By wezwać pomoc, na szlaku rozpalił ogień. Teraz sąd każe mu płacić do końca życia

Źródło:
The Washington Post
Coconino National Forest w Arizonie
Coconino National Forest w Arizonie
Google Earth
Coconino National Forest w ArizonieGoogle Earth

300 tysięcy dolarów ma zapłacić wędrowiec, który zaginął niespełna pięć lat temu na szlaku w Arizonie (USA). Wyczerpany próbował ratować się, rozpalając ogień. Niestety, spowodował też pożar lasów.

Jak pisze "The Washington Post", zagubiony podczas długiej wędrówki w Arizonie Philip Powers III wyczerpał swoje zapasy wody i żywności. Jego telefon był rozładowany, a on sam również opadł z sił. Jak wyznał później służbom, myślał, że to już koniec. By sprowadzić pomoc, miał według służb w trzech miejscach podłożyć ogień. I udało się - unoszący się dym wkrótce doprowadził do uratowania 37-latka przez US Forest Service. Ale też sprowadził na niego inne kłopoty.

ZOBACZ TEŻ: Wyłowiony samochód pomógł rozwiązać sprawę zaginięcia sprzed 47 lat

Działania "nieostrożne i niedbałe"

Do opisywanych przez gazetę wydarzeń doszło 27 maja 2018 roku. Powers wybrał się na szlak i zamierzał przejść ponad 28 km przez parki narodowe Prescott i Coconino w Arizonie. Jak zeznał później Michaelowi O'Neilowi z US Forest Service, na końcu szlaku się zgubił - nie był w stanie znaleźć ścieżki i skończyła mu się woda. W jakiejś przypadkowo napotkanej chacie znalazł dżem i masło orzechowe, ale nadal nie miał nic do picia. W końcu, jak relacjonuje gazeta, był zmuszony do picia własnego moczu. Tymczasem kontakt ze światem nie był możliwy, wyczerpała mu się bowiem bateria w telefonie. Wtedy zdecydował się rozpalić ognisko, by w ten sposób zwrócić na siebie uwagę. Jednak nikt się nie pojawił.

Park narodowy Coconino w ArizonieShutterstock

Kolejnego dnia, jak relacjonuje gazeta, Powers słaniał się już na nogach, upadał, brakowało mu tchu. Wszedł więc nieco wyżej i podłożył ogień w dwóch miejscach. Strażnicy zauważyli w końcu dym z helikoptera. "Działania Powersa były nieostrożne i niedbałe, zwłaszcza to, jak wzniecił ogień i jak nie był przygotowany na swoją jednodniową wędrówkę" - mówił O'Neil w oświadczeniu cytowanym przez dziennik.

ZOBACZ TEŻ: Rzeka wyrzuciła na brzeg ludzką stopę. Badanie DNA wykazało po roku, do kogo należała

300 tysięcy dolarów kary

Powers uratował życie, ale był wyczerpany i odwodniony. Miał też niewydolność nerek. Przyznał się do wzniecenia ognia i niebawem przedstawiono mu aż siedem zarzutów. Gazeta, powołując się na dokumenty służb, pisze, że lasy były wówczas objęte ograniczeniami przeciwpożarowymi z powodu suszy, a Powers nie podjął środków ostrożności, by ograniczyć rozprzestrzenienie się ognia.

Jak pisze "The Washington Post", w ubiegłym tygodniu sędzia Camille D. Bibles nakazała zapłacić Powersowi 293 413,71 dolara. odszkodowania i 70 dolarów opłaty specjalnej. Płatność zasądzono w miesięcznych ratach po 200 dolarów., więc spłata - jak wylicza gazeta - zajmie mu około 122 lat. W ostatni piątek prawnik Powersa miał złożyć apelację od wyroku. Już wcześniej adwokaci mężczyzny dowodzili, że rozniecenie ognia było niezbędne do tego, by przetrwał.

Sędzia była jednak innego zdania. Jak twierdzi, działania te były konieczne tylko dlatego, że Powers był źle przygotowany do wędrówki.

ZOBACZ TEŻ: Whiskey sprzed 170 lat we wraku statku. Warunki panujące w wodzie "zdziałały cuda"

Autorka/Autor:am

Źródło: The Washington Post

Źródło zdjęcia głównego: Harry Beugelink/Shutterstock