Księżna Meghan zabrała głos po śmierci Floyda. "Jedyną niewłaściwą rzeczą jest nic nie mówić"

Źródło:
Reuters, CNN

Uświadomiłam sobie, że jedyną niewłaściwą rzeczą jest nic nie mówić, ponieważ życie George'a Floyda miało znaczenie - powiedziała brytyjska księżna Sussex Meghan Markle w wideo skierowanym do absolwentów liceum, do którego uczęszczała. Wspomniała zamieszki z 1992 roku w Los Angeles, które - jak mówiła - powinny być postrzegane jako "lekcja historii, a nie jako rzeczywistość".

46-letni czarnoskóry George Floyd zmarł w wyniku brutalnej interwencji policji. Podczas próby aresztowania go za domniemaną próbę zapłacenia fałszywym 20-dolarowym banknotem, policjant przygniótł go do ziemi i ukląkł na jego szyi. Na nagraniu wideo z aresztowania słychać, jak Floyd, który był nieuzbrojony, mówił, że nie może oddychać. Śmierć mężczyzny wyprowadziła na amerykańskie ulice tysiące ludzi. Fala demonstracji, przeradzających się czasem w agresję i akty wandalizmu, ogarnęła wszystkie duże miasta w USA.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

"Życie George'a Floyda miało znaczenie"

Meghan, brytyjska księżna Sussex, skierowała w środę wieczorem wiadomości wideo dla uczniów kończących w tym roku liceum w Los Angeles, do którego sama uczęszczała. Uznała, że to, co dzieje się w całym kraju oraz w Los Angeles, które jest jej rodzinnym miastem, jest "absolutnie druzgocące". - Nie byłam pewna, co mogłabym wam powiedzieć. Chciałam powiedzieć coś właściwego i bardzo się denerwowałam - przyznała.

- Uświadomiłam sobie, że jedyną niewłaściwą rzeczą jest nic nie mówić, ponieważ życie George'a Floyda miało znaczenie. Życie Breonny Taylor miało znaczenie, życie Philando Castile miało znaczenie, życie Tamira Rice'a miało znaczenie, podobnie jak wielu innych ludzi, których imiona znamy oraz których imion nie znamy - mówiła brytyjska księżna Sussex, wymieniając nazwiska osób, które zginęły w wyniku działań funkcjonariuszy policji.

"Pamiętam, jak wracałam do domu, widząc popiół spadający z nieba"

Księżna przypomniała zamieszki w Los Angeles z 1992 roku, wywołane - jak mówiła - przez "bezsensowny akt rasizmu". - Pamiętam godzinę policyjną i pamiętam, jak wracałam do domu, widząc popiół spadający z nieba, czując dym i widząc, jak unosi się on z budynków, a ludzie z nich wybiegają - wspominała. Mówiła o swoim żalu i że od tego czasu nic się nie zmieniło. Zaznaczyła, że wydarzenia te powinny być postrzegane jako "lekcja historii, a nie jako rzeczywistość".

Zamieszki nazywane "powstaniem Rodneya Kinga" miały swoje źródło w incydencie z udziałem czarnoskórego Rodneya Kinga w 1991 roku w Los Angeles. Mężczyzna został zatrzymany do kontroli drogowej za zbyt szybką jazdę. Biali policjanci brutalnie pobili mężczyznę, a wszystko zarejestrowała kamera. Przeciwko funkcjonariuszom wniesione zostało oskarżenie, ale w 1992 roku uniewinniono ich. To była iskra, która spowodowała wybuch zamieszek. Zginęło w nich ponad 50 osób, a szkody spowodowane przez wściekły tłum sięgały miliarda dolarów.

CZYTAJ WIĘCEJ: Słynna ofiara brutalności policji nie żyje >>>

Księżna Meghan zakończyła swoje przemówienie optymistyczną nutą, przekonując, że ludzie nadal pozostają solidarni. - Widzimy, jak społeczności zbierają się i wspólnie podnoszą na duchu - zwracała uwagę.

- Pamiętajcie, że kibicuję wam przez cały czas, jestem z was wyjątkowo dumna i gratuluje wam - zwróciła się do absolwentów. Przekonywała ich także, że mogą wywrzeć ogromny wpływ na świat jako nowi liderzy.

Autorka/Autor:akr/ks

Źródło: Reuters, CNN