do jego skontrowania - napisał wiceadmirał.

Inwazji nie da się uniknąć

O konieczności przeprowadzenia inwazji lądowej na Koreę Północną jako jedynej opcji umożliwiającej zdemontowanie programu atomowego tego państwa pisał też w swojej analizie brytyjski think tank RUSI.

W ocenie jego wicedyrektora, profesora Malcolma Chalmersa, pierwsza faza wojny polegałaby na zmasowanych bombardowaniach i akcjach sił specjalnych. Logicznym następstwem byłaby inwazja lądowa. Jak zwrócił uwagę Brytyjczyk, z powietrza i przy pomocy sił specjalnych nie dałoby się w sposób pewny zniszczyć całego programu atomowego oraz zapobiec jego szybkiej odbudowie po wojnie. Co więcej, Korea Północna od razu przeprowadziłaby odwet, powodując śmierć dziesiątek, a nawet setek tysięcy obywateli Korei Południowej, czego nie można byłoby pozostawić bez odpowiedzi. Co istotne, Korea Północna bardzo dobrze nadaje się do budowy podziemnych bunkrów, ponieważ w znacznej części jest górzysta. Na dodatek od dekad północnokoreański reżim funkcjonuje w zagrożeniu potencjalnym atakiem z zagranicy, więc miał bardzo dużo czasu na przygotowanie odpowiednich kryjówek.

Ostra retoryka Waszyngtonu

W reakcji na informacje przekazane przez Kolegium Połączonych Szefów Sztabów grupa senatorów (15 demokratów i jeden republikanin, wszyscy to byli wojskowi), wydali oświadczenie. Stwierdzili w nim, że ocena Pentagonu jest "głęboko niepokojąca".

- Naszym zamiarem jest, aby opinia publiczna była w pełni świadoma potencjalnych kosztów wojny, gdybyśmy są na nią decydowali - napisali. Donald Trump w ostatnich miesiącach wygłosił wiele ostrych komentarzy pod adresem Korei Północnej i jej przywództwa. Robił to w reakcji na kolejną próbę jądrową reżimu i próby rakiet dalekiego zasięgu. Nazwał dyktatora Kim Dzong Una "szaleńcem z rakietami" i pogroził, że USA "mogą być zmuszone kompletnie zniszczyć" Koreę Północną. Szef Pentagonu, były generał Jim Mattis, wyraził się na ten temat jasno. - Robimy wszystko, aby rozwiązać ten konflikt przy pomocy dyplomacji. Jednak nasi dyplomaci muszą być wsparci przez siłę armii, floty, lotnictwa i marines - tak, aby mogli przemawiać z pozycji siły. Naszym celem nie jest jednak wojna - mówił pod koniec października podczas wizyty na linii demarkacyjnej dzielącej obie Koree. Jednocześnie przestrzegł, jeszcze w czerwcu, że wojna na Półwyspie Koreańskim byłaby "katastrofą".

- Byłaby to wojna gorsza pod względem skali ludzkiego cierpienia niż cokolwiek, co widzieliśmy od 1953 roku (końca wojny w Korei - red.) - powiedział w Kongresie szef Pentagonu.

Autor: mk//kg / Źródło: BBC News, Washington Post, CNBC, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: US Army

Raporty: