"Władze ignorują uczucia narodu w obawie przed Rosją"


Czy zabójstwo sześcioosobowej rodziny przez rosyjskiego żołnierza narazi na szwank strategiczne partnerstwo Rosji z Armenią, najbliższego sojusznika Kremla na Kaukazie Południowym? O rewizję stosunków apeluje armeńska opozycja, która oskarża władze w Erywaniu o "bierną postawę" wobec Moskwy.

Opozycja w Erywaniu uznała, że przekazanie stronie rosyjskiej żołnierza, który popełnił brutalne przestępstwo na terytorium Armenii, jest "pogwałceniem suwerenności armeńskiej i ustaleń międzynarodowych". "W swoim własnym kraju, we własnym domu, zostali zabici przedstawiciele trzech pokoleń jednej rodziny. Spadkobiercą zostało małe dziecko. Chcą się nim zaopiekować wszyscy ludzie, którzy podzielają smutek i ból. Ale władze w Erywaniu ignorują uczucia narodu w obawie przed obcym państwem, nawet nie ogłosiły żałoby" – oświadczyli w komunikacie działacze opozycyjnego ruchu obywatelskiego.

Domagają się "radykalnej zmiany formatu stosunków armeńsko-rosyjskich, natychmiastowego wycofania rosyjskich wojsk pogranicznych z Armenii, a także rewizji decyzji, dotyczącej stacjonowania w Giumri 102. bazy rosyjskiej".

Rosyjski punkt strategiczny na Kaukazie Południowym

102. baza wojskowa w Giumri dotychczas była uznawana za jeden z najważniejszych punktów strategicznych wojsk rosyjskich na Kaukazie Południowym. Jej obecność pozwala Rosjanom m.in. sprawować kontrolę nad Górskim Karabachem – zamieszkałą przez Ormian enklawą na terytorium Azerbejdżanu.

Za stacjonowanie bazy (od 1995 r.) Moskwa nie płaci. Umowa w sprawie dzierżawy została przedłużona do 2044 r., podczas wizyty do Armenii ówczesnego rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Władze w Erywaniu zgadzają się na obecność wojsk rosyjskich w nadziei, że obronią ich kraj przed "zagrożeniem" ze strony Azerbejdżanu.

"Test lojalności wobec Moskwy"

Obecność wojskowa to nie wszystko. Rosjanie zainwestowali w strategiczne branże armeńskiej gospodarki, a władze w Erywaniu podjęły decyzję o członkostwie w rosyjskim projekcie Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej. "Masowe protesty w Armenii są testem lojalności władz armeńskich wobec Moskwy" – napisał brytyjski dziennik "The Guardian", komentując sprawę zabójstwa ormiańskiej rodziny.

"To test stosunków między obydwoma krajami, który dotyczy stopnia wpływu Kremla. Rosja jest kluczowym sojusznikiem i partnerem handlowym Armenii" – podkreślił portal telewizji Euronews.

Rosyjski analityk: Nie dramatyzujmy

Na łamach rosyjskiego dziennika "Kommersant" analitycy prognozują jednak, że "głębokiej rysy" na partnerstwie Rosji z Armenią nie będzie. – Integracja z Unią Celną i Eurazjatycką Unią Gospodarczą z czasem pozwoli Armenii rozwiązać problemy wewnętrzne. Poważny konflikt z tragicznym pojedynczym wypadkiem w tle, oznaczałby dla Erywania wielką przegraną – mówił Andriej Fiedotow, dyrektor rosyjskiego Centrum Badań Politycznych.

Politolog Wadim Koziulin podkreślił z kolei, że napięta sytuację między obydwoma państwami spróbują wykorzystać niektórzy politycy. – Nie dramatyzowałbym sytuacji. Teraz najważniejszą sprawą pozostaje wymierzenie kary żołnierzowi, który popełnił przestępstwo. Należałoby także sprawić, by proces był otwarty – dodał Koziulin.

W czwartek w Armenii, w dniu pogrzebu rodziny, która zginęła z rąk Walerija Piermiakowa, odbyły się wielotysięczne akcje protestacyjne, m.in. przed ambasadą Rosji w Erywaniu i 102. bazą rosyjską w Giumri, gdzie służył żołnierz. Podczas protestów przed ambasadą doszło do starć demonstrujących z policją. Co najmniej kilkanaście osób zostało rannych, w tym kilku funkcjonariuszy.

Autor: tas\mtom / Źródło: news.am, kommersant.ru, tvn24.pl