Wenezuela: ratownicy szukają rozbitków


Dwusilnikowy samolot czeskiej konstrukcji z dwuosobową załogą i czternastoma pasażerami na pokładzie spadł w piątek do morza ok. 40 km od jednej z wysp wenezuelskiego archipelagu Los Roques. Samolot leciał z oddalonego o 100 km na północ Caracas.

Na razie nic nie wiadomo o losie osób, które znajdowały się na pokładzie samolotu. Zniknął z pola obserwacji wieży kontrolnej na lotnisku Gran Roque, gdy znajdował się około 40 kilometrów od brzegu.

Pilot zdążył poinformować przez radio, że "ma problemy z prowadzeniem maszyny", po czym kontakt się urwał.

Dyrektor wenezuelskiej Obrony Cywilnej, gen. Antonio Rivero wyraził w telewizji przypuszczenie, że załoga zdołała być może wylądować na morzu, co dawałoby szanse na ratunek. Na poszukiwanie rozbitków wysłano z archipelagu Los Roques śmigłowce ratownicze oraz motorówki. Akcję poszukiwawczą utrudnia deszcz i wysokie fale.

Wiadomo, że na pokładzie znajdowało się ośmiu Włochów oraz jeden Szwajcar. Lecieli oni ze stolicy Wenezueli, Caracas. Najprawdopodobniej byli turystami, gdyż archipelag Los Roques jest jednym z wenezuelskich "rajów turystycznych", chętnie odwiedzanych przybyszów z całego świata.

Źródło: Reuters, TVN24