Unia Europejska nakłada sankcje za "wybory" w Donbasie


Ministrowie spraw zagranicznych państw Unii Europejskiej zdecydowali w poniedziałek o objęciu unijnymi sankcjami dziewięciu osób za zorganizowanie listopadowych "wyborów" w Donbasie na wschodzie Ukrainy. Na razie nie ma szans na restrykcje za rosyjski atak na ukraińskie okręty.

Osoby, które znajdą się na czarnej liście, nie będą mogły wjechać na terytorium unijne, a ich aktywa w Unii Europejskiej zostaną zablokowane.

Zatwierdzone w poniedziałek sankcje dotyczą "wyborów" z 11 listopada, podczas których mieszkańcy Donbasu wybierali nowych przywódców oraz członków Rad Ludowych, czyli parlamentów powołanych przez separatystów. Separatyści z dwóch tzw. republik, donieckiej i ługańskiej, ogłosili datę wyborów we wrześniu po śmierci w zamachu bombowym 31 sierpnia w Doniecku przywódcy Donieckiej Republiki Ludowej Ołeksandra Zacharczenki.

Sankcje za "wybory" w Donbasie

Z informacji, które znalazły się w oficjalnym dzienniku urzędowym Unii, wynika, że sankcjami objęci zostali przewodnicząca Centralnej Komisji Wyborczej tzw. Donieckiej Republiki Ludowej Olga Pozdniakowa, szefowa CKW tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej Ołena Krawczenko, wybrany przywódca Ługańskiej Republiki Leonid Pasicznyk, przewodniczący tzw. Rady Ludowej Donieckiej Republiki Ludowej Wołodymyr Bidiowka oraz jego odpowiednik z Ługańskiej Republiki Ludowej Denys Myrosznyczenko.

Ponadto na liście znaleźli się też wiceszefowie i sekretarz komisji wyborczych z Donbasu.

Początkowo Francja i Niemcy proponowały dodanie na listę pięciu osób, a Polska i inne kraje naszego regionu wskazywały na większą liczbę nazwisk. Ostatecznie stanęło na dziewięciu osobach.

Ukraina i Zachód uznały głosowanie na wschodzie Ukrainy za nielegalne i sprzeczne z porozumieniami mińskimi w sprawie uregulowania konfliktu w Donbasie. Przywódcy Francji i Niemiec, Emmanuel Macron i Angela Merkel, oświadczyli wtedy, że wybory zorganizowane przez separatystów podważają integralność i suwerenność Ukrainy.

Brak decyzji w sprawie Cieśniny Kerczeńskiej

Na spotkaniu unijnych ministrów poruszono również kwestię incydentu w Cieśninie Kerczeńskiej. Warszawa, a także przedstawiciele państw bałtyckich opowiedzieli się za tym, by UE przyjęła nowe sankcje wobec Rosji za użycie siły wobec ukraińskich okrętów. Na razie nie ma jednak mowy o takiej decyzji.

- Mówiłam, że musimy mieć na stole wszystkie elementy tej sytuacji i wówczas będziemy mogli zadać sobie pytanie, czy sankcje są niezbędne - mówiła przed rozpoczęciem obrad szefowa dyplomacji Austrii, która sprawuje prezydencję, Karin Kneissl.

Minister spraw zagranicznych Niemiec Heiko Maas podkreślał w natomiast, że UE chce uniknąć pogorszenia się sytuacji i dlatego wzywa obie strony do wysiłków mających na celu deeskalację napięcia. - Dziś będziemy dyskutować o tym, jak Unia może się do tego przyczynić - zapowiedział.

Kilka krajów członkowskich jest zniecierpliwionych tym, że UE, odpowiadając na rosyjski atak, ograniczyła się do wyrażenia zaniepokojenia. - Trudno tutaj mówić o prowokacji ze strony ukraińskiej, ponieważ to do jej okrętów otworzono ogień. To rażące naruszenie prawa międzynarodowego, które nie może zostać bez konsekwencji - mówił minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkeviczius.

Moskwa oskarżyła Kijów o prowokację przy Cieśninie Kerczeńskiej. Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, którego notowania przed przyszłorocznymi wyborami są bardzo słabe, zdecydował się na wprowadzenie w części obwodów kraju stanu wojennego. Ruchu takiego nie podjęto nawet w czasie walk na wschodzie kraju.

W moskiewskich aresztach przetrzymywani są marynarze należący do załóg trzech niewielkich okrętów wojennych przejętych przez Rosję 25 listopada. Rosjanie ostrzelali je m.in. z myśliwca i śmigłowca bojowego, gdy zmierzały z Odessy nad Morzem Czarnym do Mariupola nad Morzem Azowskim. Ukraina uznała incydent za otwartą agresję.

Autor: ft//kg/kwoj / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: