"Podczas II wojny czeczeńskiej widziałam to samo. Takie same bomby próżniowe rozrywały ludzi"

Źródło:
tvn24.pl
Krystyna Kurczab-Redlich: podczas II wojny czeczeńskiej widziałam to samo
Krystyna Kurczab-Redlich: podczas II wojny czeczeńskiej widziałam to samoTVN24
wideo 2/11
Krystyna Kurczab-Redlich: podczas II wojny czeczeńskiej widziałam to samoTVN24

Krystyna Kurczab-Redlich, autorka książek o Rosji, w tym "Głową o mur Kremla", uważa, że obecne wydarzenia w Ukrainy, gdzie od 40 dni trwa rosyjska agresja, przypominają te podczas II wojny czeczeńskiej. - To jest przerażające, bo widziałam to samo. Takie same bomby próżniowe rozrywały ludzi, takie same bomby kasetowe spadały na ludzi - powiedziała w rozmowie z TVN24 wieloletnia korespondentka polskich mediów w Rosji.

Krystyna Kurczab-Redlich w swojej pracy dziennikarskiej wielokrotnie zajmowała się tematyką wojen w Czeczenii. W rozmowie z TVN24 w niedzielę zwróciła uwagę, że takie historie, jak te, które obecnie mają miejsce w Ukrainie, przypominają jej to, co wydarzyło się podczas wojny Federacji Rosyjskiej z separatystami czeczeńskimi, którą Władimir Putin wydał w 1999 roku, a która trwała do 2009 roku.

- Byłam ich świadkiem, można powiedzieć, że brałam w nich udział - powiedziała. - To jest przerażające, bo widziałam to samo. Takie same bomby próżniowe rozrywały ludzi, takie same zakazane bomby kasetowe spadały na ludzi. Ale także podkładano miny w ciała już zabitych, po to, żeby ten, kto schyli się po nie, także zginął albo był ranny. Wszystkie te zbrodnie widziałam i takich samych żołnierzy o dziwnych jasnych oczach z rozszerzonymi źrenicami - ewidentnie po alkoholu i narkotykach - panicznie się ich bałam. Wydaje mi się, że ci ludzie tak się odnoszą do innych, ponieważ od pradziejów ich szefowie tak się odnoszą do nich - tłumaczyła na antenie TVN24 była korespondentka polskich mediów w Rosji.

Krystyna Kurczab-RedlichTVN24

"Zachód zobaczył to, co chciał widzieć - prezydenta, który udawał demokratę"

Na pytanie, dlaczego jej zdaniem wciąż dochodzi do takich przypadków i na ile są to decyzje dowódców, a na ile wynika to ze specyficznego doboru żołnierzy, Kurczab-Redlich odparła: - Ja myślę, że to są zezwolenia dowódców. Jest decyzja: robicie, co chcecie. Po to, żeby żołnierze mogli się wyżyć. Ci żołnierze okradani przez oficerów, którymi wszyscy pomiatają, teraz mogą wziąć odwet, ale też - co mi się wydawało nieprawdopodobne w Czeczeni - jak oni potwornie kradną, a czego nie mogli kraść, to niszczyli - podkreśliła.

- To jest dla nas nie do zrozumienia, bo nie zdajemy sobie sprawy, jak biedni są ci chłopcy wysyłani na wojnę - ja ich nie usprawiedliwiam. Nie zapominajmy, że tam 30 milionów osób żyje bez kanalizacji, a ponad 20 milionów na granicy nędzy, a większość na tak zwanej prowincji żyje z tego, co sama posadzi w swoich ogródkach. Więc spójrzmy na dobro, które dopadli ich wygłodniałymi oczami - dodała.

Jak mówiła, w czasie wojen w Czeczenii nikt poniósł żadnych konsekwencji. - Dlatego że to był rok '99. W roku 2000 Putin staje się prezydentem. Świat nie chce tego widzieć, co stało się w maleńkiej republice, totalnie spacyfikowanej, bo Zachodowi było to niewygodne. Zachód zobaczył to, co chciał widzieć - prezydenta, który udawał demokratę. W związku z tym potraktowano nieszczęścia Czeczeni - 150 tysięcy trupów, w tym 42 tysiące dzieci, jako konflikt wewnętrzny - wyjaśniła autorka książek o Rosji.

- Świat uległ też innemu kłamstwu - o terroryzmie czeczeńskim, który był powodowany przez terrorystyczną organizację FSB, czyli Federalną Służbę Bezpieczeństwa - zwróciła uwagę Kurczab-Redlich. - Przypominam, że we wrześniu 1999 roku wybuchały nad ranem domy w Rosji i stwierdzono, że w Riazaniu, kiedy miało dojść do kolejnego wybuchu, niemal za rękę złapano funkcjonariuszy FSB. Ale świat tego nie przyjął do wiadomości. Mimo że dowiodła tego prokuratura amerykańska - podsumowała publicystka.

Krystyna Kurczab-Redlich na antenie TVN24
Krystyna Kurczab-Redlich na antenie TVN24TVN24

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE W TVN24 GO:

Autorka/Autor:lukl//now

Źródło: tvn24.pl

Tagi:
Raporty: