Parada w największej bazie lotniczej w Jemenie. Nadlatuje dron, dochodzi do wybuchu


Sześciu jemeńskich żołnierzy zginęło, a 12 osób, w tym wysocy rangą wojskowi i przedstawiciele uznawanych przez wspólnotę międzynarodową władz Jemenu, odniosło rany w czwartkowym ataku drona szyickich rebeliantów Huti podczas parady wojskowej na południu kraju. Pod gruzami wciąż poszukiwani są ranni.

Jak podaje agencja AFP, atak wymierzony był w największą w Jemenie bazę lotniczą Al-Anad, wykorzystywaną w przeszłości przez amerykańskie siły specjalne do śledzenia bojowników Al-Kaidy w Jemenie.

Dwunastu rannych zostało przyjętych do jednego ze szpitali w Lahidż, stolicy muhafazy (prowincji) o tej samej nazwie.

Kontrolujący dużą część terytorium Jemenu rebelianci z ruchu Huti deklarowali w listopadzie ubiegłego roku, że powstrzymają ataki dronów i rakiet na siły Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i ich jemeńskich sprzymierzeńców, ale w ostatnim czasie wzrosły napięcia wokół tego, jak wdrożyć porozumienie pokojowe pod kierownictwem ONZ.

Sprzymierzeni z Iranem Huti i wspierany przez koalicję arabską jemeński rząd zgodzili się w grudniu na rozejm w strategicznym porcie Al-Hudajda na południu kraju.

Wdrożenie rozejmu mimo to utknęło w martwym punkcie, ponieważ porozumienie nie określało, kto będzie kontrolować miasto po wycofaniu się stamtąd wojska - zwraca uwagę agencja Reutera.

Pytania o związek Iranu w zbrojeniu rebeliantów

W czwartkowym ataku rebelianci użyli nowej wersji jednego ze swoich dronów. Jak podaje agencja Associated Press, atak nasuwa nowe pytania o domniemaną rolę Iranu w uzbrajaniu Hutich w technologię dronów i rakiet balistycznych. Teheran przez długi czas zaprzeczał temu, mimo że eksperci ONZ łączyli jemeńską broń z Iranem.

- Po raz kolejny dowodzi to, że przestępcze milicje Hutich nie są gotowe na pokój i że wykorzystują rozejm w celu przegrupowania i wzmocnienia się - podkreślił minister ds. informacji Moammar al-Erjani. Jak poinformował, dwaj starsi rangą wojskowi zostali ranni w ataku.

- Nadszedł czas, by wspólnota międzynarodowa opowiedziała się za legalnym rządem i zmusiła milicje do złożenia broni i wycofania się z miast - wskazał al-Erjani.

Natychmiast po przeprowadzeniu ataku rebelianci przyznali się, że to oni są za niego odpowiedzialni. Jak podali w swojej telewizji satelitarnej al-Masirah, atak wymierzony był w "najeźdźców i najemników" w bazie wojskowej w południowej prowincji Lahidż, w wyniku czego "kilkadziesiąt osób zostało zabitych i rannych".

Wśród rannych wysocy rangą wojskowi

Przedstawiciel jemeńskich władz poinformował anonimowo, że wśród rannych był szef jemeńskich służb wywiadowczych Mohammed Saleh Tamah, wysoki rangą dowódca Mohammad Dżawas i gubernator Lahidżu Ahmed al-Turki. Dodał, że pod gruzami wciąż poszukiwani są ranni.

Miejscowy reporter Nabil al-Kaiti, który uczestniczył w uroczystościach i obserwował paradę, widział, jak dron na wysokości około 25 metrów zbliżył się do podium, z którego przemawiał rzecznik armii Mohammed al-Nakib. Po chwili dron eksplodował. Według dziennikarza doszło do bardzo silnego wybuchu.

W paradzie brało udział około 8 tysięcy żołnierzy, dwóch gubernatorów, a także wielu wysokich rangą dowódców, w tym szef sztabu.

Atak wymierzony był w największą w Jemenie bazę lotniczą Al-AnadGoogle Maps

Krwawa wojna

Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, gdy społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Konflikt nasilił się, gdy w marcu 2015 roku interwencję w Jemenie rozpoczęła międzynarodowa koalicja pod wodzą Arabii Saudyjskiej (Bahrajn, Bangladesz, Egipt, Jordania, Katar, Kuwejt, Maroko, Senegal, Sudan i Zjednoczone Emiraty Arabskie). Koalicja często jest oskarżana o dokonywanie ataków przeciwko cywilom w Jemenie; przyznaje się do przeprowadzenia pewnych ataków, ale systematycznie oskarża Hutich o używanie cywilów jako żywych tarcz. Według ONZ wojna w Jemenie pochłonęła od 2015 r. prawie 10 tysięcy ofiar śmiertelnych i wywołała "największy kryzys humanitarny na świecie".

Wojna domowa w JemeniePAP/Reuters

Autor: akw/adso / Źródło: PAP

Raporty: