Zdemolowane biura, dokumenty na ziemi, wybite okna, zniszczone drzwi. Co zostawił po sobie tłum

Źródło:
PAP

Po wtargnięciu zwolenników Donalda Trumpa do budynków Kapitolu w amerykańskim Kongresie liczone są straty. Na zdjęciach publikowanych w mediach widać duże zniszczenia, w tym powybijane szyby i wyłamane drzwi. Demonstrujący plądrowali biura członków Kongresu, między innymi przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Zniszczenia mogły być znacznie gorsze, bo - jak poinformowały służby - pod budynkiem znaleziono dwie zaimprowizowane bomby.

Szturm tłumu na Kapitol zaczął się w środę przed godziną 13 czasu lokalnego (godziną 19 w Polsce), kiedy kilkudziesięciu zwolenników Trumpa starło się z kilkoma policjantami po zachodniej stronie Kapitolu. Później kolejne grupy demonstrujących kilkukrotnie przełamywały słabe policyjne kordony, aż wdarły się do gmachu Kongresu. W sumie w budynku znalazło się co najmniej kilkaset osób, które zaczęły zajmować kolejne pomieszczenia.

NA TVN24 TRWA WYDAWNIE SPECJALNE – OGLĄDAJ W INTERNECIE >>>

Zniszczenia po szturmie na Kongres

Część demonstrantów użyła gaśnic wobec policjantów, w wielu miejscach forsowane były też ustawione przez służby barykady. Jedno z nagrań wideo pokazuje, jak podczas próby sforsowania jednej z nich blokującej korytarz postrzelona została uczestniczka zamieszek Ashli Babitt, która później zmarła na skutek ran. Policja oddała też strzały zza barykad blokujących wejście na salę obrad Izby Reprezentantów.

Funkcjonariusze bronią sali amerykańskiego KongresuGetty Images North America

Wcześniej zniszczeń dokonano w salach plenarnych obu izb Kongresu. Jeden z uczestników zamieszek został sfotografowany jak wynosi pulpit z senackiej sali, jednak nie wiadomo, co stało się z meblem. Na innej z fotografii z Senatu widać zamaskowanego mężczyznę z bronią i opaskami zaciskowymi, używanymi jako zaimprowizowane kajdanki. Inni plądrowali biurka kongresmenów.

Na zdjęciach z wnętrza budynku Kapitolu widać wybite okna i powyłamywane drzwi. W biurach Kongresu leżą również porozrzucane na ziemi dokumenty. 

Z nogami na biurku przewodniczącej Izby Reprezentantów

Być może najwięcej zniszczeń uczestnicy zamieszek dokonali wewnątrz biur należących do szefowej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi i jej asystentów. Jeden z protestujących sfotografował się, siedząc z nogami założonymi na biurku Pelosi, na innym zdjęciu chwalili się zabranymi z jej biura dokumentami i listami.

Zdjęcia wskazują też na to, że uczestnicy zamieszek mieli dostęp do wciąż włączonych komputerów w biurach kongresmenów. Po przejściu demonstrujących na podłogach biur i korytarzy pozostały poprzewracane meble i dokumenty oraz rozbite okna i lustra.

Ładunki pod budynkiem Kongresu

Zniszczenia mogły być znacznie gorsze, gdyby eksplodowały dwie znalezione przed Kapitolem improwizowane bomby rurowe. Jak poinformowała waszyngtońska policja w środowy wieczór, ładunki były podłożone pod budynkami komitetów krajowych obu partii. Policja skonfiskowała również przenośną lodówkę wypełnioną koktajlami Mołotowa.

Ostatecznie policja przy pomocy oddziałów specjalnych FBI i innych służb usunęła demonstrantów przy użyciu granatów hukowych i gazu łzawiącego. Szef stołecznej policji poinformował w nocy, że w związku z wtargnięciem na teren Kapitolu oraz nielegalnym posiadaniem broni zatrzymano 52 osoby.

Szturm na Kapitol

Do środowych wydarzeń doszło w trakcie marszu zwolenników Donalda Trumpa pod hasłem "Uratujmy Amerykę". Na około godzinę przed wtargnięciem do Kapitolu Trump przemawiał do tłumu, zachęcając ich, by "nigdy nie poddawali się" w walce przeciwko sfałszowanym jego zdaniem wyborom z 3 listopada.

Dowodów na sfałszowanie wyborów nie znalazły amerykańskie służby ani władze stanowe - również te, w których rządzą republikanie.

Demonstranci wtargnęli do Kongresu USAReuters/PAP

Co stało się na Kapitolu?

- Zwolennicy Donalda Trumpa wdarli się w środę do siedziby Kongresu USA, który miał ostatecznie potwierdzić ważność wyborów prezydenckich. Protestujący starli się z policją, doszło do użycia gazu. Posiedzenie Kongresu zostało przerwane.

- W odpowiedzi na te wydarzenia prezydent elekt Joe Biden zaapelował do Trumpa, by "wypełnił swoją przysięgę, bronił konstytucji i zażądał zakończenia tego oblężenia". Krótko po tych słowach Trump opublikował na Twitterze nagranie wideo, w którym wezwał swoich zwolenników do pokojowego rozejścia się do domów. Podtrzymał swoje zdanie, że wybory zostały sfałszowane.

- W wyniku starć zginęły cztery osoby, a ponad 60 zostało aresztowanych. Pierwszą ofiarą była kobieta, która została postrzelona w gmachu Kongresu. Następnie waszyngtońska policja poinformowała o trzech kolejnych przypadkach śmiertelnych, chociaż nie podała, co było bezpośrednią przyczyną śmierci. 

- W Waszyngtonie wprowadzono stan wyjątkowy, który będzie obowiązywał do 21 stycznia, czyli pierwszego dnia po zaprzysiężeniu na prezydenta Joe Bidena. Do stolicy USA wkroczył też oddział Gwardii Narodowej. Według CNN i dziennika "New York Times", rozkaz zatwierdził wiceprezydent Mike Pence, a nie Donald Trump.

- Kongres, który wieczorem wznowił obrady, zatwierdził wybór Joe Bidena na prezydenta USA.

Autorka/Autor:ft/adso

Źródło: PAP