W 20. rocznicę porażki w Mogadiszu SEALs znów się nie udało. Dlaczego?

Tym razem SEALs się nie udałoUnited States Navy SEALs

Zaczęło się tak, jak planowali - w ciemności dotarli na somalijskie wybrzeże i zbliżyli się do celu. Potem jednak wypadki potoczyły się inaczej. Dlaczego misja Navy SEALs w Somalii nie powiodła się?

4 października nad ranem komandosi Navy SEALs pojawili się na somalijskim wybrzeżu w Port Barawe. Mieli za zadanie złapać szefa wschodnioafrykańskiego odłamu Al-Kaidy, urodzonego w Somalii Kenijczyka Abdulkadira Mohameda Abdulkadira, w skrócie zwanego Ikrima.

Jak relacjonuje portal Foreign Policy, opierając się na źródłach zaznajomionych ze sprawą, części oddziału komandosów udało się bez problemu przejść plażę, miejsce lądowania. Dopiero potem pojawiły się problemy. W pewnym momencie komandosi dostali się pod ciężki ogień. Musieli się wycofać.

"Zbyt wysokie ryzyko"

Dlaczego podjęto decyzję o ewakuacji bez osiągnięcia celu? Jak mówią FP wojskowi, była to "świadoma decyzja", ponieważ "ryzyko stało się zbyt wysokie".

- Ich misją było złapanie go (Ikrima). Jak tylko stało się jasne, że się nie uda, dowódca podjął decyzję o wycofaniu się - powiedział z kolei CNN wojskowy oficjel. Inny wojskowy powiedział amerykańskiej telewizji, że częściowym powodem zatrzymania misji było pojawienie się dzieci w willi, w której ukrywał się Ikrima.

Porażka? Nie dla Pentagonu

O konieczności unikania ofiar cywilnych mówił też rzecznik Pentagonu George Little odmawiając uznania misji w Somalii za porażkę. - Wybuchła strzelanina, a oni podjęli wszystkie kroki, by uniknąć ofiar cywilnych i to jest właśnie to, co robią nasi żołnierze; ważą tego rodzaju decyzje i podejmują rozsądną decyzję na miejscu, by się ewakuować. To była ich decyzja - mówił Little.

Jak dodał, Amerykanie nadal będą współpracować z Somalijczykami - którzy akcję komandosów z USA oficjalnie przyjęli chętnie jako pomoc - w walce z Al-Kaidą i jej miejscowymi współpracownikami z Al-Szabab, organizacji odpowiedzialnej za niedawny atak terrorystyczny w Nairobi.

Jedyne zdjęcie zrobione podczas akcji 3 sierpnia 1993 r.United States Army Rangers

- Chociaż operacja nie zaowocowała złapaniem Ikrimy, amerykańscy wojskowi przeprowadzili operację z nieporównywalną precyzją i zademonstrowali, że USA mogą wywrzeć presję na kierownictwo Al-Szabab kiedy tylko chcemy - mówił rzecznik Pentagonu.

Nie wiadomo, co stało się z Ikrimą. Jego los jest niejasny. Być został ranny w wymianie ognia lub nawet zginął tak jak - według Amerykanów - "wielu" bojowników Al-Szabab.

Drony wykluczone

W związku porażką operacji lub - jak chce Little - "brakiem owoców" pojawiło się pytanie, dlaczego akurat tym razem nie użyto dronów do eliminacji terrorysty, jak to często za kadencji prezydenta Baracka Obamy bywało.

Pierwszym powodem jest to, że celem akcji było schwytanie Ikrimy, a nie jego zabicie; po drugie, administracja Obamy od dłuższego czasu jest pod ciśnieniem krytyki za zbyt częste, zdaniem wielu, uciekanie się do używania bezzałogowców, których ataki powodują wielokrotnie duże straty wśród niewinnych cywilów akurat znajdujących się wokół celu.

Amerykański śmigłowiec nad Mogadiszu w grudniu 1992 rokuTSGT PERRY HEIMER

Widmo Mogadiszu

Nieudana akcja w Port Barawe mogła mieć też inną przyczynę. Przeprowadzono ją niemal dokładnie (dzień po) w 20. rocznicę słynnej porażki amerykańskich sił specjalnych w somalijskim Mogadiszu. W 1993 roku komandosi Navy SEALs w połączonej akcji z Rangersami i Delta Force mieli za zadanie pojmać zauszników Mohameda Farraha Aidida, watażki walcząego z legalnym rządem Somalii, któremu z pomocą przyszło ONZ z Amerykanami na czele.

Podczas akcji, którą utrwalił w historii film "Helikopter w ogniu", wszystko poszło jednak nie tak: Amerykanie stracili śmigłowce, a naziemny konwój dostał się pod ostry ogień. W rezultacie zginęło 18 Amerykanów, a 79 zostało rannych; w kilkudziesięciogodzinnej potyczce śmierć poniosło też kilkuset Somalijczyków.

Choć od tamtej chwili minęło 20 lat, widmo tej porażki nadal unosi się nad wojskami specjalnymi USA, co być może powoduje wyjątkową ostrożność w planowaniu i przeprowadzaniu akcji po 1993 roku, a unikanie strat własnych stało się dla "specjalsów" priorytetem.

Na pocieszenie Amerykanom zostaje fakt, że tego samego dnia, gdy Navy SEALs nie dali rady w Somalii, komandosi Delta Force odnieśli sukces w Libii, gdzie pojmali wyższego dowódcę Al-Kaidy, Anasa al-Libiego.

Autor: mtom / Źródło: CNN, Foreign Policy, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: United States Navy SEALs